Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Mike

Po zakończonej imprezie, wrociłam ze wszystkimi do... Akademi. Sytuacja miedzy mną, a Harrym była lekko napięta... CIEKAWE....DLACZEGO???
Właśnie teraz siedzę w klasie, słuchając nudnego wykładu nauczycielki. Ona zdaje się wszystko widzieć....

- Amelia?- usłyszałam jej głos.

Od razu, się ożywiłam i zaczęłam jej słuchać. Moje dotychczasowe myśli zostały przerwane, abym mogła w skupieniu i z... uwagą, poświęcić się słowom kobiety.

- tak?- spuściłam wzrok.

- wiem, że jesteś córką naszego władcy itp, ale może zaczełabyś uważać?- zapytała miło, lecz wyczułam w jej głosie, nutę złości.

- tak, proszę Pani...przepraszam..- zagryzłam wargę lekko poddenerwowana.

- dobrze!- wróciła, do pisania na tablicy.

Przez następne kilkanaście minut, udawałam zainteresowaną, jednak w środku konałam z nudów... Zresztą chyba tak jak każdy...

Moim wybawieniem okazał się dzwonek, który zadzwonił, zwiastujac długą przerwę.
Wszyscy uczniowie, zebrali swoje żeczy i wyszli z sali. Poszłam ich śladem i zrobiłam to samo. Jednak, nie dane mi było "odpoczywać " gdyż na korytarzu był całkiem niezły harmider.

- Co się dzieje?- podeszłam do Ev. Była tak samo skołowana, jak ja.

- nie mam pojęcia...- wzruszyła ramionami.

Przedarłam się przez tłum, ciekawa o co chodzi. Każdy, zerkał w kierunku gabinetu dyrektorki, i szeptał coś miedzy sobą.
O co tu chodzi?

Drzwi, nagle się otworzyły a z nich wyszedł... MÓJ OJCIEC!!! Był wściekły, i zdenerwowany. Szybko do niego podbiegłam.

- Tato! Co Ty tu robisz?- zapytałam zdziwiona.

Spojrzał na mnie, myśląc nad czymś.

- chodź!- złapał mnie za rękę, i pociągnął za sobą.
Wiele osób patrzyło na całą sytuację w zdziwieniu.

Idąc korytarzem zapytałam się.

- co się stało? Co tu robisz?

Zatrzymał się, patrząc na mnie uważnie.

- Byłaś na ludzkiej, imprezie halloweenowej?- spojrzał mi prosto w oczy.

- taaaakk....

- Czyli to prawda!!!- pokręcił głową- ktoś Cie tam zaatakował!

- Ni...- nie dał mi skończyć

-mam świadków!

- jakich, znowu swiadk....- tym razem sama urwałam, widząc "świadka"

- Harry?

Patrzyłam na chłopaka, który uśmiechał się głupio.

- ttttttak!- zaśmiał się.- na początek wiedz, że nikomu nic nie powiedziałem. Ktoś wszystko widział...jak się biłem, i doniósł do dyrki.

Westchnęłam tylko.

***

Razem z ojcem, i Harrym właśnie byliśmy w drodze do szkoły Mike'a.

- Tato! Nie rob tego! On nie wiedział, że nie jestem człowiekiem.- prosiłam aby zawrócił.

- ani, że chroni Cie prawo....- warknął. Był zły...i to nieźle.

- tak, ale...

- Nie ma żadnego ale!- nacisnął mocniej pedał gazu.

Zacisnęłam usta, i nie odzywałam się już... I tak, nic nie wskóram...

Mike pov.

Lekcja ciągnęła się w nieskończoność. Miałem ochotę oderwać lep nauczycielce. Jak ta baba, dostała tu prace? Niczego nas nie uczy, za to nudzi! Wszędzie czułem krew, i to mnie trochę zozpraszało. Wiem, że gdzieś jest szkoła dla wampirów... ale ja tam nie będę chodził! lamusy... Podobno dostają mało krwi...a ja jestem tak jakby uzależniony...

Otworzyłem zeszyt, i wziąłem długopis. Zacząłem mazać, jakieś szlaczki na kartce. Tępo patrzyłem, na tusz pojawiający się na papierze. Ale się nudzę!

- dobrze...- powiedziała cicho, ta baba.- teraz robcie w zeszycie zadanie 15 ze strony 120. Będę wołała.

Wywrociłem oczami, i znalazłem zadanie. Zacząłem je robić. Nie szło mi za dobrze. Nagle zacząłem myśleć o Am. Przeprowadziła się, a ja nie wiem gdzie mieszka. Chyba powienienem ją przeprosić... westchnąłem głośno. Ale była smaszna...tak dziwnie uzależniająca... Ciekawi mnie, dlaczego jakiś wampir, mnie zaatakował. Czyżby wiedziała o naszym istnieniu? Wszystkie moje przemyślenia przerwała...ta krowa!

- Mike! Do tablicy!- wywrociłem oczami.

Spojrzałem na mojego przyjaciela z ławki. To Luke, tez jest wampirem... W tej szkole są tylko 4. My we dwóch jestesmy w tej klasie. Uśmiechnął się głupio, na co spiorunowałem go wzrokiem.

Wstałem i udałem się w wyznaczone miejsce.
- co mam zrobić?- zapytałem zdenerwowany.

-Może tak....

-zabić???- zapytałem sam siebie w myślach.

-to!- wskazała na zadanie.

Po kilku marnych próbach, kazała mi usiąść. Dostałem pałe!

- Zasrany babsztyl!!! Weź idź kurdę, do jakiegoś lekarza bo masz nierówno pod sufitem!- mruknalem pod nosem tak, że tylko ja to usłyszałem i Luke- który ma wampirzy słuch. Zaczął się śmiać z mojego komentarza, na co wszyscy jak jeden mąż odwrócili się w jego kierunku.

- Przepraszam!- opanował się szybko.

- matoły!- pokręciła głową nauczycielka.

Ruszyłem do swojego miejsca, lecz nagle stanąłem widząc jak drzwi się otwierają, a do nich wchodzi dyrektor.

- Mike Newton?- zaczął się rozglądać po sali. Był przerażony, i poddenerwowany.

Aaa!!! Zapomniałem dodać, że on również jest wampirem.

Znalazł mnie. Patrzył chwilę, lecz szybko się otrząsnął.

- za mną!!- wyszedł z sali, czekając na mnie.

- co się stało?- zmarszczyłem brwi.

Zatrzymał si na środku korytarza.

- coś ty zrobił...dzieciaku???- patrzył na mnie uważnie.

- nie wiem o co Panu...chodzi!- byłem naprawdę zdezorientowany.

- naruszyłeś prawo! Złamałeś wampirze prawo!!!

Wybauszyłem oczy.

- co takiego? Nigdy!!- od razu zaprzeczałem.

- tak! Są świadkowie! Pozywiłeś się na kimś, chronionym immunitetem.- znowu ruszyliśmy przed siebie.

- spozywam wiele posiłków....aby żyć!- zamysliłem się na chwilę-... No tak...teoretycznie. Nie wiem kto jest chroniony, a kto nie!- wyrzuciłem ręce w górę.

Mam nadzieje, że to ktoś niski rangą... Im niżej tym kara, mniej surowa....

- masz szczęście...- pokręcił głową. Sam nie wiem dlaczego, ale w mojej głowie narodziła się nadzieja- napaść na dziecko króla...i nawet o tym nie wiedzieć!

- Kurwa, że CO???!!!!- wybauszyłem oczy.

No i nadzieja umarła. Chyba gorzej być nie może...

Mam przesrane!!!

DZIECKO KRÓLA!!!

Nie żyje!!... Zabiją mnie.

- wyrazaj się!!!- upomniał mnie- przy nich też!

- przy...NICH?- zmarszczyłem brwi

- tak!! Będzie, król, jego dziecko, i świadek.

Wplatałem palce, w moje włosy, w wyniku frustracji, przeczesując je po całej długości.

Cholera. Zabijcie mnie juz teraz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro