Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Gdzieś Ty była

Amanda


-Uderzyłaś mnie?- wyszeptał tuż przy mojej twarzy.

-Ja...nie chciałeś...nie słyszałeś mnie...więc- zaczęłam mówić, ale pod jego spojrzeniem uciekła cała moja odwaga.

-Więc uznałaś to za najlepsze rozwiązanie?- patrzył dalej mi prosto w oczy, a ja czułam coraz większy strach. Przelatywały mi przez głowę wszystko ostrzeżenia Matta.

-Podziałało przecież...co chcesz...zrobić?- wydusiłam w końcu z siebie. Byłam pewna, że już po mnie. Widziałam co zrobił swojemu koledze, a ja przecież jest dla niego nikim. Kolejną panienką na jedną noc, jak powiedział ten chłopak.

-Nie patrz na mnie jakbym miał Cię zaraz zjeść. Wyglądasz jak wystraszony króliczek. - usłyszałam i zobaczyłam, że się uśmiecha. Otworzyłam usta ze zdziwienia, a on puścił do mnie oczko i mi je zamknął. Obudziłam się z szoku pod jego dotykiem.

-Normalny to Ty nie jesteś, przysięgam. - odpowiedziałam, a on wybuchnął śmiechem. Odetchnęłam z ulgą i odsunęłam się od niego. Podeszłam do chłopaka, który siedział przy ścianie i już chyba dochodził do siebie.

-Dobrze się czujesz? Może powinieneś jechać do szpitala?- zapytałam, a on spojrzał na mnie zdziwiony.

-Nic mi nie jest. Dzięki za uratowanie życia. - powiedział i przeniósł wzrok na Brandona.

-Wybacz stary, poniosło mnie. To się więcej nie powtórzy. - podał rękę blondynowi i pomógł mu wstać. Widać było , że żałował swojego zachowania.

-Nie składaj obietnic bez pokrycia Collins. Wiesz, że nie potrafisz tego kontrolować.-odpowiedział i spojrzał na mnie- Tak w ogóle jestem Lucas i przepraszam, że powiedziałem to wszystko o Tobie. - podał mi rękę, a ja delikatnie ją ścisnęłam.

-Amanda. -przedstawiłam się.

-Gdyby nie Ty, to nie wiem co by ze mną było. Jestem Twoim dłużnikiem dziewczyno. - powiedział  uśmiechając  się do mnie.

-Nie przesadzaj. Nic by się nie stało.- usłyszałam Brandona za plecami i spojrzałam na niego, ale Lucas odezwał się pierwszy.

-Nic?! Ostatnim razem odciągało Cię czterech facetów, gdy byłeś w takim stanie. Nie wiem jak się udało to zrobić tej kruszynce?- zaśmiał się po chwili.

-Bez przesady. Nie jestem taka krucha. Ale mam do Ciebie prośbę. - zaczęłam niepewnie mówić, a on spoważniał.

-Mów śmiało. - odpowiedział.

-Mógłbyś nikomu nie mówić, że tu byłam? - zmarszczył brwi i patrzył raz na mnie, a raz na Brandona.

-Zgoda, chociaż to dziwne. Inna dziewczyna na twoim miejscu chwaliłaby się tym. Byłaś jedyną laską, z którą spędził tam noc. - usłyszałam i widziałam, że nie rozumiał mojego zachowania.

-Możliwe, ale znam powód dlaczego to zrobił. Nie chce, aby ktoś się o tym dowiedział. - powiedziałam, a on mnie zapewnił, że tak będzie.

-Chodźcie na śniadanie. - odezwał się Brandon po chwili.

-Ja muszę już iść. Nie widzieliście mnie tutaj. Oboje.- zaznaczyłam i spojrzałam na niego.

-Takiej nocy się nie zapomina Amanda. - odpowiedział patrząc mi prosto w oczy, a czułam jak się rumienie, gdy przypomniałam sobie jak się wczoraj zachowywałam. Poczułam, że zaraz znowu się rozpłaczę, a nie miałam zamiaru robić tego przy nim.

-Ja już zapomniałam! Masz się więcej do mnie nie zbliżać, rozumiesz?!-krzyknęłam i pobiegłam do wyjścia.

Musiałam się stąd wydostać tak, żeby nikt mnie nie zauważył. Na szczęście nikogo nie spotkałam na dole i wyszłam na zewnątrz. Chciałam znaleźć się w swoim łóżku i dość do siebie. Przeszłam już prawie całą drogę, gdy uświadomiłam sobie, że dziewczyny o niczym nie widzą. Powinnam im powiedzieć prawdę czy skłamać? Czy dam radę utrzymać coś takiego w tajemnicy przed nimi? Weszłam do budynku i udałam się do naszego pokoju. Przed drzwiami wzięłam głęboki oddech i powoli otworzyłam drzwi. Nie weszłam nawet do środka, a rzuciły się na mnie.

-Amanda? Gdzieś Ty była całą noc!? Szukałyśmy Cię wszędzie? Miałyśmy już dzwonić na policję dziewczyno! Jesteś cała? Nic Ci się nie stało?- krzyczały jedna przez drugą i wciągnęły mnie do pokoju.

-Nic mi nie jest. - odpowiedziałam i usiadłam na swoje łóżko.

-Gdzieś Ty zniknęła? Całą noc się martwiłyśmy i wszędzie szukaliśmy.- odezwała się Nicole.

-Widocznie nie wszędzie.- wyszeptałam sama do siebie, ale mnie usłyszały.

-Co to ma niby znaczyć?! Zaglądałyśmy w każdy kąt domu na imprezie, byłyśmy w parku i na campusie. -krzyknęła Julia i patrzyła na mnie wyczekująco.

-W każdy kąt mówisz?- zaśmiałam się, ale spiorunowała mnie wzrokiem.

-Tak, w każdy!- położyła rękę na biodrach, a Nicole zrobiła to samo.

-A byłyście w pokoju Brandona?- zapytałam po chwili, a one otworzyły szeroko oczy ze zdziwienia, a później spojrzały na siebie i zaczęły się śmiać.

-Niezły żart Amanda. Naprawdę masz poczucie humoru. Teraz mów prawdę. - odezwała się Nicole i usiadła obok mnie.

-To jest prawda. Byłam...to znaczy... obudziłam się w jego pokoju...w jego łóżku.- powiedziałam i chciałam aby zakończyły ten temat, tylko że teraz to się dopiero rozkręciły.

-Jak to w jego łóżku? Razem z nim? Spałaś z Bestią?! Jaki on jest?- zaczęły swoje pytania, ale ja nie chciałam na nie odpowiadać. Wszystko wracało do mnie jak o tym myślałam, a chciałam tylko zapomnieć. Wiedziałam jednak, że mi nie odpuszczą więc powiedziałam wszystko co pamiętam.

-Uderzyłaś go?!- krzyknęła Julia, gdy skończyłam opowiadać i zaczęła mnie oglądać z każdej strony.

-Tak wyszło. Gdybyście go wtedy widziały. Nigdy nie widziałam kogoś tak wściekłego, a po chwili się ze mnie śmiał. Mówię wam, że z nim jest coś nie tak. Jego kolega mówił, że to nie pierwszy raz. - odpowiedziałam i się zamyśliłam. Kim on tak naprawdę jest? Wzbudza we mnie tak wiele emocji, że nie potrafię racjonalnie myśleć. Co teraz zrobi? Skoro osiągnął wszystko co zamierzał?

-Co za dupek, żeby tak wykorzystać sytuację! Wiedziałam, że z niego kawał drania, ale żeby posunąć się do czegoś takiego? Dobrze, że mu przyłożyłaś! Zasłużył sobie!- z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Nicole.

- To była jego zemsta. Pokazał, że naprawdę jest bezlitosny i niebezpieczny, więc mam zamiar trzymać się od niego z daleka.

-Czyli od początku znał prawdę? Te spotkania nie były przypadkowe? - pytała Julia.

-Na to wygląda, a ja robiłam z siebie przed nim kretynkę. Musiał mieć ze mnie niezły ubaw.

-Nie przejmuj się nim. Jeśli jeszcze raz się do Ciebie zbliży to będzie miał z nami do czynienia. - spojrzałam na Nicole i zaczęłyśmy się wszystkie śmiać. Przytuliłam je obie i cieszyłam, że komuś na mnie zależy.

-Dziewczyny tylko nikt ma się o tym nie dowiedzieć. Nawet chłopakom ani słowa. - oznajmiłam i wstałam, aby iść wziąć prysznic.

-Ok, coś wymyślimy. Ja nadal nie mogę w to wszystko uwierzyć. - usłyszałam Julie za plecami.

-Ani ja.- wyszeptałam i zamknęłam drzwi.

Zdjęłam ubrania, aby zmyć wszystko z siebie. Gdy stanęłam przed lustrem, patrzyłam na swoje odbicie i nie poznawałam siebie. Jak mogłam pozwolić na coś takiego? Przecież moje życie miało wyglądać inaczej. Miałam nie popełniać więcej błędów, a zrobiłam coś takiego. Dlaczego nie mogę przestać o nim myśleć? Dlaczego zrobił mi coś takiego? Dla zemsty był w stanie mnie upokorzyć? Dlaczego tak zareagował na słowa swojego kolegi? Miałam mnóstwo pytań bez odpowiedzi. Musiałam iść na długi spacer i spokojnie o tym wszystkim pomyśleć.



Przepraszam za tak długą przerwę, ale mąż był w szpitalu i nie miałam czasu na pisanie. Rozdział nie do końca taki jak chciałam, ale mam nadzieję , że mi wybaczycie. Muszę pomyśleć jak to dalej rozkręcić. Mam pomysły na później, ale brakuje mi pomysłu na im znajomość teraz. Mam nadzieję, że na coś wpadnę i od razu napiszę. Miłego czytania. Dziękuję za każdy komentarz. Były miłą odskocznią w ostatnich dniach. :):)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro