[10]
Historia z opatrywaniem powtarzała się codziennie. Nic nie mówiliśmy do siebie a on zaczął się wylizywać. Pewnego dnia, uznałam, że dam mu świeże ubranie, którego już nie powinien zakrwawić. Wzięłam również szczotkę do włosów, bo nie mogłam patrzeć na te jego poplątane włosy. Mimo to, że było już zdecydowanie lepiej, to on wciąż nie wyglądał jak królewicz.
Po codziennej rutynie podarowałam mu szaty, na co on tylko rzucił mi tylko pytające spojrzenie. Kiedy tylko się przebrał, rozczesałam mu włosy, co było dla mnie nielada wyzwaniem.
Gdzieś w połowie prawie zwątpiłam, ale moje samozaparcie było na tyle silne, że rozczesałam tego kołtuna i dokończyłam te tortury.
Zebrałam rzeczy. Nagle zastygłam w bezruchu, stojąc tyłem do kłamcy.
- Dziękuję - usłyszałam zachrypnięty głos. Słychać było, iż nic nie mówił od co najmniej pół roku. Popatrzyłam na niego zaskoczona.
- Nie ma za co. Chcesz wody, albo coś na gardło? - zaproponowałam, na co on tylko pokręcił głową. Posłałam mu lekki uśmiech i wyszłam.
Do końca dnia, nie mogłam wypędzić z głowy myśli, że pomogłam kłamcy, a on jest mi szczerze wdzięczny. Miałam przed oczami jego zmęczony wyraz, przystojnej twarzy. Chciałabym się z nim wdać w jakąś większą interakcję, jednakże to potrwa, zanim jego struny głosowe będą normalnie działały. Poinformowałam Friggę o tym co się dzieje z jej synem. Kobieta ucieszyła się niezmiernie, że Loki dochodzi do siebie tak szybko.
Powróciłam złotymi korytarzami do mojej komnaty i zamknąwszy szczelnie za sobą drzwi, wyszłam na taras, z którego rozciągał się piękny krajobraz ukazujący Asgard skąpany w ciepłych promieniach zachodzącego słońca.
Muszę tu tylko powiedzieć, że Asgard ma dwa słońca, jednak kiedy zachodzi pierwsze, to nie ma takiego pięknego efektu jak wtedy, kiedy zachodzi to drugie-ostatnie.
Przymknęłam oczy i wysłuchałam się w śpiew tutejszych ptaków.
Nagle poczułam chłodny oddech na twarzy i czyjąś obecność. Otwarłam oczy i cofnęłam się gwałtownie o kilka kroków.
- C-co ty tu robisz? Powinieneś być w celi - powiedziałam patrząc ze strachem na bruneta.
- Ja jestem w celi. O to się nie martw - uśmiechnął się przebiegle, ukazując jak rekin swojej ofierze, dwa rzędy śnieżno białych zębów.
- Jakim cudem, skoro ja widzę Cię tu? - zmarszczyła brwi. Przy takim świetle, jego twarz była jeszcze piękniejsza. Była blada, a jednocześnie miała nad wyraz ciepły odcień, dzięki kolorom zachodu. Jego kości policzkowe zdawały się być jeszcze bardziej wyraźne przez małe porcje jedzenia rozdawane w lochach. Gdybym nie wiedziała kim jest, na pewno by mi się spodobał.
- Magia moja droga, magia - mruknął - Nie jestem tu bez powodu - powiedział miękko ale zimno zarazem.
- Czego ode mnie chcesz? Co ja zwykła ziemianka mogę Ci ofiarować? - zapytałam lekko przestraszona. Jego obecność napawała mnie strachem. Nie tego się po nim spodziewałam. Cóż jednak mogłam oczekiwać po zachowaniu bożka kłamstw.
- Rozmowę? - sarknął i wszedł do mojego pokoju. Zmieszałam się i poszłam za nim. Usiadł w fotelu, a ja na swoim łóżku. Patrzyliśmy na siebie przez chwilę. On wyglądał, jakby starannie dobierał słowa do wypowiedzi która miała mieć miejsce.
- A więc, moja droga... - popatrzył na mnie pytająco.
- Suzanne - mruknełam obserwując uważnie każdy jego ruch.
- Suzanne... - zamyślił się na moment - Biorąc pod uwagę okoliczności w jakich się poznaliśmy, chciałbym znać powód dla którego to zrobiłaś - mruknął i zerknął na mnie wzrokiem nie cierpiącym sprzeciwu.
- Dlaczego zrobiłam co? Pomogłam Ci? - zapytałam mrużąc oczy. Wzruszyłam ramionami - szczerze, to nie wiem co mną kierowało. Współczucie, empatia?
- Jest coś jeszcze - podszedł do mnie i chwycił w żelaznym uchwycie moją dłoń - Co to? - zapytał marszcząc brwi, kiedy zobaczył mój tatuaż
- Tatuaże są modne na Ziemii - mruknelam i wyrwałam rękę. Popatrzył na mnie niebotycznie rozbawiony.
- Ty go nie chcesz. To widać, że nie pałasz do niego miłością - prychnął. Nawet nie wiem kiedy, jego chłodną dłoń spoczęła na moim czole.
Tego co się później wydarzyło, nie da się opisać...
_______________________
Kończymy dzisiaj maraton. Mam nadzieję, że podobał Wam się jako tako ten pomysł? Dajcie znać w komentarzach. <3 ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro