Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 26


Dwa tygodnie później

Od dwóch tygodni w tajemnicy przed wszystkimi, prócz Ferrante i Monteza, zbierałam na niego dowody. Chciałam pogrążyć go najbardziej, jak się dało. Tydzień temu Fury zgodził się wznowić sprawę, którą bardziej prowadzę potajemnie niż rzeczywiście z Avengersami, Jake'iem, Zackiem i Alecem. Czasami rzucam jakąś poszlakę, żeby nie było, bo wtedy zaczęliby podejrzewać, że wiem więcej niż mówię. Musiałam załatwić to sama. 

Jechałam właśnie z Russo, Amuntely'm i Osmentem do bazy, gdzie musieliśmy wstąpić do archiwum. Nie zamierzaliśmy opuszczać bazy, póki nie przejrzymy papierów, które zamierzaliśmy przejrzeć. Nie po tym, co stało się ze mną. Nie mieliśmy teraz zaufania do wojska. 

Spojrzałam przed siebie, a mój lekki uśmiech zmienił się w przerażenie. 

– Cholera! – krzyknęłam.

Ostatnim słowem, jakie słyszałam, było moje imię wykrzyczane przez Jake'a.

*   *   *

Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Nie wiedziałam, co się dzieje i gdzie jestem.

 – Ivy! Jesteś cała? – usłyszałam Jake'a.

Podniosłam się do pozycji siedzącej. Rozejrzałam. Nie, nie, nie. Dlaczego? Zaczęłam szybciej oddychać. Mój wzrok nie potrafił skupić się na jednym punkcie.

– Ivy, weź głęboki wdech – powiedział Jake.

Jego słowa przelatywały przez moje uszy jak woda przez palce. Nie rejestrowałam ich na dłuższy czas. Wchodziły jednym uchem, wychodziły drugim. Nie chciałam tu być. Wszystko wyglądało tak samo jak ponad półtora roku temu. Kraty, woda spływająca po ścianach, brud i migające światło na środku pomieszczenia. Zaczynało brakować mi powietrza. Dusiłam się. Położyłam się z powrotem na ziemi. Chłapczywie łapałam każdy oddech. Nie chciałam umrzeć w taki sposób. Żołnierz, który umarł przez atak paniki. Może inni żołnierze, by zrozumieli powagę sytuacji, ale zwykli ludzie śmialiby się z tego, może nie publicznie, ale jednak.

– Ivy, słońce, błagam, nie zasypiaj – mówił Jake. – Patrz na mnie. Oddychaj.

Nie potrafiłam. Nie potrafiłam w tamtej chwili oddychać. Wspomnienia pojawiały mi się przed oczyma. Ból, krzyki, śmiech, alkohol, zapach krwi i nikłe jedzenie. To wszystko było podstawą mojego życia, gdy byliśmy przetrzymywani w Syrii.

– Widzę, że pani porucznik się w końcu obudziła – powiedział Luciane. – Problemy z oddychaniem? - zapytał kpiąco.

Mężczyzna wszedł do celi.

– Odsuń się od niej, Luciane! – krzyknął Zack.

Generał szedł powoli w moją stronę. Próbowałam odsunąć się od niego jak najdalej, ale nic to nie dało. Poczułam na drodze zimną ścianę. Patrzyłam na niego spłoszonym i strachliwym spojrzeniem. Bałam się go. Wyciągnął z kieszeni strzykawkę i kucnął przy mnie. Wyrywałam się, gdy próbował wbić mi igłę w ramię.

– Przestań się wyrywać – syknął.

W końcu udało mu się ją wbić. Bolało przez to, że się szarpałam. Złapałam się za rękę, gdy mężczyzna się odsunął. Spojrzałam na niego, ale nie potrafiłam wydusić z siebie słowa. Nagle poczułam, jak mój oddech i serce się uspokajają. Wtedy zrozumiałam, że podał mi środek uspokajający. Przygotował się.

– Już? Uspokoiłaś się? – zapytał drwiąco. – To wstawaj. Mam niespodziankę dla ciebie.

Luciane ponownie mną szarpnął każąc wstać. Wyprowadził mnie z celi. Spojrzałam na Jake'a i chłopaków. Bałam się. Nie wiedziałam, o co mu chodzi, a wiem, co on potrafi. Do czego jest zdolny.

– Luciane, do cholery, zostaw ją! – krzyczał Jake waląc w kraty.

Generał zaprowadził mnie do jakiegoś pomieszczenia obok. Nie byłoby w nim nic szczególnego, gdyby nie to, że było tu multum różnych narzędzi do tortur. Rzucił mnie na ziemię. Natychmiast odsunęłam się w róg pokoju.

Mężczyzna uklęknął przede mną. Złapał mocno za podbródek zmuszając bym na niego spojrzała.

– Dlaczego? – wydukałam z siebie. – Byłeś dla mnie jak ojciec.

Generał prychnął.

– Ojciec? Może tak. Ale zabrałaś mi wszystko. Ty i twoi chłoptasie. Budowałem tą organizację wiele lat. Poświęciłem wszystko. Zabiłem wielu naszych żołnierzy, by zrobić to, co chciałem. Ale wy zniszczyliście to w kilka godzin – powiedział mężczyzna. – Teraz ja zniszczę ciebie i ich. Nie zostanie z was nic.

Wstał. Usłyszałam dźwięk odbijającej się stali od ściany.

– Zostaw mnie! – wrzasnęłam, gdy kajdanami przypinał mnie do ściany. – Jesteś chory! Powinieneś się leczyć!

– Ja chory?! – zapytał i uderzył mnie w policzek z taką siłą, że wyplułam trochę krwi. – To ty jesteś chora. Ty mnie zniszczyłaś.

– To ty mnie wysłałeś do Syrii – odpowiedziałam. – Sam sobie jesteś winien! Wiedziałeś, co potrafię!

– Nie mogłaś zdechnąć w tym ośrodku? Nie byłoby problemu – powiedział Luciane. – Nie musiałbym teraz tego robić.

POV. Jake

Słyszałem jej krzyk. Jak krzyczała, aby ją zostawił. Błagania. Płacz. Miałem nadzieję, że Avengersi szybko nas znajdą. W przeciwnym razie... żadne z nas nie przeżyje.

– Zostaw mnie! – wrzasnęła ponownie Ivy.

Próbowałem wyrwać te cholerne kraty, które uniemożliwiały mi wyjście. W końcu krzyki Iv ucichły. Przeraziłem się. Płakałem. Nie wiedziałem, czy moja ukochana Iv jeszcze żyje.

– Co on jej zrobił? – zapytał z przerażeniem Zack.

*   *   *

POV. Steve

– Stark, powiedz, że coś masz – powiedziałem.

Ivy i jej oddział zniknęli. Podejrzewamy, że zostali porwani przez Pustynną Armię. Nie wiedziałem, co w tej chwili dzieje się z moją córką. Byłem przerażony. Dlaczego to nie może się już skończyć? Dlaczego to wszystko musi dziać się mojej jedynej córce, która i tak już wiele przeszła?

– Niestety – odpowiedział Tony.

– Przeanalizujmy wszystko, co mamy – powiedziałem. – Przenieśli się z Syrii do nas. Muszą mieć kogoś tutaj, na miejscu. Tohomiko jest w jakiś sposób powiązany ze sprawą.

– Ivy wiedziała więcej od nas. Mówiła nam, tylko to, co chciała. Ona wiedziała, kto za tym wszystkim stał – oznajmiła Natasha. – Dobrze, by było wiedzieć kto to.

– A ten Vincent i Gabriel? Może oni coś wiedzą? – zapytał Clint.

– Wyjechali za granicę. Podobno wybuchła jakaś wojna między kilkoma mafiami. Nie dopytywałem – odpowiedziałem. – Nie ma z nimi kontaktu od pięciu dni.

– Cholera! – krzyknął Stark. Nie miałem nawet siły, żeby go upominać. – Czemu ja wcześniej na to nie wpadłem? Przecież rozwiązanie mamy tuż pod nosem!

– Stark, na co wpadłeś? – zapytałem pełen nadziei na to, że w końcu dowiem się, gdzie jest Ivy.

– Słuchajcie. Kto wysłał Ivy na misję do Syrii? – zapytał Stark.

– Generał Luciane – odpowiedziałem.

– Kto przyszedł oznajmić, że Ivy nie żyje po tej misji? – zapytał Stark.

– Generał Luciane – odpowiedziałem.

– Kto zbytnio się nie cieszył z powrotu Ivy i chłopaków? – zapytał Stark.

– Generał Luciane — odpowiedziałem.

— Kogo akta przeglądała Ivy, gdy wróciła ze szpitala? – zapytał Stark, a ja już wiedziałem do czego zmierza.

– Generała Luciane'a – odpowiedziałem.

– Kto był dowódcą poligonu w czasie, gdy matka Ivy jeszcze żyła? – zapytał Stark. – Odpowiedź jest jedna. Każdy ją już teraz zna.

– Co za sukinsyn – powiedziałem wstając.

– Kapitanie – zaczął Fury. Westchnął. – Steve, wszyscy, zróbcie wszystko tak, by nie wywołać trzeciej wojny światowej.

Kiwnąłem głową na zrozumienie i wszyscy wyszliśmy z sali, którą okupowaliśmy przez cały dzień odkąd cała czwórka zniknęła bez słowa. Wziąłem swoją tarczę i jeden z samochodów Starka. Razem ze wsiadła Natasha, Banner i Clint. Stark wziął swoją zbroję. Pojechaliśmy na poligon, gdzie według rozkładu powinien być Luciane, ale nie było go tam. Spodziewał się nas. Namierzenie jego komórki nic nie dało. Musiał ją wyrzucić albo zniszczyć.

– Gdybyście byli nim, gdzie byście mieli taką kryjówkę? – zapytałem wszystkich opierając się o samochód.

– Na pewno nie w miejscach, które można znaleźć w jego aktach – powiedział Clint.

– Przepraszam – powiedział jakiś żołnierz zatrzymując się przy nas. Spojrzeliśmy na niego. – Usłyszałem przypadkowo, że rozmawiacie o generale Luciane'ie. Jestem jego asystentem w biurze.

– Wiesz, gdzie może być? – zapytałem. – Szukamy go.

– Prawdę mówiąc, każdy kto zna go trochę bliżej niż relacja szef-podwładny, uważa go za potwora. Góra nie chciała wysyłać zbyt dużo żołnierzy do Syrii, ale stało się. Od mojego poprzednika dowiedziałem się, że to generał stał za wysłaniem sierżant Gianny Killian do Syrii. Chciał przejąć opiekę nad porucznik Ivy Rogers. Dostał ją. "Hodował" dziewczynę po to, aby ją zniszczyć. Nie wiem, jaki był tego powód. Próbowałem coś z tym robić, ale generał ukrywał wszystkie dowody, ale ostatnio przeglądałem papiery generała, żeby je posegregować i trafiłem na umowę sprzedaży. Sprawdziłem ten adres w Internecie. Jest to bunkier więzienny – powiedział chłopak. – To adres – powiedział i podał mi małą kartkę. – Mam nadzieję, że zdążycie. Powodzenia.

Szybko mu podziękowałem i wsiedliśmy do auta. Wcześniej podałem Starkowi adres. Dotrze szybciej od nas. Jeśli będzie trzeba, pozwoliłem mu go zabić.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro