#4 Ryż we krwi...
-Wstawaj!- ktoś krzyknął i kopnął mnie kilka razy brzuch, żebym się obudziła. Z powodu bólu skuliłam się jeszcze bardziej -Wstawaj! Chyba, że jedzenia nie chcesz?- na słowo "jedzenie" wyprostowałam się i usiadłam po turecku, a praktycznie to tylko próbowałam -Masz tu i jedz- położył talerz na ziemi i próbował odejść.
-Ale...-odwrócił się do mnie.
-Co "ale"?- przerwał mi.
-Nie...dam....r...rady sama z...zjeść- wydukałam ostatkiem sił.
Tak naprawdę to ledwo co dawałam radę coś powiedzieć, a co dopiero podnieść ręce, żeby zjeść
-Przyślę ci kogoś- powiedział i skierował się do wyjścia
-J...Jimina- cicho wyszeptałam, ale na tyle głośno, żeby to usłyszał
-Jimina nie ma, przyślę kogoś innego- wyszedł
Jimina nie ma? A jak ktoś przyjdzie i będzie taki jak ten facet? Kurwa! Brzuch! Boli!
Skuliłam się i trzymałam za brzuch bo strasznie bolał. Zaczęłam kaszleć. Ale nie byle czym tylko krwią. Do pomieszczenia ktoś wszedł. Nie miałam siły, żeby na tego kogoś spojrzeć.
-Soo wszystko w porządku?- podbiegł do mnie i złapał za ramię, żebym jakoś mogła usiąść. Wyciągnął ze swojej kieszeni paczkę chusteczek i przetarł nimi moje usta oblepione czerwoną cieczą.
-K...Kim...Jest...
-Nazywam się Kim Taehyung. Przysłał mnie tu Namjoon, żebym pomógł ci zjeść- przerwał mi
-To był Nam....Namjoon?- popatrzyłam się teraz na jego twarz.
Miał piękne oczy i grzywkę spadającą na nie. Włosy miał brązowe z lekko zielonymi pasemkami z przodu. Jego buzia była dosłownie jak z porcelany. Żadnej rysy, żadnych pryszczy. Po prostu ideał
-Dobrze, a teraz musisz zjeś.... -podniósł tacę i położył na swoich kolanach wcześniej siadając po turecku. Nabrał ryżu na łyżeczkę i przyłożył do moich ust -Teraz otworzymy szeroko buzię i zjemy całą zawartość białych ziarenek- powoli otworzyłam usta, a ten również wolno włożył mi do nich jedzenie. -Bardzo dobrze grzeczna dziewczynka. Pogłaskał mnie po głowie -A teraz znowu leci samolocik. Tylko pamiętaj, że gdzieś musi wylądować- zaśmiałam się i ponownie otworzyłam buzię -Tylko przeżuwaj powoli i dokładnie o tak -włożył tym razem porcję ryżu do swojej jamy i pokazywał mi jak mam przeżuwać pokarm, żebym się nie zakrztusiła.
Chciał mi dać kolejną porcję ryżu, ale pokiwałam głową na boki, że nie chce.
-Ale Soo zjadłaś dopiero 2 łyżki, a ty już nie chcesz?- nie chciałam, bo źle się czułam i było mi nie dobrze, ale jemu nie mogłam odmówić, dlatego wzięłam jeszcze raz do buzi ryż
Nagle nie stąd ni zowąd wyplułam ziarenka na ziemie, które były pokryte czerwoną cieczą. Znowu zaczęłam wypluwać krew, ale tym razem większą ilością
-Soo co się dzieje? SOO! JAPIERDOLE! NAMJOON!- wybiegł, a ja zsunęłam się po ścianie. Moje powieki stały się strasznie ciężkie i same zaczęły opadać.
Jestem!!!💪👿
Dzisiaj właśnie wróciłam z obozu sportowego i jestem strasznie zmęczona, dlatego taki krótki rozdział.
Może jeszcze dodam drugi❤
Mam nadzieję że ktoś tu jeszcze jest...
Bay^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro