Plan
Amanda
Musiałam stamtąd wyjść, bo rozmowa z nim nie miała sensu. Uparł się i żadne argumenty do niego nie docierają. Gdy tylko wróciłam pojechałam do hali, aby upewnić się że dostali pieniądze. David przelał je na konto mistrza z samego rana. Poprosiłam tylko na razie mistrza Ocana, aby nie mówił Brandonowi skąd one są. Chciałam sama mu o wszystkim powiedzieć, ale w tej chwili to niemożliwe. Wyjęłam telefon, aby zadzwonić do moich przyjaciół i być może razem coś wymyślimy. Brandon nie może walczyć z tym psychopatą.
-Cześć Lucas. Mógłbyś przyjechać teraz do akademika? - zapytałam jak tylko odebrał połączenie.
-Pewnie. Będę za 15 minut. - odpowiedział i się rozłączył.
Wiedziałam, że dziewczyny też się zgodzą więc też się z nimi umówiłam. Znalazłam się w swoim pokoju dość szybko, bo złość mnie nakręcała. Kilka minut później zjawili się wszyscy, z którymi chciałam się spotkać.
-Co się dzieje Amanda?-pierwsza odezwała się Julia.
-Ten kretyn nie chce odwołać walki!- podniosłam głos i miałam przed oczami ten jego zarozumiały uśmiech.
-Wiedziałem, że tak będzie. Duma mu na to nie pozwoli. - powiedział spokojnie Lucas, a ja prychnęłam oburzona.
-A ja nie pozwolę żeby wyszedł na ring!- oznajmiłam i zaczęłam chodzić po pokoju. Zastanawiałam się co mam zrobić, aby go powstrzymać.
- Powinnaś tam pojechać i mu zabronić? - zaproponowała Nicole, ale ja wiedziałam że to się nie uda.
-Próbowałam i nie chciał mnie słuchać. - denerwowałam się coraz bardziej, bo zostało już tylko kilka godzin.
-Może zadzwonimy do mistrza? Jemu uda się go przekonać. - Lucas ucieszył się, ale ja pokręciłam tylko głową.
-Nie możemy go denerwować. Poza tym to nie jest miejsce dla niego. - stwierdziłam i w głowie miałam mętlik. Przychodziły mi na myśl różne pomysły, ale każdy po chwili odrzucałam.
-Zamknąć go w pokoju? Wywieźć do lasu? Związać w piwnicy?- mówiła Julia, a ja przetarłam twarz frustrowana. - Wynająć zbirów aby go wystraszyli?
-Czekaj, czekaj coś mi wpadło do głowy!- krzyknęłam i spojrzeli na mnie wszyscy. Wstałam i podeszłam do okna układając sobie plan. Jeśli wszystko dobrze zorganizujemy to powinno się udać.
-Mów dziewczyno. - ponaglił mnie Lucas, gdyż cały czas milczałam. Odwróciłam się do nich z wielkim uśmiechem.
-Będę potrzebowała kilku rzeczy i waszej pomocy. Lucas musisz zrobić wszystko, abyście pojechali na walkę twoim samochodem. Musisz go tam zawieźć. - zaczęłam, a oni patrzyli na mnie jak na wariatkę.
-Co?! Mamy nie pozwolić mu walczyć, a nie mu pomagać.- odezwał się, ale zignorowałam jego komentarz.
-Zrobisz co mówię. Ja z dziewczynami zajmiemy się resztą. - wytłumaczyłam, a one klasnęły w ręce zadowolone.
-Będzie akcja, a my będziemy siedziały na pierwszym miejscu. - zaśmiałam się Julia i wiedziałam, że mogę na nie liczyć.
-Powiesz mi o co chodzi? - pytał Lucas zdezorientowany.
-Będziesz bardziej bezpieczny jak nic Ci nie powiem. Nie chce, żeby wasza przyjaźń ucierpiała. Brandon nie będzie mógł mieć pretensji do Ciebie. - stwierdziłam, aby go uspokoić.
Wiedziałam gdzie najpierw skieruję swój gniew, więc nie chciałam aby Lucas oberwał. Będzie bardziej wiarygodny, gdy i on nie będzie znał moich planów. Musi wyglądać na równie zaskoczonego co Brandon.
-Nic z tego nie rozumiem, ale zgadzam się. - zapewnił.
Omówiliśmy część planu z jego udziałem. Miał zabrać go na miasto i tak to przeciągać, żeby pojechali na walkę bez wracania do domu. Powiedział, że zrobi wszystko co możliwe i wyszedł. Teraz przyszła pora na dziewczyny. Wytłumaczyłam im na jaki wpadłam pomysł, a one po usłyszeniu zaczęły się głośno śmiać.
-Lucas ma rację. Wariatka z Ciebie. Wiesz co się stanie, gdy on Cię dorwie?- zaśmiała się Nicole, a ja wzruszyłam ramionami.
-Tym będę się martwić później. Najważniejsze żeby nie walczył. - oznajmiłam pewnym głosem. W środku jednak nie czułam tego. Nie mogłam przewidzieć jego reakcji, a widziałam do czego jest zdolny. Miałam tylko nadzieję, że jego miłość jest silniejsza niż cały ten honor.
Wieczorem zadzwonił do mnie Lucas i zapewnił, że Brandon jest z nim. Walka miałam odbyć się o 20.00, więc zostało niewiele czasu. Zabrałam dziewczyny i poszłyśmy do domu chłopaków. Użyłam klucza, który dał mi Lucas i weszłyśmy do środka. Udałam się prosto do pokoju Brandona i zabrałam kluczyki.
-Ok. Walka zacznie się za pół godziny. - powiedziałam, gdy zeszłam na dół.
-Jesteś pewna, że dobrze robisz?- zapytała Julia i widziałam, że się martwiły.
-Nie, ale nie mam innego wyjścia. - oznajmiłam i poszłam do garażu. Musiałam wszystko przygotować, aby nie uznał że to żart.
Wyprowadziłyśmy motocykl na podjazd przez dom i sprawdziłyśmy czy mamy naładowany telefon.
Czułam jak drżą mi ręce, ale nie mogłam się wycofać. Pierwszy raz robiłam coś tak szalonego. Brandon był 40 minut drogi od domu, więc zaczekałam jeszcze chwilę i kazałam zadzwonić Julii do Lucasa. Miał włączyć wideorozmowę i być blisko Brandona.
-Cześć chłopaki!- zawołałam, gdy zobaczyłam go na na wyświetlaczu telefonu.
-Amanda?- zapytał Lucas udając zaskoczenie. - Brandon zobacz. - krzyknął, a ja zacisnęłam mocniej dłoń na kiju. Dziewczyny stały metr przede mną, gdzie nie były widoczne. Nicole trzymała wysoko ręce i pokazywała, że trzyma kciuki.
- Co się dzieje?- usłyszałam Brandona i wzięłam głęboki oddech. Następnie widziałam jak zabrał telefon Lucasowi.
-Cześć kochanie. - pomachałam do niego, a on przyglądał się mi zaskoczony.
-Co to ma znaczyć mała? Zaraz wychodzę na ring. - powiedział, a ja uniosłam brew i uśmiechnęłam się do niego.
-Wiem, wiem. Jednak najpierw chciałam o czymś pogadać. Zrezygnuj z walki.- oznajmiłam na co zaczął się śmiać. Wiedziałam, że tak zareaguje i wcale mnie to nie zdziwiło.
-Naprawdę zaczynacie mnie nudzić. Jesteście jak zdarta płyta. - zaśmiał się lekceważąco.
-Dlatego kochanie mam dla Ciebie ciekawy film. Patrz uważnie. - powiedziałam i pokazałam mu kij bejsbolowy. Zmarszczył brwi, a ja ucieszyłam się że mam jego uwagę.
-Uważaj, bo zrobisz sobie tym krzywdę. - odezwał się, a ja pokazałam Julii aby skierowały telefon na motor.
-Owszem stanie się krzywda, ale twojej dziewczynce. - oznajmiłam i podeszłam do motocyklu. Przejechałam ręką po siedzisku i kierownicy.
-Amanda! Chyba nie chcesz...- zaczął, ale przerwał mu dźwięk uderzenia. Zamachnęłam się i rozwaliłam lusterko. Poczułam jak adrenalina krąży po moim ciele i nawet nie spodziewałam się, że to będzie takie fajne.
-O cholera!- krzyknął Lucas i wiedziałam, że dobrze zrobiłam nic mu nie mówiąc.
- Zrezygnuj z walki. - powiedziałam przechodząc na drugą stronę maszyny. Odwróciłam się i widziałam na ekranie zszokowaną twarz Brandona. Nic nie mówił , więc znowu uderzyłam i kolejne lusterko poleciało kilka metrów. Nicola zamykała ręką usta, aby się nie roześmiać. Z każdą chwilą czułam się coraz pewniej.
-To tylko motocykl. Odkupie tę części. - usłyszałam Brandona, który najwidoczniej doszedł do siebie.
-Tak myślałam, że to powiesz. Dlatego mam też to.- oznajmiłam i podeszłam bliżej pokazując mu kluczyki.
-Nawet się nie waż! Słyszysz?! Wiesz jak to się skończyło ostatnim razem! - zaczął krzyczeć, a ja zagryzłam wargę uśmiechając się. Postukałam palcem udając, że się zastanawiam.
-Przyjedź tu i mnie powstrzymaj. - odpowiedziałam i podeszłam bliżej motocykla. Julia stanęła blisko mnie, abym była lepiej widoczna.
-Do cholery muszę wyjść na ring!- Brandon wycedził, a ja przesłałam mu buziaka.
- Jak to było? - mówiłam do siebie i usiadłam na niego. Włożyłam kluczyk i przekręciłam, a następnie usłyszeliśmy ryk silnika. Julia stanęła z przodu, abym mogła kontynuować przedstawienie.
-Amanda! Nawet się kurwa nie waż! - krzyknął głośno i widziałam panikę w jego oczach. Sama też nie chciałam tego robić, ale też uparty osioł zmusił mnie do tego.
-Przyjedź tu albo ja przyjadę do Ciebie. - odpowiedziałam i uniosłam brew czekając na jego decyzję.
-To może być trudne bez lusterek. - odezwał się Lucasa i prawie wybuchnęłam śmiechem.
-Zamknij się Smith! Jeśli maczałeś w tym palce to zabiję! - usłyszałam Brandona i widziałam że ledwo nad sobą panuję.
-Nic nie wiem. Mówiłem, że twoja dziewczyna jest szalona. - powiedział Lucas gdzieś obok. Słyszałam też gdzieś z oddali jak ktoś wołał Brandona do wyjścia na ring. Przekręciłam celowo gaz, aby bardziej go zdenerwować.
-Złaź z niego natychmiast! - rozkazał, a ja zaczęłam się śmiać.
- Do zobaczenia za kilka minut o ile po drodze się nie zabije kochanie. - podjechałam wolno kawałem przed siebie i usłyszałam głośny krzyk Brandona. Zatrzymałam się i odwróciłam w stronę dziewczyn, które szybko podbiegły.
-Niech Cię szlag Amando Thomson! Jak tam przyjadę, będziesz mnie błagać o litość!- krzyknął i wiedziałam, że wygrałam. Rozłączył się, a ja odetchnęła z ulgą. Zsiadłam z motocykla i oparłam ręce o nogi. Czułam jakbym miałam nogi jak z waty i usiadłam na ziemi.
-Co teraz? - zapytała Julia i wyglądała na przerażoną.
- Musicie stąd zniknąć. On nie może Was tu zobaczyć. - odpowiedziałam nerwowo i zastanawiałam się co on zrobi.
-Nie zostawimy Cię samej. - zapewniły obie jednocześnie, a ja uśmiechnęłam się do nich.
-Dam sobie radę. Czeka mnie długa i trudna rozmowa z Brandonem bez żadnych świadków. - wytłumaczyłam, a one po chwili zastanowienia zgodziły się niechętnie.
Pożegnałam się z nimi i poszłam do domu. Usiadłam na kanapie i czekałam na Bestię. Byłam pewna, że gdy wejdzie przez te drzwi nie zobaczę w nich kociaka.
Jak Wam się podoba plan Amandy? Spodziewałyście się tego po niej? Co teraz zrobi Brandon? Czy dojdzie do tej rozmowy?
Miłego czytania i dziękuje za komentarze. Wasze teorie były genialne, ale ja tą scenę miała już w głowie od początku książki. Pozdrawiam
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro