Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[23]

Wszystko szło w całkiem dobrym kierunku i wyglądało na to, że zaczęliśmy nawet wygrywać, kiedy nagle usłyszałam krzyk pełen bólu i cierpienia. Znałam ten głos...

Pobiegłam w kierunku z którego dobiegł głos i zamarłam. Nie, to nie mogła być prawda.

Loki przeszyty był na wylot jednym z mieczy Heli. Podbiegłam do niego i uklękłam przy jego wiotkim ciele. Jego strój do walki zabarwiony był na czerwono, przez ciepłą ciecz wydobywającą się z rany. Na moje szczęście Loki był na uboczu i nikt jak narazie nie miał zamiaru nas atakować.

Podłożyłam dłoń pod jego głowę, unosząc ja lekko do góry. Jego na wpół puste oczy zabłysły radośnie na mój widok. Widać było, że moja obecność uśmierzyła trochę jego ból. Patrzył na mnie, a ja obserwowałam, jak z niego ulatuje życie.

- Miałaś zostać w komnacie - uśmiechnął się słabo - Nie posłuchałaś mnie - szepnął.

- Dobrze wiedziałeś, że nie posłucham. Ej, ej, nie zasypiaj, Loki!

- Kocham Cię, nie zapomnij o mnie, proszę. Na szyi mam naszyjnik ze szmaragdem. Zachowaj go i żyj dalej - szepnął a po mojej twarzy ciekły łzy. Z jego ust wypłynęła krew, a jego wzrok stał się pusty.

- Loki, nie zostawiaj mnie, zostań przy mnie. Słyszysz? Loki, nie, nie, NIE! - krzyczałam i łkałam przytulając jego coraz zimniejsze ciało. Nie mogłam się pogodzić z faktem, że zaraz po tym jak zyskałam szczęście i miłość mojego życia, wszystko to straciłam. Nie kontrolowałam już łez, a we mnie wzbierała wściekłość. W końcu wstałam i rzuciłam mu ostatnie spojrzenie pełne żalu oraz tęsknoty, poczym poszłam pewnym krokiem w stronę bijącego się tłumu. Czułam, jak nienawiść i złość przejmuje panowanie nad moim ciałem, dając przy tym niesamowitą energię. Podeszłam do Thora, któremu udało się na moment oczyścić teren z wrogich wojowników.

- Jaki masz plan? - zapytałam, a na jego twarzy pojawiło się zdziwienie.

- Co ty tu robisz? Co się stało? - zapytał widząc moją wściekłą minę i opuchnięte od płaczu oczy.

- Loki... - głos mi się załamał - Nie żyje - szepnęłam załamana.

Bóg piorunów zdenerwował się nie na żarty. Kiedy tylko na plac wbiegły nowe jednostki, on zniszczył nowa falę trupów jednym nocnym uderzeniem pioruna. Podeszłam do niego i położyłam na jego ramieniu dłoń, chcąc go uspokoić, zanim zrobi coś głupiego. Dopiero teraz zauważyłam, że po jego policzkach spływają obficie łzy. Przytuliłam go delikatnie, a on odwzajemnił gest. Czułam jaki to dla niego cios. Sama przeżywałam niemalże to samo.

W końcu wyrwałam się z jego objęć czując, że dzieje się się ze mną coś dziwnego. Pocieszyłam Thora i prędko udałam się w kierunku widocznej gdzieś, pośród wrzawy bitwy, morderczyni Lokiego.

Smutek, żal i gniew jakby się we mnie w tamtym momencie skumulowały. Poczułam, że mogę zrobić dosłownie wszystko. Ruszyłam biegiem w stronę kobiety, a gdy ta mnie zauważyła, posłała w moją stronę serie sztyletów. Ostrza opadły z brzękiem na ziemię, a ja biegłam dalej. Zbliżałam się do niej i będąc już blisko, usłyszałam jej przerażony szept, kiedy moje oczy zabłysły białym światłem:

- Przecież to nie jest możliwe! - zawołała, po czym wrzasnęła z bólu, kiedy z mojego całego ciała wystrzeliła biała smuga mocy. Przeszył mnie straszny ból, a potem nastała ciemność.

Nie czułam nic. Na początku była tylko pusta ciemność i rozpacz, po stracie. Nagle nie było nawet rozpaczy. Czy ja umarłam?

___________________________

Proszę, nie zabijajcie mnie xD. Publikuję już dzisiaj, bo jestem dwa rozdziały w plecy i chcę to nadrobić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro