To twój brat!
Amanda
-Co..co takiego? Możesz... powtórzyć? - zapytał cichym głosem.
Pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Wyglądał teraz tak bezbronnie, że zaczęłam mieć wątpliwości. Może powinnam go bardziej przygotować do tej rozmowy. Jest moim mężem, a ja nie mogę cieszyć się tym. Moje serce krzyczy, aby go pocieszyć i wtulić się w jego ramiona. Jednak rozum powtarza, że nie mogę zapomnieć tego co powiedział. Skrzywdził mnie bez skrupułów w najgorszy sposób. Miłość którą widzę teraz w jego oczach, być może nie wystarczy. Nasze małżeństwo skończy się za 3 miesiące, ale Brandon ma szansę stworzyć więź z Thomasem. Przez ten czas zrobię wszystko, aby pokochał brata i miał kogoś bliskiego.
-Masz brata. - oznajmiłam pewnym głosem. Obserwowałam jego reakcję, ale siedział bez ruchu i tylko mi się przyglądał. -Brandon? Dobrze się czujesz?
-Nie wiem. To dla mnie zbyt dużo. - podniósł się z podłogi i znowu szarpnął za klamkę. -Możesz je otworzyć?
-Chcesz wyjść? Teraz? - czułam się zdezorientowana jego reakcją. Sądziłam, że zapyta mnie o brata. Będzie zadała milion pytań, a on chce po prostu wyjść.
-Amanda proszę Cię. Muszę pobyć sam i wszystko poukładać. - odpowiedział nawet na mnie nie patrząc. Nie wiem czemu, ale wiedziałam że nie mogę mu na to pozwolić.
-Nigdzie nie pójdziesz. Jak sam stwierdziłeś jesteś moim mężem i spędzisz tą noc razem za mną.- powiedziałam, a on spojrzał na mnie zaskoczony. Po chwili przetarł ręką twarz i wziął głęboki oddech, jakby próbował się uspokoić.
-Nie chcę się z tobą kłócić. - usłyszałam i nie wiem dlaczego, ale uśmiechnęłam się.
-Cieszę się. Dziś tu zostajesz. Po której stronie łóżka śpisz?-zapytałam chcąc mu pokazać, że nie ustąpię. Podeszłam do szafy, aby znaleźć sobie wygodniejsze ubranie do spania.
-Amanda...- odezwał się, gdy byłam w drzwiach do łazienki.
-Idę pod prysznic. Później Ty to zrobisz, a ja wezmę dla Ciebie ubranie od Davida. - zaproponowałam spokojnie, bo jego zachowanie było dziwne.
Miałam wrażenie, że teraz jest jak cykająca bomba. Jedne niewłaściwe słowo i może wybuchnąć. Weszłam do łazienki i nie czekałam na jego odpowiedź. Potrzebował chwili dla siebie i dam mu te kilka minut. Nie mogłam jednak pozwolić mu wyjść.Dziś dowiedział się o śmierci matki i to nim wstrząsnęło. Zranił mnie, ale nie potrafię go teraz zostawić. Po prysznicu wróciłam do pokoju i zastałam go leżącego na łóżku. Oparłam się o drzwi i przyglądałam się mu. Gdy nie zareagował, pomyślałam że zasnął. Wzięłam po cichu koc i przykryłam go nim. Dotknęłam delikatnie jego włosów i policzka, gdy zobaczyłam że ma zamknięte oczy. Przeszłam na drugą stronę i położyłam się, gasząc nocną lampkę.
-Jesteś niesamowita. - usłyszałam za plecami, a następnie poczułam jak przytula mnie do siebie. Zesztywniałam zaskoczona, że jednak nie śpi.
-Brandon...- zaczęłam, chociaż nie wiedziałam jak powinnam zareagować.
-Nie odtrącaj mnie. Nie dziś. - wyszeptał, a ja zamknęłam oczy. - Chcę mieć Cię blisko. Wdychać twój zapach, który zawsze mnie uspokajał. - ciągnął nadal, gdy milczałam.
Zacisnęłam rękę na prześcieradle, chcąc się powstrzymać przed dotykaniem go. Jego bliskość przywołała wspomnienia z Londynu. Zagryzłam wargę, aby nie usłyszał jak płacz, gdy poczułam łzy na policzku. Nie odezwałam się nawet słowem, a po kilku minutach jego uścisk lekko zelżał. Odetchnęłam z ulgą, wsłuchując się jego spokojny oddech.
-Co ja mam z tobą zrobić? - zapytałam sama siebie, próbując zebrać myśli.
Długo jeszcze nie mogłam zasnąć. Myślałam o jutrzejszym spotkaniu z Thomasem. Czeka mnie też rozmowa z Liamem, która na pewno nie będzie przyjemna. Nie wiedziałam jak zareaguję, gdy usłyszy o moim ślubie z Brandonem. Zniszczę tym jego plany, ale to nie wszystko co go czeka. Miał mnie wspierać wtedy David jako mój mąż, a tak zostanę z tym sama.
-Mała, obudź się. - usłyszałam przy uchu. Otworzyłam oczy i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Brandona.
-Hej. - odezwałam się niepewnie, zaskoczona jego dobrym humorem. Założył mi pasmo włosów za ucho i zerknął na moje usta. Zaczęła się zastanawiać czy przypadkiem nadal nie śpię.
-To nie była zbyt udana noc poślubna. -zaśmiał się, przysuwając mnie bliżej do siebie. Odepchnęłam go, a on zmarszczył brwi przyglądając mi się.
-Brandon co Ty wyprawiasz? - zapytałam i wstałam, aby zachować od niego dystans. Gdy jest tak blisko, nie potrafię kontrolować swojego ciała. Jego spojrzenie zjechało na moje ciało, a ja odruchowo chciałam się zasłonić. Powstrzymał mnie jego bezczelny uśmiech.
-Spędzam miły poranek z moją piękną żoną. - odpowiedział podkreślając ostatnie słowo.
-Ta noc nic nie zmieniła między nami. - stwierdziła, aby nie miał niepotrzebnych złudzeń. Przeszłam przez pokój i otworzyłam szafę, chcąc się ubrać.
-Wrócisz do łóżka czy mam Ci w tym pomóc?- usłyszałam jego głos tuż za sobą. Zacisnęłam palce na drzwiach szafy i wzięłam głęboki oddech.
-Mam dużo spraw do załatwienia. Gdy wrócę pojedziemy do Londynu. - oznajmiłam, a następnie odwróciłam się do niego.
-Sam się tym zajmę. Nie musisz ze mną jechać. - powiedział stanowczo, ale nie wiedziałam co ma na myśli.
-Spotkasz się sam z Thomasem? - zapytałam zaskoczona jego pomysłem. Odsunął się i zaczął chodzić po pokoju.
-Miałem na myśli uczelnie. Nie chce jeszcze poznawać tego chłopaka.- przetarł ręką kark i spoglądał na mnie, jakby badał moją reakcję. Prychnęłam i pokręciłam głową.
-Ten chłopak ma na imię Thomas i jest twoim bratem. Mieszka w Londynie, a dziś jeśli wszystko dobrze pójdzie.... wróci z nami do Manchesteru. - stwierdziłam zdenerwowana jego zachowanie. Jak on może unikać tego tematu? Wzięłam sukienkę z szafy i ruszyłam do łazienki. Chciałam się uspokoić, aby mieć siłę na dzisiejszy dzień.
-Co to znaczy? - odezwał się zagradzając mi drogę.
-Zaadoptujemy go. Chociaż ty jesteś jego bratem, więc jedynym jego krewnym i procedura będzie łatwiejsza. Jestem pewna, że sąd nie będzie robił problemów. - wytłumaczyłam, a on był coraz bardziej zaskoczony z każdym moim słowem.
-Kiedy miałaś zamiar mi o tym powiedzieć?!- krzyknął ściskając mnie za ramię. Jęknęłam czując w niej ból, a on szybko mnie puścił. Potarłam ręką bolące miejsce.
-Przypominam Ci, że miałam wyjść za Davida. To Ty zmieniłeś moje plany, ale w tej kwestii nie ustąpię. Zaakceptujesz ją albo jeszcze dziś zniknij z mojego życia. - oznajmiłam patrząc mu prosto w oczy.
-Ten dzieciak jest dla ciebie ważniejszy ode mnie? - zapytał, a ja już tego nie wytrzymałam.
- Ocknij się Brandon, bo zaczynam żałować, że za ciebie wyszłam! To twój brat! Rozumiesz?! Brat!- wrzasnęłam, aby w końcu to do niego dotarło.
-Amanda! Co się dzieje?- usłyszałam wołanie Davida za drzwiami i podeszłam do nich, aby je otworzyć. Wyjęłam klucz z komody i wpuściłam przyjaciela do środka.
-Jadę do firmy. - przekazałam mu, bo nie chciałam teraz nic tłumaczyć.
-Ale..- zaczął przyglądając się Brandonowi.
Chwyciłam sukienkę i przeszłam obok swojego męża bez słowa. Nie zatrzymał mnie i nadal stał w miejscu. Miałam ochotę nim potrząsnąć i kazać przestać myśleć tylko o sobie. Zamknęłam się w łazience i szybko rozebrałam. Odkręciłam wodę, więc nie słyszałam nic oprócz niej. Zatopiłam się w swoich myślach. Wiem, że Brandon zawsze był sam i czasami zachowuję się egoistycznie. Musiał się tego nauczyć, aby przetrwać na ulicy. Teraz jednak musi uświadomić sobie, że ma brata. Młodego chłopaka, który też dużo przeszedł i potrzebuję rodziny. Ośrodek nie zapewni mu tego. To nie jest tylko trudne dla nas, ale przede wszystkim dla niego. Jest jeszcze dzieckiem i też nie wie, że ma brata. Myśli, że został sam. Prawda jest inna i oni oboje muszą ją zaakceptować. Jeśli Brandon tego nie zrobi, to sama zajmę się Thomasem.
Byłam gotowa do wyjścia, więc zabrałam dokumenty i przyszłam do salonu. Chłopaki siedzieli razem w kuchni, popijając kawę. Spojrzałam na Brandona, ale on nie podniósł głowy. Westchnęłam rozczarowana jego zachowanie.
-Chcę go poznać. Amanda nie chce, żebyś mnie zostawiła. - usłyszałam Brandona, gdy ubierałam buty.
-Nie rób tego dla mnie. Masz rodzinę, którą zawsze chciałeś mieć. Nie zmarnuj tej szansy.- powiedziałam mając nadzieję, że moja słowa do niego dotrą. Będzie miał teraz kilka godzin na przemyślenie wszystkiego.
-Chłopaki ja też jadę do firmy. Nie zdemolujcie mi domu. - zaśmiał się David, który znalazł się obok mnie. Widziałam w jego spojrzeniu, że się martwi. Wiedział jaki ciężki dzień nas dziś czeka.
-Nie pozwolę mu niczym rzucać. - odezwał się Lucas, puszczając do mnie oczko.
Zawsze miałam z nim świetny kontakt. Wydaje mi się, że widziałam w nim swojego przyjaciela. Jest otwarty i wesoły jak David, który zawsze mnie wspierał. Jest też oddany Brandonowi i traktują się jak bracia. Ta relacją powinna pomóc Brandonowi stworzyć podobną z Thomasem.
-Dobra daj żonie buziaka i nie zatrzymuj jej dłużej. Amanda to teraz kobieta sukcesu. - Lucas dalej żartował, a ja uśmiechnęłam się do niego. Zobaczyłam jak Brandon niepewnie podchodzi, jakby nie wiedział jak zareaguję.
-Kocham Cię.- wyszeptał mi do ucha i pocałował w policzek.
-Wrócę za kilka godzin. - odpowiedziałam, a następnie wyszłam z mieszkania. Nie mogłam powiedzieć mu tego samego, chociaż właśnie to czuje. Nigdy nie przestanę go kochać, ale nie potrafię mu na nowo zaufać. Nie chcę znowu cierpieć.
Hej hej! Kolejny rozdział z perspektywy Amandy. Co myślicie o jej charakterze? Zmieniła się? Czy wybaczy mu i na nowo zaufa? Czy Brandon na to zasługuję? Co myślicie o jego reakcji na Thomasa?
Miłego czytania. Pozdrawiam. Dziękuje za tak dużo komentarzy i każdy głos.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro