Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kim jesteś?

Brandon


Wszyscy zgodzili się, gdy zaproponowałem aby kolację zjeść u nas. Po drodze zrobiliśmy zakupy, a w domu dziewczyny zajęły się szykowaniem jedzenia. Amanda kategorycznie zabroniła mi płacić w sklepie, przez co nie czułem się komfortowo. Jednak taka była umowa, więc musiałem ustąpić. Znałem już jej zdanie na temat dotrzymywania obietnic i była to jedna z rzeczy, które w niej cenię. Podczas gdy dziewczyny były w kuchni, my usiedliśmy w salonie przed telewizorem. Spojrzałem na Davida, który zabrał się razem z nami, ale milczał cały czas. Widziałem jak mnie obserwuję i nie mogłem odgadnąć co o mnie myśli. Jego zachowanie i sposób bycia bardziej pasuję do Amandy, niż moje. Dziś z każdą chwilą przekonywałem się, że są sobie bardzo bliscy. Gdy czuła się niepewnie, to w nim szukała oparcia. Widok ich razem nie był dla mnie czymś łatwym.

-Co się dzieje? Nie słuchasz nas. - usłyszałem głos Lucasa obok i wyrwałem się z zamyślenia. Wszyscy spoglądali na mnie niepewnie i dla nich to był niecodzienny widok zapewne.

-Nic mi nie jest. - odpowiedziałem, ale nie zabrzmiało to przekonywująco .

-Sporo się wydarzyło od wczoraj, więc nie powinniśmy się temu dziwić. Sam nie mogę w to uwierzyć. Nasza spokojna i cicha Amanda jest milionerką.- ciągnął dalej temat Lucas, a ja nie chciałem już o tym rozmawiać.

-Jesteś pewny, że mówimy o tej samej osobie? Nie pamiętasz co zrobiła wczoraj? - przypomniałem mu i przeleciały mi przez głowę obrazy, które przyprawiły mnie o zatrzymanie serca.

-To było piękne. Nigdy bym nie uwierzył gdybym nie zobaczył na własne oczy. Dziewczyna ma charakter, który przed nami ukrywała.- powiedział i słychać było w jego głosie dumę, której ja nie rozumiałem.

-Mogę wiedzieć o co chodzi?- odezwał się nagle David.

-Ty nic nie wiesz?! Opowiem Ci! - krzyknął Lucas, zanim zdążyłem się odezwać. Wstał i wiedziałem, że zrobi z tego show.

-Hej nam też nikt nic nie powiedział!- oburzył się Matt, który przysiadł się do nas zaciekawiony.

-Wyobraź sobie, że nasza Amanda rozwaliła wczoraj motor swojemu facetowi! Cóż to był za piękny widok! Zobaczyliśmy w telefonie jak podchodzi z kijem bejsbolowym, robi zamach i bach poleciały lusterka!- zrelacjonował przy okazji gestykulując.

Byłem ciekawy jak zareaguję na to przyjaciel Amandy. Czy będzie równie przerażony jak ja?  On jednak uśmiechnął się i spojrzał w kierunku kuchni. Jego reakcja zdezorientowała mnie jeszcze bardziej.

-Nie zdziwiłeś się. - stwierdziłem po chwili, gdy na mnie spojrzał.

-Znam Amandę od lat i wiem do czego jest zdolna, gdy czegoś chcę. Nie wiem ile Ci powiedziała, ale dużo przeszła i mimo wszystko jest bardzo silna. - usłyszałem, choć nie spodziewałem się takiej odpowiedzi.

-Wiem o jej matkę i byłym chłopaku. - powiedziałem, aby nie miał wątpliwości co do naszej relacji. Teraz nie ma już między nami tajemnic.

-Obiłem mu za gębę!- oznajmił stanowczo, ale ja nie byłem przekonany.

-Ty? - zdziwiłem się przyglądając się jego posturze. Chłopak nie wyglądał na kogoś, kto używa siły.

-Gdy trzeba też potrafię znaleźć sposób na zemstę. - zapewnił, więc nie ciągnąłem dalej tego tematu. - Poza tym Amanda jest tu zupełnie inna. Już dawno nie widziałem jej tak szczęśliwej. W Manchesterze jej zachowanie się zmienia.

-Co masz na myśli?- zapytałem szybko, bo nie spodobało mi się jego stwierdzenie.

-Przekonasz się. Z tego co mi wiadomo, zaproponowała Ci wspólny wyjazd prawda? Tylko nie wiem, czy jesteś na to przygotowany. - odpowiedział po chwili namysłu.

-Jeszcze nie podjąłem decyzji. - stwierdziłem, gdy zobaczyłem zaskoczone spojrzenie Lucasa.

-Musisz wiedzieć, że gdy tylko Amanda wróci media się na nią rzucą. Śledzą każdy jej krok. Jest młodą dziedziczką dużej fortuny, a to dla nich ciekawy temat. Będziesz musiał być na to gotowy i nauczyć się z tym żyć. - wytłumaczył, ale do mnie to nie docierało. Nie znałem takiego świata i raczej nie chciałbym w nim przebywać.

-Chodzą za nią dziennikarze? Robią zdjęcia? O cholera to wielka rzecz. Jest znana, a my nic o niej nie wiedzieliśmy. - odezwał się Lucas, dla którego to było równie nierealna jak dla mnie.

-To nic przyjemnego. Musisz uważać na to mówisz oraz robisz. Nawet twoje ubranie jest oceniane. - powiedział, a ja usłyszałem śmiech dziewczyn z kuchni. Po chwili pojawiła się w drzwiach Amanda. 

-Kolacja będzie gotowa za pół godziny. - stwierdziła i stanęła za kanapą, opierając ręce na moich ramionach. Spojrzałem na jej uśmiechniętą twarz i błyszczące oczy. Widziałem, że ten widok nigdy mi się nie znudzi. Stała się dla mnie wszystkim w bardzo krótkim czasie i pokazała, że warto zaryzykować.

-Zaraz przyjdziemy mała. - odpowiedziałem, na co pocałowała mnie w policzek i uciekła do kuchni.

-Mówiłem. Jest szczęśliwa. To twoja zasługa, więc nie schrzań tego. - odezwał się David jak tylko zniknęła nam z oczu.

-Kiedyś zapytała mnie dlaczego ona? A dziś cały dzień, to ja zadaję sobie to pytanie. Czemu ja? - powiedziałem to głośno i zaraz poczułem się głupio. Spoglądali na mnie przez chwilę, która jeszcze bardziej mnie pogrążała.

-Szczerze stary, też  nie mam pojęcia. Przecież to ja jestem ten przystojniejszy, zabawniejszy, mądrzejszy....- zaczął żartować Lucas, na co wszyscy wybuchnęli śmiechem. Przewróciłem oczami, ale byłem też mu wdzięczny za to.

- Smith. Czy Ty dziś chcesz ponownie rozzłościć swoją dziewczynę? - zapytałem, na co zaczął się nerwowo rozglądać.

-Nie strasz mnie! Ta kobieta to ogień , gdy jest zła. - stwierdził upewniając się, że nie usłyszą go dziewczyny.


Wieczór minął nam bardzo szybko na pysznej kolacji i wesołych rozmowach. Wszyscy dobrze się bawili, a ja zaakceptowałem obecność Davida w życiu Amandy. Po tym co sam przeszedłem, bardziej doceniałem znaczenie przyjaciół. Dla mnie jest nim Lucas, chociaż nie zna całej prawdy o mnie. Jednak wiem, że mogę zawsze na niego liczyć.

Rano obudziły mnie jakieś hałasy i po chwili otworzyłem oczy. Zobaczyłem krzątającą się po pokoju Amandę. Założyłem ręce za głowę i przyglądałem się jej rozbawiony. Wkładała właśnie na siebie bluzę mówiąc coś sama do siebie.

-Gdzieś się wybierasz mała?- zapytałem na co podskoczyła wystraszona.

-Na zajęcia. Ty również. Niedługo nas wyrzucą z uczelni. - odpowiedziała podchodząc do mnie w pośpiechu. Chciała pocałować mnie w policzek, ale ją przytrzymałem.

-Zostawisz mnie tu samego? - odezwałem się patrząc jej w oczy. Zagryzła wargę i skierowałem na nią wzrok.

-Nawet o tym nie myśl. Uciekam. - powiedziała żegnać się i wybiegła z pokoju.

Postanowiłem wstać i też iść na zajęcia. Przynajmniej szybciej się z nią zobaczę. Poszedłem wziąć prysznic, a później ubrany zszedłem na śniadanie. Zrobiłem kawę i z kubkiem w ręku usiadłem na kanapę. Chwilę później usłyszałem pukanie do drzwi.

-Czego zapomniałaś mała?!- krzyknąłem i wstałem aby je otworzyć. Za drzwiami jednak nie zastałem Amandy.

-Kim jesteś? - zapytałem przyglądając się tej osobie.

-Kimś, kto zrujnuję twoje naiwne marzenia. - usłyszałem i zobaczyłem jak wchodzi do środka. Stałem nadal bez ruchu w miejscu, a następnie zatrzasnąłem drzwi.


Hej. Jak rozdział? Jak podoba Wam się David? Kto odwiedził Brandona?

Miłego czytania i serdecznie pozdrawiam wszystkich.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro