Rozmowy
Amanda
Poprosiłam Davida aby zawiózł mnie na cmentarz. Kupiłam po drodze kwiaty, a na miejscu wysiadłam zostawiając go samego w samochodzie. Nie byłam tu od mojego wyjazdu i potrzebowałam teraz się wygadać. Miałam w sobie dużo emocji po spotkaniu z matką. Usiadłam na ławeczce przy nagrobku i zamknęłam oczy. Wyobraziłam sobie, że tata siedzi obok mnie.
-Długo mnie nie było prawda? Mam nadzieję, że mi to wybaczysz. Zawsze to robiłeś pamiętasz? Nawet gdy coś nabroiłam, to powtarzałeś że jestem twoją księżniczką. - zaczęłam i czułam gulę w gardle. Zagryzłam wargę i wzięłam głęboki oddech.
-Staram się być silna tato, ale w środku się rozpadam. Chciałabym, abyś był obok i mnie przytulił. Zapewnił, że wszystko się ułoży. Tak bardzo za Tobą tęsknie. - wytarłam łzę, która spłynęła mi po policzku. Dotknęłam zdjęcia na nagrobku i uśmiechnęłam się.
-Poznałam kogoś. Ma na imię Brandon. Jestem pewna, że byś go polubił. Chociaż na początku zapewne byłbyś przerażony. Jego wygląd i zachowanie nie wzbudza zaufania, mimo to zawładnął moim sercem. Kilka tygodni z nim sprawiło, że znowu zaczęłam mieć nadzieję. Myślałam, że już zawsze będę sama, ale on wypełnił tą pustkę. Kocham go i zrobię wszystko aby go nie stracić tato. Obiecuję. - wstałam i położyłam kwiaty. Dotknęłam jeszcze raz nagrobka i poszłam do samochodu.
Gdy tylko wsiadłam David przytulił mnie do siebie. Siedzieliśmy tak chwilę, a ja nie mogłam powstrzymać płaczu.
-Dasz radę dziś wieczorem? Nie wyglądasz najlepiej. - usłyszałam i odsunęłam się od niego. Wytarłam twarz i wzięłam kilka głębokich oddechów.
-Nie mogę się wycofać. - oznajmiłam i uśmiechnęłam aby go uspokoić.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tu jesteś. Odsunęłaś się ode mnie po pogrzebie i bałem się, że straciłem przyjaciółkę. - powiedział i widziałam, że były to szczere słowa.
-To było dla mnie za dużo. Śmierć taty, testament, moja matka i James. - wyszeptałam cicho.
-Obiłem mu za to gębę. Z wielką satysfakcją. - oznajmił i wykonał kilka ciosów w powietrzu.
-Wiem i dziękuje. A tak na poważnie to uratowałeś mnie David. Załatwiając mi tą szkołę pozwoliłem mi dojść tym do siebie. Nikt mnie tam nie zna i mogę być zwykłą Amandą Thomson. Nie dziedziczką fortuny, która musi uważać na każdy swój ruch jak tutaj. - wytłumaczyłam, bo wcześniej nie było do tego okazji.
-Twoi znajomi tego nie wiedzą?- zapytał zaskoczony.
-Nawet Brandon tego nie wie. Znają mnie jako Amandę, zwykłą uczennice. - powiedziałam, a on tylko kręcił głową z niedowierzaniem.
-Niezły numer z Ciebie. Jak Ci się to udało?- śmiał się, a ja poczułam wyrzuty sumienia, że to wszystko ukrywam.
-Chciałam mieć przyjaciół, którzy docenią mnie a nie moje pieniądze. Do tej pory zawiodłam się na każdym, oprócz Ciebie. Nie chciałam znowu cierpieć. - próbowałam mu wytłumaczyć swoją decyzję.
-Jesteś najlepszą przyjaciółką jaką miałem. Postawię Ci za to obiad i wszystko mi opowiesz. - puścił do mnie oczko i uruchomił samochód.
Pojechaliśmy z Davidem do firmy, której za niecały rok zostanę właścicielką. Wielki napis na budynku Holding Thomson był dumą mojego ojca. Stworzył to miejsce i poświęcił mu całe życie. Pracownicy przywitali mnie ciepło i cieszyłam się, że panuje tu fajna atmosfera.
-Amanda musimy o czymś porozmawiać przed spotkaniem z wujem. - odezwał się David i poprowadził do swojego gabinetu.
-Co się dzieje?- zapytam zdezorientowana widząc jak się denerwuje.
-Nie wiem czy powinienem Ci o tym mówić..- zaczął się wykręcać, a ja przewróciłam oczami.
-David. Mów. - powiedziałam stanowczo, aby dowiedzieć się czym tak się martwi.
-Chodzi o pana Johna. Nie radzi sobie z obowiązkami. - usłyszałam i powoli usiadłam na fotelu za biurkiem. Widziałam, że krępował się mówić mi o tym.
-Wuj nie zna się na biznesie i oboje o tym wiemy. Do śmierci taty prowadził swój mały sklepik, a teraz odpowiada za jedną z największych firm w Manchesterze. - oznajmiłam, chociaż oboje zdawaliśmy sobie z tego sprawę.
-Podpisuje papiery które mu daję, nawet ich nie czytając. Poza tym gdy go zobaczysz zrozumiesz, jak ta praca go wykańcza. Amanda on ma swoje lata i widzę, że chciałby odpocząć zamiast spędzać tyle godzin w biurze.- wytłumaczył spokojnie, a ja analizowałam jego słowa.
-A jakie mam wyjście? Wiesz jakie są warunki w testamencie.- odpowiedziałam i wstałam aby podejść do okna. Widok z niego był cudowny. Czułam jakbym miałam cały świat przed sobą.
-Spokojnie, ja tylko chce żebyś znała sytuację. Pomyślałam, że skoro masz kogoś w Londynie to...- zaczął, a ja szybko odwróciłam się w jego stronę i nie wierzyłam własnym uszom.
-To co? Myślisz, że wyjdę za niego po kilku tygodniach znajomości? Poza tym on nie jest typem faceta, który myśli o ślubie David. - powiedziałam, aby pozbawić go wszelkich wątpliwości. Czułam się zmęczona dzisiejszym dniem, a czeka mnie jeszcze wieczór z Liamem.
-Rozumiem, jednak musimy znaleźć rozwiązanie. Pan John za bardzo się wszystkim przejmuję, a to odbija się na jego zdrowiu. - oznajmił, gdy zbieraliśmy się do wyjścia.
-Może wyjdę za Liama i wszyscy będą szczęśliwi? - zaproponowałam, a on zatrzymał się w drzwiach i wpadłam na niego.
-Już szybciej sam bym się z Tobą ożenił. - zaśmiał się i obejrzał mnie z góry na dół. -Jesteś całkiem do rzeczy.
-Dziękuje bardzo. Ciekawe co to na twoja dziewczyna?- zadrwiłam unosząc brew. David jest brunetem niewiele wyższym ode mnie. Może nie wygląda jak model, za to ma świetny charakter. Jego niebieskie oczy są pełne szczerości i zrozumienia. Nasi ojcowie byli kumplami ze szkoły, więc znaliśmy się od dziecka.
-Byłaby zazdrosna prawda? Ale mogłybyście się mną podzielić. - powiedział, na co wybuchnęłam śmiechem. Pokręciłam głową i pchnęłam go lekko do przodu.
-Dlaczego ja spotykam samych wariatów?- wyszeptałam cicho sama do siebie.
Po spotkaniu z wujem uznałam, że David ma rację co do niego. Wygląda na wykończonego i nie widać w nim już tego życia. Zawsze pasjonował się kwiatami i naturą, dlatego miał swoją kwiaciarnie. Teraz jest tu zamknięty i to mu nie służy. Jestem pewna, że gdyby tata miał inną możliwość, to nie przekazałby mu firmy. Jednak miał tylko taki wybór lub oddać wszystko w ręce matki. Będę musiała rozwiązać ten problem. Widziałam z jaką nadzieją na mnie spojrzał, gdy weszłam do jego biura. Wyjeżdżając stąd 3 miesiące temu obiecałam, że gdy znów się zobaczymy to zwolnię go z tego obowiązku. Nie spodziewałam się, że przyjadę w innej sprawie.
Pojechałam z Davidem do jego mieszkania, aby tam przyszykować się na wieczór. Zjedliśmy razem lunch, a później poszłam wziąć prysznic. Wykąpana usiadłam na łóżku i zadzwoniłam do Lucasa. Powiedział, że cały dzień nie widział Brandona i też martwi się o niego. Ubrałam na siebie małą czarną oraz szpilki. Nałożyłam mocniejszy makijaż i gotowa poszłam do Davida.
-Trzeba było założyć na siebie worek. Odwołałby spotkanie i po kłopocie. - odezwał się, gdy tylko mnie zobaczył.
-Chciałabym. Jednak nie wiem co jeszcze się wydarzy przez te 8 miesięcy przyjacielu. Mogę jeszcze kiedyś znowu potrzebować podpisu matki. - oznajmiłam, a on przyznał mi rację.
-Życzyłbym Ci miłej zabawy, ale ten kretyn Ci jej nie zapewni. - powiedział, gdy zamawiałam taksówkę, na co pokręciłam tylko głową.
-Gdybyś poszedł ze mną bawiłabym się świetnie. - odpowiedziałam i zobaczyłam jak mu się oczy zaświeciły.
-Ale miałby minę sztywniaczek Liam. - zaśmiał się i zatarł ręce. Nie zmienił się i nadal potrafił mnie rozbawić. Byliśmy dla siebie jak rodzeństwo i nigdy nie pomyślałam o nim w inny sposób.
-Nawet nie wiesz jak mi Ciebie brakowało David. - oznajmiłam i przytuliłam się do niego. Jest moją podporą i gdyby nie on nie miałabym do czego wracać. To on pilnuje wszystkiego w firmie.
-Leć już na tą pseudo randkę. - odsunął się i odwrócił mnie w stronę drzwi. Wzięłam torebkę i sprawdziłam czy wszystko mam. Ruszyłam na spotkanie, na które nie miałam najmniejszej ochoty.
Jak Wam się podoba David i jego relacje z Amandą? Chciałam Wam trochę przybliżyć jego osobę. Wyjaśnić dlaczego Amanda nie chce mówić o sobie.
Miłego czytania i wieczoru. W następnym rozdziale spotkanie z Liamem. Każdy ma swoją teorie o tym i naprawdę fajnie się to czyta. Bardzo dziękuję.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro