💕 5 💕
-ter Stegen-
Wróciłem do hotelu. W sumie fajnie było z Belgiem. Nawet się cieszę, że mamy ich tak blisko, ale ten jeden Brazylijczyk.. trzeba z tym żyć. Przeszedłem przez salon, gdy usłyszałem nie miły ton głosu.
- Od kiedy prowadzasz się z tym z Realu? - Lewandowski zeskanował mnie wzrokiem. Już Gavi miał z nim rozmowę o Viniego, ale napluł mu w twarz i kazał mu spierdalać. Czasami myślę, że Pablo też trochę zaczyna myśleć inaczej niż chce system. Choć może tylko mi się tak wydaję?
- Od dziś - powiedziałem i wziąłem butelkę wody. Odkręciłem korek i wziąłem łyka. Tu jest tak ciężko. Jeszcze ten się do mnie przypierdolił. No, a było tak miło.
- Może przejdziesz od razu do Realu do swojego pysia - warknął w moją stronę, a ja jebnąłem butelką o podłogę. Plastik pękł i woda się wylała. Robert odszedł do tyłu. Widziałem przerażenie w jego oczach.
- Jeszcze jeden taki tekst, a pójdę do Monachium - kopnąłem butelkę w jego stronę, a mężczyzna odskoczył. Ten Polak i mi nie będzie podskakiwał. Nie tyle żyje w Barcelonie, żeby on mi tu rozkazy prawił. U Neuera chwila i już by znów nabrał dyscypliny. - Przesuń dupę Pedri - uderzyłem go w bok. Uradowany stał koło Roberta. Banda zmanipulowanych idiotów. Mimo, że dostał w żebra nadal się szczerzył. Czemu tylko ja jestem normalny?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro