Naruto, Kyuubi i Trening
- Więc czego dzisiaj się nauczę, Ero-sennin?
- Uhhh....
Dam mu coś trudnego i będzie święty spokój.
Ręka Jiraiyi została otoczona niebieską wirująca w kształcie kuli czakrą.
Sannin uśmiechnął się szeroko, na pełen podziwu wyraz twarzy blodnyna i uderzył ręką w drzewo.
-To jest Rasengan, bachorze. Ninjutsu rangi A stworzone przez Czwartego. Nauka tego zajmie ci z tydzień, a nawet dwa w twoim tempie.
-Och wow!To było niesamowite, Ero-sensei! Jak to mam zrobić?
Jiraiya drgnął na nowy przydomek.
Dlaczego ten bachor nalegał, by nazywać go "Ero-sensei"? Dlaczego nie Jiraiya-sensei - jak go nazywali jego byli studenci.
- Ty mały bachorze. Wyjaśnijmy sobie jedno: nie jestem "Ero-sensei" ani "Ero-sennin".To Jiraiya-sama, Jiraiya-sensei albo coś z szacunkiem do cholery!
-Hahah, może kiedyś zmienię- Naruto pomachał wkurzonemu mężczyźnie.
-Naucz mnie Rasengana, a pomyślę o tym.
-Pieprzony bachor - Jiraiya mruknął do siebie. Naprawdę nie obchodziło go, czy ten cholerny dzieciak to słyszy, czy nie. Wyjął z kieszeni balona
-W porządku. To pierwszy krok.
-Balon z wodą? Po co mi?- Naruto przyłożył balon do ucha i potrząsnął przedmiotem, słuchając przelewania wody w środku.
-Potrzebuję, żebyś go rozerwał.
-Rozerwać balon? Łatwe. Po prostu daj mi kunai. - blondyn uśmiechnął się żartobliwie.
-Celem tego nie jest sam balon, ale woda w środku-Jiraiya uśmiechnął się szeroko. Docenił poczucie humoru bachora.
-Pierwszy krok: musisz wymyślić, jak obrócić wodę w balonie, aby go zniszczyć.
-Ach ok-Naruto skinął głową.
-Bułka z masłem. Zrobię to w minutę.
Jiraiya prychnął z powątpiewaniem. - Jasne dzieciaku. Po prostu dźgniesz balona kuna…
-Gotowe!-Naruto zadeklarował głośno, ignorując niedowierzające spojrzenie Jiraiyi.
Woda z balonu prysnęła Jiraiyi w twarz.
Sannin nie mógł w to uwierzyć.
Wyjął więc kolejny podobny balon.
-Zrób to ponownie i pokaż mi tym razem.
Naruto spokojnie skinął głową i wziął balon.
Użył trochę swojej czakry by sprawić, żeby woda w środku wirowała.
Ponownie balon został zniszczony.
Jiraiya nie mógł w to uwierzyć, i kilka razy przetarł oczy.
-Jakim kurwa cudem?
- Cóż, powiedziałeś, żeby obrócić wodę wewnątrz balonu. Widziałem przecież, jak zrobiłeś Rasengana i jak wirował w dwóch różnych kierunkach. Reszta była po prostu łatwa - Naruto wyjaśnił.
-To… niesamowite- Jiraiya powiedział.
Naruto stłumił śmiech ze względu na swojego nauczyciela.
-Cóż, nie spodziewałem się, że zrobisz to tak szybko, więc nie przyniosłem gumowej piłki, ale jutro spróbujemy drugiej części.
-Jutro...-Naruto dąsał się.
-Masz na myśli, że przestajemy trenować? Ale...na zewnątrz jest przecież jasno
Starszy mężczyzna potrząsnął głową.
-Ciało potrzebuje odpoczynku, bachorze. Weź dzień wolny. Tak jak ja. Bo myślę, że w tej chwili potrzebuję drinka. - Jiraiya mruknął, gdy odchodził, znowu nie obchodziło go, czy Naruto słyszałem jego słowa, czy nie.
Był jednak pewien, że tak bo jeśli zmysły go nie oszukały, po prostu usłyszał, jak chłopiec się z niego śmieje.
- Co teraz planujesz robić?
- Nie mam pojęcia...ehh
- Oi Naruto! - zawołał głos
__________________________________
To był zwykły, bardzo normalny dzień w bazie Akatsuki.
Grzeczny i niewinny Tobi skakał sobie po korytarzach,gdy zatrzymał się obok pokoju Kakuzu.
-Co jest!? Przysięgam, że ostatnim razem miałem więcej! Mam nadzieję, że ten Tyłek Hidan mi nie ukradł! Bo gdyby to zrobił…- Tobi spojrzał na Kakuzu, otwierając drzwi na tyle szeroko, by mógł wbiec do środka.
-Kakuzu-san! Tobi chce wiedzieć, co znaczy "tyłek"!?- zapytał Tobi swoim głupim, ale niewinnym głosem, gdy Kakuzu przestał liczyć swoje pieniądze i rzucił Tobi'emu spojrzenie, które mówiło chyba żartujesz.
Kakuzu westchnął, gdy odwrócił się w stronę Tobiego, próbując wymyślić dobrą wymówkę.
W końcu Lider nie byłby szczęśliwy, gdyby Kakuzu udzielił Tobi'emu "niepotrzebnych" informacji.
-Cóż, Tobi… "tyłek" to…
Kakuzu zastanowił się jeszcze raz, a potem spojrzał na swoje pieniądze, potem na Tobiego, a potem znowu na kasę
- ...Synonim słowa "pieniądze". A teraz idź sobie! - rozkazał Kakuzu, machając ręką, aby chłopiec wyszedł z pokoju, ponieważ desperacko chciał wrócić do liczenia pieniędzy.
-Ach! Tobi rozumie! Dziękuję, Kakuzu-san!- powiedział wesoło Tobi, gdy wybiegł z pokoju Kakuzu, zanim ten mógł cokolwiek powiedzieć.
Następnie Tobi maszerował przez korytarz, nucąc ponownie swoją melodię, aż do-
- TY GŁUPI DRANIU, NIE OBRAŻAJ JASHINA!
- Przestań już pieprzyć i zachować się jak suka!
- TY ! JEŚLI NIE ZAMKNIESZ SIĘ W TEJ CHWILI...
-Hej! Hidan-san, Zetsu-san!- Krzyknął Tobi, przerywając kłótnię Hidana i czarnej strony Zetsu.
- Czego chcesz głupi Tobi!?- krzyknął Hidan, najwyraźniej zirytowany Tobim za ingerencję w jego argumentowanie przeciwko roślinnemu członkowi Akatsuki.
- Tobi...nie jest głupi...- powiedział chłopiec pochylając twarz w dół i smutno odchodząc.
- Agh! Poczekaj, co chciałeś?- zawołał już bardziej uprzejmie Hidan
Na to chłopiec się uśmiechnął:
-Tobi chce wiedzieć, co oznaczają te wyrazy: "suka", "drań" i eeee "Pieprzyć"!
Hidan i Zetsu rzucili sobie niezręczne spojrzenia.
Wiedzieli, jakie będą konsekwencje tego, co się stanie, jeśli Lider usłyszy, że przekazali Tobi'emu "informację" o tych trzech słowach.
I to nie byłoby fajne.
-Ummmm…
Obaj powiedzieli jednocześnie, szukając dobrej wymówki.
-Cóż, Tobi "Suka" to… jak… opisujesz kobietę, a "drań" to… jak mężczyznę - Biała strona Zetsu wyjaśniła, po czym uśmiechnęła się złośliwie do Hidana, który był teraz zmuszony wyjaśnić Tobi, co oznacza trzecie słowo.
Hidan tylko spojrzał na Zetsu, zacisnął zęby i chwycił kosę.
-Och! Tobi już rozumie! Dziękuję Zetsu-san! Hidan-san! Co oznacza "Pieprzyć"?- zapytał wesoło Tobi.
Hidan pomyślał przez chwilę i uśmiechnął się do Zetsu, niemal chichocząc.
-Cóż, Tobi… "Pieprzyć" to sposób, w jaki opisujesz…KŁÓTNIE Z ZETSU!
Hidan krzyknął prosto w twarz Zetsu i zaczął się śmiać.
Zetsu tylko spojrzał na wielbiciela Jashina, który niedługo będzie na jego obiedzie.
Następnie Tobi zaczął skakać radośnie.
-Och, Tobi rozumie teraz! Dziękuję, Hidan-san! Tobi jest grzecznym chłopcem!
Tobi wiwatował, uciekając od kłócących się członków i poszedł zaczerpnąć świeżego powietrza.
Kiedy wyszedł z bazy, zauważył idących razem Kisame i Itachiego.
Podszedł do nich bliżej, żeby usłyszeć, o czym rozmawiają.
- Poważnie Itachi, wszystkie te misje, które zleca nam Lider, wkurzają mnie. Nie sądzę, żebym mógł znieść więcej tego!-
Kisame westchnął, gdy Itachi skinął głową.
-Zgadzam się...
-Itachi-san!Kisame-san!-Krzyknął Tobi, gdy podbiegł do dwóch członków Akatsuki. Oboje przestali iść i westchnęli, gdy tylko zobaczyli Tobiego.
- Jebać to wszystko Itachi!
Kisame wymamrotał tylko po to, by Itachi usłyszał, jak Tobi biegnie do nich
-Kisame-san !, Itachi-san !Co to znaczy "jebać" ?- Tobi zapytał ich niewinnie, gdy Itachi i Kisame rzucili sobie dziwne spojrzenia na te pytanie.
Oboje zaczęli wymyślać dobrą wymówkę.
Ponieważ wiedzą, co Lider im zrobi, jeśli dowie się, że udzielają Tobi "niewłaściwych" informacji.
Kisame spojrzał na Tobiego, drapiąc się po głowie.
-Cóż, Tobi… "jebać"… używa się jak… komplementuje się kogoś...
Kisame powiedział tak, gdyż była to pierwsza rzecz, która przyszła mu do głowy.
Tobi z trudem złapał oddech, gdy spojrzał na Itachiego, który tylko skinął głową, zgadzając się z "wyjaśnieniem" Kisame.
Tobi podskoczył podekscytowany.
-Tobi rozumie teraz! Dziękuję Kisame-san i Itachi-san!-Krzyknął Tobi, biegnąc od dwóch zaginionych ninja i wbiegając z powrotem do bazy.
Gdy Tobi wrócił do środka, wywąchał coś dobrego wydobywającego się z kuchni.
Następnie Tobi pobiegł do kuchni, by to zbadać.
Zobaczył, jak jego senpai ma zamiar włożyć kurczaka do piekarnika.
-Hmpf! Nie mogę uwierzyć, że powiedzieli mi, że tym razem to ja powinienem ugotować kolację
JESZCZE DO TEGO MÓWIĄ, ŻE WYGLĄDAM JAK DZIEWCZYNA! AHH KURWA!
Blondyn krzyknął, gdy przypadkowo poparzył się i zaczął dmuchać w rękę aby zmniejszyć ból.
Tobi z trudem złapał oddech i pobiegł do kuchni do swojego senpai'a
-Deidara-senpai! Tobi chce coś wiedzieć! Co znaczy "Kurwa"?-
zapytał podekscytowany, a blodnyn spojrzał na niego z szeroko otwartymi oczami.
Potem zastanowił się przez chwilę, wyobrażając sobie, co Lider zrobiłby mu, gdyby dał Tobi'emu "ten" rodzaj informacji.
Deidara położył dłoń na fartuchu, który miał na sobie.
-Umm… Tobi…"Kurwa" to...umm
Deidara zastanowił się przez chwilę, a potem spojrzał w dół na przeklętego kurczaka, który teraz był w piekarniku, a potem spojrzał na Tobiego, potem na kurczaka, a potem na Tobiego, bo miał nagle pomysł.
-Cóż, Tobi ... "Kurwa" to sposób gotowania kurczaka! Un!
Deidara wyjaśnił, kiedy szybko zamknął drzwi piekarnika, bojąc się, że może się znowu poparzyć.
Tobi podekscytowany skinął głową.
-Ahh Tobi rozumie teraz! Dziękuję Deidara-senpai!- krzyknął, a potem szybko wyskoczył z kuchni, zanim blondyn zdążył cokolwiek powiedzieć.
Tobi skakał teraz przez korytarz bazy Akatsuki, gdy zobaczył Pein'a i Konan idących razem w jego stronę.
- To był długi dzień Konan, mam tylko nadzieję, że nic głupiego się nie wydarzy na dzisiejszym spotkaniu, bo inaczej się wkurzę mocno.
- Już już..uspokój się… Och, spójrz, idzie Tobi! - powiedziała Konan, gdy zarówno ona, jak i Pein zatrzymali się, gdy Tobi podbiegł do nich, dysząc po całym biegu, który dziś wykonał i pochylając się na kolanach, by złapać oddech.
- Cześć Tobi! Gdzie są inni ? Wszyscy dzisiaj mamy ważne spotkanie.- zapytał Pein, gdy Tobi w końcu złapał oddech i popatrzył na nich
-Cześć Suko i Draniu! Kakuzu jest w swoim pokoju licząc swój tyłek ! Hidan jest zajęty pieprzeniem z Zetsu ! Podczas gdy Kisame jebie Itachi'ego, a Deidara-senpai jest w kuchni kurwa kurczaka!-Tobi wyjaśnił z radością.
Pein miał teraz wielką żyłę na czole, a Konan tylko spojrzała na Tobiego zszokowana i zniesmaczona całym językiem, którego użył.
Tobi po prostu przechylił głowę w zdezorientowaniu.
-Co jest? Nie jesteście dumni z Tobiego? Teraz przecież będziemy mogli się lepiej zrozumieć! Tobi jest takim grzecznym chłopcem!
_______10 min później__________
- Hmm...- wymruczał zamyślony Itachi pochylając się nad Liderem i Konan. Poszturchał ich głowy nogą, próbując ich obudzić.
Następnie wstał i spojrzał na nich z rękami na biodrach
Kisame patrzył na niego z zaciekawieniem.
- Doszedłem do konkluzji...- Itachi zaczął, ale przerwał opuszczając głowę.
- Hmm?
- Oni nie żyją - palnął
- Umm... Oni są po prostu nieprzytomni.
- Tak wiedziałem.
___________________________________
- Oi Naruto!- blodnyn zobaczył nadbiegającego kruka
- Eh? Sasuke, co tu robisz?
- Hn. Przyszedłem zobaczyć jak ci idzie.
- A dobrze, dobrze...a tobie?
- Na pewno lepiej niż ci.
- Oczywiście - Naruto przewrócił oczami
- SASUKE-KUN!
- Co z nią?
- Kakashi wysłał ją na terapię. Najwidoczniej zwiała.
- Też powinniśmy.
- Hn. Musimy ją znowu odesłać by był spokój.
- Mam plan. Ale pierw chodźmy.
- NIE TAK PRĘDKO! - krzyknęła przyspieszając i łapiąc ich by nie mogli uciec
- Kuźde!
- Co tam słychać, Sakura-chan?- zapytał niewinnie Naruto
- W porządku.
- No właśnie. Jak ci idzie trening?- zapytał Sasuke
- Nie mam nauczyciela.
- Oh...jakie to przykre - zaśmiał się blondyn
- To nie jest śmieszne, Naruto-baka!
- Nie dobrze...tak nie może być. Będziesz nam zawadzać tylko. Chodźmy Dobe. - odwrócił się Sasuke i zaczął iść
- Oki!- Naruto podążył za nim
- Czekajcie! Nie będę wam przeszkadzać
Blondyn zatrzymał się.
- Oh..czyżby? Spójrz prawdzie w oczy- skrzyżował ramiona
- Potężni Shinobi to: sieroty, a przynajmniej większość z nich.
Myśląc nad tym Sakura zauważyła, że to prawda:
* Kakashi, Naruto, Sasuke
* Neji, TenTen, Lee
* Orochimaru, Jiraiya, Tsunade
* Gaara, Temari, Kankuro
* Yondaime, Iruka
* Haku, Zabuza
* I jeszcze więcej, których nie zna.
- Chcesz przestać ciągnąć nas w dół?- zaśmiał się jej ulubiony Sasuke-kun, gdy podał jej kunai
- Wiesz co trzeba zrobić.
~~~~~~
Sakura powiedziała kiedyś, że Naruto ma szczęście nie posiadając rodziców, którzy ciągle by się na niego wkurzali
Wygląda na to, że zaraz się dowie.
___________________________________
Naruto ponownie zaskoczył Jiraiye, kiedy zniszczył gumową piłkę, od razu przechodząc do trzeciego etapu tej techniki.
Wkrótce blond chłopiec już potrafił wykonywać Rasengana
Sannin potrząsnął głową i zdał raport Sarutobi'emu o postępach Naruto.
__________________________________
- Pozostało jeszcze 25 dni, a ten nauczył się już rasengana i przywoływania. Bożee to dziecko jest geniuszem...jak Minato. Nie.. on nawet jest lepszy od niego...
Ehh....gdzie ten bachor się podział
Sannin zaczął się zastanawiać, gdy zobaczył go nagle w swoim ulubionym miejscu
Mogłem się tego domyśleć xD
Zobaczył chłopaka jedzącego już piąta miskę ramen.
Jego tempo nagle zmalało, jakby nad czymś się zastanawiał.
Ciekawe nad czym tak myśli?
-Naruto, co się stało, że nie jesz tak jak zwykle? - Zapytała Ayame.
-Och, myślałem tylko o…kilku rzeczach - Odpowiedział cicho Naruto.
Co z nim nie tak?
- Hej, Ayame, gdybym ci powiedział naprawdę duży sekret, który zmieniłby twoje zdanie o mnie-Naruto przerwał, zanim kontynuował.
-Myślisz, że nadal postrzegałabyś mnie tak samo?- zapytał cicho blondyn.
Oczy Jiraiyi rozszerzyły się
Naruto....
___________________________________
Konoha była pogrążona w żałobie.
Ich słońce zniknęło.
Ich słońce zgasło.
Ich słońce...
Yondaime nie żyje.
Yondaime poświęcił się.
Yondaime, Żółty Błysk Konohy...
...Odeszło.
...Ich zostawił
_______________
Był wieczór i dwaj mężczyźni siedzieli w biurze Hokage.
Żaden z nich nie siedział na tym krześle.
To był jego i to było głupie, bo go nie było, ale to nadal było jego .
- Jiraiya…
Młodszy mężczyzna próbował powstrzymać szloch
Starszy kontynuował:
-Jiraiya, zostawił wszystko swojemu synowi, ale ktoś musi zarządzać majątkiem, dopóki chłopiec nie osiągnie pełnoletności...Ty...
-Możesz to zrobić,
Sarutobi-sensei - wymamrotał Jiraiya.
-Znając mnie, wydam to wszystko na głupie rzeczy
Sarutobi westchnął.
- Jest także kwestia tego, kto zaopiekuje się jego synem. Jesteś jego ojcem chrzestnym, Jiraiya. Minato powie...
-Nie mów jego imienia!
Sarutobi na chwilę zamknął oczy.
-Jesteś ojcem chrzestnym dziecka, Jiraiya. Jego ojciec powierzył ci go.
Zanim Jiraiya zdążył krzyknąć, Sarutobi wstał i położył noworodka w rękach drugiego mężczyzny.
Jiraiya wyglądał na zaskoczonego. Chwycił dziecko jak dzikie zwierzę, które może się odwrócić i ugryźć w dowolnym momencie.
Dziecko ziewnęło, odsłaniając bezzębne różowe dziąsła.
Malutka ręka otworzyła się, palce rozłożyły, a następnie
zacisnęła się na małej klatce piersiowej.
Jasnoniebieskie oczy wpatrywały się ciekawie w mężczyznę, który go trzymał.
Niebieskie...
Jiraiya, popchnął Naruto do Sarutobi'ego:
-Kiedy na niego patrzę, widzę tylko Minato. Nie mogę po prostu…
________________
Szepty przybrały inny ton.
Kyuubi wciąż żyje.
Lis wciąż jest wśród nich.
Demon, który zniszczył ich domy, zabił ich Hokage, rodzinę i przyjaciół.
Kyuubi nadal istnieje
"Lis"
"Demon"
"Nieszczęsne stworzenie"
Kyuubi wciąż tu jest.
Nie jest martwy, jak sądzili.
Jest zapieczętowany.
Zamknięty w dziecku.
Kyuubi cały czas tu jest.
Szepty dalej trwały
______________
Ciało było pilnowane.
ANBU stojące za drzwiami byli zaszczyceni, że tam są.
Mogli po raz ostatni czuwać nad swoim Hokage.
Jeden z nich spojrzał na ciało i był zaskoczony, jak wyglądał.
Tak spokojnie.
Przez krótką chwilę miał nadzieję, że Hokage tylko śpi.
Ale tak nie było.
Sekundy mijały, zamieniając się w minuty, a potem w godziny.
Hokage pozostał w pozycji, w której został ustawiony, ręce na piersi, ciało wyprostowane i wciąż ubrany w swoje słynne szaty z opaską owiniętą wokół czoła.
_________________
Trumna była bardzo ozdobna jak dla króla.
Złoty liść Konohy został wyżłobiony na górnej pokrywie.
Wszyscy...mężczyzni, kobiety i dzieci, okazali się być świadkami pochówku ich przywódcy.
Sarutobi miał poprowadzić tę ceremonię.
Ale z rosnącą desperacją szukał Naruto.
Trzymając się z dala od poruszającego się tłumu, zobaczył charakterystyczną białą czuprynę swojego ucznia.
-Jiraiya!- Sannin rozejrzał się, jego wyraz twarzy był zmieszany.
Sarutobi położył dłoń na jego ramieniu.
-Jiraiya, potrzebuję twojej pomocy...
-Co się stało?
-Naruto zniknął. Nie mogę teraz zatrzymać ceremoni i ogłosić jego zniknięcie.- Sarutobi chwycił Jiraiyę za ramię.
-Proszę, znajdź go.
Sannin szybko wyśledził porywacza Naruto.
Zdecydowanie rozpoznał to miejsce: był to kiedyś plac zabaw, który został otwarty, gdy Minato był jeszcze dzieckiem.
Ale teraz był stary i opuszczony.
Sannin wiedział, kto miał Naruto, bez konieczności zobaczenia.
Wezwał ropuchę i wysłał ją, by powiadomiła Sarutobiego
Poszedł do miejsca podpisu chakry i zatrzymał się wśród kępy drzew.
W resztkach starego placu pewien chłopiec z włosami przeciwstawiającymi się grawitacji, siedział na huśtawce, trzymając Naruto owiniętego w biały koc.
Cisza, która początkowo była została przerwana tylko przez skomlenie niemowlęcia.
Na nagłe wyczucie chakry, postawa Kakashiego stała się w pełni agresywna, kolana były lekko zgięte, a jego ręka drgnęła i przesunęła się do kabury z bronią.
Jiraiya wyszedł z kryjówki
- Powinieneś być na pogrzebie - powiedział bez wahania.
-A ten chłopiec powinien być z Sandaime.
-Ci ludzie opłakują tylko Hokage - warknął Kakashi.
Jiraiya nigdy przedtem nie słyszał takiego tonu.
-Nie opłakują Minato-sensei. Nie znają go.
- Jak doszedłeś do tego wniosku?-Jiraiya poczuł pewne poruszenie, odkąd po raz pierwszy usłyszał o śmierci swojego ucznia w ten sposób.
- Nienawidzą Naruto - powiedział cicho Kakashi.
-Gdyby znali Minato-sensei, gdyby troszczyli się o niego, nie mówiliby takich rzeczy.- Jedna stopa przycisnęła się do piasku pod huśtawkami, kołysząc siebie i dziecko.
Jiraiya nie potrafił mu odpowiedzieć:
Że co?
Naruto zostanie odrzucony, prawdopodobnie do końca życia?
Że Wieśniacy są zranieni, boją się, a przyczyna ich cierpienia została zamknięta w bezbronnym ciele?
Że nikt nie pozna prawdy o pochodzeniu Naruto, chyba że spełnią się najgorsze obawy Trzeciego?
Milczeli.
Kakashi nieco rozluźnił swoją pozę, ale jego oczy nadal śledziły każdy ruch Jiraiyi
Sarutobi zbliżył się chwilę później.
Zwrócił się do Jiraiyi, a białowłosy mężczyzna w skrócie wyjaśnił sytuację.
Trzeci uśmiechnął się smutno.
-Kakashi?-Ostrożnie wystąpił naprzód, ale chłopiec się tylko wycofał.
Był zbyt lojalny, aby zająć pozycje obroną przeciwko swojemu Hokage, ale nie było wątpliwości, że wolałby po prostu uciec przed wysłuchaniem rozkazu oddania Naruto.
-Czy towarzyszyłbyś mi na pogrzebie twojego sensei?
- Przecież już się odbył- Kakashi zamrugał.
Sarutobi potrząsnął głową.
-To była pusta trumna. Minato jest pochowany gdzie indziej, aby chronić jego ciało. On i jego żona… Myślę, że oboje chcieliby ostatniej szansy pożegnać się z tobą i....ich synem.
_________________
Ostatnie miejsce spoczynku Minato znajdowało się na szczycie zielonego wzgórza.
Wiele białych kwiatów było porozrzucanych na ziemi.
W przeciwieństwie do skomplikowanych trumn publicznych, te były zwykłe i proste bez żadnych dodatków.
Wokół nich panowała całkowita cisza.
Nikt się nie odzywał.
Minato i Kushina leżeli spokojnie w swoich trumnach.
Ale mimo tej spokojności oni byli... bez życia.
Dwie świece, które zawsze paliły się zbyt jasno...już zgasły.
Cisza, która cały czas panowała została w końcu przerwana.
To Kakashi ją przerwał.
Kakashi..który płakał.
-Sensei...powiedziałeś, że Shinobi musi być sprytniejszy od drugiego, że przechytrzając go powinien spojrzeć pod spodem. Nic nigdy nie znalazłem.-
Kolejna łza spłynęła mu po policzku.
-Co jest pod spodem, sensei?
Serce bolało go, gdy przypomniał sobie oczy nauczyciela, jego zachowanie, życzliwość i uśmiech.
Łzy wydobywały mu się z oczu.
Czuł się jakby nie mógł ich już zatrzymać.
Każdy wie, że Shinobi nie powinien okazywać emocji, ale on pomimo tego nie potrafił po prostu przestać.
Było coś co mu na to nie pozwalało.
Może były to dni spędzone ze swoim sensei'em.
Może też to, że pomógł mu gdy jego ojciec popełnił samobójstwo.
Albo to jak go wspierał, kiedy Obito go zostawił, a potem Rin...
Był szczęśliwy, że miał go przy sobie.
Osobę, która go pocieszała.
Osobę, która dawała mu nadzieję.
Osobę, do której mógł się wewnętrznie zwrócić "ojcze"
A teraz?
Co on miał zrobić?
W końcu osoba będąca zawsze przy nim...
...również go zostawiła
Kakashi płakał tak bardzo, że zastanawiał się, jak to możliwe, że wciąż może płakać.
Ale nie mógł pokazać łez przed Naruto.
Wiedział, że powinien uśmiechnąć się i być dla niego tak życzliwy, jak jego ojciec.
Po wytarciu łez jego oczy były czerwone, a on patrzył przed siebie.
Jiraiya zatrzymał się jeszcze chwilę przy Minato i Kushinie, zanim jego drżące ręce zamknęły ostatecznie obydwie trumny.
Za pomocą pewnego jutsu ziemia szybko zabrała obydwa pochówki w głąb siebie.
Kakashi wyjął lilię z kieszeni i wsadził ją w drobną dłoń Naruto.
Następnie podszedł razem z nim w ramionach do miejsca gdzie niedawno były jeszcze trumny
Otworzył palce dziecka nad ziemią i pozwolił kwiatowi opaść.
- To byli twoi rodzice - wyszeptał do mrugających niebieskich oczu. Głos mu się załamał.
-I oni… naprawdę cię kochali.
_________________
- Naprawdę odchodzisz Jiraiya?- zapytał Sarutobi wypuszczając dym z ust.
- Nie wiem czy dam radę przebywać z nim więcej.
- Wiem, że to dla ciebie trudne, ale...
- Kiedyś na pewno wrócę i się z nim zobaczę. Ale na tę chwilę po prostu nie mogę - powiedział Sannin wychodząc za drzwi i ruszając w stronę bramy
_______________
6 lat później
6-letni Blond chłopiec uciekał przed goniącymi go ludźmi.
- Dlaczego ja?
- Gaki...
- To nie twoja wina, Kurama-Nii-San...oni po prostu nie rozumieją. Oni nie wiedzą.
Biegł różnymi ulicami, starając się odwrócić wzrok od spojrzeń wieśniaków.
-Proszę, nie rańcie… mnie…
Chłopiec zatrzymał się i rozejrzał wokół siebie.
Ich oczy były zimne, pełne nienawiści do niego.
Naruto nie zdawał sobie sprawy, że stracił maskę.
Że łzy zaczęły spływać po jego policzkach jak rzeki z szybkim rwącym nurtem.
Nie zdawał sobie sprawy z zagubionego wyrazu, który pojawił się w jego lazurowych oczach, gdy poczuł silną emocję bólu przechodzącą przez jego ciało.
- Umrzyj Demonie! - krzyknął ktoś z tłumu, który zebrał się wokół niego.
Chłopiec spojrzał na ziemię, próbując ukryć łzy.
Kilku wieśniaków zaczęło rzucać w niego kamieniami, ale nie dbał o to.
Rzucano na niego więcej obelg i oskarżeń, ale nie dbał o to.
Nic już się nie liczyło, bo nikogo to nie obchodziło.
Była tylko jedna osoba, która troszczyła się o niego, ale nie mogła mu pomóc.
-...ktoś.... Ktokolwiek...-mruknął Naruto między małymi szlochami.
- Gaki, bądź silny...
Tłum dalej na niego krzyczał, dopóki chłopiec w końcu nie spojrzał na wieśniaków, a oni zatrzymując swoje działania na niego.
Nie uśmiechał się.
Jego oczy były na wpół otwarte, gdy łzy spadały na ziemię.
Jego włosy były jeszcze bardziej niechlujne niż kiedykolwiek wcześniej
Nastąpiła chwila ciszy.
-Powiedzcie mi, proszę….-wyszeptał Naruto, jego martwe bez blasku spojrzenie przeszło od jednego wieśniaka do drugiego.
-Powiedzcie mi…spójrzcie na mnie… i powiedzcie… czy...mam…jakiś...ogon?
Wieśniacy byli nieco zaskoczeni ostatnim słowem, zanim kilku innych zaczęło śmiać się z tego oświadczenia.
Spodziewali się czegoś innego.
- Nie? Więc powiedzcie mi…- Naruto znów na nich spojrzał
-Czy przypadkiem mam dziewięć ogonów?
Zmarszczyli brwi.
Wiedział. Znał historię. Znał "prawdę".
-Powiedzcie mi…-zaczął ponownie:
-… czy mam pazury? Kły? Futro? Albo spiczaste lisie uszy? Czy moje oczy są czerwone? Czy nie mam uczuć? Żadnych Emocji? Czy moje serce jest zimne?
CZY MOJE ŁZY SĄ FAŁSZYWE!?-Naruto krzyknął ostatnie zdanie, a wieśniacy cofnęli się lekko.
-Powiedzcie mi… mieszkańcy Konohy… czy demon płakałby, gdyby ludzie, których kochał, nienawidzili go za to, kim był? Za każde słowa i obelgi, które były do niego skierowane? Czy demon broniłby wioski, która nienawidzi go z takiego powodu? Którego znienawidzono za to, kim się stał, mimo że nie miał w tym nic do powiedzenia? Nie mógł z tym nic zrobić?
Ludzie wokół Naruto patrzyli na siebie, nieco niepewni, czy to podstęp, czy chłopiec mówił prawdę.
- Czy nie pomyśleliście, że skoro tak wiele cierpienia mi zadaliście, nie pozwoliłbym, aby Kyuubi was zniszczył?
Obecni tam ludzie zmarszczyli brwi.
- Czy któryś z was wie, dlaczego nie pozwoliłem mu was zniszczyć?-chłopiec mówił wyraźnie i głośno, wystarczająco, aby wszyscy obecni mogli to usłyszeć.
Niewielki tłum przyciągnął więcej ludzi, nawet kilku chuninów i joninów.
-Ponieważ uwielbiałem tę wioskę. Ponieważ był to mój jedyny dom. Ponieważ zrozumiałem, że się mnie boicie… ale to nie znaczy, że musieliście mnie znienawidzić za coś, czego nie zrobiłem.
Milczał przez chwilę, oddychając głęboko kilka razy, próbując uporządkować myśli, gdy jego lazurowe oczy skanowały niewielki tłum, który przyciągnął.
Już się nie bał.
Jego oczy nie błyszczały radośnie tak jak kiedyś.
Były smutne i puste.
Ale jedynym wyjściem było mówienie wyraźnie.
To był jedyny sposób, aby go zrozumieć.
A jeśli nie… no cóż… pomyśli o tym później.
Wokół zawsze jest wiele innych wiosek…
-Powiedzcie mi..-przerwał śmiertelną ciszę.
Patrzyli na niego.
Wygląd już nie był taki sam.
W ich oczach widział gniew za to, co zrobili, smutek, może nawet… litość?
-Powiedzcie mi… czy nadal jestem dla was demonem?
Cisza.
-Tak, jesteś i zawsze będziesz!- ktoś krzyknął z tyłu tłumu, gdy pozostali wieśniacy wyglądali na zaskoczonych tym oświadczeniem.
-Nie. Nigdy nie byłem demonem i nigdy nim nie będę, chyba że wy, ludzie, wpłyniecie na mnie, abym stał się jednym - Naruto przemówił ponownie.
-To nie ja byłem demonem. To byliście wy...tylko wy...to wy sprawiliście, że zacząłem tak myśleć....
Znowu cisza.
-Wy, ludzie, byliście prawdziwymi demonami. Nie musieliście wyglądać jak jeden, pachnieć jak jeden, jeść jak jeden lub mieć moc. Sposób, w jaki traktowaliście mnie, sierotę, bez żadnych opiekunów, mieszkającego na ulicach. Samotnego...bez żadnych przyjaciół, bez niczego....nic totalnie nie miałem...a jedyne co od was otrzymałem była nienawiść. Nigdy nie chciałem jedzenia. Nigdy nie chciałem wody. Nawet nie prosiłem o pomoc. Chciałem tylko, żeby ktoś mnie rozpoznał jako Uzumaki Naruto, a nie demona, którego mam w sobie. Ale nikt z was nawet na mnie nie spojrzał. Nikt z was nie przejmował się. Jesteście potworami, nie ja. Jestem tylko tym, który ponosi winę za wasze straty lub gniew, za coś, czego nie popełniłem. A jednak nadal mnie nienawidzicie...żałuję, że nie mam nikogo. Żałuję, że tu jestem. Ale wiecie czego najbardziej żałuję? Że prawdopodobnie nigdy nie poznam co to jest miłość. W końcu nikt mnie nie pokocha.... uważacie mnie za demona...ale nawet demon potrzebuje miłości...potrzebuje troski... potrzebuje kogoś kto by go zrozumiał...- jego głos się załamał
-J-ja też chciałbym mieć rodziców...- zaczął znowu płakać.
- Też chce mamy i taty!- krzyczał
- Też chce poczucia, że jestem dla kogoś ważny! Dlaczego myślicie, że tego nie potrzebuje!? Nie wiecie jak to jest! Choć przez chwilę mieliście kogoś komu na was zależało. A ja? Ja byłem od początku sam! Od początku byłem znienawidzony! Nie wiem jak to jest być kochanym! Czy pomyśleliście, że gdybym to poczuł...nie byłbym "złym demonem" "potworem" jakim mnie nazywacie? Czy ta wioska tak ma wyglądać? W której nikt nie zrozumie drugiej osoby, ponieważ ma ją gdzieś?...Czy naprawdę jestem tak niechciany? - Skończył mówić, zanim wyszedł ze środka małego koła utworzonego z tłumu
Ludzie na jego drodze zrobili mu miejsce do przejścia.
Patrząc do tyłu, zauważył kilka kobiet z wioski, które zaczęły płakać.
Mężczyźni patrzyli na ziemię zawstydzeni, trzymając swoje żony, które były w szoku i prawie we łzach.
Dzieci patrzyły na niego ze smutkiem, jakby próbowały powiedzieć "przepraszam".
Nie musiały otwierać ust, żeby to powiedzieć. Ich oczy powiedziały Naruto, co czują.
I on to zrozumiał.
Ale....nigdy nie zrozumie... dlaczego dawni Hokage poświęcili swoje życie dla takich potworów jak oni...
Zamykając oczy odszedł do pewnego miejsca....
Nie chciał tu być...
Ale nie wiedział nadal co go tu trzymało.
Nie potrafił po prostu odejść...
Idąc przed siebie nie zauważył, pewnej osoby wpatrującej się w niego...
_____________
Siedział na skale Czwartego Hokage.
- ....
- Gaki...
- Mam tego dość Kurama-Nii-San. Ja też chcę...
- Czego?
- Też chcę być kochany...też chcę mieć rodziców. Dlaczego oni umarli? Dlaczego mnie wybrali?- szeptał patrząc jak słońce zachodzi
- Nie mógł być to ktoś inny? Czy będę dalej sam? Czy będę miał jakiegoś przyjaciela?
- Jestem pewien, że tak, a nawet wielu...
- Ty tak myślisz...ale ja już straciłem wszystkie nadzieje.... chciałbym naprawdę aby ten ból zniknął...
- Naruto...- powiedział głos przed nim.
Chłopiec podniósł wzrok, by zobaczyć kto powiedział do niego tak łagodnym tonem.
Był to białowłosy mężczyzna.
Zdecydowanie go nie rozpoznał
Ale go to nie obchodziło.
Nic już nie miało w końcu znaczenia.
Spojrzał ponownie w dół.
- Wróciłem...Naruto.
Chłopiec znowu podniósł wzrok tym razem zdziwiony.
Nie rozumiał słów wypowiedzianych do niego.
Nie wiedział kim jest ten facet, ale....czuł się tak bezpiecznie.
- Nie jesteś sam...- powiedział podchodząc powoli do chłopca
- Już nie...- owinął swoje ręce wokół niego i przycisnął go do swojej klatki piersiowej
Blondyn znieruchomiał na ten gest.
Nigdy wcześniej go nie doświadczył.
Było to dziwne uczucie...a zarazem takie ciepłe
Z powodu tego ciepła miał ochotę płakać...
- Jestem twoim Ojcem chrzestnym - jego oczy rozszerzyły się....i nie mógł już powstrzymać łez z nich lecących
On nie był sam?
______________
Rok później
- Ero-sennin!- skakał entuzjastycznie chłopiec
- Czego mnie dziś nauczysz?
Po roku spotkania się ze swoim ojcem chrzestnym w ten pamiętny dzień, kiedy poraz ostatni się tak bardzo emocjonalnie rozpadł, chłopiec był naprawdę szczęśliwy.
Dosłownie nie spodziewał się, że ktoś, kogo mógłby nazwać rodziną istnieje.
- Gah...Gaki, ile ty masz tej Energii?- westchnął opierając czoło o rękę
- Mnie nie pytaj. Zapytaj Kuramę.- wzruszył ramionami
- Myślę, że ja nie mam z tym nic wspólnego.
- To musi być wina połączenia twojego ojca i matki... Boże
- Oh... widzisz masz odpowiedź. Ale przestań mama jest spoko.
- Po pierwsze kiedy się z nią spotkasz radzę uważać na to co mówisz. A po drugie czy masz coś do swojego ojca?
Oczy Naruto rozszerzyły się
- Ja...nic do niego nie mam
- No cóż skoro tak mówisz.
Jiraiya wstał i zaczął iść w stronę góry.
- Idziesz?- zapytał
- Gdzie?- przechylił głowę na bok podążając za nim
- Z nimi się zobaczyć...
Naruto nigdy nie znał swoich rodziców.
-Więc…
Jasne, wiedział kim oni są. Kurama opowiedział mu kilka rzeczy, a nawet Jiraiya pokazał mu część zdjęć.
-…Tu jest on? - pyta, mrużąc oczy w jasnym świetle słonecznym.
Byli na tym samym zielonym wzgórzu.
Żeby było jasne, dla niektórych osób, wydawało się, że jest to zwykłe wzgórze. Ale dla tych którzy otrzymali specjalne pozwolenie, widać było...kto tu jest pochowany.
Blondyn aktualnie stał przed jednym z widocznych nagrobków.
-Tak. Namikaze Minato. Twój ojciec i Yondaime Hokage.- Jiraiya uśmiechnął się, podczas gdy Naruto patrzył tylko na niego
-Nie jesteś dumny, bachorze?
Naruto pochylił się do przodu, jego oczy przelatywały przez długość i szerokość grobu.
-… Hm...Namikaze Minato…
Tak, wiedział o tym człowieku.
Słyszał o nim historie; że był Żółtym Błyskiem itd.....ale Naruto nigdy nie miał ojca - on miał tylko mity o legendarnym shinobi, który poświęcił się aby zapieczętować demona
-Coś nie tak?- zapytał Jiraiya, gdy blondyn wciąż przyglądał się grobie przed sobą, jego dłonie dotykały powierzchnię kamienia, jakby był niewidomym mężczyzną, który próbuje zapamiętać co tu jest.
- Hm.
Naruto był tak skupiony na grobie, że nie widział, jak żyła na czole Jiraiyi zaczęła pulsować.
-Hm..
Albo jak Jiraiya zmniejszył odległość między nimi.
-Hm…
Ani jak pięść uderza go w tył głowy.
- Auć!- Naruto potarł bolesne miejsce, odwrócił się i oburzony wskazał palcem prosto na twarz Jiraiyi.
- Za co to do cholery było Ero-sennin!?
Jiraiya spojrzał na niego surowo:
-Co z tymi wszystkimi dźwiękami "hm"? Brzmisz jak zepsuty wibrator.
Twarz Naruto zrobiła się czerwona.
Jak po przeczytaniu strony dwudziestej 3-ego tomu Icha Icha Paradise.
Naruto skrzyżował ręce
-Ja nie brzmię jak to czym mnie nazywasz!
-Więc dlaczego wydawałeś te dźwięki?
- Ponieważ zastanawiałem się, ty cholerny zboczeńcu!- Naruto wrzasnął, podnosząc obie ręce dla efektu i machając nimi jak szalony.
Jiraiya cofnął się krok do tyłu.
Naruto opuścił ręce i powoli odwrócił się do Jiraiyi.
Sannin uniósł brew.
- Co z tobą jest nie tak do jasnej ciasnej?
Naruto westchnął cicho
-Nazywał się…Minato, prawda?- dziwnie wypowiadało mu się to imię
Jiraiya położył dłoń na ramieniu blondyna i ścisnął go mocno, bardziej z dumy niż uspokajająco.
-Tak, Żółty Błysk Konohy, Namikaze Mina…
-On nie jest moim ojcem - Naruto przerwał mu, a jego ton zaskakująco brzmiał jak zranione dziecko, które wreszcie po wielu latach dowiedziało się, kim jest jego ojciec.
Umysł Jiraiyi nie do końca wiedział, jakie słowa ułożyć, aby odpowiedzieć na to, więc wszystko, co wyszło, kiedy zdał sobie sprawę z tego, co powiedział Naruto, było to co większość mówi
- Co ty kurwa po prostu powiedziałeś?
Naruto spojrzał na ziemię, odrywając rękę Jiraiyi, podczas gdy mężczyzna próbował zmusić go, by stanął twarzą do niego.
-Zapomnij o tym.
Jiraiya stanął przed Naruto i położył obie dłonie na ramionach blondyna
- Żadnego "zapomnij". Co do cholery miałeś na myśli ?
Naruto przygryzł dolną wargę i spojrzał na horyzont, a jego twarz była mieszaniną zagubienia i obaw.
-Ja..to nic. Zapomnij o tym.
Sposób, w jaki wyglądał, nie powstrzymał Jiraiyi przed wyciągnieniem z niego tego co chciał
-Nie bądź dzieckiem, Bachorze!
Naruto oderwał się od Jiraiyi szybciej, niż stary myślał, że się poruszy.
Jiraiya miał zamiar zaatakować go, gdy odzyskał równowagę, ale zatrzymał się w połowie ciosu, gdy zauważył, jak Naruto patrzy w dół i jak mocno jego dłonie były zaciśnięte.
-… Wszystko w porządku?
Naruto po prostu wybuchł .
-Ten człowiek NIE jest moim ojcem! On jest tchórzem ! To głupi idiota, który zostawił mnie na cholerną śmierć !
Przez chwilę Jiraiya zaniemówił.
-Ten człowiek umarł za ciebie, ty niewdzięczny kawałku gówna!
Ale tylko na chwile.
Blondyn po prostu chciał odpowiedzi, których nigdy nie uzyskał.
- No i co z tego?! Dlaczego to musiałem być ja !? Dlaczego nie mógł zrobić, aby ktoś inny był strażnikiem Lisa?
Nie obwiniał Kyuubi'ego, ani nic z tych rzeczy...on po prostu chciał wiedzieć.
Kiedy Naruto krzyknął; tak naprawdę, naprawdę krzyknął, był to dźwięk tak głośny, że można było po prostu ogłuchnąć.
- Kim był, by wybrać mój los, do cholery !? Czy nie wiedział, że cała wioska mnie znienawidzi! Że będę przeklęty przez resztę życia! Skoro był niby taki mądry, to dlaczego, kurwa, nie znalazł innego sposobu!
Naruto odwrócił się do Jiraiyi, a oczy zamknęły się w tak absolutnej koncentracji, że Jiraiya trochę bał się, co blondyn może mu zrobić, jeśli powiedziałby choćby jedno słowo.
-DLACZEGO JA!?- chciał odpowiedzi
- Co, do cholery , miał zrobić, Naruto?- Jiraiya zaczął, ręce drżały mu po bokach.
-Oddać Kyuubi'ego komuś innemu? Niech wioska zostanie zniszczona ?!- jego gniew powiększył się szybko i gwałtownie.
- I co z tego, że miałeś gówniane życie? Minato zrobił to, co musiał, a ty… Ty… - szukał właściwych słów do powiedzenia, a część niego chciała szczerze pokonać idiotyzm blondyna i sprawić by zobaczył jego punkt widzenia.
-Powinieneś być wdzięczny, że Minato miał jaja, aby zrobić to, co zrobił, kiedy nikt inny nie był w stanie.
Naruto przez chwilę wyglądał jakby miał wyrzuty sumienia.
Jiraiya pomyślał, że w końcu dotarł do blondyna, dopóki…
- Walić to! Gdyby był tą całą pieprzoną legendą, jaką wszyscy go nazywają, nadal do cholery powinien upewnić się, żeby to gówno mi się nie przytrafiło!
… I zanim Jiraiya się zorientował, uderzył go w twarz.
- PRZESTAŃ!
Naruto, siedział na ziemi, z krwawiącą dolną wargą i policzkiem zaczynającym już puchnąć. Nadal wyglądał na zranionego
-Ojciec…-zaczął blodnyn, wypluwając krew, gdy wstał.
-Nie zostawia bałaganu dziecku, aby go posprzątało!
Jiraiya uderzył go ponownie.
Nie chciał tego, ale nie widział innego wyjścia
Może przemoc fizyczna dotrze do sedna sprawy.
- Minato jest twoim ojcem! Przestań już...po prostu kurwa przestań!
Naruto znów wstał.
-Ten człowiek nie jest moim ojcem! Nigdy nim nie będzie!
-Więc kim kurwa jest twój ojciec, Naruto ?!
Blondyn złapał Jiraiyę za jego szaty i pociągnął go do przodu, a następnie pięścią uderzył w jego pierś, gdy krzyczał:
- TY JESTEŚ!
Sam ból w głosie Naruto był jak uderzenie w twarz.
- Ty jesteś !
Sposób, w jaki chłopiec wtulił się w ramiona Jiraiyi, gdy wciąż słabo uderzał pięścią w jego pierś, był jak mocne kopnięcie w żebra.
-Ty… jesteś…
Powoli na ziemię zaczęły opadać łzy, które Naruto powstrzymywał przez rok.
Jiraiya nie wiedział, co powiedzieć.
Patrzył na Naruto;
Całego tak zapłakanego i załamanego z powodu, który miał dla niego wielkie znaczenie.
Powoli położył dłoń na głowie blondyna, mierzwiąc mu włosy.
-… Naruto?
Blondyn podniósł wzrok.
- H-hm?
Jiraiya był uśmiechnięty
-Z dumą mogę nazwać cię moim synem
___________________________________
Zmieniłeś się Naruto...myślę, że spotkanie z Minato naprawdę dobrze na ciebie wpłynęło
A posiadanie przyjaciół, sprawiło, że stałeś się naprawdę silny.
Jestem naprawdę z ciebie dumny...
Ayame wiedziała, że Naruto ma w sobie lisa, ale nigdy mu nie powiedziała, więc jej odpowiedź była dość łatwa.
- No cóż, gdybym naprawdę była twoim przyjacielem, nie obchodziło by mnie to. Dla mnie zawsze będziesz tym samym Naruto - Odpowiedziała, zanim się uśmiechnęła
-Dzięki Ayame-chan- powiedział Naruto radośnie, zanim zaczął szybko wszamać ramen jak zawsze to robił
Gdy dotarł do swojej ósmej miski, usłyszał, jak ktoś inny wchodzi i siada obok niego.
-Hej, bachorze - Powiedział Jiraiya.
- O co chodzi, Ero-sennin ? -Powiedział Naruto ku rozczarowaniu Jiraiyi i rozbawieniu Ayame.
-Czy nie mówiłem ci, żebyś przestał mnie tak nazywać?- Warknął Jiraiya, próbując uratować swój wizerunek
-Tak, ale nie zrobię tego, dopóki nie przestaniesz prowadzić badań.- Odpowiedział Naruto
- W życiu - Oświadczył Jiraiya, zanim wrócił do tego, co chciał powiedzieć.
- W każdym razie jesteś gotowy? Wyruszamy zaraz- Zapytał Jiraiya już znając odpowiedź.
Naruto odrazu się podekscytował
- Co!? Gdzie! Gdzie!?
- Na trening
- He? Czego mnie nauczysz!?
- Wątpię abyś znał to
- No powiedz...- jęknął
- Dowiesz się później
- No ej..- zasmucił się
- Zacznij się pakować bo nie będę na ciebie czekać.
- Zobaczymy kto na kogo będzie czekać.- Powiedział Naruto, zanim dokończył ramen i wybiegł ze sklepu, kierując się do domu.
-Cóż, to było łatwe..- pomyślał Jiraiya.
Teuchi zachichotał, po czym podał Sanninowi kartkę papieru.
-Co to jest?- Zapytał Jiraiya
-Rachunek.-Odpowiedział Teuchi po czym zaczął się śmiać
Jiraiya spojrzał w dół, a jego oczy rozszerzyły się i prawie wypadły z głowy
-NARUTOOOOOOOOOO!-
Krzyknął Jiraiya.
___________________________________
No więc tak rozdział znowu po długim czasie, za co przepraszam.
Etto...wiem, że skracam większość rzeczy, ale przykładam większą wagę do innych w tym rozdziale.
No i..jak wyszedł?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro