Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog Początek...

-Mama? - swoim jednym sprawnym okiem spojrzałem do góry i spostrzegłem kobietę której mogę zawdzięczać życie. Kobietę, która mnie urodziła i wychowała. Dawała mi wiele ciepła i uczuć. Dzięki niej wiem kim jestem i do czego dążę w życiu. Chcę być właśnie jak ona. Zawzięty i silny, dla siebie jak i dla swoich najbliższych.

Obok mnie zaraz ustawiła się Mia i HyunBae. Siostra Taeyanga wzięła mnie za ramię i rzuciła na ziemię, przez co klęczałem na betonie parę metrów dalej przed moją rodziną. 

-Myślałam że korki was tak zatrzymały. Długo się nie pojawialiście. - HyunBae uśmiechnęła się w stronę moich najbliższych. 

-Mia? - Usłyszałem głos Jacka. -Co ty robisz? 

-Nie odzywaj się skurwielu. - Odparłem na tyle głośno na ile mogłem. -Pewnie też jesteś z nimi w zmowie. -Wyplułem ślinę z krwią na ziemię, pokazując tym jak gardzę takimi ludźmi.

-Baek, to nie tak, ja nie...

-A czy to ważne? -Odezwała się ta szmata, która wszystko ukartowała. Przez którą moja rodzina cierpi i musi zmuszać się do takich rzeczy - I tak umrzecie więc po co się kłócić - Zaśmiała się sama do siebie.

-Jack czy ty trzymasz z nimi? - Zapytała się moja naiwna matka, która wierzyła, że on nie ma nic z tym wspólnego. To jest jego siostra więc jakim chujem o niczym nie wiedział.

Oczywiście mój niby przyjaciel zaprzeczył, a Soo w to uwierzyła. Jacy oni są naiwni. 

-Dobra koniec tych rodzinnych pogaduszek. Przejdźmy do interesów. -Odparła kobieta, przewracając na palcu pistolet.

-Czego od nas chcesz? - Moja mama była gotowa, żeby w odpowiednim czasie wyciągnąć swoje pazurki i pokazać na co ją stać.

-Nie czego a kogo. - Zrobiła swoją bitch face i próbowała być poważna. Co za chuja jej nie wychodziło. -Zróbmy utarg. Ty za twojego synalka. - Wskazała na mnie

-Nie! - Krzyknąłem

-Baekhyunie spokojnie. To babsko nie będzie miało ani Ciebie, ani mnie. - Była stanowcza. 

-Mia, Skarbie. - Zwróciła się do dziewczyny w tym samym momencie sięgając po kolejną broń. 

-Tak? - Zapytała się nie mając żadnej skruchy w swoim głosie. Pomyśleć, że chciałem ją za swoją dziewczynę.

-Masz tutaj pistolet i masz zabić Baekhyuna na mój znak.

Podała broń a ja ze strachem popatrzyłem najpierw na nią a później na spluwę, którą trzymała w rękach. Mia kiwnęła tylko głową i wycelowała we mnie. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Serce podchodziło mi do gardła, a ze strachu zaschło mi w mordzie.

-Soo, zanim kula wystrzeli i dotrze do chłopaka będziesz miała pięć sekund, żeby do niego dotrzeć i go ochronić własnym ciałem. Decyduj, albo on, albo ty. Czas start. - HyunBae dała znak Mii, żeby wystrzeliła z pistoletu. 

Jeszcze nie nacisnęła na spust a moja matka ruszyła biegiem do mnie. Wiedziałem w jakiej jest kondycji i że nie dobiegnie. Nawet jakby jej się udało, nie pozwoliłbym jej zginąć. 

Wyszeptałem "Kocham Cię" patrząc jej prosto w oczy, a po moim policzku zaczęły spływać mi łzy rozmazując obraz przede mną. Wiem, że pomszczą mnie i nie dadzą za wygraną. 

Zamknąłem oczy chcąc odejść w spokoju i z godnością. Pomyślałem o wszystkich wspomnieniach związanych z moimi najbliższymi. Tego co mnie nauczyli, kiedy na mnie krzyczeli, kiedy śmialiśmy się z głupot. Będzie mi tego wszystkiego brakować. Będzie brakować mi mojej siostrzyczki, a nawet Jacka bo spędziłem z nim wspaniałe chwile i to z nim budowałem wspomnienia, nawet jak teraz dla mnie jest zdrajcą. Będę tęsknić...

Ale zaraz. Pięć sekund dawno już minęło, a nadal żyję. Przynajmniej tak mi się wydaje. 

Powoli otworzyłem swoje oczy. Pierwsze co ujrzałem to moja mama, która w swoich dłoniach miała moją twarz. 

-Mama? - Nie rozumiałem. 

Skoro ja i moja mama żyliśmy to kto...

-JACK! - w momencie kiedy odwróciłem swoją głowę w lewo, ujrzałem swojego przyjaciela leżącego z raną postrzałową w okolicach klatki piersiowej. 

Soo rozwiązała moje nadgarstki i tylko kiedy lina opuściła moje ciało podbiegłem do przyjaciela, próbując zatamować mocno krwawiącą ranę. 

-Jack, nie zostawiaj mnie proszę. - Podniosłem jego głowę na swoje kolana, a moja mama zastąpiła mnie uciskając ranę. 

-Teraz... teraz mi wierzysz, że trzymam... - odkaszlnął i wziął głęboki wdech. Musiałem ostro wyostrzyć słuch żeby go usłyszeć -...z Tobą

-Głupek z Ciebie wiesz? - zaśmiałem się chociaż w oczach miałem łzy. -Przepraszam, że zwątpiłem w naszą przyjaźń. - Swoje czoło przyłożyłem do tego jego, które było zimne. Słone łzy spływały mi po policzkach zostawiając za sobą mokre ślady, które szybko wysychały, a na ich miejsce pojawiały się nowe.

-Przyjaciele... na zawsze. - Podniósł swoją rękę a ja za nią złapałem.

-Przyjaciele na zawsze.

-Przepraszam Baek, ale Jacka nie ma już z nami. - Oznajmiła mi moja mama.

To były ostatnie słowa jakie usłyszałem od mojego najbliższego przyjaciela. Przyjaciela, który jest dla mnie jak brat. Przyjaciela, który pomimo swojego strachliwego charakteru zawsze mnie w jakiś sposób bronił. Osoba która wspierała mnie w każdej sytuacji.

-Dziękuję. - Wyszeptałem do niego i ostrożnie położyłem jego głowę na ziemi. Wstałem, a za mną Soo. Swoimi brudnymi od krwi dłońmi przetarłem słoną ciecz na moich policzkach i wyciągnąłem rękę w stronę mojej matki, prosząc o spluwę, żeby zakończyć to raz a na zawsze. Zanim zdążyłem cokolwiek zrobić i się odezwać usłyszałem krzyk Mii.

-Co ja zrobiłam? - dłońmi zakryła swoje usta i zaczęła płakać. -Zabiłam swojego brata. To twoja wina! - wskazała na HyunBae, którą najwyraźniej bawiła zaistniała sytuacja.

-Sama go zabiłaś. - Wyśmiała ją. -Ja ci kazałam zabić tylko Baekhyuna

-Nie masz wstydu - swój pistolet skierowała w stronę HyunBae, która odwdzięczyła się tym samym. Obie były teraz pod odstrzałem drugiej.

-Mia...! - Chciałem ją powstrzymać, bo jest jeszcze młoda i głupia. Całe życie przed nią. Fakt, próbowała mnie zabić, ale każdy popełnia głupstwa. To większe, a to mniejsze.

-To za mojego brata, pomszczę go! -Wykrzyczała i skierowała ostatnie słowa do mnie zanim obie strzeliły sobie w sam środek głowy i padły na beton jak jakieś marionetki. -Przepraszam. Wybacz mi proszę. 

______________

-Kto by pomyślał, że to tak się skończy. - Moja mama położyła dłoń na moim ramieniu, w momencie kiedy dwie trumny zjeżdżały do dołów wykopanych w ziemi.

-Jack był moim najlepszym przyjacielem. Nigdy o nim nie zapomnę. Mia była jeszcze młoda i głupia. Miała dopiero szesnaście lat. Ani jedno, ani drugie nie zasłużyło sobie na taki los. -kiedy doły były już zakopywane, odwróciłem się do mojej mamy i wtuliłem się w nią.

Mój tata z wujkami zajęli się ludźmi HyunBae i samą HyunBae spalając wszystko. Tamci ludzie nie zasługiwali na miejsce na cmentarzu jak Jack i Mia. Wybaczyłem tej głupiej dziewczynie bo wiem, że zrozumiała swój błąd. Oby dobrze spoczywali.

-To już koniec. -Spojrzałem się na swoją mamę i pokiwałem głową na boki.

-Zawsze ktoś czyha za rogiem, żeby nas zabić, dlatego bądźmy czujni. - Soo ujęła w dłonie moją twarz i uśmiechnęła się ciepło jak przystało na matkę.

 -Masz rację. To koniec, a twój początek. Nie mogę obiecać, że zawsze Cię obronię, dlatego trzeba Cię wiele rzeczy nauczyć jak zadbać o własny tyłek. - Kiwnąłem głową na znak, że się z nią zgadzam.

To mój początek...

Początek Baekhyuna, ale koniec tej książki. Długo oczekiwany rozdział końcowy właśnie się zakończył. Dziękuję wszystkim czytelnikom, za to że byliście do końca i czekaliście taki kawał czasu na kolejny rozdział. 

Dziękuję za każde wasze wsparcie i mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy^^

Wasza Milka9795 <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro