Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Możesz na mnie liczyć

Amanda


Całą drogę do Manchesteru nie odezwałam się nawet słowem. Włożyłam słuchawki ze swoją ulubioną muzyką i układałam w głowie plan na najbliższe kilka dni. Nie zastałam dziewczyn w pokoju, więc zostawiłam im list wyjaśniający mój wyjazd. Załatwiłam wszystkie papiery, wiedząc że już tu nie wrócę. Nie miałam do czego wracać, skoro Brandon skreślił wszystko co razem przeżyliśmy. Byłam tu krótko, ale czułam że będę tęsknić. Chciałam skupić się na problemach w Manchesterze, aby zagłuszyć ból po rozmowie z Brandonem. Mogłam się domyślić jak zareaguję i temu zapobiec. Nie mogę zwalić całej winy na niego, bo sama też się do tego przyczyniłam. Zapłaciłam wysoką cenę za swój błąd. Jednak on zachował się okrutnie mówiąc te wszystkie słowa i nie pozwalając mi nic wyjaśnić. Porównał mnie do swojej matki, potraktował jak dziwkę, a na koniec oznajmił, że pójdzie do łóżka z Samanthą. Każdy cios boli jak cholera, ale będę musiała sobie z tym poradzić. Spróbuję o nim zapomnieć, skupiając się na pracy i zemście na własnej matce.

Gdy tylko dojechaliśmy pod szpital wysiadłam bez słowa i udałam się szukać Davida. Przysłał mi smsa, że będzie tu na mnie czekał.

-Mogę poinformować Monice o dobrych wieściach?- usłyszałam za plecami głos Liama i odwróciłam się nie pokazując żadnych emocji.

-Jestem pewna, że bardzo się z tego ucieszy. Przecież taki był jej plan prawda? - odezwałam się widząc jego zadowolenie na twarzy. Był marionetką w jej rekach albo chciał abym tak tylko myślała. Jeszcze nie mogła rozgryźć jaki jest naprawdę.

-Musimy się spotkać i wszystko omówić. Tak jak Ci powiedziałem, podpiszę wszystko co będziesz chciała. - podszedł do mnie i poczułam  jak splata nasze dłonie.

-Amanda!- krzyknął z oddali David idąc w naszą stronę. Wyrwałam dłoń i odsunęłam się, ale nie odsunęłam się aby zachować pozory.

-Co z wujkiem? - zapytałam jak tylko się z nim przywitałam.

-Lepiej. Jest już na zwykłej sali. Najgorsze minęło, ale nadal jest słaby. - odpowiedział jednak widziałam jak uważnie obserwuję Liama. Ta dwójka od początku nie przypadła sobie do gustu.

- To dobrze. Zajrzę do niego, a później pojedziemy do firmy. Przyszedł czas, abym wzięła za nią odpowiedzialność. -oznajmiłam pewna swojej decyzji. Jednak do realizacji planu potrzebowała zgody jeszcze dwóch osób.

-Zadzwonisz do mnie, gdy znajdziesz chwilę.- zaproponował Liama, a ja kiwnęłam głową na zgodę.

-Nie wyjdziesz za tego sztywniaka!- usłyszałam Davida jak tylko odeszliśmy kilka kroków. Wiedziałam, że długo nie wytrzyma i zaraz zacznie się kazanie, na które nie mam teraz siły.

-Porozmawiamy później. - powiedziałam licząc, że zrozumie moją prośbę.

-Czekaj czekaj! Gdzie jest do cholery Brandon? Pozwolił Ci pojechać z Liamem? -ciągnął dalej swoje przesłuchanie.

-David później. Wszystko Ci opowiem, a teraz mamy ważniejsze sprawy. - stwierdziłam stanowczo, aby zdał zrozumiał, że koniec tematu.

Widziałam jak zmrużył oczy i kręcił głową ze złością, ale więcej się nie odezwał. Odetchnęłam z ulgą i weszłam do pokoju wujka. Oglądał jakiś program w telewizji i ucieszył się wyraźnie na nasz widok. Zapewniłam go, że wróciłam na stałe i teraz nie musi już się przejmować firmą. Może skupić się na odpoczynku i powrocie do zdrowia. Podziękowałam mu za całą pracę i cierpliwość jaką włożył przez te kilka miesięcy i zapewniłam, że pomogę mu we wszystkim co sobie zażyczy. Nie chciałam poruszać tematu mojej matki, aby znowu go nie zdenerwować.

Pojechaliśmy razem z Davidem do firmy, aby załatwić najpilniejsze sprawy. Dobrze, że jest adwokatem, więc osobiście załatwi sprawy z testamentem.

-Pierwszą rzeczy, którą muszę załatwić do kupno mieszkania. Nie wrócę do matki, więc pojadę teraz do hotelu i wynajmę pokój na kilka dni. - oznajmiłam zaraz po wyjściu z firmy.

-Chcesz mnie obrazić? Jedziesz do mnie i nawet nie próbuj ze mną dyskutować. - powiedział ciągnąc mnie za rękę do samochodu. Mimo tego wszystkiego co dziś przeszłam, zaczęłam się śmiać i przytuliłam się do niego.  Jednak w chwili gdy mnie objął czułam, że moja maska opanowania opada. Zagryzłam wargę, aby nie zauważył że płaczę.

-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jesteś. - wyszeptałam i poczułam jak odsuwa mnie delikatnie od siebie.

-Amanda co się dzieje? Wiesz co, jedźmy do mnie i wszystko mi opowiesz. Mam mały zapas wina w domu. - zażartował puszczając do mnie oczko, a ja szybko się zgodziłam. Musiałam z kimś pogadać i wyrzucić to z siebie, bo inaczej moja głowa eksploduję z natłoku myśli.

Godzinę później siedziałam wygodnie na kanapie z kieliszkiem w ręku i opowiadałam mu o wydarzeniach dzisiejszego dnia. Kilka razy mi przerywał, ale dotrwaliśmy do końca historii. Siedział cicho kilka chwil, a ja nie wiedziałam o czym tak intensywnie myśli.

-Powinienem mu skopać tyłek!- odezwał się w końcu. - Jak on mógł Ci coś takiego powiedzieć?!

-Ostrzegałeś mnie, a ja nie posłuchałam. Teraz płacę za swój błąd. Między nami koniec.- stwierdziłam uświadamiając sobie, że taka jest prawda. Po raz kolejny pozwoliłam się zranić, ale tym razem boli o wiele bardziej. Jego obietnice wzięła za gwarancję na przyszłość i siłę do pokonywania problemów. On potraktował mnie dziś jak śmiecia, któremu nie warto poświęcić swojego czasu.

-Jesteś pewna? Może zrozumie swój błąd i przeprosi? - zapytał nalewając nam kolejny kieliszek.

-Nie wybaczę mu tego. Owszem ma za sobą ciężką przeszłość, ale to go nie usprawiedliwia. Jest jednak coś, coś muszę zrobić. Chcę odnaleźć jego matkę.- powiedziałam myśl, która przyszła mi do głowy w drodze do Manchesteru.

-Po co? Co jego matka ma z tym wspólnego? - odezwał się wyraźnie zaniepokojony.

-Powiedział, że jestem taka jak ona. Chcę spojrzeć tej kobiecie w twarz i przekonać się o tym. - wytłumaczyłam po chwili. Nie przekonałam go tym, ale wiedziałam że muszę to zrobić. To ona sprawiła, że Brandon stał się taki. Między nami wszystko skończone, ale jego słowa brzmią cięgle w moich uszach. Nie wiem czemu, ale czułam potrzebę odnalezienia jej.

-Mam Cię skontaktować z Hamerem? To on badał sprawę twojej matki, więc można mu zaufać. - zaproponował, a ja zgodziłam się bez zastanowienia.

Wyszedł zadzwonić i podać mu wszystkie informację jakie miałam na jej temat. Było to tylko imię, nazwisko i miejsce zamieszkania. Mogła do tej pory się przeprowadzić, ale liczył że mu się uda. Był bardzo skuteczny i dyskretny. To on namierzył miejsce, gdzie moja matka spotykała się z Richardem. Mimo posiadania informacji, na których mógł sporo zarobić, nie zdradził ich nikomu.

-Załatwione. Pojedzie tam jutro i się rozezna. Teraz powiedz mi o co chodzi z tym ślubem? -zapytał i wiedziałam, że nie ma odwrotu.

-Liam chcę się ze mną ożenić. - powiedziała przyglądając się jego reakcji.

-To nic nowego. Oboje wiemy jakie są tego powody. - oznajmił szybko i zobaczyłam jak nerwowo poprawił się na kanapie.

-Chcę zrzec się prawa do mojego majątku. Podpiszę intercyzę i wszystko co tylko zechcę. - tłumaczyłam dalej, a on aż wypluł wino ze zdziwienia.

-Co?! To chyba żart! Nie wierzę! - krzyknął, gdy doprowadził się do porządku.

-Chcę czegoś jednak w zamian. - powiedziałam czym skupiłam jego uwagę. Zamarł czekając na moje dalsze wyjaśnienia.

-Robi się ciekawie.

-Wyobraź sobie, że chce prawdziwego małżeństwa. Wspólnego mieszkania, sypialni, łóżka.... - mówiłam na co szybko mi przerwał.

-Dość. Nawet tego nie kończ! - krzyknął zatykając mi ręką buzię. Uśmiechnęłam się na jego reakcję, ale teraz przyszedł czas powiedzieć mu, co postanowiłam. - Czemu Brandon nie obił mu gęby, zamiast Cię wyrzucać? Posłałbym mu za to najlepszą whisky w podziękowaniu.

- Jak tylko załatwię formalności biorę ślub. - oznajmiłam i zamknęłam oczy czekając na jego kolejny wybuch.

-Po moim trupie! Szybciej przyciągnę tu tyłek twojego Brandona, który będzie błagał Cię o wybaczenie niż na to pozwolę. Ten idiota nie zasługuję na kolejną szansę, ale widziałem jaki był w Ciebie wpatrzony. Kocha Cię, a Ty jego i trzeba mu to po męsku wytłumaczyć. - powiedział wstając i zakasując rękawy. To właśnie był cały David, który nie owijał niczego w bawełnę i zawsze mówił co myśli.

-Oczywiście przyjacielu, ale ja nie mam na myśli Liama.  Jeśli zgodzicie się razem z Sarą, to chcę wziąć z tobą ślub na 3 miesiące. - stwierdziłam, na co zamarł w miejscu. Chwilę trwało zanim to do niego dotarło,  a później zobaczyła jak się uśmiecha.

-To były oświadczyny? Mało romantyczne Amanda. Gdzie pierścionek i chyba powinnaś klęknąć. - usłyszałam i wybuchnęłam śmiechem. Śmiałam się i płakałam jednocześnie świadoma życia jakie mnie czeka.

-Zadzwoń do Sary i porozmawiajmy z nią o tym. Ona też musi wyrazić na to zgodę. - zaproponowałam nie komentując jego wypowiedzi.

-Nie musimy. Zerwaliśmy, więc to nie stanowi problemu. - odpowiedział, ale nie było widać aby był tym zasmucony. Co prawda spotykali się kilka miesięcy, ale wiedziałam na swoim przykładzie jak mocno można się zakochać w krótkim czasie.

-Więc się zgadzasz? - zapytałam po chwili, a on chodził po pokoju zastanawiając się głośno.

-Wiesz dlaczego twój tata ustanowił takie warunki w testamencie? - odezwał się nie udzielając mi dalej odpowiedzi.

-Nie wiem. Pewnie uznał, że jestem za młoda i sama sobie nie poradzę. - wytłumaczyłam, bo taka tylko myśl przychodziła mi do głowy. David usiadł obok mnie i spojrzał z uśmiechem na twarzy.

-Myślał, że będziemy razem. Kilka razy rozmawiał ze mną na ten temat. Nigdy nie brałem tego poważnie i zawsze traktowałem Cię jak siostrę. Wychowaliśmy się razem i znasz mnie jak nikt inny. On uważał, że bylibyśmy dobrym małżeństwem. - mówił, a ja byłam coraz bardziej zaskoczona. Jak możliwe, że niczego nie zauważyłam? Ojciec bardzo cenił Davida i zrobił z niego swojego zastępcę, ale nie przypuszczałam czegoś takiego. Między nami nie ma takiej relacji i nigdy nie będzie.

-To dlatego mam pracować z mężem przez 3 miesiące. - stwierdziłam zdając sobie z tego sprawę.

-Twój ojciec zadbał o wszystko. Uwielbiam Cię i chciał dla ciebie jak najlepiej. - przytulił mnie do siebie wiedząc jak reaguje na wzmiankę o swoim tacie.

-Wiem. -wyszeptałam i zatęskniłam za ramionami Brandona. David jest moim przyjacielem, ale to przy Brandonie mimo wszystko zawsze czułam się bezpiecznie. Gdyby tylko pozwolił mi wyjaśnić, wszystko wyglądałoby inaczej. To z nim przeprowadzałabym tą rozmowę.

- A co z Liamem i twoją matką? - odezwał się, więc usiadłam i wytarłam twarz.

-Chcę się na nich zemścić. Odbiorę im wszystko na czym im zależy. - powiedziałam zdecydowana, aby zapłacili za krzywdy innych i moje.

-Możesz na mnie liczyć. Przygotuję dokumenty potrzebne do naszego ślubu. - usłyszałam i zobaczyłam jak wychodzi do swojego biura. Oparłam głowę o zagłówek i odetchnęłam z ulgą. Jeszcze dziś zacznę realizować swój cel.



Rozdział po świętach, więc trochę dłuższy. Kolejny jutro i trochę nadrobię zaległości.

Jak Wam się podoba plan Amandy? Czy dojdzie do jej ślubu z Davidem? Czy Brandon dowie się jaka jest prawda i pozwoli na to? Co zrobi matka Amandy i Liam? Czego Amanda dowie się o matce Brandona?

Miłego czytania i dziękuje za cierpliwość.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro