Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Naruto, Uczucie i Pustka

- Jiji...poczekaj jeszcze chwilkę...

- Hejka!- krzyknęła Temari pojawiając się wraz z rodzeństwem.

Blodnyn zamrugał
- Eh co wy tu robicie?

- Baki-sensei powiedział, że mamy pomóc Konohagakure w bitwie - wytłumaczył Gaara, następnie podszedł do blondyna, ale w ostatniej chwili się cofnął

Naruto zachichotał zauważając to i podszedł do rudowłosego obejmując go
- Cześć, Gaara mój przyjacielu...miło, że jesteście po naszej stronie- rozdzielił się

Sasuke patrzył na tą sytuację lekko podenerwowany
Hn..tch

- Co teraz robimy?- zapytał Shikamaru

- Musimy pokonać tego pedofila...a co innego?

- Racja. W takim razie chodźmy.- skoczyli na drzewo.

- Hej, Sasuke? - zaczął blodnyn widząc, że jego przyjaciel jest z czymś zamyślony.
- Wszystko gra?- zamierzał dotknąć jego ramienia, ale jego ręka została odepchnięta

- Nie dotykaj mnie!

- He? Ale dlaczego? - Naruto rozszerzył oczy, które nagle stały się pełne bólu

- Po prostu idź już przodem...będę na tyle

- Eh no okej...- skoczył na drzewo, zatrzymał się jeszcze chwilę spojrzał na Sasuke, a następnie zamykając oczy, zaczął skakać dalej
___________________________________

Może to być niebezpieczne, ale...

Stary Hokage skrzyżował ręce przy twarzy, aby zablokować kolejny cios Hashiramy, jednocześnie krzycząc:

-Piąta brama ... brama bólu, OTWARTA!

Powietrze eksplodowało niesamowitym wybuchem czakry, odrzucając dwóch zombiaków w dal.

Nawet Mei, która stała dalej walcząc z niektórymi ninja z Oto, mogła poczuć silny nacisk na swoje ciało, co prawie sprawiło, że straciła równowagę.

Patrzyła z podziwem na Hokage, który świecił na czerwono z powodu jego piątego otwarcia Bram Czakry.

-To specjalna technika Gai'a, Technika Ośmiu Bram!- jeden z ANBU obserwujących bitwę wykrzyknął.

Hokage westchnął

Jasne, po prostu stój w miejscu gdzie stoisz i zostań komentatorem zamiast robić coś pożytecznego....😑

-Smocza pięść!

Niespodziewanie szybkim ruchem Hiruzen zniknął z pola widzenia i ponownie pojawił się przed dwoma zmarłymi już Hokage i dając im cios brzuch.

Tarcie z powietrzem było tak duże, że sprawiło to, że jego ręce wyglądały jakby płonęły.

Tobiramie udało się odskoczyć, tak że uderzenie po prostu dotknęło jego ramienia, ale Hashirama nie miał takiego szczęścia i biedny odleciał w dal.

Pomimo bycia przebitym na wylot, to gdy tylko upadł, natychmiast poderwał się na nogi.

Nagle ciała dwóch zwłok eksplodowała.

Kiedy Trzeci atakował ich, udało mu się nałożyć kilka eksplodujących notek na nich.

Gdy tylko dym z eksplozji zniknął, dwaj martwi już Hokage byli tylko dwiema ściętymi głowami na ziemi.

-Dlaczego wszyscy w tej wiosce tak bardzo lubią eksplozję?- Haku zastanawiał się zza bariery.

- Uch...ponieważ może... sztuka to świetna zabawa?- Chojuro odpowiedział z wahaniem.

___________________________________

- O TAK KURNA! POLSKA GÓRĄ!

Blondyn, który wyglądał podejrzanie jak kobieta, nagle uniósł pięść i wrzasnął w niebo.

-Co Ty do cholery robisz?- Jego partner, mężczyzna ubrany w coś przypominające robota, narzekał.

Blondyn wskazał na niego palcem z uśmieszkiem.

-Ha! Pieprz się, Sasori-donno! Ktoś na tym świecie uświadomił sobie piękno mojej sztuki!

- Ty...Idioto... - westchnął marionetkarz

___________________________________

To...wciąż za mało...

Nawet bez ogromnej wiedzy swojego nauczyciela na temat jutsu, Jiraiya wiedział to.

Ludzie wskrzeszeni tą techniką nie mogą zostać zabici zwykłymi środkami.

Nawet jeśli ciało zostało wysadzone w powietrze, to tylko kwestia czasu, zanim wyzdrowieją.

Nie rozumiał jednak, dlaczego jego sensei nadal atakował dwie bezcielesne regenerujące się głowy.

Ale zanim starzec zdążył zmiażdżyć je na miazgę, ogromna metalowa płyta z ziemi nagle uderzyła w jego ciało,
odrzucając go.

Martwy Kazekage porzucił walkę z Mei i zmienił cel na Trzeciego

-Widzisz to? Bez względu na to, jak bardzo się starasz, ty i starzec nigdy nie będziecie w stanie mnie pokonać - Orochimaru skakał z radości
- A Teraz już giń!

Wystrzelił kolejny śmiertelny cios w Jiraiyę, ale tym razem Mędrzec Ropuch przewidział ruch i odskoczył na bok, zanim cięcie zdążyło go dotknąć.

Cofnął się do swojego nauczyciela, który teraz odzyskał równowagę.

-To beznadziejne-skrzywił się Mędrzec.
-Bez względu na to, jak ciężko walczymy, po prostu wracają! To tak, jakbyśmy biegli w kółko! Nie ma żadnego innego sposobu, aby ich zakończyć bez całkowitego usunięcia ich dusz z ciał!

- Powinieneś pamiętać, że jutsu to nas zabije po jego użyciu.

Jiraiya zmarszczył brwi.
-Wiem, ale nie ma innego wyboru! Jeśli tak będzie dalej, wszyscy zostaniemy zabici, nie mogąc nic zrobić! Nawet ty teraz musisz używać tej techniki Ośmiu Bram, prawda?

-Wiem...-odpowiedział Hokage spokojnie z lekkim uśmieszkiem.
- I dlatego mam już plan.

Jiraiya otworzył szeroko oczy.

___________________________________

Gaara patrzył na skaczącego przed nim przyjaciela.

Zauważył, że coś sie stało.

Chciał podejść, ale teraz gdy Naruto był tak przygnębiony, nie chciał go jeszcze bardziej denerwować .

Nie, żeby wiedział jak, ale ponieważ był takim emo, królewskim dupkiem, wszystko nadal mogło się zdarzyć

Widok blondyna tak nieszczęśliwego, a potem dowiedzenie się przyczyny, doprowadziło Gaarę do szaleństwa.

Naprawdę był wściekły

Dogonił więc Uchihę
-Denerwujesz go- Gaara powiedział po prostu

- Kogo?

- Wiesz kogo -rudy warknął, niebezpiecznie zwężając oczy.

Sasuke westchnął, przeczesując palcami włosy.

-Słuchaj, nawet nie znasz sytuacji

-Nie muszę. Denerwujesz go. To mi wystarczy.

- Przechodzę teraz trudny okres. I nie wiem ostatnio co się ze mną dzieje- powiedział Sasuke w obronie, dodając spojrzenie, aby zmusić Gaarę do odwrócenia wzroku.

Ten jednak nie zrobił tego.

Sasuke poddał się, odwracając wzrok.

-Pomogłeś Naruto przetrwać jego trudny okres, czy nie uważasz, że byłoby sprawiedliwe gdyby tobie też pomógł?

-Jest częścią mojego trudnego czasu - Sasuke mruknął

-Ponieważ go kochasz i nie przyznasz się do tego?

Zatrzymał się

-Czy naprawdę wszyscy myślą, że jestem gejem ?!-Sasuke podniósł ręce w powietrze.
- Mam jakiś migający znak czy coś takiego ?!

-Miałem wrażenie, że wiesz. W końcu tylko ty możesz wiedzieć - Gaara stwierdził po prostu

-Nie jestem gejem - Sasuke dąsał się i skakał dalej

Naruto już dawno był daleko przed nimi wraz z resztą geninów.

-Czy naprawdę w to wierzysz? Możesz zapytać każdego, a gwarantuję, że wszyscy pomyślą tak samo. Ty i Naruto zawsze mieliście szczególny związek. Nie jesteś hetero, pomyśl nad tym.

-Wszyscy jesteście po prostu kurwa szaleni - Sasuke warknął

- Nie jestem gejem, a nawet gdybym był, nie miałbym żadnych problemów z powiedzeniem tego i na pewno bym nie był razem z nim

- Chcesz powiedzieć, że ci na nim nie zależy?- Gaara zapytał

Sasuke zignorował go i skakał dalej.

Jednak Gaara dotrzymał tempa
- W takim razie pozwól, że zadam ci 3 pytania, skoro i tak nie masz żadnego problemu z przyznaniem się

- Tch, w porządku.

- Jeśli widziałbyś Naruto z kimś innym, jakbyś się czuł?

Sasuke zacisnął pięści.

Gdyby on....

Potrząsnął głową, odrzucając swoje myśli.

Co to kurwa za pytanie?

- Nie wiem. Nie obchodzi mnie to z kim jest.

- Czy aby napewno? No cóż, drugie pytanie. Widzisz Naruto płaczącego, jakbyś się czuł?

Myśl o smutnym i płaczącym blondynie, szarpnęła Sasuke za serce.

Ale zdecydowanie nie chciał tego przyznać

- Ponownie nie obchodziłoby mnie to. Pewnie jak zwykle odwalił coś głupiego - uśmiechnął się złośliwie
- Teraz będzie ostanie prawda?

Gaara po prostu patrzył.

- Tak....Jeśli Naruto byłby martwy. Jakbyś się czuł?

Sasuke był tak zszokowany tym trzecim pytaniem, że zajęło mu kilka sekund uświadomienie sobie, jak się czuje.

Wciąż pamiętał, że płakał gdy Naruto ostatnio był bliski śmierci...

Ale nawet wtedy nie chciał wierzyć, że to prawda...

Chciał mieć tą nadzieję...i wierzyć, że blodnyn się obudzi.

Odczuł naprawdę wielką ulgę kiedy to się stało...

Ale co jeśli Naruto byłby naprawdę martwy?

Nigdy by nie otworzył tych niebieskich oczu?

Gdyby tak było...Sasuke czułby...

...Gniew, że Naruto odszedł zostawiając go samego...

...Ból, że już nigdy
gdy go nie zobaczy....

Pustkę, ogromny smutek, nienawiść... Nie mógł do końca opisać, jakby się czuł, gdyby Naruto naprawdę umarł

Nie potrafił w ogóle odpowiedzieć na to pytanie i po prostu zaniemówił, a następnie zaczął skakać po gałęziach drzew, ignorując uśmiechającego się Gaarę.
___________________________________

Mei uniosła ręce, aby zablokować brutalne kopnięcie Czwartego Kazekage, i cofnęła się o kilka kroków.

Westchnęła lekko.

To była bez wątpienia najgorsza bitwa, jaką kiedykolwiek przeżyła w swoim życiu.

Nawet jej bitwa z Yagurą, Czwartym Mizukage i Jinchuriki Trzyogoniastego nie była tak przerażająca jak ta.

Jednak wciąż była to najlepsza walka, jaką kiedykolwiek stoczyła w swoim życiu.

Kątem oka zobaczyła Pierwszego Hokage z daleka klaszczącego w dłonie.

- Uwolnienie Drewna: Technika Drewnianego Smoka!

Gigantyczne serpentynowe stworzenie wybuchło z ziemi i wiło się z głośnymi trzaskami.

Bez zastanowienia Mei również zaczęła wykonywać znaki.

-Uwolnienie Lawy: Golem!

Ziemia znów zatrzęsła się.

Tym razem z podziemi wyłonił się gigantyczny humanoidalny konstrukt wykonany z ziemi i magmy.

Dwa tytaniczne stworzenia zderzyły się ze sobą, a potężne dłonie golema chwyciły szczękę smoka leśnego w powietrzu i rozerwały ją na strzępy, po czym chwyciły ciało i rzuciły je w ścianę, niszcząc je.

Rzeczywiście bitwa na poziomie Kage.

Ale Mei nawet nie pomyślała o zatrzymaniu się.

Pchnęła rękę do przodu.

Golem, na jej rozkaz, natychmiast wystrzelił ramię w dwóch dawnych Hokage z prędkością rakiety.

Jednak to nie zadziało.

Dwóch zombie Kage pojawiło się ponownie za Mei, a Tobirama przeciął kunai'em jej rękę.

- Uwolnienie Wody: Technika Pocisku Wodnego!

Dwóch zombie zostało ponownie wysadzonych w powietrzu pod wysokim ciśnieniem strumieniem wody stworzonym przez Hiruzena.

-Wiedziałem, że to będzie wielka bitwa, ale to jest po prostu śmieszne..-zauważył starzec, lądując obok Mei
-Wszystko w porządku, moja Pani?-zapytał z troską.

-Nie martw się o mnie, lordzie Hokage- - odpowiedziała Mei z pewnym siebie uśmiechem.
-Sama pokonałam Czwartego Mizukage, pamiętasz? A on był jinchuriki przecież.

- Wiem wiem...

-To wszystko na co cię stać?-Z daleka słychać było kpiący głos Orochimaru
-Przy takim poziomie mocy nigdy nie powstrzymasz mnie przed zmiażdżeniem Konohy!

-Nadal tak mówisz, nawet widząc, jak twoje stwory padają jak muchy?- Hiruzen powiedział,

Ale Orochimaru tylko się zaśmiał.

-Och, naprawdę sądzisz, że to jedyna rzecz, którą mamy?

________________________________

-Ej! Widział ktoś Shikamaru? - krzyknęła Ino, gdy wszyscy genini skakali po drzewach

- Nie ma go tu?- zapytał Choji

- Szczerze to nie zwróciłem uwagi na to- Shino wzruszył ramionami

- Ehh dzięki- przywróciła oczami Blondynka

- Naruto w takim razie idźcie przodem...my go poszukamy. Kiba ty też chodź!- krzyknął Choji

Blodnyn popatrzył na nich tylko
- W porządku

Trojka geninów oddzieliła się.

___________________________________

- On tak na poważnie?

- Ten leniwy dupek zawsze jest poważny.

- Akamaru do dzieła!

- Aaaaaahhhh!- Shikamaru zerwał się z pozycji leżącej, kiedy tylko Akamaru ugryzł go w biceps.

-Nie mogę w to uwierzyć, Shikamaru!- Ino pisnęła.
-Wioska jest atakowana, a ty leżysz tutaj...śpiąc? Jakim jesteś shinobi do cholery?

-Ugh, kłopotliwa blondynka...- jęknął chłopiec Nara.
-Dlaczego miałbym walczyć? Chcę po prostu spać!

Akamaru zanurzył swoje kły głębiej w jego ramię.

-OWWWWWW! Przestań, ty głupi kundlu!

- Ej! Nie mów tak o Akamaru! - Kiba protestował.

Kłótnie dzieci zostały brutalnie przerwane przez ciało szybujące nad głową Shikamaru.

Odwrócili się i zobaczyli shinobi z Otogakure.

- To wszystko...twoja wina Shika!

- Uh...

- To się przy mnie nie stanie!

Genini wyczuli tylko coś, co wydawało się podmuchem wiatru, zanim ninja z Oto zostali nagle wysadzeni jeden po drugim.

Przerażone i agonalne krzyki wypełniły powietrze.

Maito Gai, ten, który był odpowiedzialny za atak, wrócił do przerażonych geninów i pokazał im swój młodzieńczy kciuk w górę.

- I to byłby ich koniec!

Inwazja na stadionie została eksterminowana przez jonina z Konohy, z pomocą Zabuzy i jego uczniów z Kirigakure.

Jedynymi wrogami pozostawionymi na stadionie byli Orochimaru, jego zmartwychwstali i Czwórka tych, którzy zajęci byli utrzymywaniem bariery.

-Co... za..prędkość...- Powiedziała Ino z niedowierzaniem.

- Noo...- Choji również wymamrotał.

Był tak zaskoczony, że nawet upuścił ostatni okruch chipsa, który był w jego rozdziawionych ustach.
-Nawet nie widziałem żeby się ruszał...

- Co wasza czwórka tu robi?- Kurenai wylądowała obok Kiby.
-Powinniście byli ewakuować się, póki jeszcze się dało! Albo po prostu zostać złapani w genjutsu Kakashiego i spać...

-Cóż, właśnie to zamierzałem zrobić, gdyby ci kłopotliwi ludzie nie mieli genialnego pomysłu, by pozwolić, aby ten durny pies mnie ugryzł! - Odparł Shikamaru.

Wszyscy patrzyli na niego gniewnie.

-Przepraszam, Kurenai-sensei, nie możemy tego zrobić- powiedział Kiba

-Wioska jest atakowana i naszym obowiązkiem jest ją chronić, nawet jeśli jesteśmy tylko geninami. Tego właśnie nauczyliśmy się przez cały czas w Akademii

Kurenai skrzywiła się, słysząc odpowiedź od swojego ucznia.

-Ale...

- To takie młodzieńcze myślenie, Inazuka-kun! Twój duch jest zdecydowanie napędzany Płomieniem Młodości!

Dudniący głos Gai z daleka jej nie pomógł.

-Ale jesteście tylko dziećmi!-Kurenai wybuchła w proteście.
- Znam twoje umiejętności Kiba, ale wy...Jedyne co o was wiem to to, że ten jest leniwym dupkiem, ta gania za Uchihą i przezywa innych, a ten...je nawet chipsy podczas walk czy inwazji...!wskazała po kolei na Shikamaru, Ino i Choji

Ino i Choji zaprotestowali, po czym wskazali na Narę
- Ten natomiast śpi podczas gdy Konoha jest atakowana!

- Zamknijcie się już! Problem macie!?

- No właśnie właśnie mamy, a Naruto twój przyjaciel co robi?- zaczęła Ino
- .... Uprawia seks nawet podczas Inwazji!

Żaden z Joninów nie miał komentarza

Umysł wszystkich stał się na chwilę pusty.

Oprócz Kakashi'ego który nagle miał ochotę na przeczytanie Icha Ucha.

Choji popatrzył na Ino
- Ty chyba nie wzięłaś tego na poważnie....

- Um....

Kiba popatrzył na resztę
- Ale taka była prawda, mój nos nie kłamie!

- O czym wy teraz kurwa pieprzycie?- zapytała oszołomiona kobieta

- ...nie ważne

- Po prostu nie wierzę! Dzieci z was!

-Wydaje mi się, że nie doceniasz moich geninów Kurenai....- Asuma zmrużył oczy, ale jego dziewczyna go zignorowała.

- Oni nie mogą tu być!

- Musimy walczyć- powiedział Shikamaru
- Wyczerpanie nie ma nic do rzeczy

Kurenai gapiła się.
-To... to nawet nie ma sensu! Kakashi, powiedz coś!

-Kurenai, jeśli dzieci są tak entuzjastyczne, dlaczego nie dać im tej szansy?-Kakashi, ten, o którym mowa, uśmiechnął się.

Trzy przeciwko jednemu.

A dokładniej, siedem na jednego

Usta Kurenai otworzyły się i zamknęły.

I ponownie otworzyły się i zamknęły znowu... i znowu... i znowu...

W końcu po pewnym czasie udało jej się zamknąć usta i westchnęła.

-Okej, w porządku. Ale pamiętajcie, nie narażajcie się na niebezpieczeństwo, rozumiecie mnie?

-Tak proszę pani!

Kiedy czworo geninów już odskoczyło, Kurenai odwróciła się do mężczyzn i warknęła.

- Jeśli coś się z nimi stanie, obedrę was ze skóry

Kakashi spojrzał prosto w twarz kobiety.
-Kurenai, nie są już dziećmi. Wszyscy są oficjalnymi geninami i jako tacy są żołnierzami. Kiba miał rację; w tej chwili ich obowiązkiem jest ochrona wioski, własnego domu. Nie możesz być ich mamą na zawsze, Kurenai; to tylko wyrządziłoby im więcej szkody niż bezpieczeństwa...

-Cóż za młodzieńcze myślenie pochodzi od ciebie, mój wieczny rywalu!- Gai znów ryknął.
- Moi uczniowie Neji, TenTen i Lee również pomagają w walce

-Widzisz?-Kakashi posłał jej uśmiech, mądrze ignorując ekscentryczne części.
-Poza tym jesteśmy nawet przygotowani i właśnie teraz wygrywamy. Co najgorszego może się zdarzyć?

Na zawołanie czakra wzrosła z kierunku, w którym dzieci właśnie pobiegły.

Seria głośnych eksplozji odbiła się echem w powietrzu.

I niewielka fala uderzeniowa dotknęła stadion

-Jak powiedziałam, obedrę was ze skóry panowie...- syknęła Kurenai, a trzej mężczyźni skulili się.

Kobieta chwyciła za szyję kolegów i pociągnęła ich

_________________________________

Zaczęło powstawać coraz więcej zombiaków

-Orochimaru, ty draniu...

Wspomniany drań wydał okrutny chichot.
-Co się dzieje sensei? Zaczynasz się bać widząc, jak twoja wioska jest niszczona kawałek po kawałku?

- Jak śmiesz wrzucać do bitwy nawet swoje nieudane eksperymenty?-Hiruzen spojrzał na Orochimaru.
-Ofiarowali ci życie, a jednak ty... jesteś potworem... wyrzucając ich w ten sposób...

-Och, a dlaczego tak uważasz Sarutobi-sensei?-Orochimaru zaśmiał się okrutnie, odpierając atak swojego starego nauczyciela
-Są potężni, w przeciwieństwie do shinobi, które kochasz całym swoim sercem! Podczas gdy utkniesz tutaj w tej barierze, czekając na moją śmierć, twoja cenna wioska tam jest niszczona, a twoi ukochani obywatele są zabijani! I ty nawet nie możesz nic z tym zrobić! Teraz widzisz, jak bezużyteczny jesteś jako Hokage?

Stary Hokage odrzucił ostrze. W jego głosie ton żalu był wyraźny. -Masz rację. Nie udało mi się wiele rzeczy w moim życiu. Nie udało mi się powstrzymać masakry w Uchiha. Nie udało mi się ochronić chłopca podobnego do mojego wnuka... Nie udało mi się zatrzymać niebezpiecznego przestępcy takiego jak ty... Jestem naprawdę bezużyteczny jako Hokage...

-W końcu to zrozumiałeś co?- wąż uśmiechnął się złośliwie. -Szkoda, że ​​to ci nie pomoże ...

-Nie oznacza to jednak, że możesz być jednym z nich

Brwi Orochimaru uniosły się.
- Och?

-Słyszałeś mnie-Sarutobi spokojnie zadał kolejny paskudny cios w głowę Orochimaru, powodując, że nieuczciwy Sannin odskoczył na bok.
-Żaden Hokage nigdy nie posunie się tak daleko, jak wykorzystanie swoich obywateli jako świnek morskich do przeprowadzania eksperymentów. Żaden Hokage nigdy nie poświęci ludzi, których ma chronić, aby uciec przed własną śmiercią. I żaden Hokage nigdy nie odrzuci ludzi, którzy zaufali mu! Nie masz w sobie Woli Ognia; dlatego nigdy nie możesz być Hokage!

Uśmieszek na twarzy Orochimaru osłabł. Warknął.

-Ta głupia "Wola ognia" znowu... Oszczędź mi tych bzdur, okej? Naprawdę chcę zobaczyć, co twoja "Wola ognia" zrobi dla ciebie, kiedy cię dzisiaj zabiję!

-Nadal tego nie rozumiesz, prawda Orochimaru?- Starzec odpowiedział mu uśmiechem. -Kiedy zdecydowałem się stanąć z tobą, już przygotowałem się na śmierć. Jeśli ja umrę, zabieram cię ze sobą

- Zobaczmy, jak próbujesz, sensei - warknął gniewnie Orochimaru.

Dwaj mężczyźni znów zaatakowali; każdy z ich zamienianych ciosów stawał się coraz bardziej okrutny.

Po 5 minutach serii ciosów, Trzeci zatrzymał się

- Tylko się rozglądnij Orochimaru. Czy nie widzisz, że większość twoich podwładnych została już pokonana?

Sannin to zrobił i odwracał się z przerażeniem
-Nie... To nie może być!- wykrzyknął ze strachem Orochimaru, widząc, jak wszystkie jego plany upadają kawałek po kawałku na jego oczach.

Sarutobi uśmiechnął się triumfalnie w odpowiedzi.

-Tak, właśnie, że może i już się to stało! Twoja armia została zmiażdżona, twoi najpotężniejsi podwładni zostali pokonani, a twój sojusznik zwrócił się przeciwko tobie. Nie udało ci się, Orochimaru!

Blada twarz Orochimaru przybrała purpurowy odcień z furią.

Wszystkie miesiące spędzone na planowaniu, podwładni, dla których spędził lata na szkoleniu, eksperymenty, które spędził na stworzeniu i doskonaleniu, teraz rozpadały się w proch, z powodu starszego starca i bandy nieudaczników, których nazwał "shinobi"

On jest Orochimaru! To on zbliżył się do tajemnicy nieśmiertelności! Jak mógł zostać pokonany tak łatwo i haniebnie ?!

- Ehhh!Przynajmniej jeśli nie mogę zniszczyć Konohy, mogę ciebie!- warknął.

Zaatakował Kusanagi w ramię starego Hokage, zamierzając go przeciąć na pół, ale starzec po prostu zwinnie uchylił się na bok, a miecz przeciął powietrze.

-Jesteś zdesperowany, Orochimaru-stary drwił z niego irytująco spokojnym głosem. -Jesteś tak zdesperowany, że musisz używać Wskrzeszenie Nieczystego Świata, aby ze mną walczyć. Twoje ruchy zwalniają. I naprawdę myślisz, że nie mogłem wymyślić sztuczki stojącej za tym jutsu?

Co...?

-Tobirama-sensei, kiedy po raz pierwszy wynalazł to jutsu, nie napisał nic o jego wadach w Zakazanym Zwoju. Teraz rozumiem, dlaczego to zrobił; był pewien, że tylko on mógł skutecznie używać tego jutsu i każdy, kto odważył się użycie go w celu przywrócenia kogoś potężnego cierpiałby z tego powodu. To dlatego nie możesz użyć żadnego ninjutsu, a także powód, dla którego musisz wymazać ich osobowości; nie masz wystarczającej czakry, aby zrównoważyć się z wezwanymi ludźmi i zbyt boisz się, że pokonają twoją kontrolę!

Cholera... Już to rozgryzł...!

Nie może już ryzykować, teraz musi się wycofać i wrócić za kilka dni...!

-Jest już za późno, aby się wycofać, Orochimaru. Fujinjutsu: 12 No kami no ōdōtai no keisei!

Głowa Orochimaru cofnęła się, gdy słowa Jiraiyi dotarły do ​​jego uszu.

Stał w formacji pieczęci na ziemi, zrobione z krwi Jiraiya w kształcie koła z otaczającymi go symbolami 12 Zodiaków.

Będąc adeptem samego Fuinjutsu, ta pieczęć nie była czymś nieznanym Orochimaru.

Zaprojektowana przez samą Mito Uzumaki, była to jedna z  najpotężniejszych posiadanych przez Konohagakure Fuinjutsu, nawet silniejsza niż Osiem Trygaramów, jakiego użył Minato Namikaze do uszczelnienia Kyuubi.

Została zaprojektowana w celu ciągłego, szybkiego
i bezbłędnego wchłaniania czakry osoby docelowej.

Krążyły plotki, że Mito użyła tej pieczęci, aby zapieczętować Kyuubi w sobie.

A teraz Orochimaru stał tuż przed nią

- Pieczętowanie!

I natychmiast wąż poczuł się wyczerpany.

Czakra wydawała się opuszczać jego ciało, nie mógł już nawet poczuć nóg i upadł na ziemię.

Trzy zombie Kage nagle zatrzymały swoje ruchy, ponieważ nie było wystarczająco dużo czakry do talizmanów kontrolnych w ich głowach, aby utrzymać ich w dalszym ciągu związanych.

-To już koniec -  zakończył Sarutobi, a potem bardzo gwałtownym zamachem zniszczył talizmany.

Oczy Orochimaru rozszerzyły się, gdy oczy Trzech Kage odzyskały ogień własnej woli.

-Ach, jest znacznie lepiej- Tobirama postrzelał karkiem, kiedy przechylał go w bok -Wspaniale jest znów mieć kontrolę nad moim ciałem

-Więc to on ośmielił się wezwać nas z powrotem z pełną mocą - zauważył Hashirama, wpatrując się w Orochimaru

-Nie... Nie zostanę tak pokonany!- Orochimaru wrzasnął i klasnął w dłonie.

Z podziemi wydobyły się trzy trumny  i  połknęły trzech wskrzeszonych Kage, po czym znów zaczęły zapadać się w ziemię.

Przynajmniej nadal mam ich w swoich rękach... i następnym razem gdy wrócę wszystko będzie inne!

Nagle dwie trumny zawierające dwóch dawnych Hokage zabłysły jasno i eksplodowały.

Co...? W jaki sposób...?

-Głupcze- głos Tobiramy nagle pojawił się tuż obok jego uszu. -Następnym razem, jeśli chcesz kogoś wskrzesić, nigdy nie wybieraj samego twórcy jutsu, który jest znacznie silniejszy od ciebie i wie o tym jutsu rzeczy, których nigdy nie poznasz.

- Zamknij się!

Pierwszy i Drugi zaczęli znikać, ale zanim całkowicie się to stało wypowiedzieli ostatnie słowa skierowane do Sarutobiego
- Chroń naszą wioskę. Nie pozwól mu jej zniszczyć - następnej chwili ich już nie było

- Wygląda na to, że zostaliśmy tylko my, Orochimaru - stary uśmiechnął się, ale szczerze był to zmęczony uśmiech.

- Ja też tu jestem! - krzyknął Jiraiya wzburzonym

- Nie masz aktualnie sił by z nim walczyć, nawet jeśli nie ma teraz za dużo chakry wciąż jest zbyt silny byś go pokonał. Nie zapominaj, że również jak ty jest sanninem.

- Saru-

- Idź pomóc innym!

- Ale-

- Poradzę sobie sam - to były ostateczne słowa i Jiraiya nie mógł z tym nic zrobić.

Po prostu się odwrócił, zamknął oczy i przeteleportował

Sarutobi westchnął
- Czas to zakończyć Orochimaru

On również nie miał już za dużo sił.

I wiedział, że pozostał tylko jeden sposób aby pokonać węża raz na zawsze.

- Ty tutaj jedynie umrzesz - zaczął Sannin, kiedy na niego biegł z atakiem

- Znam już wynik meczu - stary uniknął go

- Haha, nie znasz przyszłości!

- Skąd to wiesz?

- Grrr, zamknij się i już giń!

Sarutobi jednak złapał go za ramiona
- To twój koniec Orochimaru. Technika Żniważa Dusz!

__________5 min później_________

- Naruto, popatrz! - krzyknęła TenTen

- Co?

- Bariera zniknęła! To dobrze prawda?

- Nie wiem. Mam złe przeczucie

Jiji, co tam się dzieje? Poczekaj zaraz będziemy

Genini przyspieszyli

Jeszcze trochę i...

Naruto zeskoczył z drzew na polanę utworzoną przez walkę.

Widział tam wokół Jiraiyę, kilkoro Anbu, Kakashi'ego, Gai'a...wszyscy się zebrali

Ale mimo tego blondyn od razu zamarł na widok przed sobą...

...jego dziadek....

....Hiruzen Sarutobi....

....był naprawdę bliski śmierci.

- Jiji! Musisz się trzymać! - Spojrzał na Kakashiego, który stał obok miejsca zdarzenia z resztą Joninów oraz Anbu i krzyknął gorączkowo.
-Idź po medyków! Nie stój tam po prostu!

Kakashi przeżył szok, gdy usłyszał słowa młodego blondyna.

Szybko wstał i przeteleportował sie, by uzyskać pomoc.

Hokage otworzył oczy do połowy i spojrzał na Jiraiyę. Głosem pełnym bólu zmusił się do mówienia.
-Czy on jest martwy?

Jiraiya nie wiedział co powiedzieć, Orochimaru dalej żył, tylko uciekł...ale wiedział, że Trzeci nie zostanie z nimi...nie ważne jakie słowa by powiedział.

Sanin spróbował zachować spokojny i pozbawiony emocji głos.
-Tak, już nigdy nie będzie dla nikogo problemem. Musisz odpocząć i oszczędzać energię, sensei...

- Nie..Muszę coś powiedzieć, zanim będzie za późno, Jiraiya- Trzeci odwrócił oczy i spojrzał na stojącego obok niego chłopaka.
- Jestem z ciebie bardzo dumny Naruto i wiem, że twoi rodzice też są. Pamiętaj, że czuwają nad tobą, ja także będę...

Blondyn po prostu mamrotał różne słowa:
- O czym ty pieprzysz Jiji!? Ka-Kakashi-sensei poszedł po pomoc. Nic ci nie będzie. Zostajesz tu z nami. Ja cię potrzebuje, wioska ciebie potrzebuje..Jesteś zbyt uparty, by umrzeć, staruszku

Hokage uśmiechnął się do chłopca.

-Jednak nie tak uparty jak ty. Wyświadcz mi przysługę i pilnuj Konohamaru zamiast mnie, upewnij się, że nie będzie miał kłopotów- Zakaszlał, a z jego ust wypłyneła krew
-Kontynuuj trening z Jiraiyą, naucz się wszystkiego, czego jest w stanie tobie przekazać i stań się wystarczająco silny, aby być Hokage.

Naruto by się uśmiechnął bo były to słowa, które uwielbiał słyszeć...ale w takiej sytuacji nie miały one znaczenia

Starzec musi żyć. Wioska go potrzebuje, Konohamaru i ja! Dlaczego Kakashi'ego jeszcze nie ma!

Hokage poczuł, że traci siły.

Jego wzrok słabnął oraz w ogóle nic już nie czuł.
-Do widzenia Jiraiya i Naruto.

-Nie! Nie możesz odejść! Dlaczego się poddajesz? - Naruto krzyknął na starca.

Nagle Naruto poczuł chakrę Kakashi'ego i się odwrócił szczęśliwy w stronę Jonina
- Popatrz pomoc już przybyła! Wszystko będzie w porządku, Dattebayo!

Hokage nie odpowiedział.

Jiji?

Blodnyn odwrócił się w stronę starca.

Powietrze nagle stało się ciężkie, by oddychać.

Dusił się.

Jego umysł wirował, a serce biło mu o wiele za głośno.

Na chwilę cały dźwięk ucichł i wszystko zniknęło.

Jego ubrania wydawały się ciepłe i ciężkie.

Nie mógł oddychać.

-Czasami zastanawiam się co byś zrobił po mojej śmierci...gdy nie będziesz miał z nikim takiej więzi jak ze mną.

Naruto nie mógł oderwać oczu od uśmiechniętej twarzy Sarutobiego.

Jego stopy jakoś doprowadziły go do martwego człowieka.

Jiraiya próbował go zatrzymać, ale w ostatniej chwili zrezygnował.

Naruto ledwo poczuł, jak jego kolana uderzają o ziemię.

Pochylił się nad starcem i wyciągnął drżącą rękę.

Zatrzymał się milimetry od twarzy mężczyzny.

On nie mógł umrzeć, prawda?

Nie ten człowiek, który traktował go z taką miłością.

Nie ten człowiek, który go uratował.

Nie ten człowiek, który się nim opiekował.

Nie ten człowiek, który został jego dziadkiem.

Ramię Naruto wślizgnęło się pod jego szyję i delikatnie uniosło. Drugim ramieniem owinął drugie ramię i przytulił zimne zwłoki.

Mężczyzna nadal się uśmiechał .

Naruto wpatrywał się w jego twarz i przez chwilę świat był pusty.

Był zupełnie sam.

Jego jedyny obrońca zniknął.

Jedyna osoba, która była dla niego w pierwszych ciężkich chwilach zanim poznał kogokolwiek innego...

...nie było jej

I tak coś nagle pękło.

Wszystko wróciło.

Wszystkie wspomnienia o tym człowieku zbombardowały go.

-Nie nie nie!- Krzyknął.
-Nie możesz być kurwa martwy! Nie możesz!

ANBU pociągnął chłopca za ramię, gdy ten krzyczał na zwłoki.

-Nie możesz być martwy, słyszysz!? -Krzyczał histerycznie.
-Nie ty!

Przez kilka minut krzyczał niezrozumiale na mężczyznę, krzycząc przekleństwa, słabo ciągnąc za ramiona powstrzymujące go.

W końcu osunął się zdyszany i nie walczył już

Zaczął się śmiać.

-Jesteś martwy.- Zachichotał.
- Haha...Nie żyjesz

Czuł, jak uściska go coś w gardle

Przez prawy oczodół przeszył go krótki ból

Medycy podbiegli do ​​Hokage.

Jeden z nich sprawdził jego puls i stwierdził, że nie było żadnego.

Następnie położył głowę na sercu starca, aby usłyszeć, czy bije.

Nie znalazł również tego.

Szybko rozpoczął resuscytację.

Jeden z pozostałych medycznych ninja zaczął leczyć oparzenia, a inni próbowali obrażenia wewnętrzne.

Po 2 minutach ten, który wykonywał RKO, w końcu powiedział pozostałym dwóm, żeby przestali.

Nie było sensu.

Trzeci Hokage, Hiruzen Sarutobi, nie żył.

-On jest martwy -Naruto oddychał cicho.

Wszyscy na niego patrzyli z bólem.

-Poświęcił swoje życie, aby zapieczętować ramiona Orochimaru. - ANBU powiedział cicho.

-On jest martwy.

- Tak, Uzumaki.

-On jest martwy.

Ostry klaps uderzył go w policzek.

To ANBU go uderzył.

Chłopiec spojrzał na ziemię.

-On jest martwy.

Lee, Neji, Tenten patrzyli na niego ze smutkiem, tak samo jak Temari i Kankuro...

-Tak, ale jego lud wciąż żyje!
Weź się w garść!- zaczął nim trząść, ale chłopiec go odepchnął.

-On nie żyje... .. Zapłaci...Nie wybaczę tego Orochimaru...- powiedział obojętnie Naruto.
- On Umrze...haha...to tak boli...tak bardzo kurwa boli - złapał się za serce.
- Dlaczego?- wyszeptał
- Jiji... czemu?- łzy zaczęły mu lecieć z oczu

Dlaczego musiał umrzeć?

Gaara wziął przyjaciela w ramiona i przytulił go.

Zaczął pocierać blondyna po plecach, żeby go pocieszyć.

Ani Kakashi, ani Jiraiya nie mieli ochoty rozmawiać.

Wciąż byli w szoku z powodu utraty Hokage.

Ale kapitan ANBU nalegał, aby jeden z nich przekazał mu raport o tym, co się stało.

Jiraiya powiedział Kakashiemu, żeby to zrobił.

Po tym, jak Kakashi podał kapitanowi ANBU wszystkie szczegóły tego, co się tam wydarzyło, podszedł do Naruto i Gaary.

Chciał sam trzymać blondyna, ale Gaara wyglądał, jakby nie zamierzał go puścić.

Więc stał tam i czekał, aż Naruto przestanie płakać i uspokoi się.

Sasuke także był w szoku z powodu tego, czego był świadkiem.

Kiedy zobaczył, że Hokage umiera, pomyślał również o pocieszeniu blondyna z drużyny.

Sasuke lubił Trzeciego i wiedział, jak bardzo Naruto był zdenerwowany.

Poczuł, jak coś szarpie go za serce, gdy patrzył, jak blondyn płacze.

Nie rozumiał w ogóle, dlaczego miałby obchodzić go ból Naruto.

Jeden z ninja medyków leczył rany Naruto na ramionach i nogach.

Kiedy skończył leczyć Naruto, Sasuke spojrzał na blondyna

Gdyby tylko ktoś rzucił na blondyna dwusekundowe spojrzenie, pewnie pomyślał by, że to zwykły dzieciak umierający z nudów, dopóki nie spojrzą całkowicie w jego oczy.

Słaby blask wystarczył by wszystko wyjaśnić....

...nie miał już marzeń

...żadnego celu

Jego niebieskie krystaliczne oczy były ciemne, matowe i martwe, dopóki nie zabłysnęły szkarłatem pełnym podniecenia i żądzy krwi...

...wtedy było dopiero widać, że naprawdę nadal żyje.

___________________________________

To taki dupiaty rozdział...wydaje mi się że mi nie wyszedł

Brak weny itd

Następny powinien być w sobotę

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro