Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 11 - Żale i smutki

Matylda przez chwilę wpatrywała się w wyświetlacz telefonu. Zastanawiała się, co powinna teraz zrobić. Chciała iść do pokoju matki i starać się jakoś wytłumaczyć, przeprosić, ale dobrze wiedziała, że nic nie może jej w oczach matki wybielić. Gdyby teraz tam wpadła i zaczęła wyjaśniać, że była tak pijana, że myślała, że to sen, pogrążyłaby się tylko jeszcze bardziej. W tym domu pijaństwo było absolutnie nietolerowane, a jeśli jego konsekwencją było spędzenie nocy z praktycznie obcym mężczyzną, to niestety jej wina przekraczała już skalę wytrzymałości rodziców.

Wzięła więc oddech, spojrzała jeszcze raz w wyświetlacz i odpisała, że za chwilę wyjdzie z domu. Zaczęła pospiesznie wrzucać drobiazgi do torebki. Jeszcze tylko telefon, klucze i można iść.

W korytarzu na dole natknęła się na mamę. Kobieta zmierzyła ją surowym wzrokiem.

— Wychodzisz gdzieś? — zapytała lodowato.

— Tak, idę do Basi. — Nie wiedziała co powiedzieć. Czuła się znów jak mała dziewczynka, która coś przeskrobała i biegnie pożalić się przyjaciółce. Matka wyraźnie myślała dokładnie o tym samym, mierząc ją lekceważącym spojrzeniem, po czym wyszła do kuchni bez słowa, jakby nie było warto strzępić sobie języka na pożegnanie z córką.

Matylda, pomimo kaca, niewyspania i wyrzutów sumienia, starała się poruszać żwawo. Do domu Basi nie było znowu tak blisko, jakieś 20 minut szybkiego marszu. Kiedyś często kursowały między jednym domem a drugim, wzajemnie się odprowadzając, bo tak trudno czasem było się rozstać. To dziwne, jak przez te lata niewiele się między nimi zmieniło.

Jasna głowa Barbi mignęła przez chwilę w oknie na parterze. Matylda nie zdążyła się nawet zastanowić, czy powinna zapukać, czy też tak jak to było przed wyjazdem na studia — po prostu wejść — gdyż drzwi odskoczyły, i koleżanka wciągnęła ją do chłodnego wnętrza budynku.

— Cholera! Matylda! Co z ciebie za przyjaciółka! — Naskoczyła na nią bez chwili zwłoki, gdy tylko minęły próg jej pokoju.

— Mogę zapytać, o co ci chodzi, zanim zacznę się tłumaczyć?

— Nie udawaj, że nie wiesz! Filip zadzwonił do mnie, żeby mnie zaprosić na randkę...

— Wiedziałam! Nie mogło być inaczej, mówiłam ci! — przerwała jej Matylda. — Ale nie rozumiem, czemu w związku z tym jestem taką złą przyjaciółką...

— Bo to nie o to chodzi! Słuchaj dalej, a nie przerywasz! — skrzywiła się — Napisałam ci SMS-a zaraz po jego telefonie. Bo widzisz, on mi powiedział, że spałaś z jego bratem! — aż się zapowietrzyła. — Co z ciebie za przyjaciółka, że ja się takich rzeczy dowiaduję z drugiej ręki! — wbiła w nią oskarżycielskie spojrzenie.

Policzki Matyldy momentalnie zapłonęły ze wstydu.

— To wszystko nie tak... Nie... Ja nie... My nie spaliśmy ze sobą... To znaczy, spaliśmy, ale nie...

— Boże. Przestań się jąkać i wyduś to z siebie nareszcie!

Matylda wzięła głęboki oddech. Musi się uspokoić i zacząć myśleć trzeźwo... Nagle w głowie pojawiła się nieprzyjemna myśl. Filip... Skąd on w ogóle o tym wie?

— Jonasz tak powiedział? — zapytała. Bała się usłyszeć odpowiedź. Miała wrażenie, że on ją rozumie, że coś ich łączy... Gdyby okazało się, że przechwalał się bratu, że ją zaliczył... Trudno w to uwierzyć, bo to ona zaczęła się do niego przystawiać... Mimo wszystko był facetem, może po prostu postanowił skorzystać z okazji i podkoloryzować nieco fakty?

„Obudź się — powiedziała sobie w myślach. — To prawdziwy świat, a nie bajka o Śnieżce. Tutaj nowo poznani ludzie zwykle okazują się kompletnym przeciwieństwem tego, co o nich myślimy. Robił dobre wrażenie? Pewnie niewiele różni się od Kamila".

Poczuła się odrobinę lepiej przygotowana na odpowiedź, którą miała dla niej Barbi.

— Nie, kazał Filipowi się odwalić. Fakty mówią jednak same za siebie. Wrócił dopiero po 10, cały rozczochrany i spocony. Więc nie próbuj mi tu ściemniać i opowiadaj, jak to było! — zakończyła wojowniczo.

— No dobrze. — Matylda westchnęła zrezygnowana. — Odprowadził mnie, nawet nie do drzwi a do mojego łóżka... Chwilę rozmawialiśmy, zrobiło się intymnie, pocałowaliśmy się raz czy dwa i zasnęliśmy. Kiedy się obudziłam, już go nie było. Ot i koniec historii — zakończyła, starając się przybrać obojętny ton. Trzeba zmienić temat, nim zacznie drążyć! — Mówisz, że taka ze mnie zła przyjaciółka, ale sama też jakoś nie opowiadasz o Filipie. Odbijamy piłeczkę, teraz ty się zwierzasz!

— Przepraszam! — zaczęła lekko naburmuszona. Nie przestawała się jednak uśmiechać. — Miałam wpaść do ciebie zaraz z rana, z samarytańską misją leczenia twojego kaca, wszystko bym ci wtedy opowiedziała, ale zaspałam. Kiedy wstałam, mama zaprzęgła mnie do roboty, no, a potem zadzwonił Filip... I od razu napisałam ci SMS! Więc jestem poniekąd usprawiedliwiona. Chyba — uśmiechnęła się rozbrajająco.

— Okey, wytłumaczyłaś się już, to może teraz opowiesz?

— Kiedy odprowadził mnie do domu, pocałowaliśmy się. W sumie nie wiem nawet, jak do tego doszło. Było cudownie! Magicznie! Po wszystkim byłam taka oszołomiona, że nie wiedziałam co powiedzieć, więc rzuciłam jakieś ledwo dosłyszalne „dobranoc" i weszłam do domu. Oczywiście ledwo weszłam do pokoju, a już zaczęłam żałować, że tak uciekłam. Trzeba było z nim jeszcze zostać, może zaprosiłby mnie na randkę już wtedy! Taka okazja! Ale nie! Ja oczywiście wolałam dać nogę i się zamartwiać, że jak się znowu spotkamy, to będzie tak, jakby ten pocałunek nigdy się nie wydarzył... Co za szczęście, że zadzwonił i zapytał, czy nie mam ochoty gdzieś z nim wyskoczyć! Czuję się, jakbym zakochała się po raz pierwszy! — Tak też wyglądała, oczy jej błyszczały, a policzki były uroczo zaróżowione. Pierwsza miłość wypisz wymaluj.

— To, że jestem totalnie wniebowzięta, nie znaczy, że jestem ślepa, Mati... - powiedziała Basia, poważniejąc. — Co cię gryzie? Nieźle wczoraj dałaś w palnik, tego jeszcze nie przerabiałyśmy... No i ten Jonasz... Obściskiwanie się z obcymi też jest do ciebie niepodobne. Widzę, że dzieje się coś złego, ale nie dajesz sobie pomóc — popatrzyła na przyjaciółkę z troską.

— Och, Basia, po prostu jestem beznadziejna. Tak się staram. Zawsze stawałam na rzęsach, żeby ich zadowolić i co? Oczywiście musiałam wszystko zawalić. Ja... — urwała, niezdecydowana, czy na pewno chce kontynuować tę rozmowę. Trudno było jej się zwierzać, po takim czasie. — Zdecydowanie za dużo wypiłam wczoraj. Do tego stopnia, że wydawało mi się, że cała ta sytuacja z Jonaszem to sen. Dość ekscytujący, ale jednak sen. A to się działo naprawdę! W dodatku mama widziała go rano, kiedy się ubierał, nie dała sobie nic wytłumaczyć. Jak to mówiłaś: fakty mówią same za siebie...

— Nie — przytuliła ją. — Nie jesteś beznadziejna. To oni mieli zawsze zbyt wysokie wymagania. Nie pozwalali ci na bycie zwykłą dziewczynką. Musiałaś mieć same piątki — zaczęła wyliczać. — Chodziłaś na tyle zajęć dodatkowych, że w tygodniu ledwo starczało ci czasu na chwilę spaceru. Ubierałaś się jak pani w średnim wieku i absolutnie nie mogłaś się ubrudzić ani nawet spocić... Wytresowali cię. Tak bardzo, że czasem nawet ja z trudem odnajdywałam pod tą skorupą, w którą cię zakuli, ciebie. — Ujęła ją za podbródek i spojrzała w oczy. — Wiem, że to zabrzmi trochę jak podżeganie do buntu, ale jesteś teraz dorosła. To właśnie teraz jest czas na to, byś zaczęła układać sobie życie po swojemu. Przestań ich zadowalać i skup się nareszcie na sobie. — Uśmiechnęła się pokrzepiająco. — Może sprowadzanie faceta do sypialni po alkoholu nie jest czymś chwalebnym, ale to jeszcze nie tragedia...

— Dla nich to prawie koniec świata — odpowiedziała Matylda gorzko. — Mama zagroziła, że wyrzuci mnie z domu, jeśli nie będę zachowywać się odpowiednio.

— A tak, racja. Pamiętam. „Pod tym dachem nie tolerujemy pijaństwa i rozwiązłości!" — przedrzeźniała Barbi.

Kąciki ust Matyldy momentalnie podjechały w górę. Nikt tak nie potrafił rozładować atmosfery, nawet najbardziej podłej — jak ta śliczna blondynka o oczach jak gwiazdy. Błyszczały zawadiacko w oprawie długich jedwabistych rzęs. Po chwili obie dziewczyny zwijały się ze śmiechu, prześcigając w coraz zabawniejszych replikach. Żarty pierwsza przerwała Basia:

— Sama nie wiem co myśleć o Jonaszu. Wydaje się taki niepodobny do Filipa, nie tylko fizycznie... — urwała. Jej oczy zrobiły się nagle okrągłe jak spodki. Wyglądała na zaskoczoną i zszokowaną. — Mati! Jak mogłaś tak zmyślać! — i rzuciła w nią jaśkiem.

— Co? — Matylda złapała poduszkę tuż przed twarzą i znów wybuchnęła śmiechem.

— Kłamczucho jedna! Powiedziałaś, że pocałowaliście się raz czy dwa! Najwyraźniej to nie były tylko takie zwykłe buziaczki, jak próbujesz mi wcisnąć, skoro twoja mama widziała, jak się ubierał!

— Możesz już przestać do tego wracać? — znów się zaczerwieniła. Dlatego, że została przyłapana na kłamstwie, czy z innych powodów?

— Będę do tego wracać, aż wyciągnę z ciebie każdy pikantny szczegół! — wycelowała w nią palec wskazujący. — Mów jak było naprawdę!

Policzki Matyldy płonęły. Czuła się zażenowana. Nie miała najmniejszej ochoty nikomu opowiadać o tej rozkosznej chwili swojego upadku. Nie mogła spojrzeć w lustro, a co dopiero roztrząsać takie sprawy!

— Było tak, jak powiedziałam — odburknęła tylko.

Resztę popołudnia spędziły na miłych pogawędkach. Basia w końcu odpuściła przesłuchanie i pogodziła się z faktem, że żadnych nowych informacji nie uda się jej tą drogą pozyskać.

Kiedy w końcu Matylda zdecydowała się wrócić do domu, było już po dziewiętnastej. Na ulicy, wśród ludzi spieszących każde w swoim kierunku, poczuła się znów malutka i nic niewarta. Unikanie Jonasza nie powinno być trudne, miasto jest duże, a oni nie mają zbyt wielu wspólnych znajomych... No bo jak po tym wszystkim spojrzeć mu w twarz? Zachowała się przecież tak bezwstydnie. Sama sprowokowała całą tę sytuację, nic jej nie tłumaczy, a już najmniej to, że myślała, że to sen. Chciała tego! „Boże, on teraz pewnie myśli, że jestem łatwa!" — pomyślała z narastającym przerażeniem. Unikanie go to zdecydowanie jedyne rozsądne rozwiązanie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro