Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[12]

POV LOKI

Ta dziewczyna mnie niepokoiła. Nie było to normalne, że nie dość, iż Midgarka tak poprostu przebywała tu w krainie bogów, to Jeszcze Odyn nie miał nic przeciwko temu. Wręcz przeciwnie, on przyjął ja tu z otwartymi ramionami.

Obserwowałem ją przez pewien czas, jednak nie zauważyłem nic podejrzanego w jej zachowaniu. Zaskoczyło mnie tylko jej zamiłowanie do zdobywania wiedzy. W tej kwestii przypominała mnie. Od zawsze kochałem czytać książki i zdobywać różne informacje, które mogłyby mi się przydać w przyszłości. Zawsze podążałem za nią przy pomocy iluzji, co wiązało się z całkowitą dyskrecją.

Pewnego dnia, wieczorem, śledziłem ją kiedy przechadzała się po ogrodzie. Ostatnio przyłapywałem się na tym, że bardzo często zawieszałem na niej wzrok. Jak na Midgarkę, była naprawdę śliczna, jednak nie mogłem zapomnieć, że ona mogła być naszym wrogiem. I to nie to, że ja chciałem pomóc Odynowi. Co to, to nie. Chciałem mieć tylko pewność, że gdy udałoby mi się uciec z tej celi, miałbym prostą ścieżkę do tronu.

Przez chwilowe zamyślenie straciłem ją z oczu. Poszedłem w najprawdopodobniejszą obraną przez nią stronę. W końcu zirytowany bezskutecznym szukaniem zużyłem mnóstwo mocy, aby ją odnaleźć mocą telepatyczną.

Zastałem ją na polanie, o której istnieniu wiedziałem tylko ja i Thor. Aby ją odnaleźć, trzeba było wykazać się nielada sprytem.

Szła powoli wśród wysokiej trawy, której zielony kolor raz po raz urozmaicały przeróżne, piękne kwiaty. Jak zahipnotyzowana podążała w stronę okazałego głazu. Kiedy już była na wyciągnięcie ręki od szarej masy, zatrzymała się i jakby zastanawiała się co dalej. Wszedłem jej na moment do głowy.

Jeżeli to sen, to gdzie jest czarnowłosy i czy jeżeli dotknę skały, zemdleję? Poza tym, ile ja czasu ziemskiego jestem tu w Asgardzie, że mi się śni urodzinowa mara?

Ja w tym czasie stanąłem obok niej i patrzyłem kątem oka na jej dalsze reakcje. Dziewczyna dotknęła kamienia opuszkami palców i przymknęła oczy. Ciekaw co będzie dalej, przyglądałem się jej poczynaniom. Midgarka usiadła na ziemi i oparła plecy o omszony głaz. Odchyliła głowę do tyłu, a z jej ust usłyszałem tylko cichy szept.

- Dlaczego? Dlaczego to musiało spotkać mnie?

Kilka łez bezsilności spłynęło po jej policzkach. Brzmiało to tak żałośnie, że prawie zrobiło mi jej się żal. Sam usiadłem po drugiej stronie skały i również oparłem się o nią plecami. Stałem się widzialny, lecz ona nie wiedziała o mojej obecności. Usłyszałem szelest trawy i cichy głos.

- Zawsze byłam tą gorszą. Dlaczego? Nie wiem. Może z powodu mojej inności, może jednak byłam tak bardzo inna, że stałam się zbyt normalna? Zawsze starałam się być dobra dla wszystkich, więc dlaczego życie aż tak bardzo mnie nienawidzi? Co zrobiłam? - jej cichy szloch zamienił się w głośny płacz bezsilności. Kątem oka widziałem, że mówi to do gwiazd.

Ciekawe, nie powiem.

Sam w prawdzie często tak robię, ale nie wiedziałem, że ktoś ma podobne upodobania do mnie. Odwróciłem się, a zastany przeze mnie widok, ścisnął moje serce. Suzanne, drobna i krucha istotka, oparta o głaz płakała rzewnymi łzami, patrząc w niebo.

Coś we mnie pękło.

W wieku trzynastu lat, siedziałem w tej samej pozycji, w tym samym miejscu i płacząc również patrzyłem w niebo. Wszystko przez Thora, który chociaż mi obiecał, że urodziny spędzi tylko ze mną, wystawił mnie i bawił się z przyjaciółmi. Od tamtej pory zacząłem się stawać tym zimnym i dupkowatym sobą, którym jestem do dziś.

Wstałem i podszedłem do niej, od jej prawej strony. Usiadłem obok, zachowując bezpieczną odległość między nami.

POV SUZANNE

Usłyszałam, że ktoś siada obok. Podniosłam wzrok i poderwałam się natychmiast na równe nogi.

- Jak długo tu już jesteś? - zapytałam przerażona. Czego on chce? Znowu będzie się nade mną znęcać?

- Wystarczająco długo, aby przekonać się, iż nie masz złych zamiarów. Wciąż jednak Twoja obecność tutaj wydaje mi się dziwna - powiedział delikatnie, acz stanowczo. Jego głos zawsze przywodził mi na myśl wody oceanu. Raz delikatne i spokojne, łechtają uszy, lecz innym razem wzburzone i złe, boleśnie je atakują.

- Co teraz zamierzasz? - spytałam przyjmując pewniejsza pozę. Kłamca był strasznie wysoki, co zmuszało mnie do ciągłego podnoszenia głowy.

- Tego nie wiem sam...

________________________

Wolicie perspektywę Suzanne czy Lokiego?

Jak Wam się podoba? Czekam na Wasze opinie w komentarzach <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro