Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Telefon


Amanda


Wczorajsza impreza przeciągnęła się do 3.00 nad ranem i obudziłam się z bólem głowy. Spojrzałam na zegarek, który pokazywał południe. Dobrze, że dziś nie mamy zajęć i możemy dłużej pospać. Usiadłam i zerknęłam  na śpiącego obok Brandona. Przesunęłam  delikatnie palcami po jego policzku i włosach. Mruknął coś przez sen i przytulił mnie mocno do siebie. Zaskoczona wylądowałam na nim i zaczęłam się śmiać.

-Powinienem się z Tobą ożenić i budzić się tak co rano.- odezwał się zaspanym głosem, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.

-Chyba na to za wcześnie. - odpowiedziałam sztywno i chciałam uwolnić się z jego uścisku, ale tylko go wzmocnił.

-Wystraszyłaś się? - zaśmiał się z mojej reakcji i przytrzymał mi podbródek, abym na niego spojrzała. - To nie były jeszcze prawdziwe oświadczyny mała.

-I całe szczęście, bo inaczej uznałabym, że postradałeś zmysły. - powiedziałam nerwowo i wyrwałam się mu.

Czułam że cała się trzęsę i bałam się, że coś zauważy. Musiałam iść pod prysznic i się uspokoić . Wzięłam ubranie i szybko poszłam do łazienki. Zdjęłam z siebie koszulkę Brandona i odkręciłam wodę. Gdy tylko poczułam strumień wody na sobie odetchnęłam głęboko. On nawet nie zdaję sobie sprawy, co dla mnie oznaczałoby teraz małżeństwo.  Sama nie wiem jak, ale Brandon w ciągu tych kilku tygodni stał się dla mnie kimś ważnym. Nie mam zbyt wiele bliskich mi osób, a jemu udało się zawładnąć moim sercem. Czułam się przy nim bezpiecznie, ale jednoczenie byłam przerażona. Jeśli mnie zostawi to nie wiem czy sobie z tym poradzę. Kiedyś złamano mi już serce i upokorzono, przez co stałam się nieufna. Teraz  zaryzykowałam i mam nadzieję, że  tego nie pożałuje. 

-Gdzie znowu odpłynęłaś?- usłyszałam Brandona za plecami i podskoczyłam wystraszona. Oparłam ręce o kafelki i oddychałam szybko.- Amanda dobrze się czujesz?

-Nic mi nie jest. Zamyśliła się. - wyszeptałam z zamkniętymi oczami, a po chwili odwróciłam się do niego.

Przyglądał się mojej twarzy i wyglądał na zmartwionego. Chciałam go uspokoić, więc zarzuciłam mu ręce na szyję i przyciągnęłam do pocałunku. W jego ramiona przestawałam czuć strach i czułam,  że właśnie tu powinnam być. Po wspólnym prysznicu ubrałam się i zeszłam na dół zrobić śniadanie. Brandon pojawił się chwilę później i zaczął mi pomagać.

-Powiesz mi co się stało rano?- zapytał poważnym głosem i wiedziałam, że jednak mi nie odpuści.

-Mały napad paniki. Nie masz się czym martwić. - próbowałam zbagatelizować sprawę, aby nie droczył tego tematu. Objął mnie z tyłu i przyciągnął do swojej klatki.

-Tylko żartowałem, ale nie spodziewałem się takiej reakcji. - wyszeptał i usłyszałam w jego głosie niepewność. Musiałam jakoś rozładować napięcie między nami, więc odwróciłam się i uśmiechnęłam do niego.

-Oczywiście inna na moim miejscu skakałaby ze szczęścia prawda? Pewnie byłbyś z nią teraz w drodze do urzędu, a następnie precyzyjnie planował noc poślubną. - zaśmiałam się i zobaczyłam mały uśmiech na jego twarzy.

-To byłaby najlepsza część mała. - odezwał się po chwili. Faceci pomyślałam, wystarczy wzmianka o seksie i zapominają o wszystkim.

- Czyżby? Płatki róż, świece i cały ten romantyzm? - zapytałam i odetchnęłam, bo poczułam jak się rozluźnia.

-Jestem pewny, że nie miałaby czasu na rozglądanie się po pokoju. Wystarczyłoby łóżko, o ile zdążylibyśmy do niego dojść. - oznajmił i puścił do mnie oczko. Podniósł mnie do góry i posadził na blat, a ja oplotłam go nogami w pasie. Poczułam jego dłonie na moich udach i jak przesuwał mi sukienkę do góry.Zniżył się do pocałunku, gdy usłyszeliśmy głośne kaszlnięcie.

-Wiecie że ten blat służy do szykowania jedzenia, a nie do pieprzenia? - usłyszałam Lucasa, który wszedł do kuchni. Zeskoczyłam  i poprawiłam ubranie.

-Cześć. Śniadanie zaraz będzie gotowe. - odpowiedziałam i czułam jak palą mnie policzki.

-Jesteś słodka, gdy się rumienisz.- Brandon wyszeptał mi do ucha, a ja szturchnęłam go łokciem. Podszedł do ekspresu, aby zrobić nam wszystkim kawę.

-Zrób cztery. - odezwał się Lucas, a my spojrzeliśmy oboje na niego. - No co? Julia jest na górze.

-Julia?- powtórzyłam zaskoczona, bo nie spodziewałam się tego. Owszem widać, że się lubią ale ona zawsze wracała do siebie.

-Ale masz minę! -zaczęli się śmiać z mojej reakcji. - Dobra zajrzę do niej i zaraz przyjdziemy.

-Ja pójdę!- krzyknęłam szybko, bo chciałam się dowiedzieć od niej co jest między nimi. Wzruszył ramionami i ponownie usiadł. Postawiłam talerze na stole i ruszyłam na górę. Gdy byłam w połowie schodów usłyszałam Brandona.

-Amanda twój telefon dzwoni!

-Odbierz to pewnie Nicole chcę się dowiedzieć gdzie jest Julia. - krzyknęłam i pobiegłam do pokoju Lucasa.

Zapukałam i weszłam po chwili do środka, gdzie zastałam malującą się przyjaciółkę. Odwróciła się w moją stronę i uśmiechała szeroko. Nie musiałam nawet o nic pytać, a wiedziałam że jest szczęśliwa.

- Czyli nie będę już jedyna dziewczyną w tym domu?- zapytałam rozbawiona.

-Na to wygląda. Koniec twoich przywilejów panno Thomson. - odpowiedziała i przytuliła mnie.

-Chodź na śniadanie, bo panowie się niecierpliwią. - wyszłyśmy z pokoju i śmiejąc się zeszłyśmy na dół.

-Jestem jej chłopakiem , więc może mi pani powiedzieć o co chodzi. - usłyszałam głos Brandona, gdy weszłam do kuchni i zamarłam. Stał i rozmawiał przez moją komórkę. Odwrócił się w moją stronę i zmarszczył brwi uważnie słuchając osoby z którą rozmawiał. -Już jest. To twoja mama. - powiedział i podał mi telefon. Spojrzałam na niego jakby chciał dać mi coś wstrętnego. W głowie miałam tysiące myśli i nie mogłam opanować drżenia rąk. Nie mogłam jednak pokazać im, jak to na mnie wpłynęło.

-Zaraz wrócę. - wyszeptałam cicho i wzięłam od niego telefon. Podeszłam na drzwi wychodzących na ogród i przesunęłam je. Wyszłam na zewnątrz i przeszłam parę kroków, aby mieć pewność, że mnie nie słyszą.

-Halo.- odezwałam się pierwsza.

-Witaj moja droga córeczko. -usłyszałam głos osoby, z którą nie chciałam mieć nic wspólnego.

-Czego chcesz?- zapytałam, ale tak naprawdę miałam ochotę się rozłączyć.

-Usłyszeć twój głos. Odkąd wyjechałaś nie odbierasz moich telefonów, ale dziś mi się poszczęściło i to podwójnie. - powiedziała, a ja nie wiedziałam o czym ona mówi.

-Przestań do mnie wydzwaniać i daj mi spokój!- powiedziałam i czułam, że tracę nad sobą panowanie.

-Nie tym tonem moja panno. Jestem twoją matką. - oznajmiła,a ja zacisnęłam mocniej rękę na telefonie.

-Matka powinna kochać swoje dziecko, a Ty tego nie potrafisz. - wyszeptałam cicho.

-Nie chce rozmawiać o głupotach, nie jesteś już małą dziewczynką. - usłyszałam jej stanowczy głos, który bardzo dobrze znam.

-Więc po co dzwonisz?- zapytałam, aby mieć to już z głowy.

-Liam się niecierpliwi i chcę żebyś przestała udawać obrażoną księżniczkę. Wyznacz datę i zacznę przygotowania do ślubu. - powiedziała, a ja aż otworzyłam usta ze zdziwienia.

-Nie obchodzi mnie co czuje ten kretyn i nie mam zamiaru wracać!- krzyknęłam głośno, aby to w końcu do niej dotarło.

-Nie rób problemów Amanda, już wystarczająco długo odpoczęłaś w Londynie. Wystarczy, że wrócisz i pojedziesz do urzędu. - ciągnęła dalej jakby moje słowa do niej nie docierały. Chociaż czemu ja się dziwię skoro zawsze się tak zachowuję.

-Prędzej umrę niż się na to zgodzę! - Krzyknęłam do słuchawki.

-Tracisz panowanie? Podobno umiesz się kontrolować i nie jesteś taka jak ja? -zaśmiała się, a ja poczułam do niej jeszcze większą nienawiść.

-Nie mam z tobą nic wspólnego. Nigdy nie będę tobą.- oznajmiłam twardo coś, co zawsze jej powtarzam.

-Oczywiście, chcesz być taka jak twój ojciec.- powiedziała szydząc ze mnie.

-Nie masz prawa o nim mówić! Przez Ciebie nie żyję! - znowu nie mogłam opanować głosu, gdy napływały do mnie wspomnienia. Cały mój spokój został zburzony przez jeden telefon tej kobiety.

-Dobrze wiemy kto jest odpowiedzialny za jego śmierć i nie jestem to ja. Gdybyś nie powiedziała mu o moim romansie....- zaczęła, ale jej przerwałam.

-Zamknij się! Dlaczego mnie tak nienawidzisz?! Co ja Ci takiego zrobiłam?!- krzyczałam i nie miałam już ochoty się powstrzymywać. Puściły moje bariery i musiałam się oprzeć o drzewo , żeby nie upaść.

-Zabrałaś firmę i cały majątek. To powinno należeć do mnie, a nie do takiej smarkuli jak Ty. Wyjdziesz za Liama i wszystko wróci w moje ręce rozumiesz?- wysyczała do słuchawki.

- Nie dopuszczę do tego. Nie zniszczysz tego na co tata pracował całe życie. - zapewniłam ją i miałam już się rozłączyć, ale usłyszałam imię Brandona.

-Chodzi o Brandona? Tak ma na imię prawda? Twój chłopak.- oznajmiła kpiąco, a mnie przeszedł dreszcz.

-To nie jest mój chłopak!- krzyknęłam i czułam, że kłamstwo pali mnie od środka, ale nie miałam wyjścia. Musiałam chronić siebie i jego.

-Powiedział mi coś innego. Znowu bawisz się miłość? Jak myślisz ile tym razem będzie mnie to kosztowało? Poprzedniemu wystarczyło 20tys. - poczułam jak łzy lecą mi po policzku, a w gardle mi zaschło . Przez chwilę nie mogłam wydobyć z siebie głosu, bo wróciły wszystkie wspomnienia. Twarz Jamesa, gdy ośmieszył mnie przed znajomymi i zadowoloną matkę oznajmiającą mi, że sprzedał uczucie do mnie bez zastanowienia.

-To tylko kolega, więc daj mu spokój. - powiedziałam i ledwo mogłam utrzymać telefon przez drżenie rąk.

-Niedługo się przekonam. Jedynym mężczyzną za jakiego wyjdziesz jest Liam, zapamiętaj to sobie moja droga.

-Nigdy za niego nie wyjdę!- oznajmiłam, ale usłyszałam tylko dźwięk rozłączonego połączenia. Oparłam czoło o drzewo i wzięłam kilka głębokich oddechów. Musiałam dojść do siebie zanim wrócę do kuchni. Po chwili odwróciłam się i zobaczyłam Brandona kilka kroków ode mnie. Wyraz jego twarzy nie wróżył nic dobrego.

-Długo tu jesteś?- zapytałam, choć domyślałam się odpowiedzi po jego zaciśniętych pięściach.

-Wystarczająco, żeby wiedzieć kim dla Ciebie jestem. Tylko kolegą?! Dobrze, że dowiedziałem się tego w porę. - odwrócił się i szybkim krokiem wszedł do środka. Powinnam na nim pobiec i mu to wyjaśnić, ale w tej chwili nie miałam na to siły.



Jak Wam się podoba rozdział? Dziś wiemy już trochę więcej o Amandzie i jej rodzinie. Co sądzicie o jej matce i jej zachowaniu? Co dalej z naszą parą? Jak myślicie kim jest Liam?

Miłego czytania i pozdrawiam serdecznie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro