11
//kilka dni później//
Per:Nima
Przeniosłam się z Polską do domku w głębi lasu pomagam mu jak mogę by stał się samodzielny i nabrał trochę siły.
Idę właśnie na spacer Polsce kazałam zostać by przygotował coś do jedzenia.
Właśnie widzę małą chatę a przed nią czworo dzieci bawi się w najlepsze.
???:Ukraina berek!
Ukraina:Rosja to nie fair!
Nima:*przynajmniej znam imię dwojga z dzieci*
Rosja:Trzeba było uciekać szybciej hehehe!
???:Rosja jesteś najstarszy z nas to normalne że nie nadążamy!
Rosja:Oj tam Białoruś może kiedyś wam się uda.
???:*siedzi i patrzy na ich zabawę bo stłukł kolano*
Białoruś:Nie przejmuj się Kazachstan za kilka dni znowu będziesz się z nami bawił.*uśmiecha się do brata*
Kazachstan:Spasiba siostra.*odwzajemnia uśmiech*
Nima:*ciekawe czyje to dzieci*
Rosja:*zauważa Nime i do niej podchodzi*
A kim pani jest?
Nima:Nikt.
Rosja:Jak to nikt przecież musisz kimś być.
Nima:Ale jestem nikt wracaj do rodzeństwa.*odgania go*
Rosja:*nie daje za wygraną*
No ale kimś na pewno jesteś.
Nima:*odchodzi nie chcąc rozmawiać*
Rosja:*idzie za nią zadając mnóstwo pytań*
Nima:*znika mu z oczu*
Rosja:*rozgląda się wystraszony bo się zgubił i jest blisko płaczu*
Nima:*sumienie ją zciska za serce po czym wraca do niego*
Pora wracać do domu.
Rosja:*wyciąga rękę do niej*
Nima:*przyjmuje ją i prowadzi Rosję do domu*
Rosja:*idzie grzecznie obok Nimy trzymając ją za rękę*
Per:Rosja
Dobrze że wróciła po mnie strasznie się bałem bo po lesie chodzą podejrzani ludzie.
Ona wydaje się miła a jej głos uspokaja czuje się przy niej bezpieczny chciałabym by była naszą mamą.
Bo taty ciągle nie ma w domu i muszę sam zajmować się resztą a umiem robić tylko kanapki a tata zabronił mi się zbliżać do kuchenki bo się jeszcze oparzę.
Nima:*jest taki sam jak ZR w jego wieku kiedy przyjrzałam się mu to miał sierp i młot*
Jesteś synem ZSRR?
Rosja:Da jestem...
Nima:Bo ja jestem jego mamą.
Rosja:Jesteś naszą babcią?
Nima:Przyszywaną bo przygarnęłam waszego ojca.
Rosja:Ale zawsze ktoś bliski.
Nima:Hehe.
Per:Nima
Kazałam dzieciom wejść do środka potem znalazłam kuchnie i zrobiłam im coś na ciepło by je od środka rozgrzało.
Wtedy ZR wszedł do domu a kiedy mnie zobaczył był w szoku ale i trochę posmutniał zupełnie jakby się bał że coś mu zrobię.
ZR:A więc poznałaś moje dzieci...
Nima:Tak kiedy miałeś mi powiedzieć?
ZR:Przepraszam chciałem wcześniej ale ta kłótnia i wojna...
Nima:*kładzie mu rękę na ramieniu*
Nie jestem zła ale zatajanie nic by ci nie pomogło.
ZR:Przepraszam jeszcze raz.
Nima:Nie gniewam się.
Zjedz obiad a ja muszę iść.
ZR:Wiesz co z Polską?
Nima:Jest bezpieczny.
ZR:A gdzie?
Nima:U mnie przeproszę go za ciebie.
ZR:Spasiba mama.*uśmiecha się*
Nima:*odwzajemnia uśmiech*
Do zobaczenia.
ZR:Pa.
Dzieci:Pa babciu.
Per:Nima
Kiedy wracałam do domu bałam się że znaleźli Polskę ale tak samo jak z ZR kiedyś moje obawy były bezcelowe.
Wieczorem pomogłam mu z opatrunkami i dałam leki i od razu zasnął ja po siedziałam jeszcze trochę w "razie co"
By go uspokoić bo ma koszmary ale nie obudził się z krzykiem więc poszłam spać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro