Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

II. Hesitation


   Gdy tylko zadzwonił dzwonek, podniosłem się z krzesła i spakowałem podręczniki. Nigdy mi się zbytnio nie spieszyło tak, jak całej klasie. Upewniłem się, że niczego nie zapomniałem, po czym wyszedłem z sali. Jedynym minusem szkoły publicznej były przerwy. Zamiast wrócić do pokoju i poczytać w zaciszu, musiałem szwendać się bez celu po zawiłych korytarzach.

   Gdybym był sobą, już dawno bym się z kimś zakumplował. W końcu uczęszczałem tu już niecały tydzień. Moi rodzice stwierdzili, że jestem "za duży na internat", więc woleli kupić mi mieszkanie i zapisać do jakiejś prestiżowej szkoły w Nowym Jorku.

   W zasadzie ten raz w życiu byłem im wdzięczny. Cóż, nie każde liceum oferowało dostęp do profesjonalnych laboratoriów, gdzie najwybitniejsi uczniowie brali udział w różnorakich badaniach. Większość osób, które się tam dostało miało możliwość chodzenia również na wykłady organizowane przez uczelnie wyższe. Nie ukrywałem, że chciałbym znaleźć się wśród nich.

   Z drugiej strony, było mi trochę smutno, że dopiero teraz tu trafiłem. Jakby na to nie patrzeć, wszyscy doskonale się tu znali i gdyby nie fakt, że władze szkolne zadecydowały, że powinienem powtórzyć przedostatnią klasę, to znalazłbym się już wśród seniorów i za rok musiałbym pożegnać się z tym miejscem.

   Westchnąłem i udałem się w stronę stołówki. Gdy tylko odebrałem swoją porcję, znalazłem jakiś samotny stolik. Nie byłem głodny. Nie przyszedłem tu po to, by jeść. Mój wzrok po chwili odnalazł grupkę chłopców siedzących po drugiej stronie pomieszczenia. Tylko w ten sposób mogłem ich obserwować. 

   Praktycznie od samego początku wiedziałem, że uczyli się w tej szkole. Minho był kapitanem drużyny koszykarskiej, a Alby przewodniczącym szkoły. Chodzili teraz do ostatniej klasy, przez co nie mieli pojęcia, że tu jestem. Po chwili odwróciłem wzrok, bym nie wyszedł na stalkera. Do ich stolika właśnie przysiadł się wysoki blondyn, o brązowych tęczówkach. Na samą myśl, że właśnie tam był, moje serce zaczynało bić jak oszalałe. 

Dlaczego po prostu nie wstaniesz i nie podejdziesz jak człowiek?

  Nie, mogłem wybić to sobie z głowy. Nie wiedziałem, czy mnie pamiętają, a poza tym cholernie się bałem. Nawet jeśli by mnie poznali, to nie mogłem przewidzieć ich reakcji. Poza tym sam fakt, że mogłem ich obserwować był dla mnie czymś niewyobrażalnym.

– Stary, zamierzasz to w ogóle jeść?

Ten głos...

   Uniosłem wzrok i spojrzałem na stojącego nade mną chłopaka, starając się ukryć wszelkie emocje. Po chwili zajął krzesło na przeciwko mnie i przyjrzał mi się uważnie. Mimowolnie poczułem jak coś ściska mnie w żołądku.

– Ymm... Sam nie wiem. Nie jestem głodny.

– Mam wrażenie, że gdzieś cię wcześniej widziałem.

Oh, widziałeś mnie i to wiele razy...

– Jestem tu nowy – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

   Ciemnoskóry chłopak przymrużył oczy i spojrzał jeszcze raz na jedzenie. Wyglądał jakby nad czymś rozmyślał.

– Wiesz... Nie lubię, gdy ktoś nie szanuje jedzenia, więc lepiej zjedz to do końca. 

– Ymm... Jasne, przepraszam. 

   Ile razy mi to powtarzał w Strefie, gdy nie miałem apetytu? W dodatku jego dania nigdy nie były zbyt smaczne. Jednak nie mieliśmy innego wyboru, a bez niego pewnie chodzilibyśmy głodni. Nawet Minho nie dałby rady biegać po Labiryncie całymi dniami, gdyby nie porcje, które nam przygotowywał.

– Nie szkodzi – stwierdził i uśmiechnął się do mnie szczerze. – Jestem Siggy, ale możesz mówić na mnie Patelniak. Miło cię poznać – wyciągnął do mnie rękę, a ja bez wahania ją przyjąłem.

– Thomas – przedstawiłem się i odwzajemniłem uśmiech.

Dlaczego nie powiedziałem mu, że się znamy?  

   Z tego samego powodu, z którego nie podszedłem do stolika Newta i Minho. Nie wiedziałem, co pamięta. Poza tym... Tak było bezpieczniej. Nadal byłem przekonany, że ta "amnezja" była błogosławieństwem. Mimo wszystko cieszyłem się z towarzystwa Patelniaka. Spędziłem z nim resztę przerwy obiadowej, pochłaniając za jego namową prawie cały posiłek. 

   Zresztą... Kogo ja chciałem oszukać? To wszystko było tylko kwestią czasu. Prędzej czy później moja ciekawość postawi na swoim i podejdę do tamtego stolika. Wystarczy jakiś głupi impuls, zupełnie tak jak wtedy, gdy po raz pierwszy wbiegłem do Labiryntu. Na pewno nie myślałem wtedy racjonalnie, po prostu bardzo chciałem uratować Alby'ego i Minho.

   Pokręciłem głową, wyrzucając z siebie obrazy tych odległych wspomnień i znów zerknąłem w stronę tamtego stolika. Musiałem się dowiedzieć, czy mnie pamiętają. Nie mogłem siebie cały czas oszukiwać, w końcu tęskniłem za swoimi przyjaciółmi. Nie widziałem ich tak długo... Zrobiłbym wszystko, by ich odzyskać. Brakowało mi tych głupich odzywek Minho i tej jego wysokiej samooceny. Już od dawna nikt mnie nie nazwał "pikolonym smrodasem".

  Chociaż... To było nic w porównaniu z moją tęsknotą za Newtem. Gdy widziałem z daleka jego uśmiech, czułem ból w sercu. Chciałem go po prostu przytulić i zapomnieć o tym wszystkim co nas spotkało. Wymazać z głowy obraz Poparzeńca. Teraz, gdy był cały i zdrowy, a Pożoga nie istniała, nie było ani cienia szansy, że wydarzy się choć w połowie tak okrutna i bezlitosna rzecz. 

Potrzebowałem go.

   W tym świecie moglibyśmy być razem i nic by nam nie przeszkodziło. Nie musieliśmy walczyć z dnia na dzień o przeżycie. Nikt nie chciałby przeprowadzać na nas jakichś chorych eksperymentów. Pewnie największym naszym zmartwieniem byłaby nietolerancja, którą nie jeden raz obserwowałem. Jednak mając w głowie wspomnienia tamtego świata, byłem przekonany, że jakieś obelgi w stronę mojej orientacji po prostu by mnie bawiły. Nie byłbym w stanie wziąć ich do siebie.

Sęk w tym, że nawet nie potrafię do niego podejść. 

   Nagle wszelkie szczęśliwe wyobrażenia o mnie i Newcie prysnęły niczym bańka mydlana po natknięciu się na jakąś suchą powierzchnię. Miałem wrażenie, że nad moją głową zebrały się ponure, deszczowe chmury, a przez myśl znowu przemknęło mi ostatnie wspomnienie, które z nim dzieliłem.

Nie mam odwagi, by spojrzeć Ci w twarz po tym wszystkim co Ci zrobiłem, Newt...


***
Heja! 

Wiem, wiem. Miał być dłuższy XD

Tak jakoś wyszło :') Z jednej strony nie chcę robić skip time'ów, a z drugiej nie chcę ciągnąć jednej akcji na siłę, bo to nie o to chodzi ;)

Mimo wszystko mam nadzieję, że Wam się podobało <3

Czy Thomas odważy się podejść do najważniejszych dla niego osób?

Dowiecie się jutro~!

Update 14/04/2022: i mamy za sobą kolejne minimalne zmiany. Stwierdziłam, że może troszeczkę przesadziłam z tymi badaniami nad rakiem ;P Poza tym zrobiłam mały research na temat tego jak wygląda edukacja w USA i miałam ochotę się zabić za to, że nie zrobiłam tego gdy to pisałam :D Tyle rzeczy się nie zgadza z rzeczywistością, że masakra :P Z drugiej strony, mając teraz z tyłu głowy zakończenie, to jakoś inaczej człowiek do tego podchodzi ;)

Jeśli ktoś chciałby więcej poczytać, to łapcie:
https://educationusa.pl/high-school/

W tej historii, troszeczkę zawyżyłam wiek – nasi bohaterowie są przed 19-stką.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro