Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Walka

Brandon


Poszedłem na górę się przebrać i zostawiłem osłupiałą Amandę w kuchni. Pomału przełamię jej upór i pozwoli mi się do siebie zbliżyć. Im więcej czasu z nią przebywam, tym bardziej się cieszę, że zgodziła się na ten weekend. Zanim poszedłem ją obudzić chłopaki zeszli na dół i sprowadzili towarzystwo. Powiedziałem im o walce, więc zmienili plany i idą ze mną. Zawsze któryś z nich jest w pobliżu, gdy walczę. Ubrałem koszulkę i nowe dresy na siebie, a następnie spakowałem taśmy na ręce i ręcznik do torby. Z fotela chwyciłem swoją czarną bluzę i wciągnąłem ją na siebie. Chciałem zamknąć drzwi i odruchowo zajrzałam w miejsce gdzie trzymam klucz, ale go nie znalazłem. Przypomniałem sobie kto go ma i wyszedłem na korytarz.

-Amanda! Chodź na górę! -krzyknąłem głośno i usłyszałem śmiech na dole.

Te pacyny na pewno uznali, że chce ją zaciągnąć do łóżka i robili sobie żarty. Nie mówię, że nie skorzystałbym, ale wiem jakie ona ma do mnie podejście. Zauważyłem jak wbiegła na górę i nawet na mnie nie patrzyła. Chciałem podejść, ale się odsunęła. Zmarszczyłem brwi i przyjrzałem się jej. Była czerwona na twarzy i unikała mojego wzroku.

-Co się stało?- zapytałem, gdy nadal się nie odzywała.

-Nic. Czemu mnie wołałeś?- odezwała się, ale nadal unikała mojego wzroku.  Ewidentnie coś się wydarzyło i nie chce mi nic powiedzieć. Może Ci na dole coś jej powiedzieli?

-Spójrz na mnie. Zapytam jeszcze raz. Co się stało?- mówiłem spokojnie, chociaż zaciskałem pięści, bo czułem że znowu się wycofała.

-Możemy już jechać? Chce stąd wyjść.- usłyszałem i wiedziałem, że nic mi nie powie.

Co za uparciuch! Westchnąłem głośno, ale odpuściłem. Porozmawiam z nią jak się uspokoi i ja zrobię to samo. Przed walką nie mogę sobie pozwolić na zawracanie czymkolwiek głowy. Może jednak spotykanie się z nią nie jest dobrym pomysłem? Już zaczynam zaprzątać sobie myśli głupotami, zamiast się skupić. Powinienem ją przelecieć i miałbym problem z głowy. Tylko żeby te moje głupie serce chciało słuchać głosu rozsądku. Wystarczy jedno spojrzenie na nią i bije dwa razy szybciej. Mam ochotę ciągle ją dotykać i chronić. Pieprzone serce przestało mnie słuchać!

-Daj mi klucz. - odezwałem się wreszcie ostrzej niż zamierzałem. Przez mętlik w mojej głowie, zacząłem tracić cierpliwość.

-Po co ci on? - zapytała i przyglądała mi się uważnie. Myślałem, że się mnie wystraszy jak zawsze, ale tym razem tego nie zrobiła. - Muszę jeszcze się przebrać, bo jak widzę ty już jesteś gotowy. - wskazała na torbę obok drzwi.

-Ok. Zaczekam na ciebie na dole. - odpowiedziałem i chwyciłem torbę.

Udałem się do kuchni, aby napić się wody. Nie miałem ochoty z nikim gadać, ale Lucas przyszedł za mną. Wystarczyło jedno moje spojrzenie i wiedział, że lepiej teraz mnie nie drażnić. Zrobiłem sobie kawę, chociaż nie potrzebowałem dodatkowego bodźca. Jednak chciałem czymś zająć ręce, bo teraz miałem ochotę w coś przyłożyć.

-Czuję, że to będzie szybka walka. - odezwał się po chwili Lucas, gdy już siedziałem przy stole. Poruszył brwiami i wykonał kilka ciosów w powietrze udając mnie.

-Też tak myślę. - dopiłem kawę i wrzuciłem kubek do zmywarki.

-Idziemy?- usłyszałem głos Amandy i spojrzałem w tamtą stronę. Ubrana była w jeansy i czarną koszulkę. Nie wiedziała czym jedziemy, więc w tym stroju na pewno będzie jej zimno. Uśmiechnąłem się na swój pomysł i byłem ciekawy jak zareaguję.

-Podejdź tutaj. - powiedziałem i kiwnąłem palcem, żeby się zbliżyła. Spojrzała na Lucasa, a później na mnie. Po chwili  zrobiła jak kazałem.

-O co......- zaczęła, gdy ja ściągnąłem z siebie bluzę. Otworzyła szeroko oczy i stała sztywno. Ubrałem ją w moja bluzę, która sięgała jej do połowy ud. Przynajmniej będzie jej ciepło.

-Teraz możemy już iść. - zaśmiałem się i chwyciłem ją za rękę. Spojrzała w dół, a później na mnie.

-Spotkamy się na miejscu. Zabiorę chłopaków. - krzyknął mój przyjaciel, gdy wychodziliśmy.

Poczułem jak Amanda próbuje wyrwać swoją rękę, gdy przechodziliśmy przez salon, ale wzmocniłem tylko uścisk. Przed drzwiami zabrałem swoją kurtkę z wieszaka i wyszliśmy na zewnątrz. Słyszałem jak dziewczyny szeptały coś do siebie, ale nie miałem zamiaru się tym przejmować. Może dzięki temu, że widziały jak razem wychodzimy to dadzą mi spokój na jakiś czas. Podszedłem do mojej maszyny i poczułem szarpnięcie ręką.

-Tym jedziemy?!- zapiszczała Amanda i pokazywała na motocykl.

-A niby czym? Nie mam karocy księżniczko.- zaśmiałem się, wrzuciłem torbę do schowka i wsiadłem na niego. Stała w miejscu i piorunowała mnie wzrokiem.

-Przecież nikomu nie pozwalasz....- zaczęła,a ja wstałem i przyciągnąłem ją do siebie.Staliśmy blisko siebie i widziałem jak zaskoczona przytrzymała się moich ramion.

-Z tobą zrobiłem już kilka rzeczy pierwszy raz mała.- powiedziałem patrząc jej oczy, a ona się uśmiechnęła.

Przesunęła rękę na mój policzek, a ja wstrzymałem oddech. Dotknęła kciukiem mojej wargi, a ja ledwo powstrzymywałem ochotę, żeby ją pocałować. Po raz pierwszy dotknęła mnie sama z siebie, bo wtedy po pijaku się nie liczy. Nie była sobą, co potwierdziła na drugi dzień, gdy nic nie pamiętała. Jej dotyk był tak przyjemny, że miałem ochotę odwołać walkę i iść z nią na górę. Jednak chwila nie trwała długo, bo nagle się odsunęła. Zacisnęła ręce w pięść i widziałem, że żałowała tego co zrobiła.

-Wsiadaj. Jedziemy. - oznajmiłem, aby powstrzymać jej myśli.

Zajęła miejsce za mną już bez sprzeciwu i ruszyliśmy przed siebie. Czyli wystarczy jeszcze trochę mojej cierpliwości, a się złamiesz skarbie- pomyślałem i uśmiechnąłem się do siebie. Amanda obejmowała mnie w pasie i czułem jak przytula się mocno do moich pleców. Kolejny pierwszy raz i jaki przyjemny. Czuć ją tak blisko i mieć pewność, że teraz nie ucieknie. Mieliśmy jeszcze trochę czasu, więc pojechałem dłuższą trasą, aby przedłużyć tą chwilę. Nie jechałem szybko, bo nie mieliśmy na sobie strojów motocyklowych. Może nie jestem idealny, ale też nie głupi, żeby ryzykować. Dojechaliśmy na miejsce po prawie godzinie, chociaż zazwyczaj zajmuje mi to połowę czasu. Amanda jednak o tym nie wiedziała, więc nie skomentowała tego. Pomogłem jej zejść i poszliśmy do środka. Czujem jak ściska mnie za rękę i wiedziałem już, że robi tak gdy się boi. Po drodze przywitałem się z kilkoma osobami i usłyszałem jak ktoś woła imię Amandy. Zatrzymałem się i rozejrzałem. W naszą stronę przeciskały się jej przyjaciółki i zastanawiałem się skąd się tu wzięły.

-Chyba ktoś cię szuka. To nawet lepiej, bo ja muszę iść się przygotować. - powiedziałem głośniej, bo było już sporo osób na hali.

-Zadzwoniłam po nich. -odpowiedziała i zrobiła śmieszną minę, jakby się obawiała mojej reakcji. Wpadła mi do głowy niepokojąca myśl.

-Ale wracasz ze mną prawda?- zapytałem, gdy jej przyjaciele do nas podeszli.

Dziewczyny zgarnęły ją w objęcia, a później zaczęły na nią krzyczeć. Przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem,bo nie mogłem już tego słuchać. Zamilkły i patrzyły osłupiałe na nas. Trzymałem Amandę w pasie i przytulałem do swojej klatki piersiowej.

-Jeśli mam ją z wami zostawić, to macie przestać ją atakować, zrozumiane?! - odezwałem się do nich ostro i zmierzyłem wzrokiem. Widziałem, że podziałało, bo tylko pokiwali głowami. Niespodziewanie usłyszałem głośny śmiech Amandy i poczułem jak trzęsie się ze śmiechu. Spojrzałem na nią, a on podniosła głowę w tym samym momencie.

-Kociak znów zamienił się w lwa. Idź i pokaz co potrafisz trenerze. - zaśmiała się i pokazała na ring. Nie wiedziałem o czym ona mówi, ale widziałem uśmiech na jej twarzy i to mi wystarczyło.

-Niedługo wrócę. Dostanę buziaka na szczęście? - wyszeptałem jej do ucha i widziałem jak kilka osób obserwuje nas z zaciekawieniem.

-Już go sobie zabrałeś. - odpowiedziała i popchnęła mnie lekko.

Poszedłem się przygotować i znaleźć chłopaków. Gdyby nie było tu jej znajomych, musiałbym ją zabrać ze sobą. Przed walką potrzebuję pół godziny samotności, więc byłoby trudno. Dziś moim rywalem jest starszy ode mnie chłopak. Uczył się kiedyś na naszej uczelni , a niedawno usłyszał o mnie. Chcę się zmierzyć, a ja chętnie przyjmuje wyzwania. Jeśli nagrodą jest spora kasa, to dodatkowa motywacja. Zarabiam na walkach nie małe sumy, ale na legalnych walkach też można się dorobić. Dlatego nie rezygnuję również z nich. Gdy Amanda spała spędziłem 2 godziny ćwicząc w domu, aby nigdzie nie wychodzić. Urządziłem sobie domową siłownie w ogrodzie i często z niej korzystać jak jest pusty dom.

-Jesteś wreszcie!- krzyknął Ben , gdy wszedłem do pomieszczenia na przygotowanie się.

-Stęskniłeś się?- odpowiedziałem rozbawiony.

Zdecydowanie mam teraz lepszy humor niż w domu, więc pora rozgrzać do walki. Usiadłem na ławeczce i kazałem im wyjść. Został tylko Lucas, który obwijam mi taśmą ręce.

-Robimy później imprezę? Trzeba oblać twoje zwycięstwo.- powiedział, ale ja się nie odzywałem. Nie wiedziałem co na ten pomysł powie Amanda.

-Może twoja dziewczyna zaprosiła by do nas tą swoją koleżankę? - ciągnął dalej, a ja zaśmiałem się z jego skrępowania. Chyba nie tylko mnie wzięło. Nawet nie widziałem ostatnio panienek w jego pokoju, gdy się teraz zastanowiłem. Czyżbym o czymś nie wiedział?

-Możesz je zapytać. - mruknąłem niby obojętnie, ale po cichu śmiałem się z niego.

-Dlaczego ja?! Ty nie możesz?! - krzyknął mi nad głową, a ja się skrzywiłem. Miałem mieć ciszę, a nie jęczącego Smitha.

-Lucas zostaw mnie samego. Pogadamy później. - pokazałem mu na drzwi i na szczęście zrozumiał bez marudzenia.

Gdy tylko wyszedł zamknąłem oczy,biorąc  kilka głębokich oddechów. Później wstałem i zrobiłem swoją standardową rozgrzewkę. Gdy przyszedł czas na walkę, pojawił się Ben. Nie odzywałem się do nikogo, chcąc być maksymalnie skupiony. Słyszałem, że Black jest dobry w walce, więc to nie będzie łatwe zwycięstwo. Na hali było głośno, przez krzyki zebranego tłumu. Nielegalne walki zawsze przyciągają uwagę.Wszedłem na ring i spojrzałem na rywala. Był podobnej budowy do mnie oraz miał zadziorny uśmiech na twarzy. Ja nie pokazywałem żadnych emocji i dzięki temu czasami widziałem strach w oczach przeciwnika. Podałem mu rękę, a następnie czekałem na znak od prowadzącego. Zaczęło się i byłem w swoim świecie. Zaatakował mnie pierwszy, jednak uniknąłem ciosu. Potem były kolejne, ale nie groźne. Nie byłem mu dłuższy i oberwał kilka razy. Uderzyłem go mocno, aż się zachwiał i padł na kolano. Koniec pierwszej rundy i chwila oddechu.

-Wstawaj Carter! Dasz radę! Bestia nie jest taka straszna!- rozpoznałem głos Amandy i aż zamarłem zaskoczony. Komu do cholery ona kibicowała? Rozejrzałem się i znalazłem ją obok Lucasa oraz jej znajomych. Uniosłem brew,a ona zasłoniła usta dłonią.

-Doigrałaś się mała. - powiedziałem, jednak nie miałam szans tego usłyszeć.

Teraz nie miałem zamiaru się oszczędzać i pokazać jej co potrafi Bestia. Zająłem pozycję, czekając na właściwy moment. Gdy tylko do mnie podszedł wykonałem serie uderzeń, a on nie zdążył się zasłonić. Po chwili leżał na deskach. Oddychałem ciężko i podszedłem w miejsce gdzie stała Amanda. Zeskoczyłem z ringu, znajdując  się obok niej. Złapałem ją  w pasie i uniosłem, a następnie mocno pocałowałem. Poczułem jej ręce na karku i lekkie pociągnięcie za włosy. Ku mojemu zaskoczeniu rozchyliła wargi i nie pozostała bierna. Po chwili oderwałem się od niej, a ona patrzyła na mnie zamglonym wzrokiem.

-Zasłużyłaś na porządne lanie mała, ale tym pocałunkiem się wykupiłaś.- puściłem ją i odszedłem, aby się przebrać.



To trochę się rozpisałam, oby Wam się spodobało. Czekam na Wasze opinię o rozdziale. Miałam dziś zakończyć ich weekend, ale i tak wyszło mi 1800 słów. Miłego czytania i dziękuję za miłe komentarze i głosy. Buziaki

-

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro