Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dlaczego to robisz?


Brandon


Minęło dwa tygodnie odkąd jesteśmy parą z Amandą i powinienem się cieszyć, ale czuję że coś jest nie tak. Widzę ją czasami zamyśloną i jak powstrzymuję się przy mnie. Jakby musiała uważać na to co mówi i robi. Chciałbym aby czuła się przy mnie swobodnie i była sobą, a nie jak teraz. Gdy byliśmy razem na imprezie i inne dziewczyny przyglądały się nam, to wyglądała jakby tego nie zauważała. Tych spojrzeń i gestów w moją stronę. Dostaję wieczorem smsy od panienek, a ona nawet nie zapyta z kim piszę. Jakby w ogóle jej nie zależało. Gdyby sytuacja była odwrotna, szalałbym z zazdrości. Widzę jak faceci się na nią gapią na uczelni i mam ochotę im wtedy przyłożyć. A ona zachowuje się jak robot bez uczuć. Tylko wtedy w parku pozwoliła sobie okazać emocję, ale później znowu zachowała spokój. Postanowiłem ją sprowokować i mam nadzieję, że nie wyniknie z tego nic złego. Po swoich zajęciach poszedłem pod jej salę i czekałem aż wyjdzie. Kilka dziewczyn podeszło do mnie i zaczęło rozmowę. Pytały o walkę i najbliższą imprezę. Opowiadałem im jak pokonałem szybko ostatniego przeciwnika. Zauważyłem Samanthę przy drzwiach i jak uśmiecha się do mnie zadowolona. Uczniowie zaczęli wychodzić i czekałem na wyjście Amandy. Chwilę później wyszła z koleżankami, a ja udawałem zainteresowanie jedną z blondynek. Zachwycała się moimi tatuażami, które było widać w krótkim podkoszulku. Kątem oka widziałem jak jej przyjaciółki piorunują mnie wzrokiem, ale ona się tylko do nich uśmiechała. Ruszyły przed siebie i nawet na mnie nie spojrzała. Zmarszczyłem brwi i ją zawołałem. Gdy się odwróciłam spojrzała na mnie, a byłem pewny, że teraz zrobi mi awanturę.

-Nie chciałam Ci przeszkadzać. - usłyszałem jej spokojny głos i zmarszczyłem brwi. Tylko tyle? Zero złości i krzyków? Przyjrzałem się jej i zauważyłem jak zerka na moje towarzyszki. Więc nie jest tak zupełnie obojętna. Uśmiechnąłem się sam do siebie.

-To moje znajome. Rozmawialiśmy o imprezie. - powiedziałem patrząc jej w oczy. Przez chwilę zobaczyłem błysk złości w jej oczach, ale zaraz uśmiechnęła się do mnie.

-Idę z dziewczynami na zakupy, a Ty możesz wrócić do swoich....znajomych. Zobaczymy się później. - oznajmiła i pocałowała mnie na pożegnanie. Teraz byłem kompletnie zbity z tropu. Czy ona właśnie mnie zignorowała i poszła sobie? Jak może być spokojna, gdy podrywam inne na jej oczach? Może przesadzam, ale to nie jest normalne zachowanie.

Dzwoniłem do niej kilka razy i pisałem, ale zero odpowiedzi. Czyżby jednak była zła i dlatego się nie odzywa? Czyli jednak jej zależy i jest zazdrosna? Kiedyś wkurzałem się jak dziewczyny zachowywały się przy mnie jakby miały do mnie jakieś prawa i krzyczały. Amanda jest zupełnie inna i nie wiem jak powinienem na to reagować. Gdy zadzwoniła wreszcie do mnie poczułem ulgę, ale zaraz potem rozczarowanie. Była spokojna i umawiała się z mną na jutro jakby nigdy nic. Zacisnąłem mocno rękę na telefonie i wziąłem głęboki oddech. Przekazałem jej swoje plany na wieczór, chociaż było to kłamstwo i się rozłączyłem. Zszedłem na dół i miałam w planach trening w naszej domowej siłowni. W kuchni zastałem Lucasa pijącego kawę.

-Co jest stary? Wyglądasz jakbyś chciał komuś przyłożyć.- zaśmiał się i trafił idealnie w mój nastrój.

-Nawet nie pytaj. Może powinienem przelecieć na jej oczach jakąś panienkę, to wtedy zareaguję!-krzyknąłem, a on zakrztusił się kawą.

-Spokojnie Collins. Mów co się dzieje.- pokazał mi aby usiadł, a czułem jak mnie nosi.

-Właśnie o to chodzi, że nic się nie dzieje! Zero reakcji! Jakby jej nie zależało. Zachowuje się jak pieprzony robot!- krzyczałam i uderzyłem w lodówkę. Zawsze reagowałem gwałtownie i czasem było to moją zgubą. Jednak jej zachowanie wyprowadza mnie z równowagi. Tylko jedna osoba zachowuję się jak ona, ale mistrza Ocana potrafi też przywołać mnie do porządku.

-Uspokój się, bo nic nie rozumiem. Chodzi o Amandę? Pokłóciliście się? - zapytał, a ja wybuchnąłem śmiechem.

-Chciałbym, aby to była kłótnia. Wyobraź sobie, że celowo dziś podrywałem panienki na jej oczach....- zacząłem, a on zagwizdał gdy to usłyszał.

-Odbiło Ci?! Mam nadzieję, że obiła ci za to gębę. Ona nie widzi świata poza Tobą, a ty robisz coś takiego?- przerwał mi w pół zdania i widziałem, że się wkurzył. Bardzo się polubili z Amandą i świetnie się dogadują.

-Widzisz, nawet Ty się wściekłeś! A ona? Z uśmiechem oznajmiła mi, że idzie na zakupy i kazała wracać do rozmowy. - powiedziałem, a Lucas zmarszczył brwi zaskoczony.

-Jak to? Tylko tyle?

-Teraz rozumiesz? Nie wiem co siedzi w jej głowie, ale coś jest nie tak. Przecież wie jaki byłem i jak traktowałem dziewczyny. Powinno ją to zaniepokoić czy zdenerwować Lucas. - wytłumaczyłem moje obawy i chciałem, aby ktoś mi powiedział czy mam rację czy przesadzam.

-Może po prostu Ci ufa? Chociaż z twoją reputacją to raczej nie powinna.- zaśmiał się, a ja pokręciłem głową na jego komentarz.

-Przez telefon dałem jej do zrozumienia, że wychodzę dziś na miasto. I jak widzisz minęło pół godziny i nic. - nagle zadzwonił jego telefon i przekazał mi, że to Julia.

-To dziwne, bo ona do mnie nie dzwoni. - oznajmił zaskoczony.

-Jeśli zapyta o mnie to powiedz, że szykuje się na wyjście. Daj jej do zrozumienia, że wychodzę z Amandą. -przekazałem i podszedłem do okna. Słyszałem jego rozmowę i byłem pewny, że to Amanda kazała jej zadzwonić. Zaproponowała wspólne wyjście, a przecież są razem. Uśmiechnąłem się, gdy powiedział że mam się dziś świetnie bawić. Jeśli to jej nie sprowokuję to czuję, że sam nie wytrzymam.

-Załatwione. Szykuj się niezła zabawa. Jestem pewny, że pojawi się tu w ciągu kilku minut. - zaśmiał się, a ja miałem nadzieję, że właśnie tak będzie.

Nie wiem co ją spotkało w przeszłości, ale jestem pewny, że przez to tak się zachowuję. Nikt nie może, aż tak skrywać swoich emocji i być obojętny. Być może ranię ją tym, ale chcę żeby wyszła z tej swojej skorupy. Jakby bała się pokazać prawdziwą siebie i powiedzieć coś więcej o sobie. Nie mówi o rodzinie, ani o swojej przeszłości. Wiem tylko skąd pochodzi i że jej ojciec zmarł pół roku temu. Próbowałem dowiedzieć się coś więcej, ale zawsze zmienia temat. Nie widziałem, żeby rozmawiała z kimś z rodziny. Te jej zamykanie się w sobie jest czymś czego nie rozumiem. Ma tutaj przyjaciół, ale do tej pory spędzała swój wolny czas samotnie w parku. Teraz jest ze mną, ale i wtedy potrafi być nieobecna. Jest dla mnie bardzo ważna i nie chce żeby miała przede mną tajemnicę. Powiedziałem jej o sobie, ale ona nadal milczy.

Minęła godzina, ale ona się nie pokazała. Poszedłem do siłowni i spędziłem w niej kolejną godzinę. Widziałem jak Lucas na mnie zerka, ale nie miałem ochoty na rozmowę. Znowu się wycofała i nie wiedziałem co mam z tym zrobić. Zamknąłem drzwi pokoju na klucz i poszedłem pod prysznic. Była już 22.00, więc zapewne poszła spać. Ja nie wiem czy dziś zasnę. Może powinienem z nią otwarcie porozmawiać? Może naprawdę mi ufa i dlatego tak się zachowuję? Ale jak można ufać takiemu facetowi jak ja? Zależy mi na niej, ale jestem w tym wszystkim nowy. Na pewno nie raz popełnię błąd, a ona ma zamiar tak reagować? Spokojem i obojętnością?

Po długim prysznicu stanąłem przed lustrem i myłem zęby. Usłyszałem swój telefon i spojrzałem na wyświetlacz.

-O cholera! - wyplułem pastę i wytarłem twarz ręcznikiem. Przeczyściłem gardło i miałem zamiar udawać lekko pijanego.

-Tak mała...czemu dzwonisz o tej porze?- zaśmiałem się, ale czułem że mam napięte wszystkie mięśnie.

-Gdzie jesteś? - usłyszałem jej słodki głos i mimowolnie się uśmiechnąłem. Musiałem ciągnąć nadal tą grę z wyjściem na miasto.

-W barze ze znajomymi. Jeszcze trochę mi zejdzie, nie musisz się martwić. - odparłem pewnym głosem, ale nie czułem tego w środku zupełnie.

-Naprawdę? To kto brał właśnie prysznic w Twojej łazience? - zapytała, a ja zamarłem. Skąd ona o tym wie? Czyżby tutaj była?

-Jesteś w moim pokoju prawda?- odpowiedziałem i otworzyłem drzwi łazienki. Siedziała na moim łóżku. Przełknąłem i patrzyłem na nią osłupiały.

-Co to za gierki Brandon? - wstała i podeszła do mnie patrząc mi w oczy. -Co chcesz osiągnąć takim zachowaniem? Myślałeś, że jestem tak głupia, że dam się nabrać? Po tamtym weekendzie i po tym wszystkim? Odpowiedź. - widziałem jak zaciska usta ze złości, ale teraz wszystkie myśli wyleciały mi z głowy.

-Amanda.... - zacząłem i chciałem ją przytulić, ale odepchnęła moje ręce. Przyglądaliśmy się sobie i widziałem złość w jej oczach.

-Dlaczego to robisz?! Chciałeś żebym Cię uderzyła? Zrobiła awanturę?! Tego oczekiwałeś?!- krzyknęła i zaczęła chodzić po pokoju. Stałem w miejscu i nie zbliżałem się do niej czekając czy powie coś więcej.

-Zbyt wiele razy widziałam jak moja matka się tak zachowuję. Robiła dzikie awantury mojemu ojcu o wszystko. A ja słuchałem tego przerażona. Ty też jesteś przyzwyczajony do krzyków i bicia od dziecka, ale nie musi tak być. Wiem, że wkurza Cię moje zachowanie, ale taka jestem Brandon. Musisz to zaakceptować - spojrzała na mnie i widziałem łzy w jej oczach. Poczułem się jak skończony dupek, że doprowadziłem ją do tego.

-Nic o sobie nie mówisz Amanda. Nie wiem co myślisz i co czujesz. Znasz mnie całego, a sama skrywasz tajemnice. - odpowiedziałem i chciałem, żeby trochę mnie zrozumiała.

-Myślę, że zachowałeś się dziś jak kretyn. Sprawiłeś, że przez chwilę miałam wątpliwości. Jednak na spokojnie wszystko przemyślałam i doszłam do wniosku, że kłamiesz. Dlatego tu jestem. - usłyszałem i zobaczyłem jak do mnie podchodzi.Patrzeliśmy na siebie w milczeniu. Gdy się odsunęła pociągnąłem ją za rękę i usiadłem z nią na łóżku.

-Przesadziłem dzisiaj, ale cieszę się że przyszłaś. Jednak Ci na mnie zależy. - powiedziałem i dotknąłem jej policzka.

-Byłbyś pewniejszy, gdybym Cię uderzyła prawda? Widzę to w twoich oczach. -oznajmiła, a ja poczułem ulgę, że domyśliła się tego.

-Twój brak reakcji mnie dezorientuję Amanda. Jestem wybuchowy i nie kryję swoich emocji. Tego nauczyło mnie życie i dlatego nie wiem co czujesz. - zamknęła oczy i przytuliła się do mnie. Objąłem ją wdychając jej zapach i czułem jak schodzi ze mnie napięcie.

-Właśnie za to Cię kocham Brandon. - wyszeptała, a ja gwałtownie ją podniosłem. - A poza tym stosuję się do rad mistrza Ocana. - uśmiechnęła się szeroko.

-Jakich rad?- zapytałem niepewnie.

-Mam mieć do Ciebie dużo cierpliwości, ale mam nadzieję że szybko nie zafundujesz mi znowu takiego testu. Obiecaliśmy sobie coś Brandon, więc przestań wątpić w to co do Ciebie czuję. Nie zostawię Cię rozumiesz? Jesteś dla mnie teraz kimś najważniejszym, więc nie zniszcz tego. - powiedziała patrząc mi w oczy, a ja poczułem ciepło w środku. Powiedziała mi to otwarcie i powinien jej zaufać.

-Kocham Cię mała. Koniec gierek. - oznajmiłem i ją pocałowałem. Miałem zamiar udowadniać jej przez całą noc, że też jest dla mnie najważniejsza. Dlatego tak bardzo boję się ją stracić. Nigdy nie byłem zakochany i to uczucie jednocześnie było wspaniałe i przerażające.




I jak Wam się podoba? Brandon ma słusznie obawy czy powinien jej zaufać? Czy mając za sobą taką przeszłość łatwo jest zaufać bezgranicznie drugiej osobie? Jak myślicie?

Miłego czytania i dziękuje za tak cudne komentarze. Były wielką motywacją do pisania.



-

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro