[15]
- Musiałbym to przemyśleć - powiedział niechętnie starzec, zasiadający na złotym tronie Asgardu.
- Panie, ręczę swoje życie za to, że Loki nikomu nic nie zrobi - powiedziałam błagalnie.
Byłam właśnie w trakcie przekonywania Odyna, do dania aresztu domowego Psotnikowi. Niestety Odyn był bardzo uparty, a mi kończyły się argumenty za wypuszczeniem Lokiego.
Wtem do sali tronowej wszedł Thor wraz z Friggą. Posłałam im błagalne spojrzenia, mając nadzieję, że mnie wesprą. Jak się okazało, kiedy im wytłumaczyłam co i jak, wszechmatka oraz jej syn stanęli po mojej stronie.
W pewnym momencie zapadła całkowita cisza. Starzec łypnął na nas swoim okiem i westchnął ciężko.
- Dobrze, ale zostanie on wypuszczony na Twoją odpowiedzialność. Jakkolwiek złego czynu się dopuści Loki, karę za niego poniesiesz ty - mruknął Wszechojciec i podniósł się z tronu - Możecie iść do niego do lochów. Straże będą wiedziały co robić, jak się zjawisz - powiedział i wziąwszy małżonkę pod ramię, wyszedł z sali.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się do blondyna - Bez Twojej pomocy nie udało by mi się - stanęłam na przeciwko niego, zadzierając głowę. Dlaczego wszyscy Asgardczycy są tacy wysocy?
- Ależ nie ma za co. Zastanawia mnie jedynie, co Cię z nim wiąże, że aż tak Ci na tym zależało? - zapytał, na co ja spaliłam buraka.
- Nic szczególnego. Chciałam tylko sprawić mu radość. On jest taki smutny i samotny... - westchnęłam.
- Jesteś bardzo podobna z charakteru do Sigyn - powiedział z wielkim uśmiechem na ustach. Ruszyliśmy w stronę drzwi.
- Kim ona jest? Mam nadzieję, że porównanie mnie do niej miało mieć wydźwięk pozytywny - zaśmiałam się. Wyszliśmy na korytarz i ruszyliśmy wzdłuż złotych ścian.
- Kim raczej była - westchnął a jego twarz przybrała smutny wyraz - Była boginią dobra oraz pierwszą i ostatnią kobietą, poza Friggą, którą pokochał Loki. Sigyn była jego narzeczoną, lecz niestety już nie żyje. Tego tematu raczej tu nie poruszamy - uśmiechnął się smutno i skręcił w stronę lochów.
Zdusiłam ciekawość wiedząc, że prędzej czy później i tak dowiem się czegoś więcej na temat tej całej Sigyn.
Zeszliśmy po szerokich schodach i weszliśmy między cele, gdzie naszym oczom ukazał się Loki. Stał jak gdyby nigdy nic, na środku korytarza, pilnowany przez sześciu strażników. Na jego nadgarstkach widniały czerwone otarcia, po kajdanach, które rozmasowywał bladymi dłońmi.
- Puśćcie go - powiedział starszy książę pewnym głosem. Strażnicy się ukłonili i wrócili na swoje stanowiska. Czarnowłosy stał i patrzył na nas z niedowierzaniem.
- J-jak? - wydusił w końcu z siebie. Zirytowana przewróciłam oczami.
- Chodź już. Szkoda, że we mnie wątpiłeś - mruknęłam - Proszę, nie próbuj żadnych sztuczek, póki Ci nie wyjaśnię co i jak, dobrze? - westchnęłam i poszłam do mojej komnaty. Obaj bracia podążyli za mną, a kiedy drzwi się za nami zamknęły opadlam na łóżko. Będę tego żałować.
- A więc, Loki, aby sprawa była jasna. Nie wychodzisz poza mury pałacu. Możesz chodzić do ogrodów, lecz nigdzie indziej. Jeżeli coś przeskrobiesz, to dostanie się mi, więc z łaski swojej nie rób nic nielegalnego - popatrzyłam a niego błagalnie.
- Nie rozumiem. Po co ta cała szopka? Przecież tak czy siak jestem zamknięty. W prawdzie w lepszych warunkach, ale zawsze jest to ograniczenie wolności - mruknął ponuro.
- Loki, nie mogę patrzeć na Ciebie kiedy jesteś smutny. Tylko tyle zdołałam i mogłam zrobić. Nie obyło się bez pomocy Thora oraz Friggi. Odyn jest upartym negocjatorem. Ciesz się tym co masz.
Do komnaty zapukał sługa, prosząc, aby Thor udał się niezwłocznie do matki. Blondyn przeprosił mnie prędko i wyszedł na poszukiwanie królowej.
- Kontynuując, masz na sobie czar Odyna, który, kiedy tylko przekroczysz wyznaczoną Ci granicę, będzie sprawiał Ci ból, więc nie myśl nawet o ucieczce, bo ty obolały i ledwo żywy wrócisz do celi, a ja najprawdopodobniej razem z Tobą. Myślę, że wiesz już wszystko co potrzeba - powiedziałam i uważając tą rozmowę za skończoną, przymknęłam oczy. Kiedy po dłuższej chwili zielonooki nie wychodził z mojego pokoju, podniosłam głowę i popatrzyłam na niego.
- Jakieś pytania? Jak nie masz, to jesteś wolny, przynajmniej częściowo. Najlepiej idź się wykąp - zaproponowałam. Słysząc te słowa, Psotnik się skrzywił, ale zrozumiał aluzję i wyszedł z mojego pokoju. Gdybym nie zamknęła od razu oczu i spojrzałbym się na Lokiego, zobaczyłabym jego, nie wróżący niczego dobrego, uśmieszek, który wykwitł na jego wąskich ustach.
__________________________
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Przepraszam za tak statyczną akcję z ale to się ciągle rozkręca.
Życzę Wam miłego dnia/wieczoru/nocy/czegokolwiek xDDD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro