Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozmowa na boisku

Brandon


Od naszej wycieczki do domku mistrza Ocana minęło dwa tygodnie, które spędziliśmy wspólnie. Miałem sporo na głowie, ale starałem się mieć jak najwięcej czasu dla Amandy. Musiałem zaliczyć zajęcia i kilka razy pokazać się na treningu chłopaków. Zabrałem ze sobą moją dziewczynę, która dobrze się tam odnajduję. Gdy byliśmy tam pierwszy raz widziałem jak się bała, a teraz rozmawia i żartuję ze wszystkimi. Wcześniej była zamknięta w sobie i mało towarzyska, ale dziś świetnie dogaduję się z moimi znajomymi. Widzę jak się zmienia i otwiera na innych. Ja też się zmieniłem i mam nadzieję, że tak zostanie. Nie lubiłem w sobie tych napadów agresji, ale nie potrafię też ich kontrolować. Była już tego świadkiem i widziałem strach w jej oczach. Nie chcę żeby się mnie bała, więc muszę bardziej nad sobą panować.

Dziś robimy grilla w ogrodzie z przyjaciółmi Amandy i moimi. Mam ją odebrać po zajęciach i pojedziemy na zakupy. Staliśmy pod salą razem z Lucasem i czekaliśmy aż wyjdą.

-Jak tam między tobą i Amandą?- zapytał i szczerzył się jak głupi.

-Świetnie. Nie sądziłem, że może być tak dobrze. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą, bo byłem tym szczerze zaskoczony.

-Zakochałeś się?! - krzyknął i zwrócił tym na nas uwagę kilku osób.

-Tak myślę. Nigdy wcześniej tego nie czułem stary. - odpowiedziałem ciszej i nie wiedziałem jak mu to wytłumaczyć.

-Przecież miałeś dużo panienek, więc nie rozumiem. - zmarszczył brwi i przyglądał mi się zdezorientowany. Uśmiechnąłem się do siebie i przywołałem w myślach twarz Amandy.

-Owszem do łóżka, ale nic więcej. Z Amandą jest inaczej Lucas. Wystarczy jej uśmiech, a serce biję mi jak szalone. Chcę mieć ją blisko i najchętniej nie wypuściłbym jej z pokoju. Jeśli tym jest zakochanie, to owszem jestem. - powiedziałem i miałem nadzieję, że taka odpowiedz mu wystarczy. Zobaczyłem szeroki uśmiech na jego twarzy.

-Już jesteś stracony Brandon. Całkiem Tobą zawładnęła, ale nie martw się stary. Zaopiekuję się tymi wszystkimi paniami, które wzdychają do Ciebie. - zaśmiał się i pokazał na grupkę dziewczyn niedaleko nas.

Poprawił swoją bluzę i już chciał do nich podejść, gdy drzwi od sali się otworzyły. Oparłem się o ścianę i czekałem, aż pojawią się dziewczyny. Amanda wyszła razem z Julia i Nicole. Rozmawiały między sobą i chyba nas nie zauważyły.Podszedłem i wziąłem ją za rękę, a wtedy na mnie spojrzała.

-Cześć mała. - odezwałem się pierwszy i ją pocałowałem.

-Idziemy? Mamy sporo pracy przed wieczorem. - usłyszałem Julie, która nas ponagliła. My mieliśmy zrobić zakupy, a ona z Lucasem kupić alkohol. Ta dwójka ostatnio spędza ze sobą duża czasu i chyba nie ja jeden będę stracony.

-Pewnie, chodźmy. - odpowiedziałem i skierowaliśmy się do wyjścia. Zrobiłem kilka kroków, gdy usłyszałem damski głos za plecami.

-Amanda! Kochana zostawiłaś to w sali.- odwróciłem się i zobaczyłem Samanthę idącą w naszą stronę. Wyciągnęła dłoń i podała jej bilety do kina.

-To nie moje. - Amanda odezwała się obok mnie, ale zauważyłem że była zdenerwowana.

-Przecież dostałaś je dziś od Ricka. Widziałam jak rozmawialiście w sali. - ciągnęła Samantha i uśmiechała się zadowolona. Puściłem rękę Amandy i zacisnąłem pięści.

-Odczep się od niej laska, bo popamiętasz!- krzyknęła Julia i wyrwała bilety z rąk Amandy, która nic się nie odzywała. Wkurzało mnie to coraz bardziej, że nawet się nie broni.

-Kto to jest Rick?- wycedziłem przez zęby, aby na nią nie wrzeszczeć.

-Rick Fox ma ochotę na Twoją dziewczynę i jak widać są umówieni do kina. - zaśmiała się Samantha i działała mi coraz bardziej na nerwy.

-To nie prawda.- odezwała się w końcu Amanda i spojrzała na mnie. Patrzyłem jej w oczy, aby wyczytać z nich cokolwiek.

-Chodźcie na zewnątrz, bo robimy przedstawienie. - usłyszałem Lucasa i bez słowa poszedłem do wyjścia. Czułem, że za chwilę złość przejmie znowu nad mną kontrolę. Zatrzymałem się dopiero na parkingu i zacząłem chodzić z miejsca na miejsce.

-Co to do cholery znaczy Amanda?! - krzyknąłem jak tylko do mnie podeszli. Wystraszyła się i stanęła blisko Julii.

-Ja... nie wiem... on sam je przyniósł... - zaczęła tłumaczyć, a ja próbowałem się opanować aby dowiedzieć się czegoś więcej.

-Sam?! A Ty go nie zachęcałaś?! - pytałem, bo już nie wiedziałem co mam myśleć.

-Oczywiście, że nie. Powiedziałam mu, że mam faceta ale...- odpowiedziała już trochę pewniej, a ja zamknąłem oczy aby się uspokoić.

-Najwidoczniej nie powiedziałeś tego dostatecznie wyraźnie, więc ja to zrobię. - stwierdziłem po chwili i już wyobrażałem sobie naszą rozmowę. - Jak on się nazywa?

-Rick Fox. Ale po co chcesz się z nim spotkać? To spokojny chłopak i tylko zapomniał. Przecież nic się takiego nie stało. To tylko bilety i czekoladki, więc się uspokój. - tłumaczyła i podeszła do mnie bliżej, a ja aż otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia.

-Były też czekoladki? - zapytałem po chwili, gdy dotarły do mnie jej słowa.

-Co? Nie, chodziło mi o bilety.... ja.. pomyliłam się...- zaczęła szybko mówić, ale ja już wiedziałem swoje.

-Weź dziewczyny i jeździe na zakupy. Muszę coś załatwić. - oznajmiłem i wróciłem się na uczelnie.

-Nie rób tego! Brandon błagam!- Amanda chwyciła mnie za dłoń i próbowała zatrzymać. Odwróciłem się do niej i widziałem, że bała się tego co zrobię.

-Uspokój się. Tylko z nim porozmawiam.- powiedziałem i przytuliłem ją do siebie, aby uspokoił mnie jej zapach.

-Na pewno?- zapytała, a ja uśmiechnąłem się do niej. Nie chciałem aby się martwiła i wiedziałem, że nie była winna tej sytuacji. Jednak chłopak musi wiedzieć, że się zagalopował i mam zamiar mu to uświadomić.

-Obiecuję.- oznajmiłem i pocałowałem ją w usta. Następnie udałem się, aby znaleźć tego typka.

-Zaczekaj idę z Tobą!- krzyknął Lucas i podbiegł do mnie.

Wchodząc do budynku widziałem jak dziewczyny stały nadal na parkingu i rozmawiały. Nie znałem tego całego Foxa, ale miałem zamiar szybko dowiedzieć się gdzie go znajdę. Popytałem kilka osób i dopiero po pół godziny jeden z chłopaków powiedział, że go zna. Znajdował się na boisku i udałem się tam szybko. Jeśli myśli, że może sobie od tak podrywać moją dziewczynę to się pomylił. Zobaczyłem kilka osób na boisku i wiedziałem, że nie będę mógł zrobić tego na co mam ochotę. Chętnie spotkałbym się z nim w ringu i dał upust emocjom.

-Rick Fox?- krzyknąłem i odwrócili się w moją stronę.

-To ja. - odezwał się średniej wysokości blondyn i przyglądał mi się niepewnie. Moja postura i tatuaże robią swoje, więc nie będę musiał się nawet wysilać, aby go wystraszyć. Podszedłem do niego i przyjrzałem się mu.

-Słyszałem, że próbujesz się umówić z Amandą? - zacząłem, a on się uśmiechnął jak tylko wypowiedziałem jej imię.

-Owszem. Na razie mi się nie udaję, ale liczę że zmieni zdanie. Co prawda wspomniała coś o chłopaku, ale kto wie. - odpowiedział zadowolony z siebie. Czułem jak Lucas położył mi rękę na ramieniu, aby mnie uspokoić.

-Czyli nie znasz jej faceta?- zapytałem, aby się upewnić.

-Nie, nie mówiła jak się nazywa. - ciągnął dalej spokojnie, a ja widziałem jak inni przyglądali się nam z ciekawością. Potarłem kark, aby zebrać myśli, bo miałem ochotę zmyć mu ten zadowolony uśmiech z twarzy. Zrobiłem krok w jego stronę, a on odsunął się pod siatkę.

-Więc tak się składa, że jej facetem....... jestem JA. - oznajmiłem i spojrzałem mu w oczy. Widziałem, że przełknął nerwowo i rozglądał się na boki.

-Ale...- zaczął niepewnie.

-Zdradzę Ci coś. Podobno nie jestem normalny. - przypomniały mi się słowa Amandy, które teraz przytoczyłem. Spojrzał na mnie, a później na Lucasa jakby szukał potwierdzenia.

-Co to znaczy?- zapytał cicho i widziałem strach wypisany na jego twarzy. Zmrużyłem oczy i poklepałem go po ramieniu.

- Czasami mi się to przytrafia. Ciężko trenuję, żeby rozładować złość, ale czasami nawet to nie pomaga. Wiesz co najbardziej mnie irytuję? Gdy ktoś chcę mi zabrać coś co należy do mnie. Mogę wtedy stracić nad sobą kontrolę. - stwierdziłem i wbiłem w niego wzrok. Jego koledzy odsunęli się na kilka kroków i widziałem, że mu nie pomogą. Chłopak rozglądał się nerwowo.

-Rozumiem. - powiedział cicho, a ja się uśmiechnąłem do siebie.

-Zbliż się do niej jeszcze raz, a wtedy nie skończy się tylko na rozmowie. - zakończyłem tym rozmowę i poszedłem w stronę parkingu. Usłyszałem śmiech Lucasa obok mnie i spojrzałem na niego.

-Co się tak szczerzysz?- zapytałem go, bo nie wiedziałem z czego jest taki zadowolony. Ja teraz miałem ochotę na ciężki trening, który wykonam jak tylko znajdę się w domu.

-Byłem pewny, że go zabijesz. Naprawdę się zmieniłeś Brandon.

- I niech tak zostanie Lucas. Niech tak zostanie. - odpowiedziałem i cieszyłem się, że mam obok siebie Amandę. Jeśli ją kiedyś stracę, to moje życie znowu będzie puste.



Jak Wam się podoba? Co myślicie teraz o Brandonie? Też uważacie, że się zmienił czy to tylko chwilowe? Czy stare przyzwyczajenia wrócą?

Miłego czytania i pozdrawiam

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro