I. Nightmare
– Thomas, może ty znasz odpowiedź na to pytanie?
Poczułem lekkie szturchnięcie w plecy i się ocknąłem. Rozejrzałem się wokół zdezorientowany i westchnąłem. Byłem w klasie. Zwykłej, szkolnej klasie. Za oknem sypał śnieg. Kto by pomyślał?
Śnieg...
– Czwarte pytanie, Tom – usłyszałem cichy szept zza moich pleców i spojrzałem w podręcznik. Gdyby nie Teresa, z pewnością wpadłbym w kłopoty. Znowu.
– Przepraszam, panie profesorze. Zamyśliłem się – powiedziałem z udawaną skruchą i skupiłem się na zadaniu. – Trzecia zasada dynamiki Newtona głosi, że jeśli jedno ciało oddziałuje na inne ciało z pewną siłą, to te drugie ciało również działa na te pierwsze siłą o takiej samej wartości i kierunku, ale o przeciwnych zwrotach.
Moja odpowiedź była płynna i bezbłędna. Z zewnątrz nie dałem po sobie niczego poznać, jednak poczułem lekkie ukłucie w sercu, gdy w moich ustach zabrzmiało nazwisko słynnego fizyka.
Newton...
– W takim razie dlaczego wspomniane siły się nie równoważą? – zapytał, a ja miałem wrażenie, że nauczyciel bardzo chce przyłapać mnie na niewiedzy.
Jednak nie uda mu się to. W końcu uwielbiałem fizykę.
– Ponieważ są przyłożone do różnych ciał.
– Bardzo dobra odpowiedź. Może i nie uważałeś, ale widzę że dumnie bronisz tytułu olimpijczyka. Niezmiernie mnie to cieszy.
Po tych słowach profesor Dickens wrócił do prowadzenia lekcji z wyraźnym zadowoleniem, a ja po raz kolejny utkwiłem wzrok w leniwie opadających płatkach śniegu. Po raz kolejny odbiegłem myślami od zajęć. To wszystko powoli zaczynało mnie przerastać.
Z początku myślałem, że to tylko koszmary. DRESZCZ, Labirynt, Pustynia, Pożoga... To moja zwariowana wyobraźnia płata mi figle.
Jednakże, gdyby to był tylko wytwór mojej wyobraźni, nie pamiętałbym tych wszystkich szczegółów. No i... Nikt by ich nie pamiętał.
To wszystko zaczęło wracać rok temu. Z początku wspomnienia nawiedzały mnie tylko w snach, ale z czasem zdarzało się to coraz częściej.
Jedynie moja siostra Teresa wiedziała co się ze mną działo. Tak... Siostra. Nigdy w życiu bym tak o niej nie pomyślał. Może dlatego byliśmy sobie tak bliscy od samego początku w Labiryncie? Może dlatego też na samym początku pracowaliśmy wspólnie dla DRESZCZ-u. Możliwe. W każdym razie ona również pamiętała, ale wyglądało to u niej nieco inaczej.
>>> 7 miesięcy wcześniej <<<
Obudziłem się z krzykiem. Znowu. Po raz kolejny śnił mi się ten sam koszmar, z którego nie potrafiłem się wybudzić. Nie miałem wpływu na to, co robiłem. Zawsze budziłem się dopiero po wystrzale. To wszystko było tak realistyczne...
Gdybym chociaż mógł wyrzucić ten pikolony pistolet...
– Tom? Wszystko w porządku?
Nic dziwnego, że ją obudziłem. Rozejrzałem się nerwowo po pokoju, jakbym szukał śladów po spalonej ziemi i prażącym słońcu. Nie odpowiedziałem na pytanie. Moje dłonie zaciskały się uporczywie na prześcieradle, choćbym za wszelką cenę chciał pozostać na tym świecie.
– Nie chcę tam wracać – wyszeptałem cicho i zacisnąłem powieki. Miałem dość...
– Znowu koszmary?
Pokiwałem niepewnie głową i odetchnąłem głęboko, starając się opanować zszargane nerwy. Nie spojrzałem na nią nawet wtedy, gdy usiadła obok mnie na łóżku.
– Tommy, spójrz na mnie.
Na dźwięk doskonale znanego mi zdrobnienia, cały się spiąłem i spojrzałem na nią z wyraźnym przerażeniem. Chwilkę później w moich uszach rozbrzmiały ostatnie słowa Newta.
~ Proszę Tommy, proszę...
– Powiedziałam coś źl...?
– Już nigdy więcej tak do mnie nie mów – przerwałem jej, może odrobinę zbyt szorstko.
– Ale jak? To...
– Teresa. Proszę cię.
Mój głos załamał się, a z oczu pociekły mi łzy. Czułem się źle. Chociaż... "Źle" to mało powiedziane. Miałem ochotę wybiec z domu i szukać go po całym świecie. Po prostu rzucić się przed nim na kolana i błagać go o przebaczenie. Miałem dziwne przeczucie, że skoro była tu Teresa i w sumie Chuck też (był moim młodszym kuzynem), to cała reszta być może też się "odrodziła". O ile było to dobre słowo.
– Tom... Chcę ci pomóc. Nie wiem co się z tobą dzieje. Ostatnio niczego mi nie mówisz. Całe święta siedziałeś cicho... Nie poznaję cię. To przez ten internat? Coś się sta...?
– Nie... To nie przez to – pokręciłem głową i wziąłem głęboki oddech, opierając głowę o ścianę. Miała rację. Powinienem jej powiedzieć.
– Ja... Nie uwierzysz mi, gdy ci to wszystko powiem. Nikt by nie uwierzył.
– Thomas, nie mów tak. Oczywiście, że ci uwierzę, czemu nie miałabym?
– To nie jest takie proste... Pomyślisz, że zwariowałem.
Uniosłem powieki i spojrzałem na nią badawczym wzrokiem. Martwiła się o mnie. Oblizałem wysuszone usta i otarłem oczy. Teraz byłem już spokojniejszy. Najwyżej pomyśli, że miałem naprawdę ciężką noc. Miałem jedynie nadzieję, że nie zadzwoni do rodziców i nie powie im, że oszalałem. Jeszcze zamknęliby mnie w jakimś ośrodku dla szaleńców.
– Ja... Miałaś kiedyś takie sny, które były strasznie... Realistyczne?
– W sensie?
– Takie, że... Miałaś wrażenie jakbyś już kiedyś to przeżyła? Choćby to było wspomnienie? – starałem się ostrożnie dobierać słowa. – Wiesz, sny zazwyczaj nie mają sensu, są pozbawione jakiejkolwiek logiki i...
Zamilkłem i po prostu wpatrywałem się w nią wyczekująco. Nie patrzyła na mnie jak na idiotę, albo jak na kogoś chorego psychicznie. Wyglądała na zamyśloną. Po chwili spojrzała na mnie i uśmiechnęła się pocieszająco.
– Myślałam, że tylko ja mam takie dziwne... Wizje.
Ucieszyłem się, gdy to powiedziała i to bardzo. Z serca spadł mi ogromny kamień, pozostawiając po sobie poczucie ulgi. Czyli pamiętała?
– Chcesz mi opowiedzieć co widziałeś? – zapytała ostrożnie, choćby nie chciała mnie zranić, a delikatny uśmiech zniknął z jej twarzy. Czuła, że bardzo to przeżywałem. Po chwili namysłu pokiwałem głową. Chciałem mieć to za sobą. Poza tym wolałem się upewnić, czy faktycznie nie zwariowałem.
Nie wspominałem jej jednak o Newcie. Nie mówiłem jej o tym, co nas łączyło. Zresztą... Jak mógłbym tak po prostu jej o tym powiedzieć?
O tym, co tak naprawdę dręczyło mnie najbardziej?
Okazało się, że Teresa nie pamiętała wielu rzeczy, więc nie chciałem jej opisywać wszystkiego ze szczegółami. Razem doszliśmy do wniosku, że nie powinniśmy rozdrapywać starych ran. Poza tym... Nie chciałem jej przypominać jak zginęła i dlaczego.
Bo niektórych rzeczy lepiej nie pamiętać...
Przynajmniej miałem dowód, że to wszystko naprawdę się kiedyś wydarzyło. Nie odbiło mi. Zastanawiałem się tylko dlaczego. Czemu te wspomnienia wróciły? Skoro otrzymaliśmy te wymarzone "drugie życie", to dlaczego musimy o tym wszystkim pamiętać?
Czy on również to wszystko pamięta?
Czy tęskni za mną tak bardzo, jak ja za nim tęskniłem?
Kiedyś Cię odnajdę Newtie. Mam nadzieję, że na mnie czekasz...
***
Heja!
Wybaczcie, że ten rozdział był taki krótki ;/
Następne raczej będą dłuższe, a przynajmniej się postaram by takie były ;]
Ogólnie, to jeżeli nie słuchaliście jeszcze tej piosenki, którą u góry zamieściłam, posłuchajcie koniecznie!
P.S. Jest jeszcze dzisiaj, soo wyrobiłam się XD
Hope you enjoyed and see ya~! <3
Update 13/04/2022: Wróciłam do tego opowiadania po dłuższej przerwie z małym poczuciem winy, że go nie dokończyłam, a został mi przecież ostatni rozdział, będący "Wielkim Finałem". Wprowadziłam drobne poprawki takie jak zamiana myślników na pauzy i lepsze (przynajmniej w mojej opinii) opisy. Mam nadzieję, że się cieszycie (o ile jeszcze tam jesteście), bo wkrótce opowiadanie zostanie zakończone ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro