Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[13]

Usiadłam spowrotem na trawie. W jego obecności czułam się dziwnie. Atmosfera między nami była bardzo gęsta. Nie miałam pojęcia dlaczego tak było.

Chciałam coś powiedzieć, aby przerwać tą niezręczną ciszę, która powoli wprowadzała mnie w obłęd.

- Jak dużo, z tego co przed chwilą mówiłam, słyszałeś? - zapytałam cicho, lekko obracając w jego stronę głowę. Tamta noc była bardzo jasna, ze względu na pełnię jednego z pięciu Asgardzkich księżyców. Delikatne światło ciała niebieskiego oświetlało bladą twarz Boga, a miliony gwiazd odbijały się w jego zielonych oczach.

- Wszystko - mruknął tylko w odpowiedzi - Powiedz, co w Tobie jest takiego wyjątkowego, że twoja ludzka obecność nie przeszkadza Odynowi? - zapytał i popatrzył mi w oczy. Jego wzrok prześwidrowywał moją duszę na wylot. Nie miałam jednak nic przed nim do ukrycia.

- Ja po prostu... Nie wiem Loki, naprawdę - opuściłam głowę. Po chwili poczułam jego chłodne palce na mojej brodzie, zmuszające mnie do podniesienia na niego wzroku.

- To przez ten tatuaż? - zapytał wciąż jedną ręką trzymając mój podbródek, a drugą sięgając po moją dłoń. Nie odrywał wzroku od moich tęczówek do momentu, aż nie podniósł mojej ręki na wysokość jego klatki piersiowej. Póścił moją twarz i całą swoją uwagę skupił na czarnym wężu.

Kiedy mężczyzna dotknął opuszkami palców czarnego gada, poczułam nagły ból miejscu tatuażu, a potem zobaczyłam, że gad przemieszcza się jak żywy, w stronę kłamcy. W miejscu gdzie kiedyś było czarne znamię nie było teraz po nim śladu. W powiększył się do rozmiaru dużego zaskrońca i owinął mu się wokół ręki.

Podeszłam do anomalii i chciałam pogłaskać zwierzę, a ono jakby wtuliło w moją dłoń główkę. Popatrzyłam zafascynowana na Boga. Widać było, że tego się nie spodziewał.

- Co tu się właśnie stało? - zapytałam spoglądając to na czarnowłosego, to na zwierzę.

- Mam pewne podejrzenie co tu się dzieje, jednak puki się nie upewnię, wolę pozostawić te informacje dla siebie - mruknął spokojnie, lecz widać po nim było, że kompletnie się nie spodziewał czegoś takiego.

POV LOKI

Nie, to nie jest możliwe. Tak samo miała Sigyn. Kiedy się poznaliśmy, ona również miała takie znamię. W jej przypadku jednak był to motyl i wiedzieliśmy o tym tylko my. Czy to oznacza, że Norny nas sobie przeznaczyły? Ale czy były w stanie popełnić tak brutalny błąd i próbować związać mnie z Midgarką? W prawdzie Suzanne nie jest taka zwykła, bo odważyła się mi pomagać, ale nie mogę mimo wszystko zapominać o jej pochodzeniu.

Z zamyślenia wyrwała mnie jej ciepła dłoń, która spoczęła na moim ramieniu. Popatrzyłem na nią pytająco.

Kilka nieznośnych kosmyków włosów wysunęło jej się z francuza, ozdabiając jej czoło. Aż się prosiły o założenie za ucho. To był odruch. Moje ciało przeszedł dreszcz, kiedy moje opuszki zetknęły się z jej ciepłą skórą czoła, a potem szyi.

Staliśmy chwilę patrząc sobie w oczy. Wydawała mi się w tamtym momencie taka delikatna i krucha, a jednocześnie silna i odważna. Jej rozchylone usta aż prosiły się o pocałunek.

- Muszę wracać, bo zaczną coś podejrzewać - szepnęła spuszczając, lekko speszona, wzrok. Była taka urocza. Nie mówię tego, bo jesteśmy sobie przeznaczeni. Nie. Ja często zmieniam moje przeznaczenie. Ona poprostu działa na mnie jak magnes.

W odpowiedzi kiwnąłem głową i przeteleportowałem nas w okolice zamku, po czym bez słowa zniknąłem z jej oczu, i wróciłem do mojej celi.

Nie mogłem przestać o niej myśleć. Widziałem wyraźnie ja i jej błękitne oczy długo po zamknięciu powiek, w celu zaśnięcia.

Niepokoi mnie mój stan. Cholera, chyba się zakochałem...

_____________________________

No hej. Jak leci? Spięłam poślady i rozdział jest trochę wcześniej, niż zamierzałam ^^ mam nadzieję, że Wam się podoba.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro