Ślub
Brandon
Wizyta w Manchesterze przyniosła zaskakujące informację. David stał obserwując każdy mój ruch, a ja miałem mieszankę uczuć w sobie. Gdy tu przyjechałem, byłem zdecydowany rozmówić się z nią raz na zawsze. Chciałem w jakimś stopniu się usprawiedliwić, po tym jak ją potraktowałem. Czułem się oszukany i zraniony, dlatego złość przejęła kontrolę. Zacząłem chodzić z miejsca na miejsce i próbowałem sobie to poukładać w głowie.
-Brandon możesz się uspokoić? Chłopak przez ciebie zejdzie na zawał. - odezwał się Lucas, a ja zatrzymałem się i spojrzałem na Davida. Stał za biurkiem obserwując uważnie każdy mój ruch.
-Jeśli zaraz mi tego nie wyjaśnisz...- wycedziłem opierając się o biurko. Musiał zdać sobie sprawę w jakim jestem stanie, bo teraz nie był już tak odważny. Podczas walk widziałem ten wyraz twarzy, który wyrażał tylko strach.
-Co chcesz wiedzieć?- zapytał powoli siadając na fotel. Wszystko to była jedyna myśl, która krzyczała w mojej głowie.
-Dlaczego bierze ślub z tobą? - zadałem pierwsze pytanie, zaciskając pieści. Gdyby to był ktoś inny, to oberwałby już dawno. Tamten chłoptaś zarobił cios, gdy zakomunikował mi taką wiadomość w moim domu.
-Taki jest warunek w testamencie jej ojca, aby przejąć firmę. - usłyszałem, ale nie rozumiałem o czym on mówi. Amanda wspominała o spadku, ale podała całkiem inne fakty.
- Mówiła, że przejmie firmę po skończeniu 21 lat i chciała, abym wyjechał razem z nią. Kolejne kłamstwa. - powiedziałem, zastanawiając się ile ich jeszcze dziś odkryję. Kim była dziewczyna, którą pokochałem w Londynie?
-Owszem tak planowała. Jednak jej wuj nie jest już w stanie zajmować się firmą, więc musi przejąć obowiązki wcześniej. Ślub to jedyne wyjście z tej sytuacji. -oznajmił podkreślając ostatnie zdanie. Wiedziałem ile znaczył dla niej ojciec i jaką obietnicę mu złożyła.
-Dlaczego nie powiedziała mi o wszystkim?- zastanawiałem się głośno.
-A pozwoliłeś jej mówić? Przypomnij sobie jak ją potraktowałeś!- podniósł głos, a ja czułem, że zaczyna mnie to przerastać.
-Co twoim zdaniem miałem zrobić?! Zjawia się u mnie facet i twierdzi, że jest jej narzeczonym. Pokazuję mi ich wspólne zdjęcia i zaproszenie na ślub! Znał moją przeszłość! Postaw się na moim miejscu!- krzyknąłem wstając gwałtownie. Czułem się jak w zamkniętej klatce. Zaczynało mi brakować powietrza, bo prawda zaczęła powoli do mnie docierać.
-Matka Amandy zdobyła informację o tobie. To nie jest trudne, gdy się ma pieniądze. Ona i Liam zrobią wszystko, aby osiągnąć swój cel. Amanda jest im potrzebna, aby zachować pozycję i firmę. - wytłumaczył, a ja nie mogłem w to uwierzyć. Jeśli to wszystko okaże się prawdą, to oznacza, że skrzywdziłem jedyną osobę, która mnie kochała.
-A zdjęcia w gazecie? - łapałem się wszystkiego jak deski ratunku.
-Pseudo randka? Poszła na nią, aby zdobyć pieniądze na jakąś halę dla dzieciaków. Potrzebowała podpisu matki na przelewie, a ona w zamian zażądała, aby wyszła z Liamem. Nie będę Ci opowiadał szczegółów, ale wszystko co zobaczyłeś było ustawione przez Liama. - ciągnął dalej, pogrążając mnie coraz bardziej.
-Mówiłem, że ten facet kłamał. Amanda jest niewinna, a Ty jesteś największym idiotą świata. - odezwał się Lucas, który potwierdził to, czego ja nie chciałem przyjąć do wiadomości.
-Zna mnie i wie jak reaguję. Wcześniej też mieliśmy problemy, ale zawsze była obok. Potrafiła znaleźć rozwiązanie i mnie uspokoić. - stwierdziłem przypominając sobie przez co przeszliśmy.
-Przekroczyłeś granicę, której nawet ona nie wytrzymała. - odpowiedział Lucas. Podniosłem głowę i spojrzałem na nich obu.
-Spieprzyłem to prawda? Nigdy mi tego nie wybaczy. -oznajmiłem zaciskając pieści.
Byłem wściekły, ale tym razem na samego siebie. Dałem się podejść jakiemuś sztywniakowi zamiast jej wysłuchać. Amanda miałam racją, gdy mówiła że gorzko pożałuję swoich słów. Tylko żal w niczym mi nie pomoże. Skrzywdziłem ją w najgorszy sposób. Chciałem aby cierpiała tak samo jak ja, a ona w niczym nie zawiniła. Opowiadała mi do czego jest zdolna jej matką, a ja nawet nie pomyślałem, że to jej sprawka. Oskarżyłem Amandę, wyładowując na niej całą złość.
-Amanda? Już wróciłaś? - głos Davida wyrwał mnie z zamyślenia i zacząłem się rozglądać po pokoju. Nigdzie nie widziałem Amandy, a David stał za biurkiem rozmawiając przez telefon.
-Jest w firmie?- zapytałem, ale pokazał mi abym był cicho.
-Nie, Nie! Ja przyjdę. Ty nie wychodź z gabinetu dobrze? - krzyknął piorunując mnie wzrokiem, gdy zobaczył jak wstaję. Szybko się rozłączył i podszedł do drzwi.
-Zejdź mi z drogi. Muszę z nią porozmawiać. - oznajmiłem stanowczo. Świadomość, że jest tak blisko dodawała mi sił. Byłem zdecydowany, aby wszystko naprawić.
-Myślisz, że Cię wysłucha? Wyrzuci Cię za drzwi w ciągu kilku sekund. - powiedział, a ja zatrzymałem się w miejscu.
-Amanda? Nie jest do tego zdolna. - zaśmiałem się wyobrażając sobie taką scenę. Była najbardziej opanowaną osoba jaką znam.
-Mówiłem Ci już, że tutaj jest kimś innym. Jest prezesem firmy, a nie cichą uczennicą. Nie znasz jej z tej strony Brandon. Jeśli chcesz abym Ci pomógł, poczekasz tu na mnie. - odpowiedział pokazując na kanapę. Zmarszczyłem brwi zastanawiając się czy może mieć rację. Jest jej przyjacielem od lat i zna ją najlepiej.
-Zgoda. - poszedłem w kierunku kanapy, a on odetchnął z ulgą. Jednak musiałem mu coś uświadomić. -David! Nawet nie myśl, że pozwolę na ten ślub! Jedyną osoby, którą poślubi Amanda jestem JA!
Nie widziałem jeszcze jak tego dokonam, ale byłem pewny jednego. Nie pozwolę jej ponownie odejść. Ten tydzień bez niej uświadomił mi ile dla mnie znaczyła. Wypełniła pustkę w moim życiu, której nie zapełnię, nikim innym. Wcześniejsze życie jakie prowadziłem, wydaje mi się teraz pozbawione sensu. Jeśli tylko mi wybaczy, nigdy więcej w nią nie zwątpię.
Kilka minut później wrócił David i kazał nam iść razem z nim. Zobaczyłem, że kierujemy się do wyjścia. Rozglądałem się szukając wzrokiem Amandy, ale nigdy jej nie było.
-Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale ona musi dziś wziąć ślub. - odezwał się David, gdy znaleźliśmy się w windzie.
-Daj mi kilka dni, a zrobię wszystko aby mi wybaczyła. - powiedziałem pewny swoich słów. Nie mogła tak szybko zapomnieć tego co nas łączyło. Być może wystarczy tylko spokojna rozmowa.
-Nie rozumiesz. Za 6 godzin Amanda przyjedzie do urzędu. Ona nie może zrezygnować. Zbyt wiele od tego zależy. - tłumaczył David, a ja spojrzałem na Lucasa. Wyglądał na równie zaskoczonego co ja.
-Co więc zrobimy? -zapytałem, choć nie rozumiałem skąd ten pośpiech.
-Skoro tylko Ty możesz się z nią ożenić....- zaczął, a ja zamarłem na chwilę.
-O cholera!- zaśmiał się Lucas klepiąc mnie w plecy. Miałem wrażenie, że jestem ukrytej kamerze.
-Przecież ona nawet ze mną nie rozmawia. Mówiłeś, że wyrzuci mnie jak tylko zobaczy. - powiedziałem chcąc dać mu do zrozumienia, że mówi brednie.
-Dlatego musisz podpisać kilka dokumentów. Jeden z moich pracowników zajmie się papierami ślubnymi. Musimy się pośpieszyć i wszystko przygotować. - stwierdził, a ja stałem oszołomiony. Ten facet jest bardziej szalony ode mnie.
-Co jeśli odmówi?- zapytałem, bo tylko taką wersję wydarzeń przewidywałem.
-Nie zrobi tego. Zaufaj mi i pozwól działać. Jeśli naprawdę ją kochasz i chcesz odzyskać, to twoja jedyna szansa. -oznajmił czekając na moją decyzję. Ten plan był czystym wariactwem, a ja przecież nie jestem normalny.
-Działaj. - uścisnąłem mu rękę na zgodę.
Następne godziny jeździliśmy z miejsca na miejsce. David dał mi do podpisania dokumenty zrzeczenia się majątku Amandy. Protestowałem, gdy powiedział, że muszę się zgodzić na rozwód za 3 miesiące. Jeśli wszystko pójdzie dobrze to do niego nie dojdzie, ale tylko tak przekona Amandę do ślubu.Powiedział, że będę musiał przenieść się do Manchesteru na ten czas. Aby spełnić wolę jej ojca, muszę pracować raz z Amandą w firmie. Pojechaliśmy kupić odpowiednie ubranie, bo jeansy raczej się nie nadawały. Chłopaki próbowali namówić mnie na garnitur, ale jedyne na co się zgodziłem to biała koszula i spodnie. Lucas miał z tego zabawę, ale David był coraz bardziej zdenerwowany.
Udało nam się wszystko załatwić na czas i pojechaliśmy do urzędu, aby być przed Amandą. Czułem się jak nastolatek przed pierwszą randką. Serce waliło mi coraz szybciej, z każdą zbliżającą się minutą do spotkania z nią.
-Zostańcie tu. Ja poczekam na nią w holu. - odezwał się David i zostawił nas samych. Była jeszcze para młodych ludzi, którzy mieli być ich świadkami. Urzędnik miał się zjawić punktualnie o 17.00
-To się nie skończy dobrze. - zaśmiał się Lucas stojący obok mnie.
Nie miałam zamiaru wchodzić z nim w dyskusję. Nie chciałem pokazać jak bardzo się denerwuję i boję tego co zrobi Amanda. Nawet nie mógłbym mieć do niej o to pretensji. Dzisiejszy dzień jest jednym, wielkim szaleństwem. Przyjazd tutaj, a teraz ślub. Gdyby wczoraj mi ktoś o tym powiedział, wyśmiałbym go. Cieszyłem się jak dziecko, że ją zobaczę. Jednak bardziej obawiałem, że mogę przekreślić tym naszą przyszłość.
Drzwi do sali się otworzyły, a ja zobaczyłem najpiękniejszą dziewczynę na świeci. Gdy tylko podniosła głowę i spojrzała na mnie, wiedziałem że postąpiłem słusznie. Nie mogłem pozwolić na jej ślub z Davidem. Widziałem jak zamarła na mój widok i przytrzymała się Davida.
-To jakiś żart? Co on tu robi?!- krzyknęła nagle się wyrywając.
Najwidoczniej doszła do siebie, bo jej wzrok wyrażał tylko złość. Zmrużyła oczy, a ja poczułem swoją pewność siebie. Teraz gdy miałem ją tak blisko, poczułem się w końcu sobą. Jakbym mógł dopiero teraz normalnie oddychać.
-Widzę, że ucieszyłaś się na mój widok. Mamy sobie sporo do wyjaśnienia. - odezwałem się, a ona lustrowała mnie wzrokiem. Jej spojrzenie zjechało na moje ciało, a ja miałem wrażenie jakby mnie dotykała.
David próbował ją uspokoić, ale nawet nie pozwoliła mu się zbliżyć. Rozglądała się dookoła jakby szukała drogi ucieczki. Nawet moja próba rozmowy z nią skończyła się krzykiem. Zarzuciła mi, że nie chciałem jej słuchać. Nigdy wcześniej nie widziałem jej w takim stanie. Zawsze spokojna i opanowana, teraz nie pozwalała nikomu dojść do głosu. David miał chyba rację, że w Manchesterze jest kimś innym. Opowiadała mi kiedyś, że tutaj nie można okazywać słabości. W Londynie nie musiała się niczym martwić i zachowywać się naturalnie. Chciałbym zabrać ją stąd i odzyskać swoją Amandę.
Zauważyłem jak David wyprowadza ją na zewnątrz, a do mnie podszedł Lucas.
- Czas zbierać się do Londynu stary. - poklepał mnie po ramieniu. Ja nie odrywałem wzroku od Amandy stojącej kilka metrów dalej. Zerkała w moją stronę, ale nie zmieniało wyrazu jej twarzy.
- Przecież nie mogła mnie aż tak znienawidzić. - powiedziałem mając nadzieję, ze to prawda.
Staliśmy obserwując sytuację i nie wiedziałam co się wydarzy. Jak zniknęli mi z oczu wystraszyłem się, że postanowiła wyjść. Ruszyłem szybko w tamtą stronę i znalazłem ich kilka kroków dalej. Usłyszałem jak David mówi o dokumentach, które podpisałem.
-Nie rozumiem. Dlaczego to robi? - zapytała go, a on zauważył moją obecność.
-Wiem, że ten ślub jest Ci potrzebny. Ja natomiast chce mieć szansę, aby Cię odzyskać.- powiedziałem pewnym głosem i zobaczyłem jak odwraca się w moją stronę. Milczała patrząc mi w oczy, a miałam wrażenie że czekam na wyrok. Przyszłość z Amandą czy wegetacją w Londynie.
-Zgadzam się. - odpowiedziała i przeszła obok mnie. Stałem oszołomiony jakbym dostał potężny cios.
-Rusz się, bo zmieni zdanie. - zaśmiał się David popychając mnie do przodu.
Urzędnik już na nas czekał i przywitał nas serdecznie. Ceremonia przebiegła szybko i bez zakłóceń. Amanda nawet na mnie nie spojrzała wypowiadając swoją przysięgę. Czułem się trochę rozczarowany, ale wiedziałem że nie mogę na nią naciskać. Po gratulacjach chciałem do niej podejść, ale nie pozwoliła mi na to.
-Jeśli myślisz, że to będzie prawdziwe małżeństwo to się mylisz. - odezwała się, odsuwając się ode mnie.
-Jeszcze zobaczymy. - zaśmiałem się, bo dostrzegałem teraz w niej tą dawną Amandę. Dziewczynę, która odpychała mnie na początku.
-Widzę, że jesteś szczęśliwy. - zakpiła, a mi coraz bardziej podoba się wizja naszego małżeństwa. Nim zdążyła zareagować przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem.
-Będę, gdy przyznasz że nadal mnie kochasz. - wyszeptałem tuż przy jej ustach. Odepchnęła mnie i czekałem na uderzenie. To była zawsze jej reakcja,na moje niespodziewane pocałunki.
-Muszę porozmawiać z Davidem. - widziałem jak próbowała dojść do siebie, abym nie zauważył. Chciała pokazać, że nie robi to na niej wrażenia.
- Proszę bardzo żono. Będziemy mieli dla siebie całą noc poślubną. - zaśmiałem się, na co otworzyła usta ze zdziwienia.
-Oszalałeś. - wyszeptała i podeszła do Davida. Kolejny raz wyszli na zewnątrz, a ja nie wiedziałem o czym chce z nim rozmawiać.
-Widzę, że nie marnujesz czasu. - usłyszałem Lucasa za plecami. Podał mi kieliszek szampana, który otworzyli razem z naszymi świadkami.
-Już raz mnie pokochała. Sprawię, że zrobi to ponownie. - oznajmiłem wypijając całą zawartość kieliszka.
Teraz gdy miałem ją tak blisko, nie chciałem się z nią rozstawać. Ten pocałunek przypomniał mi nasze wspólne chwilę. Poszedłem jej poszukać i zaprosić na kolację. Zobaczyłem jak znowu krzyczy na Davida, więc podszedłem bliżej.
-Genialny plan przyjacielu! Jak ja to wytłumaczę dyrektorce ośrodka? Co ja teraz powiem Thomasowi?! Pomyślałeś o nim?! - usłyszałem, ale nie wiedziałem o czym ona mówi.
-Kim jest Thomas? - zapytałem, na co podskoczyła wystraszona. David złapał się za głowę i oparł o ścianę. Chciałem zadać pytanie jeszcze raz, ale zobaczyłem jak Amanda osuwa się na podłogę.
Rozdział z perspektywy Brandona. Chciałam abyście wiedzieli dlaczego zgodził się na ślub.
Teraz czeka ich wiele spraw do wyjaśnienia. Jak myślicie jak zareaguję na Thomasa? Czy zaakceptuję brata i zrozumie Amandę? Co myślicie o jego dzisiejszym zachowaniu?
Miłego czytania i dziękuje za komentarze i głosy. Pozdrawiam serdecznie. Rozdział później, bo napisałam inny i musiałam zmienić. Wcześniejszy mi nie wychodził.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro