Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Taniec

Wszyscy odwróciliśmy się ciekawi. Celeste natychmiast ukłoniła się najniżej jak to tylko możliwe.

- Cześć tato! - uśmiechnęłam się szeroko.

Podszedł do nas.

- Witaj Ronaldzie.

- Wasza Wysokość... - chłopak przywitał się tytułem.

- A to... ? - spojrzał na mnie wyczekująco.

- Celeste. - powiedziałam szybko - Dziewczyna Rona.

- Miło mi. - uśmiechnął się szeroko, spoglądając na mnie. - Amelio? Zatańczysz ze swoim staruszkiem?

Kiwnęłam wesoło głową, chwyciłam jego dłoń i poszliśmy w kierunku parkietu.

Wiele osób uśmiechało się patrząc na to co robimy. Tańczyliśmy, śmiejąc się i skacząc. Nie jak król z księżniczką, a jak ojciec z córką.
Po całej piosence zatrzymalismy się.

- Amelio?

- Tak? - spytałam wciąż rozbawiona.

- Jest ktoś, kto wręcz błagał mnie o taniec z tobą! - zaczął żartować - A tak na poważnie, zgodziłem się na tego tam. - wskazał wzrokiem na dobrze znaną mi postać.

Harry.

Tata odsunął się odemnie i podziękował za taniec.

- Będę go miał na oku. - przymrużył powieki, patrząc na Harrego i powoli oddalił się do swojego doradcy.

Chłopak od razu zauważył ten palący wzrok i ruszył w moim kierunku. Spojrzał na mnie przez chwilę z lekkim zawadiackim uśmiechem.

- Mogę prosić? - wysunął swoją dłoń w moja stronę.

Puścili właśnie wolny kawałek.

No taaaak. Oczywiście, że tak.

Ujęłam ją nieśmiało. Harry położył dłonie na mojej tali i przysunął swoje ciało do mojego. Sama nie wiem dlaczego, ale wstrzymałam oddech. Objęłam jego ramiona, które były bardzo dobrze zbudowane, zresztą jak całe jego ciało. Zaczęliśmy się lekko kołysać w rytm muzyki.

Właśnie mnie coś oświeciło.

- Więc... - zaczęłam od razu, lekceważąc jego bliskość - Zarezerwowałeś sobie taniec? - uniosłam brwi.

- Yhmmm. - mruknął

- U mojego ojca? - ciągnęłam.

- Tak.

- Boisz się odrzucenia? - usmiechnęłam się lubieżnie.

- Ująłbym to może tak, że raczej wolę mieć pewność.

- Czyli... boisz się odrzucenia. - zrobiłam wygraną minę.

Westchnął, przyciągając mnie jeszcze bliżej. Myślałam, że bardziej już się nie da, no ale ok.

Spojrzał mi w oczy, przewiercając mnie swoimi na wylot. Uśmiechnął się lekko, na co odruchowo oparłam mu głowę miedzy szyją a ramieniem. Wziełam głęboki oddech, czując jego cudowne perfumy.

- Ślicznie wyglądasz. - mruknął cicho w moje włosy.

Byłam opanowana, lecz z każdą chwilą to słabło, przez jego ciepły oddech na mojej szyji.

Boże, dlaczego ja się tak zachowuje? Harry mnie skrzywdził... Co prawda wybaczyłam mu, lecz nadal pamiętam. Co niby takiego mnie do niego przyciąga?

Piosenka się skończyła, więc oderwaliśmy się od siebie. Posłałam Harry'emu lekki uśmiech i ruszyłam w stronę Evelyn, która chichotała, a ja zapewne wiem z czego.

Na mojej osobie czułam jeszcze wzrok wampira, odprowadzający mnie do niej.

- Evelyn... Tylko nie zaczynaj. - posłałam jej poważne spojrzenie.

Dziewczyna z trudem się opanowała i chwilowo milczała, patrząc tępo przed siebie.

- Nie mogę. Jak było?! - nie wytrzymała i zaczeła skakać ze szczęścia.

Wypuściłam ze świstem powietrze.

- Nie widziałaś? - skrzyżowałam ręce na piersi.

- No jasne, że tak. - zaśmiała się - Ale chce usłyszeć od ciebie, znać szczegóły.

Wywróciłam oczami. Bo po co? Przecież to nie jest jakieś wydarzenie roku.

- Było... - zastanowiłam się przez chwilę. Przecież nie powiem jej, że mnie trochę onieśmielał i coś mnie do niego przyciągało. Nie powiem, że jest przystojny i mogłabym jeszcze z nim tańczyć. - Ok.

Wzięłam jakiś sok i upiłam łyk.

- Ok? - zdziwiła się - Tylko?

- Mhm - upiłam kolejny łyk.

- Dziewczyno, przecież wy się prawie całowaliście!- zaczęła kręcić głową.

W tym samym momecie wszystko co miałam w buzi, poleciało nie w tą stronę.

- Co? Wcale nie! - wytarłam się szybko.

- Dobra, jak chcesz. Nie wnikam.- umilkła, ale za chwilę na jej twarzy zaczął się pojawiać coraz to większy uśmiech.

- Aż się boje. - spojrzałam na nią poważnie.

- Nie ma czego. - krzyknęła i zaciągnęła mnie na parkiet.

Zabawa trwała jeszczę długo jako, że wampiry nie męczą się zbytnio. Ja po pewnym czasie z powodu nudy poszłam do kuchni, aby może w czymś pomoc.

Stanęłam w wejściu i znowu poczułam zapach, roznoszący się od wszelakiego rodzaju dań.

- Wasza Wysokość. - odezwała się ta sama dziewczyna, która zapomniała kupić owoce morza. Ukłoniła się, a wszyscy pozostali poszli jej śladem.

- Jestem Amelia. - uśmiechnęłam się - Ta sama która dzisiaj obierała ziemniaki i ozdabiała ciastka.

Wyprostowały się.

- Gdybyśmy wiedziały, że to księżni... - przerwałam jej.

- Co? Nie dawałybyście mi tych robót. - bardziej oznajmiłam, niż spytałam.

- No nie...

- Widzisz... dlatego nic nie mówiłam.- zamilkłam na chwilę - Mogę w czymś pomóc? - zatarłam dłonie.

- W niczym księżni... - znowu jej przerwałam, westchnieniem.

- Wyobraź sobie, że jestem najbardziej znienawidzoną osobą przez ciebie, jaką pracę byś mi dała? - Na jej twarz wpełzł powoli nieśmiały uśmiech.

Po może dwóch godzinach wróciłam do pokoju, miło wspominając sytuacje w kuchni. Dziewczyna kazała mi obierać cebulę, rozłupywac orzechy, nawet myć naczynia. Naprawdę się wczuła, ponieważ jak zrobiłam coś źle to obsypywała mnie mąką. Usłyszałam nagle pukanie do drzwi.

- Proszę. - powiedziałam normalnie, gdyż wiedziałam, że każdy wampir to usłyszy.

Zerknęłam na wyświetlacz mojej komórki. Kiedy podniosłam wzrok, zobaczyłam Harrego.

- Hej, czy coś się sta... - przerwał mi.

- Wybacz mi, nie potrafię dłużej. - zmarszczył brwi.

- Co? O czym ty mówisz? - nie odpowiedział.

W wampirzym tempie znalazł się na przeciwko mnie i przyszpilił mnie do ściany.

W skupieniu lustrował moją twarz, zanim szybko i gwałtownie, nie pochylił się w moim kierunku, lądując swoimi wargami na moich. Całował mnie mocno i z każdą sekundą coraz nachalniej. Pochłaniał moje usta jakby potrzebował ich by oddychać. Chciałam go odepchnąć, ale nie dawałam rady, coś mnie powstrzymywało. W zamian odwzajemniłam pocałunek. Wiem, że to może być błąd, ale moje ciało go pragnęło. Mogę to wręcz odebrać jako zdradę...
Nasze oddechy, były dosyć płytkie. Harry lekko się pochylił, całując mnie po szyji. Jego miękkie usta na moim ciele, doprowadzały mnie do szału. Nie mogłam jednak tego ciagnąć. Nie wiem co jest ze mną nie tak, ale odepchnęłam go lekko.
Sekundę wcześniej do pokoju weszła Evelyn, głupio się uśmiechajac.

- Yyy... sorki. Mam wyjść? - udawała zakłopotaną.

- Nie! - uspokajałam oddech - Harry chciał.

Spojrzałam na niego z niemym błaganiem i zaczęłam go wypychać na korytarz. Zauważyłam jego uśmieszek, kiedy wychodził. Kiedy w końcu udało mi się zamknąć drzwi, oparłam się o nie plecami.

- Co to było? - zapytałam powietrze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro