Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Lekcje

- Jak tak na ciebie patrzę, to mi smutno. - Powiedziała Ev, głupio się uśmiechając.

- No zabawne. Czerwona, czy niebieska? - uśmiechnęłam się do niej z nadzieją, że pomoże mi wybrać odpowiedni strój na dzisiaj.

Dziewczyna zmarszczyła brwi, wyraźnie zakłopotana. Podrapała się po brodzie, analizując wszystkie za i przeciw.

- Niebieska. - powiedziała w końcu, dumna ze swojego wyboru.

- Jesteś pewna? - uniosłam brwi.

- Yhmm? - mruknęła coś niezrozumiałego.

- To tak, czy nie? - traciłam powoli cierpliwość.

- Tak. - zaczęła potakiwać z entuzjazmem.

Wybrałam zatem niebieską koszulkę, do tego czarną skórzaną kurtkę, czarne obcisłe dżinsy i ciemne koturny. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Lekko się podmalowałam i stanęłam przed lustrem, obserwując moje odbicie.

- Pogadamy wreszcie o tym co się stało wczoraj? - spytała cicho Ev.

- Nie. - zamknęłam ją szybko.

Oczywiste było o co jej chodziło. Po wyjściu Harrego, nie dawała mi spokoju, a ja ciągle milczałam. Sama nie wiem dlaczego się tak zachowuje, dlaczego on się tak zachowuje... Nie wiem dlaczego go odepchnęłam. Wiem, że zaskoczyło mnie to co zrobił. Może to jest powód?

- Dobra, Wyglądasz znośnie. - skomplementowała mój wygląd dziewczyna.

To przez nią się teraz tak stroję. Powiedziała, że pierwszy dzień jako księżniczka w tej szkole ma być nie zapomniany.

Zaczęłyśmy wychodzić, ona na zajęcia, a ja na pożegnanie z tatą, dlatego zostałam zwolniona z kawałka pierwszej lekcji .Kiedy wyszłam przed budynek, zauważyłam go na podjeździe. Czekał na mnie, przy swoim aucie. Stojąc na przeciwko, zrobiłam smutną minę.

- Kochanie - uśmiechnął się tata. - Pamiętaj, że to nie jest zwykła szkoła, więc tu nigdy nie będziesz się nudziła. Zobaczymy się szybciej niż myślisz. - wtuliłam się w jego ramiona.

- Wiem, do zobaczenia! - mruknęłam kiedy się odsunął, uśmiechnął i wsiadł do auta.

Po chwili już nikogo nie było, więc wróciłam do szkoły. Minęło tylko piętnaście minut, więc z zamiarem dotarcia do Ev, szybko przemierzyłam na korytarz, wcześniej wchodząc przez schody. Stanęłam przed właściwymi drzwiami. Moja dłoń pociągnęła za klamkę, otwierając je. Nauczyciel od razu zamilkł, a wzrok wszystkich padł na mnie.

Wejście smoka.

- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie... - udało mi się wydusić.

- Nic się nie stało - wychrypiał nauczyciel.

Starając się nie zwracać na siebie większej uwagi, pospiesznie skierowałam się w kierunku mojej ławki. Spojrzałam na Ev, która uśmiechała się od ucha do ucha. Usiadłam na swoim miejscu, lekko zażenowana.

Następnych kilka lekcji wydawało się minąć w ciągu sekundy. Usiadłam razem z przyjaciółką przy stole, zajadając się lunchem.

- On się na ciebie patrzy... - powiedziała dziewczyna, zajadając coś.

- Kto? - zdziwiłam się, gdyż wyrwała mnie z zadumy.

- Harry. - wywróciła oczami.

Spojrzałam w kierunku, na który patrzyła Ev. Tak jak mówiła, natknęłam się na palący wzrok chłopaka. Wampir lustrował mnie całą, swoim spojrzeniem. Z każdą następną sekundą, czułam się coraz bardziej onieśmielona. Co on ze mną robi?

Zadzwonił dzwonek, a my zaczełyśmy się zbierać. Wzięłam swoją torbę i poszłam do sali. Chciałam usiąść, ale było jakieś małe zamieszanie. Nauczyciel czegoś szukał, a ja rozglądałam się zdezorientowana.

- Wychodzimy! - powiedział w końcu.

Co? Gdzie?

Po kilku minutach byliśmy przed budynkiem. Od razu uczepiłam się Evelyn, by w razie czego, móc z kimś pogadać, na co lekko się zaśmiała. Zatrzymaliśmy się na polanie przed szkołą i wtedy usłyszałam głos.

- Witam na pierwszej lekcji terenowej w tym roku. - uśmiechnął się nauczyciel, notując coś w zeszycie.

Gra terenowa? Może być ciekawie...

- Wasi koledzy ze starszych klas poprowadzą ją. Mam także nadzieje, że nie będziecie zachowywać się niestosownie. - zgromił nas.

Po chwili nagle obok niego, pojawiło się czterech chłopaków, z czego dwóch znałam.

- To Ron, Justin, Ed i Harry. - uśmiechnął się nauczyciel i udał się gdzieś na koniec grupy. - Oddaje was w ich ręce.

Harry. Jak to jest, że wszędzie się na niego natykam? Chodzimy razem do szkoły, ale bez przesady... To zaczyna przypominać jakąś komedie.

- Witam. Podczas gry... - zabrał głos Ron i uśmiechnął się chytrze. - Dzielicie się na cztery grupy po pięć osób. Każda grupa będzie miała opiekuna, któregoś z nas.

Ja na pewno Harrego. Nawet już nie dopuszczam innej opcji.

- Opiekun jak możecie się domyślić, będzie czuwał nad bezpieczeństwem i zasadami.

- Jestem Justin. - uśmiechnął się szatyn z włosami do ramion. - Zasady gry są proste. Przy użyciu wampirzych zdolności, macie odnaleźć puchar.

Ahaaa...

- To zapewni wam nagrodę, ale też bez tego nie zostanie wam ona wydana. - uśmiechnął się cwaniacko.

- Nagrodą jest krew. - dokończył Harry.

Przyznam, że krew jest przepyszna. W tej szkole, każdy wampir ma swój własny przydział. Kilka kropel na dzień, aby funkcjonować. Taki kielich krwi, to rarytas.

Od razu rozpoczęły się szepty i pomruki zadowolenia.

Następnie miał być przydział. Dobrałam się z Evelyn, ale musiałyśmy znaleźć jeszcze trzy osoby. Stanęłyśmy na przeciwko jakiejś samotnie stojącej blondynki.

- Chcesz być z nami? - zapytałam przyjaźnie.

- Wasza wysokość! - wrzasnęła jak tylko mnie zobaczyła i zaczęła się kłaniać.

- Co tam się dzieje? - krzyknął uśmiechnięty Ron, widząc moje zakłopotanie.

- Przestań. - szepnęłam do dziewczyny łapiąc ją tak, aby się wyprostowała, jednakże niechętnie zrobiła to o co ją prosiłam.

- Nic. - odkrzyknęłam.

Blondyn wywrócił oczami i zaczął rozmawiać z Harrym. Zauważyłam, że chyba się o coś kłócili. Nie zdążyłam nawet „podsłuchać" gdyż ktoś zabrał głos.

- Dobrze, teraz przydzielamy opiekunów. - spojrzał na grupy, które ustawiły się w rzędzie. - Ja pójdę do tych piękności. - poruszył zabawnie brwiami, idąc w stronę jakiś dziewczyn.

Wyczułam wzrok Harrego. Wiem, że nas wybierze i będzie chciał rozmawiać. Patrząc na mnie podszedł do nas. No kto by się spodziewał?

- Wybieram tę grupę. - uśmiechnął się do Rona.

Każdy zaczął się powoli rozchodzić, kiedy dostaliśmy mapę z zaznaczonymi punktami. Dziewczyny zaczęły się spierać z ustalaniem kierunku, więc postanowiłam, że chwilowo nie będę się wtrącać. I tak nic tam nie wskóram. Razem z Harrym obok, szłam za nimi. Chłopak otworzył usta, aby coś powiedzieć, lecz ubiegłam go.

- Zanim coś powiesz... - urwałam - Nie mów nic.

Zrównałam się z dziewczynami, zostawiając wampira rozbawionego. Dopiero teraz, zaczęła do mnie docierać głupota moich własnych słów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro