Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

To twój brat!

Amanda


-Co..co takiego? Możesz... powtórzyć? - zapytał cichym głosem.

Pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Wyglądał teraz tak bezbronnie, że zaczęłam mieć wątpliwości. Może powinnam go bardziej przygotować do tej rozmowy.  Jest moim mężem, a ja nie mogę cieszyć się tym. Moje serce krzyczy, aby go pocieszyć i wtulić się w jego ramiona. Jednak rozum powtarza, że nie mogę zapomnieć tego co powiedział. Skrzywdził mnie bez skrupułów w najgorszy sposób. Miłość którą widzę teraz w jego oczach, być może nie wystarczy. Nasze małżeństwo skończy się za 3 miesiące, ale Brandon ma szansę stworzyć więź z Thomasem. Przez ten czas zrobię wszystko, aby pokochał brata i miał kogoś bliskiego.

-Masz brata. - oznajmiłam pewnym głosem. Obserwowałam jego reakcję, ale siedział bez ruchu i tylko mi się przyglądał. -Brandon? Dobrze się czujesz?

-Nie wiem. To dla mnie zbyt dużo. - podniósł się z podłogi i znowu szarpnął za klamkę. -Możesz je otworzyć?

-Chcesz wyjść? Teraz? - czułam się zdezorientowana jego reakcją. Sądziłam, że zapyta mnie o brata. Będzie zadała milion pytań, a on chce po prostu wyjść.

-Amanda proszę Cię. Muszę pobyć sam i wszystko poukładać. - odpowiedział nawet na mnie nie patrząc. Nie wiem czemu, ale wiedziałam że nie mogę mu na to pozwolić.

-Nigdzie nie pójdziesz. Jak sam stwierdziłeś jesteś moim mężem i spędzisz tą noc razem za mną.- powiedziałam, a on spojrzał na mnie zaskoczony. Po chwili przetarł ręką twarz i wziął głęboki oddech, jakby próbował się uspokoić.

-Nie chcę się z tobą kłócić. - usłyszałam i nie wiem dlaczego, ale uśmiechnęłam się.

-Cieszę się. Dziś tu zostajesz. Po której stronie łóżka śpisz?-zapytałam chcąc mu pokazać, że nie ustąpię. Podeszłam do szafy, aby znaleźć sobie wygodniejsze ubranie do spania.

-Amanda...- odezwał się, gdy byłam w drzwiach do łazienki.

-Idę pod prysznic. Później Ty to zrobisz, a ja wezmę dla Ciebie ubranie od Davida. - zaproponowałam spokojnie, bo jego zachowanie było dziwne.

Miałam wrażenie, że  teraz jest jak cykająca bomba. Jedne niewłaściwe słowo i może wybuchnąć. Weszłam do łazienki i nie czekałam na jego odpowiedź. Potrzebował chwili dla siebie i dam mu te kilka minut. Nie mogłam jednak pozwolić mu wyjść.Dziś dowiedział się o śmierci matki i to nim wstrząsnęło. Zranił mnie, ale nie potrafię go teraz zostawić. Po prysznicu wróciłam do pokoju i zastałam go leżącego na łóżku. Oparłam się o drzwi i przyglądałam się mu. Gdy nie zareagował, pomyślałam że zasnął. Wzięłam po cichu koc i przykryłam go nim. Dotknęłam delikatnie jego włosów i policzka, gdy zobaczyłam że ma zamknięte oczy. Przeszłam na drugą stronę i położyłam się, gasząc nocną lampkę.

-Jesteś niesamowita. - usłyszałam za plecami, a następnie poczułam jak przytula mnie do siebie. Zesztywniałam zaskoczona, że jednak nie śpi.

-Brandon...- zaczęłam, chociaż nie wiedziałam jak powinnam zareagować.

-Nie odtrącaj mnie. Nie dziś. - wyszeptał, a ja zamknęłam oczy. - Chcę mieć Cię blisko. Wdychać twój zapach, który zawsze mnie uspokajał. - ciągnął nadal, gdy milczałam.

Zacisnęłam rękę na prześcieradle, chcąc się powstrzymać przed dotykaniem go. Jego bliskość przywołała wspomnienia z Londynu. Zagryzłam wargę, aby nie usłyszał jak płacz, gdy poczułam łzy na policzku. Nie odezwałam się nawet słowem, a  po kilku minutach jego uścisk lekko zelżał. Odetchnęłam z ulgą, wsłuchując się jego spokojny oddech.

-Co ja mam z tobą zrobić? - zapytałam sama siebie, próbując zebrać myśli.

Długo jeszcze nie mogłam zasnąć. Myślałam o jutrzejszym spotkaniu z Thomasem. Czeka mnie też rozmowa z Liamem, która na pewno nie będzie przyjemna. Nie wiedziałam jak zareaguję, gdy usłyszy o moim ślubie z Brandonem. Zniszczę tym jego plany, ale to nie wszystko co go czeka. Miał mnie wspierać wtedy David jako mój mąż, a tak zostanę z tym sama.

-Mała, obudź się. - usłyszałam przy uchu. Otworzyłam oczy i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Brandona.

-Hej. - odezwałam się niepewnie, zaskoczona jego dobrym humorem. Założył mi pasmo włosów za ucho i zerknął na moje usta. Zaczęła się zastanawiać czy przypadkiem nadal nie śpię.

-To nie była zbyt udana noc poślubna. -zaśmiał się, przysuwając mnie bliżej do siebie. Odepchnęłam go, a on zmarszczył brwi przyglądając mi się.

-Brandon co Ty wyprawiasz? - zapytałam i wstałam, aby zachować od niego dystans. Gdy jest tak blisko, nie potrafię kontrolować swojego ciała. Jego spojrzenie zjechało na moje ciało, a ja odruchowo chciałam się zasłonić. Powstrzymał mnie jego bezczelny uśmiech.

-Spędzam miły poranek z moją piękną żoną. - odpowiedział podkreślając ostatnie słowo.

-Ta noc nic nie zmieniła między nami. - stwierdziła, aby nie miał niepotrzebnych złudzeń. Przeszłam przez pokój i otworzyłam szafę, chcąc się ubrać.

-Wrócisz do łóżka czy mam Ci w tym pomóc?- usłyszałam jego głos tuż za sobą. Zacisnęłam palce na drzwiach szafy i wzięłam głęboki oddech.

-Mam dużo spraw do załatwienia. Gdy wrócę pojedziemy do Londynu. - oznajmiłam, a następnie odwróciłam się do niego.

-Sam się tym zajmę. Nie musisz ze mną jechać. - powiedział stanowczo, ale nie wiedziałam co ma na myśli.

-Spotkasz się sam z Thomasem? - zapytałam zaskoczona jego pomysłem. Odsunął się i zaczął chodzić po pokoju.

-Miałem na myśli uczelnie. Nie chce jeszcze poznawać tego chłopaka.- przetarł ręką kark i spoglądał na mnie, jakby badał moją reakcję. Prychnęłam i pokręciłam głową.

-Ten chłopak ma na imię Thomas i jest twoim bratem. Mieszka w Londynie, a dziś jeśli wszystko dobrze pójdzie.... wróci z nami do Manchesteru. - stwierdziłam zdenerwowana jego zachowanie. Jak on może unikać tego tematu? Wzięłam sukienkę z szafy i ruszyłam do łazienki. Chciałam się uspokoić, aby mieć siłę na dzisiejszy dzień.

-Co to znaczy? - odezwał się zagradzając mi drogę.

-Zaadoptujemy go. Chociaż ty jesteś jego bratem, więc jedynym jego krewnym i procedura będzie łatwiejsza. Jestem pewna, że sąd nie będzie robił problemów. - wytłumaczyłam, a on był coraz bardziej zaskoczony z każdym moim słowem.

-Kiedy miałaś zamiar mi o tym powiedzieć?!- krzyknął ściskając mnie za ramię. Jęknęłam czując w niej ból, a on szybko mnie puścił. Potarłam ręką bolące miejsce.

-Przypominam Ci, że miałam wyjść za Davida. To Ty zmieniłeś moje plany, ale w tej kwestii nie ustąpię. Zaakceptujesz ją albo  jeszcze dziś zniknij z mojego życia. - oznajmiłam patrząc mu prosto w oczy.

-Ten dzieciak jest dla ciebie ważniejszy ode mnie? - zapytał, a ja już tego nie wytrzymałam.

- Ocknij się Brandon, bo zaczynam żałować, że za ciebie wyszłam! To twój brat! Rozumiesz?! Brat!- wrzasnęłam, aby w końcu to do niego dotarło.

-Amanda! Co się dzieje?- usłyszałam wołanie Davida za drzwiami i podeszłam do nich, aby je otworzyć. Wyjęłam klucz z komody i wpuściłam przyjaciela do środka.

-Jadę do firmy. - przekazałam mu, bo nie chciałam  teraz nic tłumaczyć.

-Ale..- zaczął przyglądając się Brandonowi.

Chwyciłam sukienkę i przeszłam obok swojego męża bez słowa. Nie zatrzymał mnie i nadal stał w miejscu. Miałam ochotę nim potrząsnąć i kazać przestać myśleć tylko o sobie. Zamknęłam się w łazience i szybko rozebrałam. Odkręciłam wodę, więc nie słyszałam nic oprócz niej. Zatopiłam się w swoich myślach. Wiem, że Brandon zawsze był sam i czasami zachowuję się egoistycznie. Musiał się tego nauczyć, aby przetrwać na ulicy. Teraz jednak musi uświadomić sobie, że ma brata. Młodego chłopaka, który też dużo przeszedł i potrzebuję rodziny. Ośrodek nie zapewni mu tego. To nie jest tylko trudne dla nas, ale przede wszystkim dla niego. Jest jeszcze dzieckiem i też nie wie, że ma brata. Myśli, że został sam. Prawda jest inna i oni oboje muszą ją zaakceptować. Jeśli Brandon tego nie zrobi, to sama zajmę się Thomasem.

Byłam gotowa do wyjścia, więc zabrałam dokumenty i przyszłam do salonu. Chłopaki siedzieli razem w kuchni, popijając kawę. Spojrzałam na Brandona, ale on nie podniósł głowy. Westchnęłam rozczarowana jego zachowanie.

-Chcę go poznać. Amanda nie chce, żebyś mnie zostawiła. - usłyszałam Brandona, gdy ubierałam buty.

-Nie rób tego dla mnie. Masz rodzinę, którą zawsze chciałeś mieć. Nie zmarnuj tej szansy.- powiedziałam mając nadzieję, że moja słowa do niego dotrą. Będzie miał teraz kilka godzin na przemyślenie wszystkiego.

-Chłopaki ja też jadę do firmy. Nie zdemolujcie mi domu. - zaśmiał się David, który znalazł się obok mnie. Widziałam w jego spojrzeniu, że się martwi. Wiedział jaki ciężki dzień nas dziś czeka.

-Nie pozwolę mu niczym rzucać. - odezwał się Lucas, puszczając do mnie oczko.

Zawsze miałam z nim świetny kontakt. Wydaje mi się, że widziałam w nim swojego przyjaciela. Jest otwarty i wesoły jak David, który zawsze mnie wspierał. Jest też oddany Brandonowi i traktują się jak bracia. Ta relacją powinna  pomóc Brandonowi stworzyć podobną z Thomasem.

-Dobra daj żonie buziaka i nie zatrzymuj jej dłużej. Amanda to teraz kobieta sukcesu. - Lucas dalej żartował, a ja uśmiechnęłam się do niego. Zobaczyłam jak Brandon niepewnie podchodzi, jakby nie wiedział jak zareaguję.

-Kocham Cię.- wyszeptał mi do ucha i pocałował w policzek.

-Wrócę za kilka godzin. - odpowiedziałam, a następnie wyszłam z mieszkania. Nie mogłam powiedzieć mu tego samego, chociaż właśnie to czuje. Nigdy nie przestanę go kochać, ale nie potrafię mu na nowo zaufać. Nie chcę znowu cierpieć.



Hej hej! Kolejny rozdział z perspektywy Amandy. Co myślicie o jej charakterze? Zmieniła się? Czy wybaczy mu i na nowo zaufa? Czy Brandon na to zasługuję? Co myślicie o jego reakcji na Thomasa?

Miłego czytania. Pozdrawiam. Dziękuje za tak dużo komentarzy i każdy głos.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro