Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prawda

Wybaczcie tak długą przerwę, ale dopadło mnie paskudztwo zwane "grypa". Rozdział będzie za to dłuższy w ramach rekompensaty. Pozdrawiam i dziękuje za cierpliwość.


Amanda


Obudziłam się i zobaczyłam, że za oknem zaczyna się rozjaśniać. Zamknęłam oczy i przypomniałam sobie co robiliśmy wcześniej. Tym razem nie był delikatny, a czułam jakby chciał mi udowodnić do kogo należę. Pokazać ,że nie mogę go kontrolować. Jednak wczorajszy wieczór pokazał, że jest inaczej. Każdy uważa go za faceta bez skrupułów, ale ja wiem jaki jest naprawdę. Potrafi poświęcić się dla drugiej osoby, nie zważając na konsekwencję. Daję z siebie wszystko, a nawet więcej. Jest jednak również uparty i ma swoje zasady. Życie na ulicy nauczyło go ich, ale ja nie mam zamiaru mu na to pozwalać. Teraz już nie jest sam i musi to zaakceptować.

Wstałam i narzuciłam na siebie bieliznę i koszulkę Brandona. Musiałam zebrać myśli i odwagę przed rozmową z nim. Bałam się tego jak zareaguję, gdy pozna prawdę. Nie raz słyszałam jak wyrażał się o bogaczach, którzy nie rozumieją zwykłych ludzi. Uważa ich za egoistów i ludzi bez serca. O tym, że pławią się w luksusach, podczas gdy dzieci na ulicy cierpią głód.

-Amanda. - usłyszałam jego głos za sobą, który wyrwał mnie z rozmyślenia o tym. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech, bo zbliżało się nieuniknione.

-Musimy porozmawiać. - odpowiedziałam i usiadłam na łóżko. Podniósł się i przyglądał uważnie mojej twarzy.

-Wiem, jednak wczoraj nie miałem do tego głowy. - odezwał się i puścił do mnie oczko. Mimowolnie się uśmiechnęłam widząc go takiego zrelaksowanego. Chciał mnie przytulić, ale go powstrzymałam. Musiałam zachować teraz dystans inaczej stracę odwagę do tej rozmowy.

-Wiele razy pytałeś mnie o przeszłość i rodzinę pamiętasz? Teraz jest czas na rozmowę o tym. - powiedziałam na co spoważniał. Uparł się o zagłówek łóżka, a ja denerwowałam się coraz bardziej. Nie wiem czemu, ale przy nim nie czuję tej swojej pewności siebie co w Manchesterze. Tam jestem kimś zupełnie innym.

-Dlaczego mam wrażenie, że mi się to nie spodoba? Zostawiłam męża i dzieci? Zabiłaś kogoś?-dreszcz przeszedł po moim ciele, gdy usłyszałam ostatnie pytanie. Zacisnęłam rękę na prześcieradle.

-Zacznę od początku. Urodziłam się w Manchesterze i tam wychowałam. Moimi rodzicami są Monica i Steven Thomson. Jak już wiesz mój tata zmarł niecały rok temu, a ja przeniosłam się tutaj. - zaczęłam powoli opowiadać swoją historię.

-Dlaczego? Tego też nie chciałaś mi powiedzieć. - odezwał się i czekał na to co powiem.

-Musiałam. Po śmierci taty nie potrafiłam dogadać się z matką. Ciągle się kłóciłyśmy, gdy próbowała zmusić mnie do podporządkowanie się jej decyzjom. Ten wyjazd dał mi czas, którego potrzebowałam. - oznajmiłam po chwili zastanowienia.

-Czas na co? - zapytał szybko i przysunął się bliżej patrząc mi w oczy.

-Gdy skończę 21 lat będę musiała wrócić do Manchesteru. - powiedziałam cicho, na co zamarł. Widziałam jak przygląda się mi marszcząc czoło. Po chwili wstał i zaczął chodzić po pokoju.

-Wrócić? Jak to? Chcesz powiedzieć, że mnie zostawisz?! - krzyknął, na co skrzywiłam się i zamknęłam oczy.

-Nie. Nie wiem. Nie chcę, ale mam tam zobowiązania. Musze wrócić i zająć się firmą. - odpowiedziałam szybko, na co zatrzymał się w pół kroku.

-Firmą? O czym Ty mówisz? - usłyszałam i teraz przyszedł czas na powiedzenie całej prawdy.

-Mój ojciec zapisał mi w testamencie firmę, którą przejmę gdy skończę 21 lat. Taki postawił warunek. - wytłumaczyłam spokojnie, bo nie chciałam się z nim kłócić. Wiem, że jeśli nie zachowam spokoju to nasza rozmowa nie skończy się dobrze.

-Czym się zajmuję ta firma i kto ją prowadzi skoro Ty siedzisz sobie teraz na moim łóżku? - powiedział i wyczułam w jego głosie drwinę. Jakby nie wierzył w moje słowa i chciał mi to udowodnić.

-Prowadzi ją mój wujek razem z Davidem. Firma zajmuje się głównie sprzedażą samochodów. Nazywa się Stevcar. - wyszeptałam cicho nazwę i zamknęłam oczy, bo nie wiedziałam czy ją zna.

-Stevcar? Jedna z największych sieci salonów samochodowych w naszym kraju? Chcesz powiedzieć, że jesteś jej właścicielką?!- krzyknął i miał na twarzy wypisaną mieszankę zdumienia i niedowierzania.

-Jeszcze nie jestem... będę za kilka miesięcy... - czułam, że zaraz się rozpłacze. Emocję mnie przytłaczały i bałam się, że go stracę.

-Milcz! Nic więcej nie mów!- oparł się o szafę i stał tak z zamkniętymi oczami. Słyszałam jego szybko oddech i widziałam zaciśnięte pięści. Chciałam do niego podejść, ale nie wiedziałam czy mi na to pozwoli.

-Brandon.. - zaczęłam, ale mi przerwał.

-Jesteś bogata. Umawiałem się z pieprzoną milionerką i nic o tym nie wiedziałem. Dlaczego mi nie powiedziałaś? To była zabawa? Wiedziałaś, że wyjedziesz i szukałaś rozrywki? - cedził każde słowo, a ja czułam jak łzy płyną mi po policzku. Miałam zaciśnięte gardło i nie mogłam wydobyć głosu. Gdy na mnie spojrzał widziałam, że go zraniłam. W jego oczach nie widziałam miłości, a jedynie cierpienie.

-Próbowałam trzymać się od Ciebie z daleka, nie pamiętasz? To Ty za mną chodziłeś i nie dawałeś mi spokoju. - odpowiedziałam po chwili, gdy już opanowałam trochę emocji. On nie może zwalić całej winy na mnie. Ja wiedziałam czym to może się skończyć. Wstałam i stanęłam przed nim. Chciałam aby mnie wysłuchał i postarał się zrozumieć.

-Owszem i to najbardziej mnie w tobie pociągało. Byłaś inna niż wszystkie. Jednak powinnaś była mi powiedzieć, kim naprawdę jesteś od początku. - oznajmił, ale ja miałam inne zdanie na ten temat.

-Nie mogłam. Chciałam być zwykłą Amandą Thomson. Nie bogatą dziewczynką, tylko nastolatką. - próbowałam mu wyjaśnić swoje rację. - Nie chciałam się zastanawiać czy mam przyjaciół z powodu pieniędzy.

- W poprzedniej szkole tak było? - zapytał i widziałam, że trochę się uspokoił.

-Tam muszę uważać na to co robię. Przyjaciele okazali się fałszywi, a chłopak zdrajcą. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Nie chciałam niczego przed nim ukrywać. Teraz jest czas na powiedzenie całej prawdy o swoim życiu.

-Chłopak? Co zrobił?- odezwał się i podszedł do szafy po ubranie. Mówił to lekceważąco, ale widziałam jak miał napięte mięśnie.

-Moja matka zaproponowała mu pieniądze.Sprzedał naszą miłość za 20tys. - oznajmiłam, na co odwrócił się szybko. Zmarszczył brwi jakby chciał sobie coś przypomnieć.

-To dlatego twoja matka to powiedziała. Nazwała mnie jej kolejnym wydatkiem, gdy przedstawiłem się jako twój chłopak.- powiedział po chwili, a ja otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia na jej bezczelność. Chociaż czego innego mogłam się po niej spodziewać.

-Owszem. Jego wielka miłość się skończyła, gdy zobaczył pieniądze. Później ośmieszył mnie przed wszystkimi. Wyśmiał, że był ze mną dla pozycji w szkole. Inaczej nawet by nie spojrzał w moją stronę. Użył kilku epitetów, po których już się tam nie pokazałam. - wytłumaczyłam i miałam przed oczami zadowoloną twarz Jamesa. Śmiech wszystkich dookoła i ich pogardliwe miny. Czułam jak opuszczają mnie siły, więc usiadłam znowu na łóżku.

-Co za skurwiel!- odezwał się i przysiadł obok mnie. Chciałam się w niego wtulić i zapomnieć o wszystkim, jednak nie byłam pewna czy mogę to zrobić.

-Nie chciałam Cię okłamywać, ale nie mogłam inaczej. Próbowałam to powstrzymać, ale nie potrafiłam. Zakochałam się w tobie i nie chcę Cię stracić. - powiedziałam i spojrzałam mu w oczy.

Milczał, więc podniosłam rękę i dotknęłam jego policzka. Po chwili poczułam jak przyciąga mnie do siebie i przytuliłam się mocno do niego. Zaczęłam płakać, a w środku czułam jak targają mną emocję. Czułam strach, niepewność i jednocześnie ulgę.

-Musisz tam wrócić? - zapytał cicho, a ja czułam się z tym okropnie. Kochałam go, ale nie mogłam tu zostać. Odsunęłam się, aby powiedzieć mu dlaczego tak jest.

-Obiecałam to mojemu tacie tuż przed śmiercią. Błagał mnie bym nie pozwoliła zniszczyć tego, co zbudował ciężką pracą. Zaczął od bycia mechanikiem, a później też odziedziczył mały spadek, który zainwestował. - zaczęłam i uśmiechnęłam się na wspomnienie o tacie. Był wspaniałym człowiekiem i nie chciałabym go zawieźć.

-Kochałaś go? - usłyszałam jego niepewny głos. Brandon nie ma dobrych wspomnień z rodzicami. Powinni go chronić, a oni zafundowali mu piekło. Ja przynajmniej miałam tatę, który mnie wspierał.

-Najbardziej na świecie. Był cierpliwym, wyrozumiałym i kochającym ojcem. Doszedł do wszystkiego sam i podziwiałam go za to. Jego inwestycje przynosi mu zyski i satysfakcję. Salony samochodowe i kilka restauracji. - opowiedziałam i czułam ciepło w środku wspominając nasze wcześniejsze życie.

-A twoja matka?

-Jest wyrachowaną i zimną kobietą. Liczą się dla niej tylko pieniądze i pozycja. Wyszła ponownie za mąż krótko po pogrzebie. Mój tata przyłapał ją na zdradzie,a gdy wracał doszło do wypadku. To ja mu o tym powiedziałam i podałam adres Brandon. Gdyby tam nie pojechał...- zaczęłam płakać, a on przytulił mnie do siebie

-To nie twoja wina. Słyszysz? Nie możesz tak myśleć!- próbował mnie uspokoić i jakaś część mnie przyznawała mu rację. Jednak czułem się też w jakimś stopniu za to winna i nie mogłam sobie z tym poradzić.

-Muszę dotrzymać danego mu słowa. Obiecałam, że nie pozwolę matce zmarnować jego pracy. Byłam uczona od młodych lat jak zarządzać firmą. Zaraz po studiach miałam zacząć pracować tam razem z nim. - powiedziałam i teraz wiedział już o wszystkim.

-A co z nami? - odezwał się i podniósł mój podbródek, aby na niego spojrzała.

-Nie każ mi wybierać Brandon. - poprosiłam, choć wiedziałam jaką decyzję musiałabym podjąć.

-Mi też złożyłaś obietnice Amanda. Miałam mnie nigdy nie zostawić. - przypomniał mi moje słowa, a ja czułam w głowie kompletny zamęt.

-Możesz pojechać ze mną. Będziemy razem prowadzić firmę. - zaproponowałam po chwili. Zobaczyłam uśmiech na jego twarzy, ale nie wiedziałam czy to coś dobrego.

-Moje życie jest tutaj mała. Dzieciaki, treningi, mistrz Ocana, przyjaciele. - wymieniał wszystkie bliskie mu osoby.

-Wiem. Jednak Manchester to nie koniec świata. Będziemy ich odwiedzać. Brandon proszę przemyśl to. - powiedziałam i miałam nadzieję, że zgodzi się na moją propozycję.

-Mamy jeszcze kilka miesięcy na podjęcie decyzji prawda?- odpowiedział, a ja pokiwałam głową na tak. - Muszę się zastanowić. A Ty obiecaj, że nie będzie więcej tajemnic.

-Obiecuję.- zapewniłam szybko i przytuliłam się do niego. Czułam, że wszystko się ułoży i będziemy szczęśliwi. Nie ma już miedzy nami żadnych przeszkód i mogę się skupić całkowicie na nim.



Hej hej! I jak wyszedł rozdział? Chyba wyszłam z wprawy niestety. Może gdy napiszę kolejny to wrócę do formy. Ta grypa ścięła mnie z nóg i zapomniałam wszystkie pomysły na tą książkę.

Jak myślicie co zrobi Brandon? Jaką podejmie decyzję? Spodziewaliście się takiej reakcji z jego strony? Czy to już koniec ich problemów? Miłego czytania. Pozdrawiam

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro