[18]
Po moim wyznaniu psotnik pocałował mnie w czubek głowy i objął silnym ramieniem. Czułam się w końcu naprawdę potrzebna i kochana. W końcu miałam dla kogo żyć.
Jako, że Loki był ode mnie dużo wyższy, popatrzyłam na niego od dołu, z wielkim uśmiechem na ustach.
Zaniepokoił mnie jego, przez moment widoczny, zmartwiony wyraz twarzy. Kiedy tylko na mnie popatrzył jego twarz spowrotem rozświetlił uśmiech.
Wróciliśmy na biesiadę, trzymając się za ręce. Wszyscy byli na szczęście już na tyle pijani, że nie zauważyli takiego szczegółu. Tylko Frigga, która akurat udawała się na spoczynek, uśmiechnęła się pod nosem, mając nadzieję, że może to właśnie ja będę tą, która zmieni jego syna na lepsze.
Nie zabawiliśmy tam długo. Po pół godzinie wróciłam zmęczona, ale szczęśliwa do siebie. Przebrałam tylko suknię na nocną i kiedy tylko przyłożyłam głowę do poduszek, zasnęłam jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Obudziłam się dosyć późno, jednak mimo dość dużej ilości spożytego wczoraj alkoholu, czułam się nad wyraz dobrze. Nie dość, że byłam wyspana jak nigdy, to jeszcze nie doskwierał mi, nawet w najlżejszej jego formie, kac, który zawsze bez wyjątku nawiedzał mnie po wieczorach z winem czy wódką.
Wygrzebałam się z pościeli i przeciągnąwszy się ruszyłam w kierunku szafy, z której wyjęłam długa letnią sukienkę. Powiesiłam ja na drzwiach szafy, aby zaraz po wykąpaniu się, móc ją przywdziać.
Weszłam do dużej łazienki, zdjęłam nocną sukienkę, i rozpuściłam rozczochrane włosy. Weszłam do wanny pełnej wody i zanurzyłam się po czubek głowy. Wzięłam dosyć długą i odprężającą kąpiel, po czym owinąwszy się w puchaty ręcznik wyszłam do pokoju.
Podeszłam do szafy i wyjęłam bieliznę, a kiedy spojrzałam w lustro podskoczyłam.
- Nie przeszkadzaj sobie. Podoba mi się - mruknął Bóg kłamstwa i podszedł do mnie od tyłu.
- Puka się - syknęłam, ale nie mogłam powstrzymać uśmiechu cisnącego się na usta, kiedy widziałam wypatrzonego we mnie czarnowłosego. Loki podszedł do mnie, a ja odwróciłam się w jego stronę przodem. Mężczyzna złączył nasze usta w dosyć zachłannym pocałunku.
- Oh przepraszam za moją niesubordynację, wasza wysokość - zaśmiał się, po czym przeniósł swoje usta na moją rozgrzaną od kąpieli szyję. Mimowolnie jęknęłam pod wpływem jego chłodnych pocałunków. Odchyliłam głowę do tyłu, ale się w odpowiednim momencie opamiętałam i z zawadiackim uśmiechem wymknęłam się z objęcia boga - Przyszedłem po Ciebie, bo rodziną królewska chcę zjeść z Tobą śniadanie.
- Acha, i ty mi to dopiero teraz mówisz? Brawo - zaśmiałam się i pokręciłam głową. Chwyciłam bieliznę oraz suknię, po czym zamknęłam się w łazience. Zaczęłam się ubierać, gdy zza drzwi usłyszałam Lokiego mówiącego dwuznacznym tonem:
- Mogłaś się przebierać tu, nie widzę przeciwwskazań.
Zachichotałam. On jest niemożliwy. Gotowa wyszłam z komnaty i w towarzystwie byłego księcia udałam się do jadalni. Przy stole byli wszyscy. Odyn, po jego prawej Thor i Balder, a po lewej małżonka i miejsce dla mnie. Usiadłam na przeciwko Boga radości, a Loki obok niego. Na kilometr można było wyczuć napiętą atmosferę między braćmi. Nie przejęłam się i nałożyłam porcję jedzenia.
- Ślicznie wyglądasz - powiedział krótkowłosy blondyn i posłał mi miły uśmiech. Gdyby wzrok potrafił zabijać, z młodszego syna Odyna pozostały by tylko porozrzucane po Asgardzie, jak nie po wszystkich dziewięciu światach, flaki.
- Dziękuję - odpowiedziałam również uśmiechem. Ten mężczyzna miał coś w sobie, co sprawiało, że nie da się go nie lubić. Wręcz przeciwnie do najmłodszego z braci. Biedny Loki, on nawet nie był z tej rodziny. Widząc przygnębioną minę psotnika, pogłaskałam jego nogę swoją pod stołem i posłałam pokrzepiający uśmiech.
Frigga widziała wszystko i starając się zatuszować usatysfakcjonowany uśmiech, upiła łyka napoju z kielicha. Nikt inny, poza naszą trójką nie wiedział co powstrzymało zielonookiego od rzucenia się ze sztyletem na przyrodniego brata.
Koło południa, kiedy przechadzałam się korytarzami, minęłam Thora, Baldera oraz czwórkę wojowników. Z grupki wysunęła się Lady Sif.
- Cześć Suzanne, może chcesz się do nas przyłączyć podczas dzisiejszego treningu? - zapytała bogini
- Bardzo chętnie, tylko nie mam stroju do ćwiczeń.
- Zadbałem o to. Wszystkie ze Stark Tower, zostały przeniesione do Twojego pokoju. Mimo wszystko radził bym założyć jakąś bardziej zaawansowaną zbroje. Ta nie powstrzyma ciosu mieczem - powiedział wesoło Thor.
- Dzisiaj nie ćwiczymy z mieczami, więc nie widze takiej potrzeby - powiedziała sobota piorunów po czym z całą grupka poszła na plac ćwiczeń.
Czym prędzej udałam się do swojej komnaty i przebrałam w jeden z czarno - niebieskich strojów.
- Wyglądasz pięknie, chociaż mam wątpliwości, czy chce abyś tam szła - usłyszałam głos za sobą.
- Człowieku, trochę prywatności! - obruszyłam się udając obrażoną.
- Ale ja nie jestem człowiekiem i ty dobrze o tym wiesz - usłyszałam tuż przy uchu, lecz kiedy się odwróciłam, nikogo tam nie było. Skrzyżowałam ręce na piersi.
- Nie możesz mi zabronić tam iść, poza tym, brakuje mi treningów, a to jest idealna okazją aby poćwiczyć z kimś nowym - powiedziałam z uśmiechem, a następnie wyszłam z komnaty powiewając niebieską peleryną.
Dotarłam na plac i podeszłam do grupki wojowników.
- To co będziemy dziś ćwiczyć? - zapytałam zwracając tym samym uwagę mężczyzn i kobiety.
- Każdy wylosuje zaraz przeciwników. Mamy sześć "konkurencji", a mianowicie; Walka w ręcz, łucznictwo, jazda konna, wspinaczka, rzut do celu i walka na miecze. Spokojnie, przygotowałam dla Ciebie zbroję. Będzie czekała na płocie obok wydzielonego miejsca na walkę - ostatnie zdanie Sif skierowała do mnie. Podeszłam wylosować siedem osób.
Do walki w ręcz wylosowałam Volstagga; Do łucznictwa Thora; do wspinaczki Hoguna; do rzutu do celu Fandrala; do jazdy konnej Sif, a do walki na miecze Bladera.
Westchnęłam. Nie będzie łatwo, zwłaszcza, że w walce na miecze oraz we wspinaczce jestem praktycznie zielona. Nie umiem tego, bo w S.H.I.E.L.D nie przewidzieli, że będę miała trening z Nordyckimi bogami.
- Zaczynamy! - zawołała wesoło Sif. Każdy udał się na swoją pozycję. Na pierwszy rzut poszło łucznictwo.
Gromowładny miał problem z poprawnym złapaniem łuku, a co dopiero z trafieniem do celu. Podziękowałam w duchu Clintowi, z którym spędziłam dwa tygodnie, dzień w dzień ćwicząc strzelanie z łuku.
Oddałam trzy strzały. Jeden trafił w czerwone kółko na środku, drugi trochę zszedł mi za bardzo na prawo, a trzeci strzeliłam za nisko. Mimo wszystko poszło mi zdecydowanie lepiej niż Thorowi, który nawet nie trafił w tarczę.
Podziękowałam Gromowładnemu, który w sumie się nawet zbytnio nie przejął przegraną, bo z uśmiechem na ustach pogratulował mi wygranej i poszedł na kolejną pozycję. I jak tu nie lubić tego potężnego miśka?
_________________________
Jak myślicie, jak pójdzie jej reszta konkurencji? Czy coś takiego jak ten trening Wam się podoba? ^^ Do następnego ;*
P.S. Dzisiaj wyjątkowo długi rozdział, bo całe 1022 słowa bez notki! Poza tym, mam ostatnio jakiś przed obozowy napad weny, bo wrzucam rozdział drugi dzień z rzędu ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro