Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ku pamięci

  "Czy wszys­tko po­zos­ta­nie tak sa­mo, kiedy mnie już nie będzie? Czy książki od­wykną od do­tyku moich rąk, czy suk­nie za­pomną o za­pachu mo­jego ciała? A ludzie? Przez chwilę będą mówić o mnie, będą dzi­wić się mo­jej śmier­ci – zapomną. Nie łudźmy się, przy­jacielu, ludzie pog­rze­bią nas w pa­mięci równie szyb­ko, jak pog­rze­bią w ziemi nasze ciała. Nasz ból, nasza miłość, wszys­tkie nasze prag­nienia odejdą ra­zem z na­mi i nie zos­ta­nie po nich na­wet pus­te miejsce. Na ziemi nie ma pus­tych miej­sc."

– Halina Poświatowska

  Zastanawialiście się kiedyś co będzie, gdy my odejdziemy z tego świata? Czy ktoś będzie smutny z powodu naszej straty? Czy coś z tego powodu zmieni się w ich świecie? Czy może będzie to dla nich jak ukłucie szpilki w plecy? Bo przecież niby nie ma ludzi do niezastąpienia? Jednak czy to tyczy się nas? A może każde życie czy to ludzkie, czy zwierzęcia jest jak podmuch wiatru? Zawieje trochę tu, trochę tam i zniknie, jakby go nigdy nie było, zabierając ze sobą drobinki piasku.

  Wielu filozofów zastanawiało się jaki sens ma życie, skoro po śmierci większość z nas nie zostawi po sobie nawet pustki. Wielu z nich mówiło, że życie jest cyklem natury. Tak jak pory roku i nasze życie się zmienia. Cykl naszego życia zaczyna się od wiosny. Rodzimy się i rozkwitamy, by tak jak lato dojrzeć i zebrać plony naszego życia. Na jesień podsumujemy wszytko to, czego dokonaliśmy i wpadamy w zadumę, by na zimę pożegnać się z ciepłem ciała i ostatni raz się uśmiechnąć, by zapaść w wieczny sen. Niestety świat nie jest sprawiedliwy dla nikogo, jest nieustającą walką o przetrwanie i szczęście. Niektórzy nie doczekają zimy w cyklu swojego życia, a już nas żegnają, we śnie inni zaś na samym początku zamykają, oczy więc nie mają okazji zapłakać z goryczy smutku czy krzyczeć z wściekłości. Po prostu zastygają w bezruchu.

  Więc czym w końcu jest życie? Walką o to, co nieuchwytne i czerpaniem radości z tego, co udało się nam dotknąć! A potem znikniecie, by zrobić miejsce dla innych wojowników.


                                                                          *


  Zeszłam jak zwykle do kuchni, by zjeść, śniadanie przywitałam krzątającą się po kuchni mamę. Byłyśmy w domu tylko my dwie. Była sobota reszta była w pracy a ja miałam, wolne więc wstałam później i ruszyłam na szamanko z rana. Mama robiła, poranne porządki z rana więc ogarniała koty w kuchni tu i tam. Ja zaparzyłam sobie rumianek jak zawsze i wyjęłam kawałek chleba i zrobiłam sobie dwie skromne kanapki. Nie miałam, zwyczaju jedzenia dużego śniadania zwykle jadłam małą miskę płatków lub jedną, lub dwie kanapki. Nie byłam nigdy rano głodna. Podczas posilania się gawędziłam z mamą o zwykłych pierdołach. Czyli o tym, co zawsze jak tam w szkole, na praktykach, co będzie na obiad. W tle był włączony telewizor w kuchni na kanale z wiadomościami. Mama lubiła słuchać wiadomości, czy programu kryminalnego albo radia, gdy robiła coś w domu. Dlatego u nas w mieszkaniu w kuchni, był telewizor, by mogła oglądać, gdy robi obiad. Najczęściej nawet jak robiła, coś w salonie miała włączone ten z kuchni.


  Powoli kończyłam, już ostatnią kanapkę a w kubku został większy łyk herbaty. Gdy w telewizji podali informacje. „W USA młode małżeństwo w czasie przekopywania ogródka świeżo kupionego domu natrafiło na kości młodych kobiet. Jak się okazało, rodzina poprzedniego właściciela sprzedała dom po jego śmierci. Nie mieli pojęcia, co kryję posesja. Jak wykazało śledztwo, było tam osiemnaście ciał młodych kobiet w wieku od czternastu do dwudziestu czterech lat. Młoda para zburzyła stodołę w celu zasadzenia tam grządek z kwiatami, ale w czasie przekopywania ziemi znaleźli, kości na początku nie zmartwili się tym bo były, bardzo drobne myśleli, że należą do zwierzęcia, które wcześniejszy właściciel tam zakopał, bo w stodole nie było posadzki, a właściciel trzymał tam zwierzęta. Jednak w czasie jak kopali było ich coraz więcej i uświadomili sobie, że należą do ludzi". - Kamera teraz zamiast reporterki pokazała, to małżeństwo według mnie wyglądali jak para hipisów. Mówili o tym, że jak tylko zrozumieli, co jest, grane zadzwonili, po policje - „Śledczy zbadali sprawę i okazało się, że właściciel domu mógł być poszukiwanym przestępcą z lat 50, którego policja nie mogła złapać przez parę lat ze względu na brak opisu wyglądu sprawcy. Przestępcę tego nazywali Czarną mgłą, bo porywał w mgliste wieczory młode kobiety. Miał na swym koncie dwadzieścia pięć ofiar razem z tymi znalezionymi na jego posesji. Krążyła wtedy plotka na pobliskich miastach, że jak wyjdziesz wieczorem, gdy jest, mgła już nigdy nie wrócisz i znikniesz bez śladu. Wzbudził, strach wśród kobiet przez to nie chciały wychodzić z domów. Rodzina sprawcy miała go za spokojnego wujka zamkniętego w sobie i nadal nie może w to wszystko uwierzyć. Po sekcji kości okazało się, że kobiety były torturowane i zapewnię zmuszane do aktów seksualnych. Umierały od ciosów w głowę i wycieczenia. Udało się, odkryć tylko piętnaście tożsamości ofiar niestety w tamtych latach nie było tak rozwiniętych metod śledczych co teraz". - Pokazywali zdjęcia kobiet i mówili krótko na ich temat. Ja skończyłam śniadanie i właśnie sprzątałam, ze stołu zerkając, co rusz na ekran zainteresowała mnie ta sprawa. Przy trzeciej dziewczynie zatrzymałam się na chwilę. Znałam ją, zbliżyłam się, do ekranu i dokładniej przyjrzałam się czarno białej fotografii młodej dziewczyny.- „Ta śliczna panien-ka jest, szesnastoletnią Wiktorią wyszła, pewnego wieczoru pozostawiając młodszą siostrę w domu i już nigdy nie wróciła siostra, wraz z rodziną szukali wszędzie, ale nigdzie jej nie znaleźli. Martwili się o nią, bo była bardzo odpowiedzialną osobą i byli pewni, że nie wyszłaby, nigdzie dalej niż w obrębie miasta nic nie mówiąc. Najbardziej w szoku była jej młodsza siostra, która przez całe życie jej szukała, powtarzając, że kiedyś ją znajdzie. Ma teraz wnuki i obecnie przebywa w szpitalu". - Pokazali starszą kobietę śpiącą w sali szpitalnej. - „Rodzina kobiety szykuję pogrzeb dla ciotki, ale nie chcę informować na razie o tym jej siostry w obawie, że to pogorszy jej stan. Potarzali, że jest na tym punkcie bardzo czuła i cały czas o opowiadała z czułością. Były ze sobą bardzo blisko". - W tym momencie oderwałam wzrok od ekranu i ruszyłam pośpiesznie w kierunku drzwi.


  - Marta! - zawoła mama.


  Stanęłam w drzwiach i spojrzałam na mamę.


  - Dokąd tak lecisz?
  - Mam coś do zrobienia. - Uśmiechnęłam się zakłopotana.
  - Dopij, chociaż herbatę i umyj kubek.
  - Dobrze.
  Chwyciłam kubek i wzięłam jeden duży łyk. Gdy skończyłam to, o co prosiła mnie, mama ruszyłam w kierunku pokoju z głową pełną splątanych myśli. Zastanawiałam się co i jak? „Czy powiedzieć o tym Wiktorii, czy nie? Przecież powiedziała mi, że dowiedzenie się swojej przeszłości to jej marzenie a z drugiej strony jest aniołem czy na pewno nic jej nie będzie?" - Dręczyło mnie to mocno od środka całą drogę do pokoju. Gdy weszłam, do środka przywitała mnie radośnie jak zwykle blond anielica.
  - Hej! Działo się coś ciekawego, kiedy mnie nie było? - Czytała coś na fotelu obrotowym koło biurka.
  - Nie zupełnie - wydusiłam z siebie.
  - Hm? To, czemu jesteś jakaś taka nie swoja? - Przewracała strony czasopisma, którego nigdy wcześniej nie widziałam.
  - Bo dowiedziałam się czegoś, czego nie chciałabym wiedzieć, a jednocześnie cieszę się, że to wiem - wydukałam.
  - Och! Zainteresowałaś mnie. - Rzuciła czasopismo na fotel i podleciała szybko do mnie. - Co to takiego? -Szczerzyła do mnie zęby.
  - Nie powiem ci! - Próbowałam ją ominąć, ale chwyciła mnie za barki.
  - Powiedz. Proszę! Jestem tak ciekawa, że nie wytrzymam. Jeśli to tajemnica, to nikomu nie powiem. Słowo. - Kiwnęła na koniec głową.
  - Och dobra - mruknęłam.
  - Hurra! - cieszyła się z wygranej.
  - Bo widzisz? - Spojrzałam jej w oczy. - Dowiedziałam się, przypadkiem kim byłaś za życia.
W tym momencie puściła moje ramiona i pochmurniała strasznie. Patrzała się w podłogę jak zaklęta i stała nieruchomo pół metra od de mnie.
  - Lepiej nie ale jak to? - Spojrzała się, na mnie taką nadzieją jakbym powiedziała jej coś, od czego zależą losy ludzkości.
  Usiadłam z nią na łóżku i wszystko jej opowiedziałam. Wiktoria w czasie naszej rozmowy ciągle zmieniała, wyraz swojej twarzy raz była smutna, zdziwiona, zła innym razem jakby zobaczyła wciąż palącą się iskierkę w dawno gaszonym ognisku. Na początku nie chciała, uwierzyć w moje słowa myślała, że się pomyliłam, a dziewczyna na zdjęciu jest po prostu do niej podobna. Wciąż powtarzała, takie rzeczy się zdarzają, ale w końcu mi uwierzyła i słuchała mnie z niezwykłą uwagą. Gdy skończyłam, zeskoczyła z łóżka i wstała wyprostowana, z boku widziałam, jak się cieszy, bo była od de mnie odwrócona i widziałam tylko lekką krawędź jej twarzy, ale mogę bezogródek powiedzieć, że choć Wiktoria to typ, który z natury jest, wesoły nigdy nie widziałam jej, aż tak szczęśliwej.
  - Czyli ktoś tam? Jednak za mną tęskni! - Choć według wielu powinno ją to raczej smucić, że przysporzyła przez wiele lat komuś bólu i smutku z tęsknoty ją to cieszyło.
Rozumiałam, dlaczego mimo swojego wesołego uosobienia Wiktoria w głębi serca była bardzo samotna i nigdy nie pogodziła się ze swoją śmiercią, choć nie wiedziała, z jakiego powodu odeszła. Myślenie o tym, że zniknęła, z życia innych ludzi jak zeszłoroczny śnieg sprawiał jej ogromny ból i cierpienie. Bo choć często mówi się ludziom, którym odeszła ważna osoba, żeby przestali ciągle o niej myśleć i żyli dalej, to duża część z nas jest egoistami... egoistami, którzy chcą, żeby ludzie po nich rozpaczali, gdy ich już nie będzie. Bo każdy z nas chce czuć, że się liczy, że jest dla kogoś ważny i nikt go nie zastąpi.
  - Mam rodzinę! - Zdychała dalej. - Mam siostrę, która mnie kocha i tęskni za mną. - Jej oczy zrobiły się szkliste, ale nie płakała.
  - Tak - zgodziłam się z nią.
  - To, co idziemy ją spotkać! - Wiktoria szybko zmieniła nastrój i gwałtownie się do mnie odwróciła.
  - Co? - Nie wiedziałam, o co jej chodzi, ogarnęło mnie zdziwienie, a zarazem strach, bo wiedziałam, że Wiktoria znowu na coś wpadła.
  - Widziała Panienka, jak moja siostra leży w sali szpitalnej. Prawda?
  - No tak?
  - Może teleportujemy się tam!? - Zaczęła biegać i skakać z podniecenia swoimi słowami.
  - Ach tak? Twoje moce prawię bym o nich zapomniała - powiedziałam bardziej z goryczą niż przekonaniem.
  - No weź, będzie fajnie. - Uspokoiła się, choć na chwilę.
 - A nie możesz iść sama? Ja wolę, zostać tu gdzie jest bezpiecznie. - Wstałam, z łóżka wymachując rękami.
  - Bo widzisz...? - Zaczęła ocierać palce wskazujące między siebie.
  - O nie! Nie chcę nawet tego słuchać! Zostaje w swoim pokoju i nigdzie się nie wybieram. - Naburmuszyłam się i siadłam na łóżko z powrotem.
  - Proszę, przecież jest Panienką moją najlepszą przyjaciółką. - Zrobiła minę zbitego psa.
  - To mnie nie rusza.
  - Bez Panienki nie mogę iść zobaczyć siostry. - Zesmutniała i znowu zmieniła nastrój.
  - Dlaczego!? - nie rozumiałam jej.
  - Aniołowie w przeciwieństwie do Żniwiarzy nie mogą się przenieść, do których miejsc nie znają. Gdyby Panienka wiedziała i powiedziała mi nazwę szpitala i numer sali mogłabym się tam przenieść, ale niestety nie wie Panienka. Mogłabym wykorzystać Panienki pamięć co do sali i wykorzystać wspomnienie o niej, by wybrać się z Panienką w konkretne miejsce.
  - Więc takie buty? - westchnęłam głęboko - więc w tym aniołowie są gorsi od Żniwiarzy? Ciekawe, w czym jeszcze.
  - Nie jesteśmy od nich gorsi! Jesteśmy zdecydowanie lepsi. - Naburmuszyła się.
  - Żartowałam. - zaśmiałam się. - Dobra pójdę z tobą.
  - Naprawdę! Dziękuje Panienko. - Znów wróciła do siebie, to niesamowite jak szybko zmienia się jej nastrój i jak działa na nastrój otaczającego ją świata. - To co? Ruszamy?
  - Tak - Powiedziałam zdecydowana i podeszłam do niej.
  - Dobra wyobraź sobie, tę kobietę i salę z nią w najdrobniejszych szczegółach jak potrafisz. Dobrze Panienko?
  - OK! - Dałam jej znać, że jestem gotowa.

  Wiktoria wykonała, dobrze mi znany trik z aureolą a ja zamknęłam oczy i zrobiłam to, o co mnie prosiła, lekko się denerwowałam, ale chyba bez powodu. I teleportowaliśmy się przez kolorowy tunel. Po drugiej stronie znajdowaliśmy się w białej sali, w której stało tylko jedno łóżko ze starszą panią. Wiktoria podleciała od razu do niego. A ja siedziałam na ziemi oszołomiona. Podróż z mojego pokoju tutaj nie trwała długo, ale była dla mnie bardziej wykańczająca. Na łóżku kobiety była plakietka z napisem Elizabeth. Ogólnie wszędzie były napisy po angielsku i w końcu uświadomiłam sobie, no przecież jestem, w Ameryce pod jarałam się troszkę, choć nigdy nie chciałam tu przyjechać.
  - Ma na imię Elizabeth - poinformowałam Wiki.
  - Ślicznie - Tylko to odparła. Wyglądała na bardzo szczęśliwą.
  - Wiktoria i Elizabeth jak królowe brytyjskie - przyszło mi na myśl.
  - Super! - Uśmiechnęła się tak jak zawsze promiennie do mnie.
  - Dobra zobaczyłaś ją. Chodźmy już, z powrotem ona jest, chora nie męczmy jej.
  - Jeszcze chwila. Proszę - pod koniec wypowiedzi ściszyła głos tak, że ledwo ją słyszałam i spoważniała.
  Kobieta zaczęła pomrukiwać i powoli wiercić się lekko aż obudziła się niestety.
  - Kim jesteś? - Zwróciła się najwyraźniej do mnie, bo Wiktoria była niewidzialna dla ludzi.
  - Zamknij drzwi! - powiedziała do mnie, Wiktoria a ja natychmiast wykonałam jej polecenie.
  Wiktoria szybko przemieniła się, za pomocą aureoli w swoją ludzką postać wyglądała tak samo, jak anielskiej tylko zmieniła ubrania na takie w stylu lat 50. Kobieta przez to o mało co zawału nie do-stała.
  - Co ty robisz? - Zdenerwowałam się, ale Wiktoria mnie nie słuchała.
  Podeszła ostrożnie i powoli do łóżka siostry.
  - Nie bój się mnie. To ja Wiktoria. - Powiedziała łagodnie i pogłaskała kobietę po policzku.
  - Wiktoria? - Powiedziała kobieta ze zdumieniem, po czym coś nią drgnęło, jakby sobie o czymś przypomniała. - Wiktoria! Niemożliwe? Ty zniknęłaś! - Zaczęły trząść się jej ręce.
  Wiktoria w jednym momencie chwyciła je i mocno uścisnęła.
  - Tak wiem, ale to nie była moja wina. A potem wymazano mi wspomnienia i nie miałam jak się z tobą spotkać.- Wiktoria zaczęła z każdym słowem szlochać coraz bardziej. - Ale uwierz mi, gdybym wiedziała od razu bym przybyła.
  Kobieta Wyjęła dłoń z jej uścisku i położyła na jej dłoni i się uśmiechnęła tak łagodnie i promiennie było widać w jej spojrzeniu opiekuńczość. Wiktoria, gdy poczuła, jej dotyk spojrzała w jej oczy zalana łzami. Było widać, że są siostrami i do tego takimi, które mocno się kochają, nie mogłam oderwać od nich oczu. Robiło się ciepło na sercu od samego patrzenia na nie.
  - Wszystko będzie dobrze. Siostrzyczko. - Głaskała Wiktorię po ręce. - Ważne, że cię wreszcie znalazłam. Tak długo i uparcie cię szukałam. - Kobieta także zaczęła płakać. - Tak bardzo się o ciebie martwiłam i tęskniłam.
  - Domyślam się siostro - łagodnie mówiła Wiktoria. Przestały już lecieć jej łzy. Ostatnie wypowiedziane słowo wyglądało, jakby sprawiało jej trudność.
  - Bardzo cierpiałaś? - Kobieta ocierała swoje łzy.
  Wiktoria mocno zastanawiała się nad odpowiedzią.
  - Nie bardziej od ciebie. - Pomogła siostrze otrzeć łzy.
  - Nic się nie zmieniłaś, nadal jesteś piękna i opiekuńcza tak jak matka.
  „Teraz to do mnie dotarło, Wiktoria jest, młoda wygląda, jakby miała góra osiemnaście lat, więc jak ta kobieta mogła jej wierzyć. Przecież to się kupy nie trzyma!" - Mój umysł krzyczał, ale wtedy pomyślałam, że kobieta wewnętrznie wie, że to Wiktoria albo ma taką skrytą nadzieję.
  - Pamiętasz, jak razem piekłyśmy dla niej placki albo jak wiązałyśmy spódnice i spinaliśmy się na drzewach? - Kobieta zaczęła wspominać. - Albo jak ukradłaś Benowi na przeciwka buty koło jeziora? - Kobieta zaczęła rechotać. - Gonił cię przez pół miasta. Miał nauczkę, zawsze nam dokuczał. Ciągle mówię, miasto a było to ledwo miasteczko. - Kobieta rozmyślała i z radością wspominała dalej. - Pamiętasz, jak obiecałyśmy sobie, że będziemy mówić, że mieszkamy w mieście? Zawsze marzyłaś, by zamieszkać w wielkim mieście, bo uważałaś, że tam żyję się lżej. Ciągle mówiłaś, że zabierzesz mnie ze sobą? - Zaczęła znowu płakać, ale tym razem ze szczęścia.  - Pamiętasz jak tańczyłyśmy wieczorem do piosenki Rock Around The Clock - Bill Haley And His comets zawsze denerwowało to mamę - Kobieta płakała i śmiała się jednocześnie - zawsze krzyczała pora spać! Kłaść się! Miała taki donośny głos. A gdy byłam smutna ze swoich starych sukienek i firan szyłaś mi nowe i powtarzałaś, że jestem twoją księżniczką. Pamiętasz?
Wiktoria przez cały czas jak kobieta mówiła, uważnie wsłuchiwała się w każde jej słowo. Zdawała się też myśleć nad każdym przez siostrę wypowiedzianym słowem. Nagle złapała się, za głowę jakby coś mocno ją zabolało.
  - Pamiętam! Pamiętam niektóre wypowiedziane przez ciebie rzeczy! - Krzyczała, śmiała i płakała jednocześnie. Była w tym momencie taka szczęśliwa. Przytuliła się do siostry.
  - Lubiłyśmy tańczyć. Prawda? - Wiktoria odwróciła głowę, by spojrzeć na siostrę. - Marzyłaś o tym, by być tancerką prawda? Dlatego szyłam ci sukienki?
  - Tak cię kocham siostrzyczko. - Kobieta płakała w uścisku z Wiktorią.
  - Ja ciebie też.
  - Tyle przeżytych razem chwil, ale wciąż i tak za mało. - Tuliły się mocno.
  Było widać, że są siostrami i darzą siebie, wielką miłością nie mogłam oderwać od nich oczu. Robiło się ciepło na sercu od samego patrzenia na nie. To aż niesamowite, by darzyć siebie nawzajem taką wielką miłością. W tamtym momencie strasznie im zazdrościłam. Pomimo wymazanych wspomnień Wiktorii odnalazły się, było to niezwykle piękne i wzruszające zobaczyć to na własne oczy.
  Gdy byłam, pochłonięta podziwianiem dwóch wtulonych sióstr wytrąciło mnie dźwięk pociągnięcia za klamkę. Niestety nieznajomej osobie nie udało się, wejść do środka więc zaczęła głośno pukać.

  - Halo! Jest tam Pani! - mówiła nieznajoma osoba.
  Za drzwiami było słychać krzyki i próby wejścia do środka. Oraz słowa obawy i przerażenia chyba rodziny kobiety.
  - Wiktoria! - Zwróciłam się do mojego anioła.
  - Jeszcze chwila. - zmartwiona Wiktoria nie chciała się rozstać z Siostrą.
  Jej siostra od samego początku jak tu przybyliśmy, wydawała się, strasznie słaba pobudziło ją na chwilę tylko to, że zobaczyła Wiktorię.
  - Przyszłaś mnie zabrać? - zapytała najzwyczajniej w święcie kobieta.
  - Słucham? - Szokowała się Wiktoria.
  - To niemożliwe, żebyś przez tyle lat nadal wyglądała tak młodo. Poza tym pojawiłaś się z znikąd. - Połączyła fakty kobieta.
  - Nie... ja? - Wiktoria nie wiedziała co powiedzieć.
  - Nie martw się, jestem gotowa. Poza tym cieszę się, że przed odejściem mogłam jeszcze raz cię spotkać. W końcu na każdego przychodzi czas. Gdy cię zobaczyłam, na początku myślałam, że mam omamy. Jestem bardzo chora, ale... potem uświadomiłam sobie, że jesteś aniołem i przyszłaś mnie zabrać. Cieszę się, że to jesteś ty, a nie ktoś inny. - Kobieta, mówiąc to, cały czas uśmiechała się łagodnie.
  Wiktoria zmartwiła się, spojrzała, na kobietę zdawało się, po jej wyrazie twarzy jakby coś zrozumiała. Podniosła, prawą rękę zaświeciło się w niej światło, które stało się, aureolą użyła jej, by zrobić coś w rodzaju pola ochronnego wokół nas.
  - Co robisz? - zaskoczyła mnie.
  - Dzięki temu Żniwiarz się tu nie zjawi i kupi nam to trochę czasu. Ludzie za drzwiami też nie będą mogli tu wejść. - Podeszła do łóżka siostry i zaczęła głaskać ją po czole.
  - Po co to zro...? - W końcu pojęłam, kobieta umierała.
  - Osoby, które mają niedługo umrzeć często czują to kilka dni przed, a kiedy następuje ten dzień wiedzą to. Oczywiście nie wszyscy tak mają i tyczy się to w szczególności osób starszych, ale młodzi z tym uczuciem tez się zdarzają. - Choć już wiedziałam, co się świeci i tak Wiktoria mi to wytłumaczyła.
  Zaczęła płakać tak mocno, że nigdy nie widziałam jej w takiej rozsypce.
  - Wszytko będzie dobrze. - Kobieta zaczęła, gładzic ją po policzku uspakajając. - Jeszcze kiedyś się spotkamy? Prawda?
  - Tak. - odparła przez łzy.
  Kobieta nagle jakby zaczęła, słabnąć coraz mocnej aż ręką zaczęła ześlizgiwać się z twarzy Wiktorii, ale ona szybko ją złapała i zaczęła, całować przyglądając się, jak cała energia z ciała kobiety ulatuje w zaskakującym tempie. Gdy kobieta zamknęła, oczy Wiktoria odłożyła ostrożnie jej rękę na jej piersi. Wstała z łóżka i zaczęła, szlochać jeszcze bardziej choć myślałam, że to u niej niemożliwe. Zrozumiałam, że kobieta odeszła. Wiktoria szybko przestała płakać i otarła, oczy wyglądała jakby była w jakimś transie.
  - Chodźmy! Za niedługo dusza uleci z jej ciała i będą się chcieli nią zająć Żniwiarze. - Nie czekając, na moją odpowiedzieć zniwelowała pole i użyła aureoli do ponownej transformacji w anioła. Chwyciła mnie za pachy i wyleciała przez okno.
  - Wiktoria ja nie jestem, niewidzialna jak ty może ktoś nas zobaczyć. - Ale ją to nie obchodziło.
  Zobaczyłam, przez chwilę jak lekarzom wraz z rodziną kobiety wreszcie udaję się dostać do sali. Jeden z nich sprawdził, czy żyję, a gdy pomachał, głową sugerując, że umarła, jej rodzina zaczęła lamentować.
  Lecieliśmy, tak przez jakiś czas aż w końcu Wiktoria postawiła mnie na jakimś pustym placu koło ulicy.
  - Widziałam jak jej rodzina rozpaczała - zagadałam do Wiki.
  - Przeprasza... muszę... - Ani trochę mnie nie słuchała - muszę gdzieś iść - powiedziała i odleciała, bez zemnie.
  Działo się to tak szybko, że nie wiedziałam, co się dzieje.
  - Co!? Jak to? A co ze mną? - próbowałam ją zatrzymać bez skutku. - Nie zostawiaj mnie tu! WIKTORIA! - krzyczałam bez skutku. Wiktoria była, zamroczona w ogóle mnie nie słuchała, po prostu postawiła, mnie na ziemi odwróciła się i odleciała.
  - WIKTORIA! - krzyknęłam raz jeszcze tym razem bardziej do siebie niż do niej, bo nie było, racji by mnie usłyszała, było już daleko od de mnie.
  „Świetnie i co ja mam teraz zrobić? Jestem w obcym kraju w nieznanym mi mieście. Kurde na zupełnie innym kontynencie! Jak mam teraz wrócić do domu? Co się ze mną stanie?" - Użalałam się, nad sobą w myślach zupełnie nie wiedziałam co mam teraz ze sobą począć. Byłam obecną sytuacją jednocześnie przerażona i wściekła.
  - Ale mi świetny Anioł stróż. Nie ma co. - Pomyślałam na głos sarkastycznie.


_____________________________________________________

 Hej! Dawno mnie nie było, ale w czerwcu było zakończenie szkoły a lipiec to już w ogóle była masakra >.< ale mam nadziej, że będę mogła wreszcie wrócić do dalszego pisania bez aż tak długich przerw :) Tak swoją drogą podobno z układu gwiazd miało wynikać, że lipiec będzie zabiegany i ciężki dla każdego mój taki był. A dla was jaki był lipiec? Sprawdziło to się u was? Piszcie w komentarzach ;)













Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro