Nowi znajomi
Amanda
Mam dwadzieścia lat i właśnie przyjechałam do Londynu. Zaczynam tu szkołę na uniwerku. Wcześniej mieszkałam z matką i ojczymem. Wyjazd do szkoły z internatem był dla mnie ratunkiem. Zostawiłam za sobą problemy i skupiłam się na nauce. Wysiadłam z autobusu i pewnie wyglądałam jak siedem nieszczęść. Byłam w obcym miejscu i nikogo tu nie znałam. Zapytałam o drogę jakiegoś przechodnia i kilka minut później stałam przed olbrzymim budynkiem szkoły. Wysoki, ciemnobrązowy z mnóstwem okien, a na około niego był park z ławkami. Obok parking, gdzie stały samochody zapewne uczniów i nauczycieli. Rozejrzałam się i zobaczyłam dużo młodych osób. Nie zwracali na mnie uwagi, wiec pewnie byli przyzwyczajeni, że co chwila pojawia się ktoś nowy. Chwyciłam walizkę i weszłam na środka, aby udać się do sekretariatu. Znalazłam go po kilku minutach i weszłam do środka.
-Dzień dobry - Starsza pani podniosła na mnie wzrok i uśmiechnęła się.-W czym mogę pomóc?
-Nazywam się Amanda Thomson i jestem tu nowa. To moje dokumenty. - Podałam jej i czekałam, aż skończy je przeglądać.
-Wszystko się zgadza. Oto klucze od pokoju oraz twojej szafki, a tu masz plan zajęć. - Oddała mi wszystko, więc podziękowałam i udałam na poszukiwania pokoju.
Założyłam słuchawki na uszy, gdy tylko wytłumaczyła mi w jakim kierunku mam się udać. Nie chciałam, aby mnie ktoś zaczepiał. Z doświadczenia wiem, że to dobra metoda. Znalazłam swój pokój i po zapukaniu weszłam do środka. Na łóżku siedziały dwie dziewczyny w podobnym wieku do mnie. Uśmiechnęłam się do nich nieśmiało i wyłączyłam muzykę.
-Cześć , jestem Amanda. Mam z Wami zamieszkać - powiedziałam cicho, a wtedy blondynka zmierzyła mnie wzrokiem i podeszła bliżej.
-Czyżby? Kto Ci tak powiedział laska?- przełknęłam głośno i wystraszona spojrzałam na drugą dziewczynę, ale ta również nie wyglądała na sympatyczną.
-Yyyy pani....pani w sekretariacie- zaczęłam się jąkać, a one wybuchnęły śmiechem. Zmarszczyłam brwi zdezorientowana i nie wiedziałam co się dzieje.
-Ale miałaś minę. Wyglądałaś jak wystraszony jelonek na drodze. Jestem Julia -przedstawiła się, a ja niepewnie wyciągnęłam rękę.
-Amanda- wyszeptałam.
-A ja jestem Nicole!- krzyknęła brunetka i podbiegła do nas. - Nie przejmuj się, to był tylko żart. Tak naprawdę jest bardzo miła.
-Czyli zamieszkasz z nami?- zapytała Julia, a ja przytaknęłam.
Pokazały mi miejsce na moje rzeczy i wolne łóżko. Rozpakowałam część rzeczy, a one opowiadały mi o tym miejscu oraz o sobie. Zauważyłam, że to Julia jest bardziej wygadana. Nicole była spokojniejsza ,ale zadawała mi pytania. Dowiedziałyśmy się trochę o sobie i cieszyłam się, że nie trafiłam na jakiej wredne laski. Zaproponowały, że mnie oprowadzą i przedstawią swojej paczce. Okazało się, że jest jeszcze dwóch chłopaków z którymi bardziej trzymają niż z pozostałymi. Jeden miał na imię Matt i był chłopakiem Nicole. Wysoki szatyn z piwnymi oczami i ciągłym uśmiechem na twarzy. Był bardzo wesoły i rozśmieszał wszystkich. Drugi to Ted, blondyn z okularami na nosie. Byli bardzo mili, więc złapaliśmy szybko kontakt.
-Dziś impreza u Dylana? Idziesz z nami?- usłyszałam Julie i spojrzałam na nią. Nie chciałam ich zrobić przykrości, ale ja nie chodzę na imprezy. Musiałam coś wymyślić.
-Przykro mi, ale jestem zmęczona. Muszę odpocząć skoro jutro mój pierwszy dzień w szkole. - Odpowiedziałam i zobaczyłam zdziwienie na ich twarzach.
-Jesteś typem kujonki? Zero zabawy i luzu?- zapytał Matt
-Nie jestem kujonką - szybko zaprzeczyłam, bo była to prawda. Nie uczę się na siłę, aby mieć dobre oceny. Nauka przychodzi mi łatwo, a czytam książki, bo to lubię.
-To co robisz w wolnej chwili?- odezwała się Nicole.
-Słucham muzyki, biegam, chodzę na spacery. Jestem typem samotnika. - Spojrzałam na nich i liczyłam, że mnie zrozumieją.
-Jednym słowem nuda - zaśmiał się Matt, a ja wzruszyłam ramionami.
-Cała ja - wyszeptałam, a oni zaczęli się śmiać. Mimo wszystko czułam, że mogę być sobą. Bez martwienia się co o mnie pomyślą.
Dni mijały nam spokojnie i tak zleciało już 3 tygodnie nauki. Znałam już rozmieszczenie wszystkich sal oraz miałam swoje miejsce na stołówce przy stoliku naszej paczki. Czasami było nas więcej, ale większość czasu spędzaliśmy w piątkę. Siadaliśmy na trawie albo na ławeczkach w parku i opowiadaliśmy co się działo w ciągu dnia. Chłopaki byli od nas rokiem starsi, więc nie mieli z nami zajęć. Z dziewczynami miałam większość, więc nie czułam się samotna. Nicole i Matt byli bardzo zżytą parą, chociaż oboje byli bardzo różni. On energiczny i wesoły, a ona spokojna i rozważna. Jednak się uzupełniali i kochali jak wariaci. Czasami patrząc na nich zazdrościłam im trochę tej więzi. Opowiadali o imprezach i próbowali mnie namówić, abym szła z nimi. Zawsze odmawiałam i szłam w tym czasie na długi spacer ze słuchawkami w uszach. Moja odskocznia od życia i problemów. Coś co mnie uspokaja i daję siłę.
Jak Wam się podoba pierwszy rozdział? Trochę ciężko mi zacząć, ale mam nadzieje że później będzie lepiej. Jak Wam się podoba okładka? Na razie jest taka, ale może się zmienić. Pozdrawiam
Dziś będzie jeszcze jeden, a później w wolej chwili. Proszę o wyrozumiałość jeśli są błędy i cierpliwość.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro