4.
Oprowadzenie zajęło im kilkanaście minut. Chodzenie po korytarzach nie było zbyt przyjemne, dlatego postanowili sprawy związane z organizacją omówić przy kubku gorącej kawy, idealnej na tak chłodny i deszczowy dzień.
Zasiedli w gabinecie Jina i spędzili tam całkiem znośne dwie godziny, rozmawiając o pracy w szpitalu. Starszy lekarz miał okazję lepiej poznać praktykanta, który okazał się naprawdę uprzejmy i inteligentny. Jin był w stu procentach pewien, że naprawdę go polubi.
Niestety, spokój nie mógł trwać wiecznie. Jin musiał zająć się swoją papierkową robotą, która w kilka sekund potrafiła zniszczyć jego dobry nastrój.
Kiedy tylko zamieszkał z NamJoonem, obiecał sobie, że nigdy nie będzie przynosił pracy do domu. Wszelakie związki ze szpitalem zostawiał w swoim gabinecie, a w domu miał być po prostu Jinem. Tym, który kocha NamJoona ponad życie i zawsze robi dobre obiady.
Jin spędził nad papierami następną godzinę. Dopiero wtedy mógł zebrać swoje rzeczy, wyłączyć światła, zamknąć drzwi do gabinetu na klucz i opuścić szpital, żeby następnie udać się na przystanek autobusowy.
Skrzywił się lekko, stając przed drzwiami szpitala. Deszcz nie przestawał padać, a nawet się nasilił. Cóż, zmoknięcie było nieuniknione. Jin wyszedł przed budynek i stanął pod niewielkim daszkiem. Westchnął ciężko i już zamierzał zrobić pierwszy krok poza bezpieczną strefę, gdy ktoś delikatnie pociągnął go za ramię.
- Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć... - mruknął Minseok, chowając dłoń do kieszeni i uśmiechając się nieśmiało. - Po prostu chciałem zaoferować podwózkę. Mój przyjaciel niedługo będzie tędy jechać i możemy cię przy okazji podrzucić.
Jin uśmiechnął się ciepło do młodszego i zmierzwił lekko jego włosy.
- Dziękuję, że o mnie pomyślałeś. Jeśli nie jest to zbyt wielki problem... Chętnie skorzystam. Pogoda jest naprawdę okropna.
Minseok odwzajemnił uśmiech i zaśmiał się cicho, wyciągając telefon z kieszeni.
- Nie, to żaden problem. Chen powinien niedługo tu być... - mruknął, sprawdzając godzinę.
Jak na zawołanie, na parking wjechało czarne terenowe auto. Minseok pomachał energicznie w stronę samochodu i ruszył biegiem przed siebie, równocześnie dając Jinowi znak ręką, że powinien zrobić to samo. Gdy dotarł do tylnych drzwi, otworzył je i przesunął się wgłąb auta, żeby zrobić miejsce dla Jina, który chwilę później usiadł obok niego.
- Dae, dziękujemy za podwózkę. Gdyby nie ty, najpewniej byśmy utonęli. - zaśmiał się cicho Minseok i zapiął pasy. Jin pokiwał głową i również skupił się na zapięciu swojego pasa, a gdy uniósł głowę, spojrzał w lusterko.
Osoba siedząca z przodu przyglądała mu się z zaciekawieniem w lusterku, a gdy Jin to zauważył, uśmiechnęła się szeroko i włączyła silnik.
- Nie ma sprawy. Xiu, ciebie odstawię tam, gdzie zawsze. - głos mężczyzny był przyjemny dla ucha. Od czasu do czasu spoglądał na Jina w lusterku, uśmiechając się lekko. - A ciebie kolego, gdzie mam zostawić?
Starszy lekarz podał nazwę przystanku autobusowego, który znajdował się blisko jego domu. Z tamtego miejsca mógł spokojnie dotrzeć do mieszkania bez niczyjej pomocy.
Odchylił lekko głowę i zamknął oczy, wsłuchując się w cichy szum silnika i delikatne uderzanie deszczu o samochód.
Właśnie tego potrzebował. Chwili ciszy i relaksu.
I możliwe, że NamJoona.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro