Epilog Początek...
-Mama? - swoim jednym sprawnym okiem spojrzałem do góry i spostrzegłem kobietę której mogę zawdzięczać życie. Kobietę, która mnie urodziła i wychowała. Dawała mi wiele ciepła i uczuć. Dzięki niej wiem kim jestem i do czego dążę w życiu. Chcę być właśnie jak ona. Zawzięty i silny, dla siebie jak i dla swoich najbliższych.
Obok mnie zaraz ustawiła się Mia i HyunBae. Siostra Taeyanga wzięła mnie za ramię i rzuciła na ziemię, przez co klęczałem na betonie parę metrów dalej przed moją rodziną.
-Myślałam że korki was tak zatrzymały. Długo się nie pojawialiście. - HyunBae uśmiechnęła się w stronę moich najbliższych.
-Mia? - Usłyszałem głos Jacka. -Co ty robisz?
-Nie odzywaj się skurwielu. - Odparłem na tyle głośno na ile mogłem. -Pewnie też jesteś z nimi w zmowie. -Wyplułem ślinę z krwią na ziemię, pokazując tym jak gardzę takimi ludźmi.
-Baek, to nie tak, ja nie...
-A czy to ważne? -Odezwała się ta szmata, która wszystko ukartowała. Przez którą moja rodzina cierpi i musi zmuszać się do takich rzeczy - I tak umrzecie więc po co się kłócić - Zaśmiała się sama do siebie.
-Jack czy ty trzymasz z nimi? - Zapytała się moja naiwna matka, która wierzyła, że on nie ma nic z tym wspólnego. To jest jego siostra więc jakim chujem o niczym nie wiedział.
Oczywiście mój niby przyjaciel zaprzeczył, a Soo w to uwierzyła. Jacy oni są naiwni.
-Dobra koniec tych rodzinnych pogaduszek. Przejdźmy do interesów. -Odparła kobieta, przewracając na palcu pistolet.
-Czego od nas chcesz? - Moja mama była gotowa, żeby w odpowiednim czasie wyciągnąć swoje pazurki i pokazać na co ją stać.
-Nie czego a kogo. - Zrobiła swoją bitch face i próbowała być poważna. Co za chuja jej nie wychodziło. -Zróbmy utarg. Ty za twojego synalka. - Wskazała na mnie
-Nie! - Krzyknąłem
-Baekhyunie spokojnie. To babsko nie będzie miało ani Ciebie, ani mnie. - Była stanowcza.
-Mia, Skarbie. - Zwróciła się do dziewczyny w tym samym momencie sięgając po kolejną broń.
-Tak? - Zapytała się nie mając żadnej skruchy w swoim głosie. Pomyśleć, że chciałem ją za swoją dziewczynę.
-Masz tutaj pistolet i masz zabić Baekhyuna na mój znak.
Podała broń a ja ze strachem popatrzyłem najpierw na nią a później na spluwę, którą trzymała w rękach. Mia kiwnęła tylko głową i wycelowała we mnie. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Serce podchodziło mi do gardła, a ze strachu zaschło mi w mordzie.
-Soo, zanim kula wystrzeli i dotrze do chłopaka będziesz miała pięć sekund, żeby do niego dotrzeć i go ochronić własnym ciałem. Decyduj, albo on, albo ty. Czas start. - HyunBae dała znak Mii, żeby wystrzeliła z pistoletu.
Jeszcze nie nacisnęła na spust a moja matka ruszyła biegiem do mnie. Wiedziałem w jakiej jest kondycji i że nie dobiegnie. Nawet jakby jej się udało, nie pozwoliłbym jej zginąć.
Wyszeptałem "Kocham Cię" patrząc jej prosto w oczy, a po moim policzku zaczęły spływać mi łzy rozmazując obraz przede mną. Wiem, że pomszczą mnie i nie dadzą za wygraną.
Zamknąłem oczy chcąc odejść w spokoju i z godnością. Pomyślałem o wszystkich wspomnieniach związanych z moimi najbliższymi. Tego co mnie nauczyli, kiedy na mnie krzyczeli, kiedy śmialiśmy się z głupot. Będzie mi tego wszystkiego brakować. Będzie brakować mi mojej siostrzyczki, a nawet Jacka bo spędziłem z nim wspaniałe chwile i to z nim budowałem wspomnienia, nawet jak teraz dla mnie jest zdrajcą. Będę tęsknić...
Ale zaraz. Pięć sekund dawno już minęło, a nadal żyję. Przynajmniej tak mi się wydaje.
Powoli otworzyłem swoje oczy. Pierwsze co ujrzałem to moja mama, która w swoich dłoniach miała moją twarz.
-Mama? - Nie rozumiałem.
Skoro ja i moja mama żyliśmy to kto...
-JACK! - w momencie kiedy odwróciłem swoją głowę w lewo, ujrzałem swojego przyjaciela leżącego z raną postrzałową w okolicach klatki piersiowej.
Soo rozwiązała moje nadgarstki i tylko kiedy lina opuściła moje ciało podbiegłem do przyjaciela, próbując zatamować mocno krwawiącą ranę.
-Jack, nie zostawiaj mnie proszę. - Podniosłem jego głowę na swoje kolana, a moja mama zastąpiła mnie uciskając ranę.
-Teraz... teraz mi wierzysz, że trzymam... - odkaszlnął i wziął głęboki wdech. Musiałem ostro wyostrzyć słuch żeby go usłyszeć -...z Tobą
-Głupek z Ciebie wiesz? - zaśmiałem się chociaż w oczach miałem łzy. -Przepraszam, że zwątpiłem w naszą przyjaźń. - Swoje czoło przyłożyłem do tego jego, które było zimne. Słone łzy spływały mi po policzkach zostawiając za sobą mokre ślady, które szybko wysychały, a na ich miejsce pojawiały się nowe.
-Przyjaciele... na zawsze. - Podniósł swoją rękę a ja za nią złapałem.
-Przyjaciele na zawsze.
-Przepraszam Baek, ale Jacka nie ma już z nami. - Oznajmiła mi moja mama.
To były ostatnie słowa jakie usłyszałem od mojego najbliższego przyjaciela. Przyjaciela, który jest dla mnie jak brat. Przyjaciela, który pomimo swojego strachliwego charakteru zawsze mnie w jakiś sposób bronił. Osoba która wspierała mnie w każdej sytuacji.
-Dziękuję. - Wyszeptałem do niego i ostrożnie położyłem jego głowę na ziemi. Wstałem, a za mną Soo. Swoimi brudnymi od krwi dłońmi przetarłem słoną ciecz na moich policzkach i wyciągnąłem rękę w stronę mojej matki, prosząc o spluwę, żeby zakończyć to raz a na zawsze. Zanim zdążyłem cokolwiek zrobić i się odezwać usłyszałem krzyk Mii.
-Co ja zrobiłam? - dłońmi zakryła swoje usta i zaczęła płakać. -Zabiłam swojego brata. To twoja wina! - wskazała na HyunBae, którą najwyraźniej bawiła zaistniała sytuacja.
-Sama go zabiłaś. - Wyśmiała ją. -Ja ci kazałam zabić tylko Baekhyuna
-Nie masz wstydu - swój pistolet skierowała w stronę HyunBae, która odwdzięczyła się tym samym. Obie były teraz pod odstrzałem drugiej.
-Mia...! - Chciałem ją powstrzymać, bo jest jeszcze młoda i głupia. Całe życie przed nią. Fakt, próbowała mnie zabić, ale każdy popełnia głupstwa. To większe, a to mniejsze.
-To za mojego brata, pomszczę go! -Wykrzyczała i skierowała ostatnie słowa do mnie zanim obie strzeliły sobie w sam środek głowy i padły na beton jak jakieś marionetki. -Przepraszam. Wybacz mi proszę.
______________
-Kto by pomyślał, że to tak się skończy. - Moja mama położyła dłoń na moim ramieniu, w momencie kiedy dwie trumny zjeżdżały do dołów wykopanych w ziemi.
-Jack był moim najlepszym przyjacielem. Nigdy o nim nie zapomnę. Mia była jeszcze młoda i głupia. Miała dopiero szesnaście lat. Ani jedno, ani drugie nie zasłużyło sobie na taki los. -kiedy doły były już zakopywane, odwróciłem się do mojej mamy i wtuliłem się w nią.
Mój tata z wujkami zajęli się ludźmi HyunBae i samą HyunBae spalając wszystko. Tamci ludzie nie zasługiwali na miejsce na cmentarzu jak Jack i Mia. Wybaczyłem tej głupiej dziewczynie bo wiem, że zrozumiała swój błąd. Oby dobrze spoczywali.
-To już koniec. -Spojrzałem się na swoją mamę i pokiwałem głową na boki.
-Zawsze ktoś czyha za rogiem, żeby nas zabić, dlatego bądźmy czujni. - Soo ujęła w dłonie moją twarz i uśmiechnęła się ciepło jak przystało na matkę.
-Masz rację. To koniec, a twój początek. Nie mogę obiecać, że zawsze Cię obronię, dlatego trzeba Cię wiele rzeczy nauczyć jak zadbać o własny tyłek. - Kiwnąłem głową na znak, że się z nią zgadzam.
To mój początek...
Początek Baekhyuna, ale koniec tej książki. Długo oczekiwany rozdział końcowy właśnie się zakończył. Dziękuję wszystkim czytelnikom, za to że byliście do końca i czekaliście taki kawał czasu na kolejny rozdział.
Dziękuję za każde wasze wsparcie i mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy^^
Wasza Milka9795 <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro