Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

< Rozdział 1

- Nie ruszaj się Podniebna Chmuro - Miałknął medyk.

- Dobrze, postaram się Nakrapiane Ucho - Syknęła, po tych słowach kotka zacisnęła zęby.

- Widzisz, już po wszystkim. Masz cztery piękne kocięta - Miałknął łagodnie kocur.

- Masz rację - Kotka dźwignęła głowę i spojrzała na swoje kocięta z uśmiechem.

- Czuję że idzie Brzozowa Gwiazda -Oznajmił medyk.

- Pewnie chce poznać swoje kocięta - Odparła Podniebna Chmura.

- Podniebna Chmuro, witaj - Miałknął przywódca z progu legowiska medyka.

Po chwili Brzozowa Gwiazda pojawił się koło swojej partnerki, która leciała na posłaniu uścielonego z mchu oraz trawy.

- Medyku... - Przeciągną kocur.

- Tak? -

- Czy coś jest nie w porządku z tym najmniejszym? Jakiś taki najmizerniejszy... - Mruknął przywódca patrząc na kociaka o czarnej jak noc sierści.

Medyk podszedł bliżej i spojrzał na kociaka. Po czym odparł:

- Sądzę że nie da się nic s tym zrobić -

- Jest szansa na to że zdechnie? - Spytał Brzozowa Gwiazda, zerkając kątem oka na Nakrapiane Ucho.

- Jest to niestety możliwe - Mialknął w odpowiedzi.

Brzozowa Gwiazda spojrzał z troską na kocięta. Wpatrywał się im przez chwilę w ciszy.
Podniebna Chmura lizała maleńkie kotki, chcąc je umyć.

- Najmniejszego nazwijmy Niebieski, od koloru jego oczu - Zaproponował łagodnie Burzowa Gwiazda.

- Jestem za, to lepsze imię jakie ja wymyśliłam - Miałnęła kocica, przerywając czyszczenie futra kociaków.

- A jak ono brzmiało? - Spytał przywódca.

- Ja... Chciałam mu dać na imię Czarnek, od jego czarnego futerka - Oznajmiła szara kocica

- Tego srebrnego możemy nazwać
Srebrzysty - Odparł kocur, spoglądając na srebrzystego kociaka o jasno-niebieskich oczach.

- Tego nazwijmy Kamyczek - Miałnkęła Podniebna Chmura - A jedyną kotkę, obdarzy imieniem Mgiełka - Dodała liznowszy szaro-białą kicię o brązowych oczach.

W pewnej chwili, przywódca spojrzał na Nakrapiane Ucho.

- Medyku, czy możesz nam pomuc przenieść kociaki do żłobka? - Poprosił Brzozowa Gwiazda.

- Oczywiście - Miałknął kocur, przytakując głową.

- Dziękuję - Odparł przywódca łapiąc delikatnie biało-szarą kotkę o brązowych oczach

W parę chwil kocięta zostały przeniesione do żłobka, gdzie położono je na jednym z miękkich posłań. Podniebna Chmura położyła się wraz z kociętami, blisko nich. Brzozowa Gwiazda wraz Nakrapianym Uchem wrócili do legowiska medyka. Usiedli na przeciwko sobie.

- Nakrapiane Ucho? - Zaczął przywódca Klanu Pioruna.

- Słucham? -

- Czy są jakieś znaki od Klanu Gwiazdy? - Sytał.

- Tak. Klan Gwiazdy powiedział mi że jeden z twoich kociąt zostanie moim uczniem. Z czegoś może zasłynąć. Także powiedział że znajdzie się kociak który odnajdzie zaginiony Klan... - Odparł medyk.

- Jeśli Niebieski przeżyje to zostanie twoim uczniem - Postanowił Brzozowa Gwiazda, po czym wyszedł z legowiska medyka. Skierował się w stronę
zdobyczy, schylił się i chwycił za wielką ryjówkę udał się do starszych wojowników, którzy spożywali posiłek.

~'•°

- Eh... Co na patrolu granicznym Bukowe Serce? - Spytał Brzozowa Gwiazda, spoglądając na kocicę.

- Jak by ci to powiedzieć... Samotnicy atakują patrole, jest ich dosyć sporo od pewnego czasu - Stwierdziła Bukowe Serce unikając wzroku przywódcy.

Brzozowa Gwiazda otworzył pysk aby odpowiedzieć ale jego uczeń, Motyla Łapa pojawił się koło nich i zawołał:

- Nie dobrze. Ja to bym im taką krzywdę wyrządził że by się... - Kocurek nie dokończył gdyż sparaliżował go wzrok przywódcy.

- Na polowanie Motyla Łapo - Syknął Brzozowa Gwiazda patrząc z góry na swojego ucznia.

- Dobrze, Brzozowa Gwiazdo... - Pisnął uczeń. Po czym obrzucił się i szybko pobiegł w górę zbocza.

Przywódca westchnął ciężko przymykając oczy po czym odwrócił głowę do zastępczyni.

- Nie brzmi to zaskakująco, ale i tak trzeba coś z tym zrobić. Zbierz najsilniejszy wojowników, trzeba zrobić porządek - Odparł poważnie, ale już łagodniej Brzozowa Gwiazda.

- Już się robi Brzozowa Gwiazdo - Miałknęła zastępczyni. Wstała i pobiegła do legowiska wojowników.

Brzozowa Gwiazda także wstał i poszedł pod Wielki Głaz. Tam usiadł i wypełnił toaletę. Gdy skończył spokojnie wstał i zaczął iść w stronę żłobka. Minęło już sześć księżycy od narodzin jego kociąt. Nagle że żłobka wydobył się odgłos przerażającego krzyku kotki:

- NIE! -

Brzozowa Gwiazda wyprostował się na ten krzyk. To był krzyk Podniebnej Chmury. Czarno-biały kocur natychmiast się poderwał i pobiegł do żłobka. Przywódca wparował i ujrzał szarawą kotkę pochyloną nad jednym z posłań na którym leżały kocięta.

- Podniebna Chmuro co się dzieje? - Spytał Brzozowa Gwiazda podchodząc co swojej partnerki.

- Kamyczek... On nie żyje... - Pisnęła kocica spuszczając głowę w dół.

- Kamyczek..? - Miałknął zszokowany kocur. Położył swoje uczy po sobie.

Mały czarno-biały kociak leżał nie ruchomy na brzuchu, a koło niego budziło się jego rodzeństwo, obudzone przez krzyk Podniebnej Chmury. Kociaki uniosły swoje główki i spojrzały na rodziców, a później na Kamyczka który się nie obudził. Mgiełka zaczeła go szturchać łapką, lecz nic to nie dało. Na ten ruch Podniebnej Chmurze zaczęły spływać łzy smutku, za utratą kociaka.

- On nie żyje dzieci... - Miałkneła cicho rozpłakała kotka do swych kociąt. Mgięłka, Srebrzysty oraz Niebieski natychmiast posmutniali. Brzozowa Gwiazda wyszedł ze żłobka i pobiegł do legowiska medyka.

- Nakrapiane Ucho! - Zawołał.

- O co chodzi? - Spytał kocur, podchodząc do przywódcy.

- Kamyczek nie oddycha... - Wysapał kocur ze smutkiem w błękitnych oczach.

- Ale jak to?! - Wysyczał medyk, wybiegł z legowiska i pobiegł do żłobka w popłochu.

Brzozowa Gwiazda usiadł bezradnie i spuścił głowę w dół. Oplótł łapy, swoim puszystym ogonem i pogrążył się w myślach. "Dlaczego się to stało? Jeszcze w tej chwili kiedy miał mieć ceremonię że swoim rodzeństwem." Myślał przywódca. Nagle do legowiska wszedł Nakrapiane Ucho. Medyk staną przed przywódcą i spojrzał na niego współczującym wyrazem pyska.

- Przykro mi, Brzozowa Gwiazdo - Miałknął medyk - Tylko Klan Gwiazdy wie, dlaczego kociak nie przeżył - Dodał.

- Dziś wieczorem, będzie nad nim czuwanie - Zadecydował Brzozowa Gwiazda podnosząc się z miejsca. Po chwili, znalazł się koło swojej partnerki, która opłakiwała kociaka. Usiadł przy niej i lizną delikatnie jej prawe ucho. Kocica spojrzała na niego swymi jasno brązowymi oczami. Kocur widział w jej ślepiach ból, oraz wielki smutek. Położył swoją łapę na jej łapę. Chciał pokazać jej wsparcie. Oba koty przyglądały się
ciału Kamyczka.

- Pójdę zgromadzić koty - Miałknął Brzozowa Gwiazda, po czym uniósł się i znikną z oczy Podniebnej Chmury.

Czarno-biały kocur wskoczył na Wielką Skałę i odwrócił się w stronę polany.

- Wszystkie koty, na tyle duże aby samodzielnie polować, niech zbiorą się na zebranie klanu! - Wrzasnął przywódca.

Na jego głos, pod Wielką Skałą zaczęli zbierać się członkowie klanu. Podniebna Chmura powoli wstała, chwyciła delikatnie ciało Kamyczka i wyszła ze żłobka. Chciała pójść na polanę, lecz nagle zabrzmiało ciche miauknięcie tuż obok niej.

- Mamo... Czy mogę pójść z tobą? - Spytał Niebieski unosząc głowę, aby spojrzeć w oczy kocicy.

- Tak, możesz. Ale spytaj czy Mgiełka i Srebrzysty też chcą iść - Miąłkneła łagodnie kocica, zerkając na czarnego kocurka.

- Jasne mamo - Odmiałknął
Niebieski czym prędzej pobiegł do żłobka.

- Oczywiście Niebieski! Co to za pytanie! - Nagle dobiegły głosy kociąt. Kocica zachichotała. Po czym ze skąpiny łodyg wybiegły trzy kociaki.

- Chocimy, już prawie wszystkie koty się zebrały - Dodała łagodnie w stronę idących kociąt.

- Biegniemy mamo - Odpowiedziało rodzeństwo i pojawiło się koło Podniebnej Chmury.

Gdy byli już na polanie, Podniebna Chmura poprowadziła kocięta Wielką Skałę gdzie ułożyła tam ciało swojego kociaka i z bólem odeszła do reszty kotów. Mgięłka, Srebrzysty oraz Niebieski usiedli blisko swojej matki. Spojrzeli na Brzozową Gwiazdę.

- Dziś w żłobku stało się najgorsze... - Zaczął przywódca.

- Borsuki oraz lisy się zjednoczyły i napadły na żłobek zabijają wszystkie kocięta z wielką brutalnością gdy byłem na polowaniu? - Spytał nagle Motyla Łapa wzbudzając na polanie dziwne spojrzenia w swoją stronę.

- Nie Motyla Łapo... - Brzozowa Gwiazda się zawiesił - Jedno z naszych kociąt umarło. Miało już sześć księżycy - Dodał smętnym głosem

- Czyje to kocie? - Spytał jeden z wojowników siedzących na polanie, trochę dalej od Wielkiej Skały.

- Moje oraz Podniebnej Chmury - Miałknął i położył uszy po sobie.

- Tak mi przykro... - Dodała Bukowe Serce spoglądając na przywódcę który wyglądał, jak by cały jego świat miał się zaraz rozsypać.

- Dziś wieczorem będzie czuwanie nad Kamyczkiem - Odparł trochę śmialej unosząc głową i patrząc na koty siedzących na polanie - Natomiast jutro możliwe że odbędzie się ceremonia reszty malichów - Dodał z lekkim uśmiechem patrząc na Mgiełkę, Srebrzystego oraz Niebieskiego.

Kociaki uśmiechnęły się w stronę swojego ojca.

- Koniec spotkania - Miałknął Brzozowa Gwiazda, zeskoczył z Wielkiej Skały i podszedł słownej partnerki oraz kociąt.

Wszystkie koty się rozeszły, niektóre zaczęły coś między sobą szeptać. Inne podchodziły do przywódcy oraz matki zmarłego kociaka wymienić że sobą parę zdań. Gdy wszystkie góry już się rozeszły do Podniebnej Chmury podeszła Bukowe Serce.

- Bardzo wam współczuję - Zaczęła - Czemuż akurat twoje kocie? Czuję się jakby to było moje rodzone... - Dodała niepewnie

Podniebna Chmura przekręciła lekko głową w bok i spojrzała w złote oczy zastępczyni.

- Jesteśmy jednym klanem. Jedna wielką rodziną, która powinna na sobie o polegać. Zależy mi na każdym kocie, od małego kociaka do starzyzny - Miałknęła ciemno brązowa kocica - To nie będzie kłopot jak będę czuwała nad Kamyczkiem wraz z wami? - Dodała

- Ależ oczywiście że nie. Bądź z nami - Odparła Podniebna Chmura uśmiechając się lekko do zastępczyni.

Brzozowa Gwiazda podszedł do czarno-białego wojownika o zielonych oczach.

- Walecznie Serce, czy wszystko w porządku? - Spytał przywódca spoglądając na wojownika który siedział przygnębiony koło wejścia do legowiska wojowników.

- Nie, Brzozowa Gwiazdo, Kamyczek miał być moim uczniem - Zamiałczał ochrypniętym głosem młody wojownik - Miało być inaczej... -

- Waleczne Serce... Rozumiem co czujesz, cały klan to przeżywa - Miałknął spokojnie przywódca - Jutro miałeś zostać mentorem i zostaniesz - Dodał

- Naprawdę? Ale czyim? - Na słowa Brzozowej Gwiazdy, młody wojownik jakby się ożywił i dźwignął uczy oraz głowę do góry.

- Zostaniesz mentorem Mgiełki, masz na to moje słowo - Zakończył przywódca podnosząc ogon do góry. Odwrócił się i powolnym krokiem wyszedł na środek polany. Rozejrzał się szukając wzrokiem swojego ucznia. Nagle dostrzegł Motylął Łapę jak leży znudzony na wysuszonej trawie. Kocur podszedł do jasno brązowego kocurka.

- Motyla Łapo, wstawaj. Idziemy na trening - Odparł poważnie Brzozowa Gwiazda spoglądając na Motylął Łapę z góry.

Uczeń poderwał się na nogi i wraz ze swym mentorem skierował się w stronę wyjścia z obozu.

<<<

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro