O czym Ty mówisz?
Amanda
Minęło dwa dni od incydentu z motorem, a ja jestem kłębkiem nerwów. Wszędzie gdzie się poruszę widzę tego chłopaka, którego nazywają Bestią. Czy ja wcześniej go nie zauważyłam czy on teraz mnie prześladuję? Może już wie, że to ja rozwaliłam jego motocykl i chcę mnie nastraszyć? Unikam go jak mogę i gdy tylko słyszę gdzieś jego głos odwracam się na pięcie i idę w przeciwnym kierunku. Moi znajomi mi w tym nie pomagają, bo Matt ma niezły ubaw ze mnie. Ciągle opowiada mi co zrobi ze mną ten chłopak jak mnie dorwie, przez co nie mogę w nocy spać. Wczoraj była impreza na którą wybrała się cała paczka, oprócz mnie i nic nie słyszeli. Może jednak mi się upiecze i on się nie dowie, że to byłam ja. Weszłam na stołówkę jak zawsze nie zauważona i usiadłam na swoje miejsce.
-Amanda Ty żyjesz, czyli Brandon Cię jeszcze nie dorwał - usłyszałam na powitanie od Matta, na co przewróciłam oczami.
-Jak widać i oby tak zostało - odpowiedziałam po czym wyjęłam sok z torby.
-Nie martw się, pewnie już o tym zapomniał. - Nicole próbowała mnie pocieszyć, widząc jak jestem zdenerwowana.
-Nie licz na to mała. Znajdzie Cię i zrobi z Ciebie....-Znowu zaczął swoje gadanie Matt, ale dostał z łokcia w żebra od swojej dziewczyny.
-Przestań pieprzyć. Nie widzisz, że tylko ją denerwujesz?
-Skarbie pieprzyć to ja będę chętnie Ciebie. - Wyszczerzył się do niej i poruszył brwiami.
-Jak nie skończysz z gadaniem tych głupot, to nie będzie seksu przez miesiąc. - Zagroziła mu, a ten zrobił wielkie oczy ze zdziwienia.
-Co?! Teraz to już przesadziłaś! Sama wiesz jaki jest Collins, więc nie wciskaj jej kitu, że wszystko będzie dobrze.- Oboje zaczęli się kłócić, ale ja nie chciałam być dłużej tego przyczyną.
-Dam sobie radę -wyszeptałam i odwróciłam , ale usłyszałam krzyk Matta za plecami.
-Jak Cię znajdzie to uciekaj jak najszybciej.- Zaśmiał się , a ja tylko pokręciłam głową. Wiedziałam, że ma ubaw i nie przepuści okazji do żartów.
Kolejna lekcja minęła mi spokojnie i nic szczególnego się nie działo. Pogadałam z dziewczynami i dałam im swoje notatki, bo przez imprezę nie miały czasu na naukę. Dziwiłam się im jak oni dają radę siedzieć na zajęciach po całonocnym piciu. Rano trochę narzekały na ból głowy, ale wzięły tabletki i wyglądają jak zawsze dobrze. Ja po takiej nocy pewnie wyglądałabym jak zombi. Dziś mam na sobie czarne legginsy i niebieską koszulkę z dużym nadrukiem. Nałożyłam lekki podkład, tusz na rzęsy i gotowe. Nie mam dla kogo się stroić, a sama lubię wygodne ubrania.
-Amanda!- usłyszałam krzyk na korytarzu, gdy tylko wyszłam z sali.
-Cześć Julia. Stało się coś?- zapytałam, gdy do mnie podbiegła.
-Porywam Cię! - powiedziała i pociągnęła mnie za rękę, ale po chwili wyrwałam się i stanęłam w miejscu.
-O co chodzi? Coś Ty wymyśliła?-Zobaczyłam jej szeroki uśmiech i wiedziałam, że mi się to nie spodoba.
-Idziemy na zakupy. Nicole już na nas czeka przed budynkiem. - Odeszła kilka kroków, ale ja nie ruszyłam się z miejsca.
-Nigdzie nie idę. Mam wszystko czego potrzebuję- odpowiedziałam i chciałam już odejść.
-Każda dziewczyna potrzebuję nowej pary butów.- Parsknęłam śmiechem na jej entuzjazm. Zbyt krótko mnie zna, aby wiedzieć jakie mam zdanie na ten temat.
-Dziękuję, ale nie- odparłam ale ona zrobiła błagalną minę i patrzyła na mnie jak porzucony szczeniaczek.
-Proszę zgódź się.- Miałam zamiar stanowczo zaprzeczyć, gdy usłyszałam za plecami głos chłopaka, którego unikam jak ognia.
-Wiesz co, masz rację. Chodźmy - powiedziałam i złapałam ją pod ramię.
-Tak nagle zmieniłaś zdanie?- wyszeptała, gdy szłyśmy do wyjścia.
-Tak, chcę szybko kupić coś ładnego. Pośpiesz się.- Ponagliłam i przyśpieszyłam kroku. Byłam pewna, że jednak domyśliła się przyczyny zmiany decyzji.
-I to nie ma nic wspólnego z Brandonem Collinsem, który idzie za nami?- Spojrzałam na jej roześmianą twarz, ale nie miałam zamiaru przyznać tego na głos.
-Oczywiście, że nie. - Parsknęła śmiechem i gdy tylko pojawiła się obok nas Nicole, wszystko jej powiedziała.
-Dziewczyny nie wiem czy wariuję, ale wszędzie gdzie nie spojrzę widzę tego chłopaka. - Przyznałam się im, a one uśmiechały się do siebie tajemniczo.
-Nie może być tak źle, przecież w damskiej toalecie go nie było.- Zaśmiała się Julia, którą bawiła moja reakcja na tego chłopaka.
-Więc mam spędzać w niej każdą przerwę? To proponujesz?- zapytałam i zobaczyłam jak Brandon wychodzi z uczelni i kieruję się do swojego motocyklu.
-Mówiłam? Jest wszędzie. - Spojrzałam na nie, a one pociągnęły mnie do samochodu Nicole.
-Zakupy. To najlepsze lekarstwo na zmartwienia. Zaufaj nam - powiedziały, a ja już wiedziałam że to będzie koszmar.
Pojechałyśmy do centrum na te nieszczęsne zakupy. Jak ja nie znoszę, gdy ktoś traktuję mnie jak laleczkę do przebierania. Pokazywały mi wszystko co im wpadło w ręce i kazały przymierzać. Nawet nie wiem ile razy liczyłam do 10 aby się uspokoić. One miały energii tyle co kilka osób, a ja byłam ledwo żywa. Chciałam już być w swoim pokoju, założyć słuchawki i iść na długi spacer. To był najlepszy relaks dla mnie i miałam zamiar to zrobić jak tylko wrócimy. O ile te wariatki opuszczą kiedyś centrum handlowe. Kupiłam sobie po ich namowach kilka koszulek, szortów i mini spódniczkę. Tego ostatniego zakupy nigdy nie mam zamiaru założyć. Musieliby mnie uśpić, aby tego dokonać. Wolę spódnice do kostek, które są dużo ładniejsze.
Wróciłyśmy z tego zakupowego maratonu późnym popołudniem i nie miałam już sił się ruszać. Musiałam odpuścić dziś wyjście na spacer i przesunąć go na jutro. Prosto po zajęciach ucieknę i zniknę na kilka samotnych godzin. Dziewczyny ciągle gadały o nowych zdobyczach i w czym pójdą na imprezę w sobotę. To dopiero za kilka dni skoro mamy poniedziałek, więc i tak zmienią zdanie z dziesięć razy. Umyłam się szybko i poszłam prosto do łóżka. Przeczytałam kilka stron książki, którą zaczęłam ale odpłynęłam parę minut później.
Kolejny dzień minął szybko i na szczęście nie spotkałam dziś nigdzie Brandona. Zaczynałam wierzyć, że te pogłoski o nim są wielką bzdurą. Zapewne sam je wymyślił, aby podrywać na to panienki. Niektóre laski lecą na niegrzecznych i złych chłopców. Założyłam słuchawki i stanęłam przed salą na ostatnią lekcję. Uśmiechała się do siebie, ciesząc że niedługo pójdę do parku. Popatrzę na ptaszki, poczytam i nacieszę się cisza i spokojem. Z moich rozmyślań wyrwała mnie czyjaś ręka na moim ramieniu. Pisnęłam zaskoczona i spojrzałam na nią. Należała do mężczyzny to było widać na pierwszy rzut oka, więc podniosłam głowę i spojrzałam w górę. Krzyknęłam głośno, bo przede mną stał nie kto inny jak sam Brandon i mi się przyglądał. Odeszłam kilka kroków i trafiłam na ścianę. Miałam ochotę się w nią schować.
-Chciałem- zaczął, ale mu przerwałam
-To było niechcący...ja nie chciałam...to był wypadek...nie rób mi krzywdy...błagam nie zakopuj mnie w ogródku...-Patrzył na mnie jak na wariatkę, a ja w tym momencie słyszałam w głowie wszystkie ostrzeżenia Matta.
-O czym Ty mówisz?- zapytał po chwili
-A Ty?- odpowiedziałam pytaniem i czułam się jak małe zwierzątko, które zaraz zostanie pożarte.
-Książka. Wypadła z twojej torby i chciałem Ci ją oddać. - Podał mi mój podręcznik, który szybko schowałam do torby. Zobaczyłam jak kilka osób nam się przygląda, w tym jego koledzy.
-Dziękuje - wyszeptałam cicho
-O jakim ogródku mówiłaś?- Słyszałam rozbawienie w jego głosie i musiałam coś wymyślić, aby się bardziej nie pogrążyć.
-Ogródek...hmm muszę...przekopać ogródek dla babci...teraz, więc wybacz ale muszę lecieć. Jeszcze raz dzięki za książkę! - krzyknęłam i pobiegłam szybko korytarzem do swojego pokoju.
-Stary co to było? Laski zaczynają uciekać na Twój widok?- Jego koledzy zaczęli się śmiać za moimi plecami, więc tylko przyśpieszyłam. Przy wyjściu odwróciłam się i zobaczyłam, że nie odrywa ode mnie wzroku. Wyszłam na zewnątrz i wzięłam głęboki oddech.
-Amando Thomson jesteś kretynką! -powiedziałam sama do siebie i poszłam do pokoju.
I jak Wam się podoba? Myślicie , że Brandon zna prawdę czy może to spotkanie było przypadkiem? Co zrobi teraz?
Miłego czytania. Dziękuje za komentarze i gwiazdki. Trochę ciężko mi zaczął tą książkę, bo dziewczyna jest przeciwieństwem bohaterki mojej poprzedniej. Mam nadzieję, że później będzie szło mi lepiej. Pozdrawiam
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro