Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Udawana randka

Amanda


Taksówka zatrzymała się przed restauracją, a ja sprawdziłam godzinę. Było kilka minut po umówionym czasie, więc przyszła pora się z tym zmierzyć. Wysiadłam i poprawiałam sukienkę, która podwinęła mi się zbyt wysoko. Zapłaciłam taksówkarzowi i weszłam do środka. Zaraz obok pojawił się kelner, któremu podałam swoje nazwisko. Zaprowadził mnie w głąb sali gdzie zauważyłam Liama przy jednym ze stolików. Miał na sobie niebieską koszulę i garniturowe spodnie. Był całkowitym przeciwieństwem Brandona, który nosił jeansy i podkoszulki.

-Cześć. -odezwał się i podał mi rękę na przywitanie. Spojrzałam na nią i się zawahałam. Podniosłam na niego wzrok, ale on wykorzystał moje niezdecydowanie całując w policzek.

-Nie zrobię tu sceny, ale nie rób tego nigdy więcej. - wycedziłam cicho, aby tylko on mnie usłyszał. Wytarłam ręką miejsce gdzie dotykały mnie jego usta i się skrzywiłam.

-Usiądziesz czy będziemy tak stać?- zapytał ignorując mój komentarz. Odsunął mi krzesło i czekał aż zajmę miejsce.

-Nie mam innego wyboru. - usiadłam i obserwowałam każdy jego ruch, aby znowu mnie nie zaskoczył.

-To będzie naprawdę miły wieczór. - zaśmiał się, gdy podszedł do nas kolejny kelner z kartami dań. Nie miałam ochoty nic jeść, więc zamówiłam tylko sałatkę. Liam zamówił sobie wino, a ja wzięłam  wodę. -Wzniesiemy toast? - zapytał i podniósł kieliszek, który napełnił kelner.

-Nie licz na nic po tym wieczorze. - powiedziałam unosząc swój, aby rozwiać jego niepotrzebne nadzieję. Zobaczyłam jak uśmiecha się bezczelnie, ale nie dam mu się sprowokować.

-Zobaczymy czy będziesz tak mówiła, jak obudzisz się jutro w moim łóżku. - usłyszałam i prawie udławiłam się wodą. Wytarłam twarz serwetką i spiorunowałam go wzrokiem.

-Co Ty sobie wyobrażasz? Za kogo mnie masz?- podniosłam nieco głos czym zwróciłam na siebie uwagę pary siedzącej obok. Skinęłam głową, aby przeprosić.

-Wiesz , że spodobałaś mi się  na naszym pierwszym spotkaniu?- zmienił temat, a ja zmarszczyłam brwi. Przypomniałam sobie tamtą sytuację i nie rozumiałam o czym on mówi.

-Przecież kłóciłam się wtedy z matką. To było dzień przed pogrzebem. - oznajmiłam po chwili.

-Owszem. Nigdy wcześniej nie spotkałem kogoś takiego jak Ty. Miałaś w sobie tyle gniewu, myślałem że zrobisz jej krzywdę. - wytłumaczył, a ja przyjrzałam mu się uważnie. Zastanawiam się czy on sobie ze mnie drwi.

-Twoim zdaniem to było normalne? Przyprowadziła swojego kochanka do naszego domu. Przyszliście nawet na pogrzeb. - wysyczałam w jego stronę i zacisnęłam palce na pięść.

-Nasza znajomość nie zaczęła się najlepiej, ale to nie jest moja wina. - powiedział jakby próbował się wytłumaczyć. Kelner przyniósł nasze zamówienie i zostawił nas samych.

-To nie ma znaczenia. Nigdy nie będziemy razem. Nie jesteś w moim typie. - oznajmiłam i zobaczyłam błysk złości w jego oczach.

-Widziałem w jakich gościach gustujesz. Pociągają Cię wytatuowane  typy spod ciemnej gwiazdy. - zaśmiał się, a ja zamarłam na chwilę. Uniósł brew i znów uśmiechał się cwaniacko.

-Nie wiem o czym mówisz. - odpowiedziałam cicho.

-Brandon Collins lat 23 urodzony w Londynie. Uczycie się w tym samym uniwersytecie. Tatuaże i niebezpieczne towarzystwo. - wyrecytował, a ja otworzyłam usta ze zdziwienia.

-Skąd......- zaczęłam, ale szybko mi przerwał.

-Monica śledzi twoje życie od jakiegoś czasu. Chyba nie sądziłaś, że zostawi Cię w spokoju? - zapytał zadowolony z mojej reakcji. Straciłam apetyt i odłożyłam sztućce. Najchętniej wyszłabym stąd, ale nie mogłam.

- Mogłam się tego spodziewać. - powiedziałam lekceważąco, aby nie zauważył mojego strachu.

-Powinienem zrobić sobie tatuaż i kupić motor, abyś zgodziła się na ślub? - usłyszałam w jego głosie kpinę i nie spodobało mi się to.

- Nawet to by Ci nie pomogło. Jesteś przeciwieństwem tego czego potrzebuję od mężczyzny. - oznajmiłam i uśmiechnęłam się widząc jak nerwowo poprawił się na krześle.

-A Ty jesteś zbyt pyskata jak dla mnie. Wolę dziewczyny łatwiejsze w obsłudze. - odpowiedział, na co zaczęłaś się śmiać zbyt głośno.

-Blond puste panienki z dużym biustem? - zaśmiałam się i poczułam znowu swoją pewność siebie. Oparłam brodę na rękach i patrzyłam mu prosto w oczy. -Liam chcesz powiedzieć, że boisz się inteligentnych kobiet?

-Oczywiście, że nie. - zaprzeczył szybko, ale wiedziała że to kłamstwo. - Przecież jestem tutaj z Tobą.

-Powinnam chyba uznać to za komplement.  Skończyliśmy kolację, więc przejdźmy do kolejnej części programu. - wstałam i ruszyłam do wyjścia nie czekając na niego.

Nie miałam zamiaru stwarzać żadnych pozorów, że coś nas łączy. Nie wiedziałam czym tutaj przyjechał i jak mamy się dostać do klubu. Wyjęłam telefon, aby zadzwonić po taksówkę. Jedna ktoś mi ją wyrwał, gdy się odwróciłam zobaczyłam za sobą Liama.

-Pojedziemy razem moim samochodem. - oznajmił stanowczo.

-Może mam inne zdanie na ten temat?- zapytałam unosząc brew.

Chwycił mnie za rękę i poprowadził na parking. Próbowałam się wyrwać, ale tylko wzmocnił uścisk. Szedł szybko, a ja musiałam przy nim prawie biec. Nie było to łatwe w tych szpilkach. Gdy znaleźliśmy się przy jego samochodzie nareszcie mnie puścił. Odsunęłam się mrużąc oczy i położyłam ręce na biodrach.

-Wsiadaj. - powiedział otwierając drzwi od strony pasażera.

-Co jeśli tego nie zrobię? - odpowiedziałam czując jak adrenalina krąży po moim ciele. Uśmiechnął się i zrobił krok w moją stronę, a ja oparłam się plecami o samochód. Położył ręce po obu stronach mojej głowy i spojrzał na mnie.

-Naprawdę chcesz to wiedzieć Amanda? - usłyszałam jego szept i poczułam jak dotknął mojego policzka.  Wystraszyłam się tego co widziałam w jego oczach. Po chwili przypomniał mi się Brandon. Jego spojrzenie mnie paraliżowało, ale Liam nie jest w stanie mi nic zrobić. Odepchnęłam go do siebie, przez co zachwiał się zaskoczony.

-Zrób to jeszcze raz, a stracisz swoje obrzydliwe palce. - wysyczałam w jego stronę.

-Wsiądź do samochodu i mnie nie prowokuj. Podobno słyniesz z dotrzymywania obietnic, więc udowodnij to. - powiedział i pokazał abym zrobiła to co każe. Czułam jak drżą mi ręce i oddech mi przyśpieszył, ale nie chciałam okazać przy nim strachu.

- Gdy ta pseudo randka się skończy, mam nadzieję że znikniesz z mojego życia. - oznajmiłam i zajęłam miejsce w samochodzie.

Milczałam całą drogę do klubu, mimo że próbował mnie zagadywać. Zgodziłam się z nim spotkać, ale to nie znaczy że mam być miła. Najchętniej powiedziałabym mu co o nim myślę, ale dowie się o tym moja matka. Dopóki nie przejęłam spadku nie mogę ryzykować. Podjechaliśmy pod jeden z najbardziej znanych klubów w Manchesterze- Pals Night. Kiedyś przychodziłam tutaj ze znajomymi.

-Chodźmy. -powiedział, gdy wysiedliśmy i podał mi rękę. Zignorowałam go i poszłam do środka. - Co za uparta dziewczyna.

-Nie jesteś za stary na takie miejsce? - odezwałam się, gdy usiadłam wygodnie na kanapie. Wszędzie było mnóstwo ludzi, a w uszach grała mi głośna muzyka.

-Mam dopiero 27 lat i lubię korzystać z życia. - odpowiedział pokazując ręką ludzi tańczących na parkiecie.

-Nie krępuj się i idź się zabawić.- zaproponowałam i liczyłam, że mnie posłucha. Mogłabym wtedy wrócić do mieszkania Davida.

-Przecież już mówiłem Ci jak skończy się ta noc. - powiedział po chwili. -Chcesz drinka?

-Nie. Dzięki. - wzruszył ramionami i odszedł w stronę baru. Gdy tylko wiedziałam, że mnie nie usłyszy wyjęłam telefon. Wybrałam numer przyjaciela i czekałam aż odbierze.

-Amanda co się stało? Skrzywdził Cię? Co się dzieje?- odezwał się David spanikowanym głosem.

-Nic mi nie jest. Przyjechaliśmy właśnie do klubu. Spędzę tu z dwie godzinki i się zmyje. Czuję, że bardzo rozboli mnie głowa. - powiedziałam, na co zaczął się śmiać.

-Poślij do  diabła tego sztywniaka. Jakby coś się działo to dzwoń.

-Jasne. Kończę, bo już wraca. - pożegnałam się i schowałam telefon. Podał mi szklankę z wodą, a sam usiadł obok mnie. Odsunęłam się, na co tylko się uśmiechnął.

-Widzę, że twój chłoptaś Cię pilnuje.  Powiedziałaś mu, że jesteś ze mną?- zadrwił,  a ja przewróciłam oczami.

-Gdyby się o tym dowiedział,  to nie przeżyłbyś do jutra. - zażartowałam, choć podejrzewałam że Brandon nie zareagowałby dobrze na tą wiadomość.

-Jest aż tak groźny?- zapytał i widziałam, że nie brał moich słów na poważnie.

-Prawie zabił swojego przyjaciela za to, że mnie obraził. - tak naprawdę nie wiedziałam jak by się skończyła tamta sytuacja, ale mogłam to teraz wykorzystać na swoją korzyść. - W Londynie nazywają go Bestią. Tego moja matka Ci nie powiedziała prawda?

-Kolejny kretyn, który używa siły zamiast inteligencji. - odpowiedział, a ja nie wytrzymałam i uderzyłam go w twarz. Zbierał sobie na to cały wieczór i teraz miarka się przebrała. Dotknął policzka i jego oczy zabłysły złością.

-Jeśli myślisz, że przez to szybciej wrócisz do domu to się grubo mylisz mała. - wycedził i złapał mnie za rękę. Podciągnął mnie do góry i zaczął schodzić na dół.

-Nie nazywaj mnie tak!- krzyknęłam, bo tylko Brandon miał do tego prawo.

-Zamknij się! Koniec zabawy w kotka i myszkę. - usłyszałam i przeraziłam się jego słów.

Następnie poczułam jak przycisnął mnie do ściany. Pocałował mnie i próbował wepchnął mi język do ust. Zacisnęłam je i  szarpałam się aby się wyrwać. Nikt nie zwracał na nas uwagi, bo staliśmy za wielką kolumną w półmroku. Napierał na mnie coraz bardziej, a ja czułam że zaraz wpadnę w panikę.

- Teraz zrobię użytek z tego ciętego języka. - wyszeptał, a ja wróciłam do rzeczywistości.

Nadepnęłam mu obcasem na nogę, a później kopnęłam w krocze. Zgiął się i jęknął z bólu upadając na kolana. Musiałam wyjść stąd jak najszybciej i znaleźć się w mieszkaniu Davida, więc pobiegłam na górę po torebkę.  Słyszałam za plecami jak przeklinał, ale ja  nie miałam zamiaru nawet na niego patrzeć. Chwyciłam torebkę i zbiegłam na dół do wyjścia. Złapałam taksówkę, która stała kilka metrów dalej i szybko podałam adres. Oparłam głowę o zagłówek i z zamkniętymi oczami próbowałam opanować oddech. Serce dudniło mi w piersi, a adrenalina zabiera powietrze.

-Zapłacisz mi za to Liam. Przysięgam. - wyszeptałam sama do siebie.



I jak Wam się podoba? Spodziewaliście się tego? Co sądzicie o Liamie? Czy to koniec kłopotów Amandy z nim? Co zrobi teraz Amanda i czy zdąży powstrzymać Brandona?

Miłego czytania i dziękuje za komentarze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro