Dlaczego to robisz?
Brandon
Minęło dwa tygodnie odkąd jesteśmy parą z Amandą i powinienem się cieszyć, ale czuję że coś jest nie tak. Widzę ją czasami zamyśloną i jak powstrzymuję się przy mnie. Jakby musiała uważać na to co mówi i robi. Chciałbym aby czuła się przy mnie swobodnie i była sobą, a nie jak teraz. Gdy byliśmy razem na imprezie i inne dziewczyny przyglądały się nam, to wyglądała jakby tego nie zauważała. Tych spojrzeń i gestów w moją stronę. Dostaję wieczorem smsy od panienek, a ona nawet nie zapyta z kim piszę. Jakby w ogóle jej nie zależało. Gdyby sytuacja była odwrotna, szalałbym z zazdrości. Widzę jak faceci się na nią gapią na uczelni i mam ochotę im wtedy przyłożyć. A ona zachowuje się jak robot bez uczuć. Tylko wtedy w parku pozwoliła sobie okazać emocję, ale później znowu zachowała spokój. Postanowiłem ją sprowokować i mam nadzieję, że nie wyniknie z tego nic złego. Po swoich zajęciach poszedłem pod jej salę i czekałem aż wyjdzie. Kilka dziewczyn podeszło do mnie i zaczęło rozmowę. Pytały o walkę i najbliższą imprezę. Opowiadałem im jak pokonałem szybko ostatniego przeciwnika. Zauważyłem Samanthę przy drzwiach i jak uśmiecha się do mnie zadowolona. Uczniowie zaczęli wychodzić i czekałem na wyjście Amandy. Chwilę później wyszła z koleżankami, a ja udawałem zainteresowanie jedną z blondynek. Zachwycała się moimi tatuażami, które było widać w krótkim podkoszulku. Kątem oka widziałem jak jej przyjaciółki piorunują mnie wzrokiem, ale ona się tylko do nich uśmiechała. Ruszyły przed siebie i nawet na mnie nie spojrzała. Zmarszczyłem brwi i ją zawołałem. Gdy się odwróciłam spojrzała na mnie, a byłem pewny, że teraz zrobi mi awanturę.
-Nie chciałam Ci przeszkadzać. - usłyszałem jej spokojny głos i zmarszczyłem brwi. Tylko tyle? Zero złości i krzyków? Przyjrzałem się jej i zauważyłem jak zerka na moje towarzyszki. Więc nie jest tak zupełnie obojętna. Uśmiechnąłem się sam do siebie.
-To moje znajome. Rozmawialiśmy o imprezie. - powiedziałem patrząc jej w oczy. Przez chwilę zobaczyłem błysk złości w jej oczach, ale zaraz uśmiechnęła się do mnie.
-Idę z dziewczynami na zakupy, a Ty możesz wrócić do swoich....znajomych. Zobaczymy się później. - oznajmiła i pocałowała mnie na pożegnanie. Teraz byłem kompletnie zbity z tropu. Czy ona właśnie mnie zignorowała i poszła sobie? Jak może być spokojna, gdy podrywam inne na jej oczach? Może przesadzam, ale to nie jest normalne zachowanie.
Dzwoniłem do niej kilka razy i pisałem, ale zero odpowiedzi. Czyżby jednak była zła i dlatego się nie odzywa? Czyli jednak jej zależy i jest zazdrosna? Kiedyś wkurzałem się jak dziewczyny zachowywały się przy mnie jakby miały do mnie jakieś prawa i krzyczały. Amanda jest zupełnie inna i nie wiem jak powinienem na to reagować. Gdy zadzwoniła wreszcie do mnie poczułem ulgę, ale zaraz potem rozczarowanie. Była spokojna i umawiała się z mną na jutro jakby nigdy nic. Zacisnąłem mocno rękę na telefonie i wziąłem głęboki oddech. Przekazałem jej swoje plany na wieczór, chociaż było to kłamstwo i się rozłączyłem. Zszedłem na dół i miałam w planach trening w naszej domowej siłowni. W kuchni zastałem Lucasa pijącego kawę.
-Co jest stary? Wyglądasz jakbyś chciał komuś przyłożyć.- zaśmiał się i trafił idealnie w mój nastrój.
-Nawet nie pytaj. Może powinienem przelecieć na jej oczach jakąś panienkę, to wtedy zareaguję!-krzyknąłem, a on zakrztusił się kawą.
-Spokojnie Collins. Mów co się dzieje.- pokazał mi aby usiadł, a czułem jak mnie nosi.
-Właśnie o to chodzi, że nic się nie dzieje! Zero reakcji! Jakby jej nie zależało. Zachowuje się jak pieprzony robot!- krzyczałam i uderzyłem w lodówkę. Zawsze reagowałem gwałtownie i czasem było to moją zgubą. Jednak jej zachowanie wyprowadza mnie z równowagi. Tylko jedna osoba zachowuję się jak ona, ale mistrza Ocana potrafi też przywołać mnie do porządku.
-Uspokój się, bo nic nie rozumiem. Chodzi o Amandę? Pokłóciliście się? - zapytał, a ja wybuchnąłem śmiechem.
-Chciałbym, aby to była kłótnia. Wyobraź sobie, że celowo dziś podrywałem panienki na jej oczach....- zacząłem, a on zagwizdał gdy to usłyszał.
-Odbiło Ci?! Mam nadzieję, że obiła ci za to gębę. Ona nie widzi świata poza Tobą, a ty robisz coś takiego?- przerwał mi w pół zdania i widziałem, że się wkurzył. Bardzo się polubili z Amandą i świetnie się dogadują.
-Widzisz, nawet Ty się wściekłeś! A ona? Z uśmiechem oznajmiła mi, że idzie na zakupy i kazała wracać do rozmowy. - powiedziałem, a Lucas zmarszczył brwi zaskoczony.
-Jak to? Tylko tyle?
-Teraz rozumiesz? Nie wiem co siedzi w jej głowie, ale coś jest nie tak. Przecież wie jaki byłem i jak traktowałem dziewczyny. Powinno ją to zaniepokoić czy zdenerwować Lucas. - wytłumaczyłem moje obawy i chciałem, aby ktoś mi powiedział czy mam rację czy przesadzam.
-Może po prostu Ci ufa? Chociaż z twoją reputacją to raczej nie powinna.- zaśmiał się, a ja pokręciłem głową na jego komentarz.
-Przez telefon dałem jej do zrozumienia, że wychodzę dziś na miasto. I jak widzisz minęło pół godziny i nic. - nagle zadzwonił jego telefon i przekazał mi, że to Julia.
-To dziwne, bo ona do mnie nie dzwoni. - oznajmił zaskoczony.
-Jeśli zapyta o mnie to powiedz, że szykuje się na wyjście. Daj jej do zrozumienia, że wychodzę z Amandą. -przekazałem i podszedłem do okna. Słyszałem jego rozmowę i byłem pewny, że to Amanda kazała jej zadzwonić. Zaproponowała wspólne wyjście, a przecież są razem. Uśmiechnąłem się, gdy powiedział że mam się dziś świetnie bawić. Jeśli to jej nie sprowokuję to czuję, że sam nie wytrzymam.
-Załatwione. Szykuj się niezła zabawa. Jestem pewny, że pojawi się tu w ciągu kilku minut. - zaśmiał się, a ja miałem nadzieję, że właśnie tak będzie.
Nie wiem co ją spotkało w przeszłości, ale jestem pewny, że przez to tak się zachowuję. Nikt nie może, aż tak skrywać swoich emocji i być obojętny. Być może ranię ją tym, ale chcę żeby wyszła z tej swojej skorupy. Jakby bała się pokazać prawdziwą siebie i powiedzieć coś więcej o sobie. Nie mówi o rodzinie, ani o swojej przeszłości. Wiem tylko skąd pochodzi i że jej ojciec zmarł pół roku temu. Próbowałem dowiedzieć się coś więcej, ale zawsze zmienia temat. Nie widziałem, żeby rozmawiała z kimś z rodziny. Te jej zamykanie się w sobie jest czymś czego nie rozumiem. Ma tutaj przyjaciół, ale do tej pory spędzała swój wolny czas samotnie w parku. Teraz jest ze mną, ale i wtedy potrafi być nieobecna. Jest dla mnie bardzo ważna i nie chce żeby miała przede mną tajemnicę. Powiedziałem jej o sobie, ale ona nadal milczy.
Minęła godzina, ale ona się nie pokazała. Poszedłem do siłowni i spędziłem w niej kolejną godzinę. Widziałem jak Lucas na mnie zerka, ale nie miałem ochoty na rozmowę. Znowu się wycofała i nie wiedziałem co mam z tym zrobić. Zamknąłem drzwi pokoju na klucz i poszedłem pod prysznic. Była już 22.00, więc zapewne poszła spać. Ja nie wiem czy dziś zasnę. Może powinienem z nią otwarcie porozmawiać? Może naprawdę mi ufa i dlatego tak się zachowuję? Ale jak można ufać takiemu facetowi jak ja? Zależy mi na niej, ale jestem w tym wszystkim nowy. Na pewno nie raz popełnię błąd, a ona ma zamiar tak reagować? Spokojem i obojętnością?
Po długim prysznicu stanąłem przed lustrem i myłem zęby. Usłyszałem swój telefon i spojrzałem na wyświetlacz.
-O cholera! - wyplułem pastę i wytarłem twarz ręcznikiem. Przeczyściłem gardło i miałem zamiar udawać lekko pijanego.
-Tak mała...czemu dzwonisz o tej porze?- zaśmiałem się, ale czułem że mam napięte wszystkie mięśnie.
-Gdzie jesteś? - usłyszałem jej słodki głos i mimowolnie się uśmiechnąłem. Musiałem ciągnąć nadal tą grę z wyjściem na miasto.
-W barze ze znajomymi. Jeszcze trochę mi zejdzie, nie musisz się martwić. - odparłem pewnym głosem, ale nie czułem tego w środku zupełnie.
-Naprawdę? To kto brał właśnie prysznic w Twojej łazience? - zapytała, a ja zamarłem. Skąd ona o tym wie? Czyżby tutaj była?
-Jesteś w moim pokoju prawda?- odpowiedziałem i otworzyłem drzwi łazienki. Siedziała na moim łóżku. Przełknąłem i patrzyłem na nią osłupiały.
-Co to za gierki Brandon? - wstała i podeszła do mnie patrząc mi w oczy. -Co chcesz osiągnąć takim zachowaniem? Myślałeś, że jestem tak głupia, że dam się nabrać? Po tamtym weekendzie i po tym wszystkim? Odpowiedź. - widziałem jak zaciska usta ze złości, ale teraz wszystkie myśli wyleciały mi z głowy.
-Amanda.... - zacząłem i chciałem ją przytulić, ale odepchnęła moje ręce. Przyglądaliśmy się sobie i widziałem złość w jej oczach.
-Dlaczego to robisz?! Chciałeś żebym Cię uderzyła? Zrobiła awanturę?! Tego oczekiwałeś?!- krzyknęła i zaczęła chodzić po pokoju. Stałem w miejscu i nie zbliżałem się do niej czekając czy powie coś więcej.
-Zbyt wiele razy widziałam jak moja matka się tak zachowuję. Robiła dzikie awantury mojemu ojcu o wszystko. A ja słuchałem tego przerażona. Ty też jesteś przyzwyczajony do krzyków i bicia od dziecka, ale nie musi tak być. Wiem, że wkurza Cię moje zachowanie, ale taka jestem Brandon. Musisz to zaakceptować - spojrzała na mnie i widziałem łzy w jej oczach. Poczułem się jak skończony dupek, że doprowadziłem ją do tego.
-Nic o sobie nie mówisz Amanda. Nie wiem co myślisz i co czujesz. Znasz mnie całego, a sama skrywasz tajemnice. - odpowiedziałem i chciałem, żeby trochę mnie zrozumiała.
-Myślę, że zachowałeś się dziś jak kretyn. Sprawiłeś, że przez chwilę miałam wątpliwości. Jednak na spokojnie wszystko przemyślałam i doszłam do wniosku, że kłamiesz. Dlatego tu jestem. - usłyszałem i zobaczyłem jak do mnie podchodzi.Patrzeliśmy na siebie w milczeniu. Gdy się odsunęła pociągnąłem ją za rękę i usiadłem z nią na łóżku.
-Przesadziłem dzisiaj, ale cieszę się że przyszłaś. Jednak Ci na mnie zależy. - powiedziałem i dotknąłem jej policzka.
-Byłbyś pewniejszy, gdybym Cię uderzyła prawda? Widzę to w twoich oczach. -oznajmiła, a ja poczułem ulgę, że domyśliła się tego.
-Twój brak reakcji mnie dezorientuję Amanda. Jestem wybuchowy i nie kryję swoich emocji. Tego nauczyło mnie życie i dlatego nie wiem co czujesz. - zamknęła oczy i przytuliła się do mnie. Objąłem ją wdychając jej zapach i czułem jak schodzi ze mnie napięcie.
-Właśnie za to Cię kocham Brandon. - wyszeptała, a ja gwałtownie ją podniosłem. - A poza tym stosuję się do rad mistrza Ocana. - uśmiechnęła się szeroko.
-Jakich rad?- zapytałem niepewnie.
-Mam mieć do Ciebie dużo cierpliwości, ale mam nadzieję że szybko nie zafundujesz mi znowu takiego testu. Obiecaliśmy sobie coś Brandon, więc przestań wątpić w to co do Ciebie czuję. Nie zostawię Cię rozumiesz? Jesteś dla mnie teraz kimś najważniejszym, więc nie zniszcz tego. - powiedziała patrząc mi w oczy, a ja poczułem ciepło w środku. Powiedziała mi to otwarcie i powinien jej zaufać.
-Kocham Cię mała. Koniec gierek. - oznajmiłem i ją pocałowałem. Miałem zamiar udowadniać jej przez całą noc, że też jest dla mnie najważniejsza. Dlatego tak bardzo boję się ją stracić. Nigdy nie byłem zakochany i to uczucie jednocześnie było wspaniałe i przerażające.
I jak Wam się podoba? Brandon ma słusznie obawy czy powinien jej zaufać? Czy mając za sobą taką przeszłość łatwo jest zaufać bezgranicznie drugiej osobie? Jak myślicie?
Miłego czytania i dziękuje za tak cudne komentarze. Były wielką motywacją do pisania.
-
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro