Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Impreza cz. 2

Brandon


Wszedłem do środka, aby porozmawiać ze znajomymi. Widziałem jak zareagowała i cieszyłem się z tego. Będzie łatwiej niż myślałem. Zobaczyłem Lucasa, który wchodził na górę z dziewczyną. Miała burze rudych włosów i była wręcz na nim uwieszona. Posłał mi zarozumiały uśmieszek, a ja tylko pokręciłem głową. Kilka minut później tańczyłem z dwiema ślicznotkami i świetnie się bawiłem. Po chwili zawołali mnie chłopaki ,więc udałem się do kuchni.

-O co chodzi?- zapytałem biorąc sobie piwo z lodówki.

-Znalazłeś tego co rozwalił Ci motocykl?- jeden z nich zaczął, a ja się spojrzałem na każdego z nich.

-Pracuję nad tym, ale możecie być pewni że zapłaci mi za to.  - odpowiedziałem i usłyszałem czyjś kaszel, więc się odwróciłem. Za mną stała Amanda.

-Proszę kogo my tu mamy. Gdzie Twój chłopak?- zaśmiałem się i podszedłem do niej. Patrzyła na mnie znowu wystraszona i rozglądała się na boki.

-Jest z innymi. - wyszeptała.

-A Ty podsłuchujesz?- uniosłem brew i przyglądałem się jej reakcji.

-Ja...nie! Oczywiście, że nie....przyszłam po drinka. Skąd wiesz, że to nie był wypadek?- zapytała i znowu wyglądała na bardzo zdenerwowaną. Nie wiem czemu, ale podobało mi się w niej to.

-O czym mówisz?- spojrzała na swoje ręce i wychyliła całego drinka. Była już wstawiona, a zaraz będzie całkiem pijana.

- O motocyklu. Może to był wpadek.- powiedziała, a ja zacząłem się śmiać.

-Jak? Ktoś niechcący zniszczył mi motocykl? Szedł i go nie zauważył? To chcesz powiedzieć?- zaśmiałem się, a inni razem ze mną.

-Tak , dokładnie to. - odpowiedziała i spojrzała mi w oczy. Pokręciłem głową i nie odrywałem od niej wzroku.

-Chodź na świeżę powietrze, bo najwidoczniej za dużo wypiłaś. - powiedziałem i pociągnąłem ją za rękę. Wzięła po drodze jeszcze jeden drink, ale nic nie mówiłem. Weszliśmy do ogrodu i stanęliśmy przy drzewie. Było tu kilka osób, ale nikt nie zwracał na nas uwagi.

-Niezła z Ciebie imprezowiczka skoro już się upiłaś. Twój chłopak powinien Cię pilnować. - zacząłem, ale mi przerwała.

-To nie jest mój chłopak.- usłyszałem i spojrzałem na nią rozbawiony, bo widać było, że żałuję że to powiedziała.

-Naprawdę?- zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech.

-Cholerny Ted, wszystko przez tego tchórza! Gdyby się nie bał!-krzyknęła,  a ja byłem coraz bardziej ciekawy tej  historii.

-Czego?- zapytałem, a ona spojrzała na mnie.

-Ciebie. To znaczy... miał udawać...mojego chłopaka.- zaczęła tłumaczyć, ale alkohol utrudniał jej to.

-A to ciekawe. Po co?- ciągnąłem dalej tą zabawę, aby dowiedzieć się całej prawdy.

-Żebyś dał mi spokój, ale Ty i tak jesteś wszędzie! Gdzie się pojawię, jesteś Ty! A dziś jeszcze powiedziałeś...- spojrzała na mnie i zobaczyłem dziwny  błysk w jej cudownych oczach.

-Co takiego? - zapytałem po chwili.

-Chcesz mnie przelecieć prawda? O to chodzi? - usłyszałem i zakrztusiłem się swoim piwem. To było tak niepodobne do niej, że nie wiedziałem czy się nie przesłyszałem.

-Słucham?- chciałem się upewnić czy ona to powiedziała.

-Przecież tego chcesz. Zaliczyć i zostawić jak każdą panienkę. Będziesz za mną chodził, aż to osiągniesz. - powiedziała, a ja czułem jak coś zaciska się we mnie na jej słowa. Owszem było tak, ale nikt nigdy nie mówił mi tego w taki sposób. A już na pewno nie dziewczyna. Uśmiechnęła się i czułem, że przemawia przez nią alkohol. To nie była prawdziwa Amanda. Jednak mimo wszystko wyglądała cholernie uroczo.

- Nie chcesz mnie pocałować? - spytała, patrząc na mnie uśmiechnięta. Nim zdążyłem zareagować poczułem jej usta na swoich. 

- Mm, smaczny jesteś. - Oblizała się i zachwiała, więc przytrzymałem ją mocniej.

-Amanda.- powiedziałem ostrzegawczo i spojrzałem jej w oczy, ale ona była kompletnie pijana i nic do niej nie docierało.

- No, pochyl się. I daj mi jeszcze buzi. Wiesz, jak mi od tego wali serce? Poczekaj, pokażę ci. - chwyciła moją  dłoń i przycisnęła do lewej piersi.  O tak, czułem  i to bardzo dobrze.

- Bądź grzeczną dziewczynką . - toczyłem z sobą zaciętą walkę. Miałem ochotę znowu ją pocałować, a ona była więcej niż chętna. Jednak coś mi mówiło, abym tego nie robił.

- Nie chcesz mnie dotknąć?- usłyszałem i zakląłem  pod nosem.

Wiedziałem, że dziewczyna nie jest sobą i musiałem ją stąd zabrać, bo niektórzy zaczęli nam się przyglądać. Chwyciłem ją za rękę, ale ona ledwo trzymała się na nogach.  Wziąłem  ją na ręce, by zanieść na górę. Schowała twarz w mojej szyi i przytuliła się do mnie, a później poczułem jak ciągnie mnie za włosy i całuję za uchem.

- Przestań Amanda - poprosił lekko zdesperowany i otworzyłem drzwi do pokoju. Posadziłem ją na łóżku, a ona chwyciła mnie za koszulkę i zaczęła zdejmować.

- Podobają mi się Twoje tatuaże. Wtedy w parku nie mogłam oderwać od Ciebie wzroku. - powiedziała i gdy udało jej się to zrobić, wyrzuciła ją w kąt pokoju. Cedziłem cicho przekleństwa, bo ledwo nad sobą panowałem.

- Nie ujdzie ci to bezkarnie. Igrasz z ogniem skarbie. - ostrzegłem chwytając ją za podbródek i chciałem, aby patrzyła mi w oczy. Usłyszałem jej chichot i westchnąłem zrezygnowany.

-Jaki Ty jesteś seksowny, taki władczy i groźny. Możemy się jeszcze napić?- zapytała, a ja mimowolnie się zaśmiałem. Była  zupełnie inna niż wcześniej. Rozluźniona i odważna. Zniknęła gdzieś ta wystraszona dziewczyna, a pojawiła się pewna siebie kusicielka.

- Nie. Na dziś Ci wystarczy. -spojrzałem na nią i to był mój błąd, bo znowu zatraciłem się w jej oczach. Ona natomiast dobrze to wykorzystała i szybko przywarła ustami do moich.

- Pocałuj mnie jeszcze. Tak mocno, tak naprawdę, tak...-wyszeptała błagalnie, a ja czułem jak moje postanowienie słabnie.

- Będziesz tego żałować. - powiedziałem i oddałem pocałunek. Była w nim namiętność i emocję, które nie mogłem opisać. Razem z nią wylądowałem  na miękkim materacu.

- Mmm, jak dobrze, jak miło. - westchnęła, co mnie otrzeźwiło i odsunąłem się od niej.

- Musimy oboje się uspokoić. Jesteś w takim stanie, że zapewne nawet nie znasz mojego imienia.  - oznajmiłem , najwyższym wysiłkiem woli powstrzymując się, aby nie zedrzeć z niej ubrania.

- Nie podobam Ci się?- zapytała i wyczułem smutek w jej głosie. Wziąłem głęboki oddech i powoli usiadłem obok niej.

-Nawet nie wiesz jak bardzo, ale nie zrobię Ci tego. Znienawidzisz mnie za to! Sam  nie wiem czemu, ale nie zniósł bym tego. - odpowiedziałem i przytuliłem ją do siebie.

-Nie jesteś taki zły na jakiego wyglądasz. To tylko maska prawda?- wyszeptała po chwili, a ja cały zesztywniałem.

-To że dziś Cię nie wykorzystałem, nie robi ze mnie grzecznego chłopca. Jeszcze się o tym przekonasz. Teraz śpij, a ja idę pod prysznic. - wstałem i udałem się do łazienki.

Musiałem przez chwilę być sam i się uspokoić. Pod strumieniem zimnej wody zacząłem wszystko analizować i nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Wcześniej wykorzystałbym chętną dziewczynę, a później  wyrzucił ją z pokoju. Co jest w tej dziewczynie, że nie potrafię jej tak potraktować? Gdy na nią patrzę, mam wrażenie że ciągle się uśmiecham. Jest tak cholernie urocza, gdy się denerwuję. Jej oczy i głos mnie uspokajają i mam wtedy ochotę mieć ją jak najbliżej. Czy tak wygląda zadurzenie? Czyżbym się w niej zakochiwał? Przeszedł mnie dreszcz na tą myśl.

-Muszę z tym skończyć i wyrzucić ją ze swojego życia. - powiedziałem sam do siebie, gdy stałem przed lustrem po prysznicu.

Ubrałem bokserki i wyszedłem  z zamiarem pozbycia się jej. Jednak zatrzymałem się w drzwiach i zobaczyłem jak spokojnie śpi na moim łóżku. Taka piękna i bezbronna, że zapragnąłem tylko ją przytulić. Położyłem się obok niej i dotknąłem delikatnie policzka, a ona zamruczała przez sen. Zobaczyłem, że ma na sobie dalej sukienkę i jest jej pewnie niewygodnie. Podszedłem do szafki i wyjąłem swój podkoszulek, aby ją przebrać. Zdjąłem z niej sukienkę i wstrzymałem oddech na widok jej w samej bieliźnie. Szybko założyłem na nią koszulkę i nakryłem kołdrą. Sam wsunąłem się obok  i przytuliłem ją do siebie.

-Mówiłem, że znajdziesz się dziś  w moim łóżku. - uśmiechnąłem się i zamknąłem oczy.



I jak Wam się podoba? Rozdział szybko, bo miałam rano przypływ weny :):) Miłej niedzieli i dziękuję za bardzo miłe komentarze. Jak widać mocno mnie zmotywowały :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro