Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12


Leżałam na łóżku myśląc, co mu powiedzieć.

— Chcesz zerwać, prawda? — powiedział znienacka Ethan.

Spojrzałam na niego zdziwiona. Nie sądziłam, że wiedział albo przynajmniej domyślał.

— To nie mogło się udać — powiedział chłopak.

— Przyznam, że mnie zaskoczyłeś — powiedziałam na początek. — Tak, chcę zerwać. Nie masz o to żalu?

— Nie — odpowiedział. — Może to zabrzmi okrutnie, ale poznałem kogoś, gdy ty byłaś w śpiączce.

— Spokojnie Ethan, nie mam o to do ciebie żalu. Cieszę się, że będziesz kogoś miał, a nie zatopisz smutki po naszym rozstaniu w alkoholu. Fajna jest chociaż? — zapytałam. — Jak ma na imię?

— Sarah — odpowiedział chłopak z uśmiechem. — Może będziecie chciały się poznać?

— Z przyjemnością, ale najpierw chcę zakończyć to wszystko — powiedziałam pewnie.

— Podobno Jake ciągle przy tobie siedział. Widziałem, jak na ciebie patrzy. Daj mu szansę — powiedział Ethan.

— Taak, ja też zauważyłam jak na mnie patrzy — powiedziałam. — Szczególnie, po tym jak wygłosił mi piękną przemowę przy łóżku, gdy byłam nieprzytomna — uśmiechnęłam się.

— Ej, może jak wyjdziesz, pójdziemy na podwójną randkę? — zapytał z ożywieniem Hilton.

— Ethan, nie zapędzaj się, co? — powiedziałam. — Możemy się spotkać, ale bez przesady.

— Ok, zrozumiałem — rzekł chłopak. Wstał. — To co? Ja pójdę już. Zabiorę rzeczy z wieży i wrócę do swojego mieszkania.

Pokiwałam głową na znak, że zrozumiałam.

— Cześć Ethan — powiedziałam. — Odwiedzaj nas.

— Z przyjemnością — odpowiedział chłopak i wyszedł.

Głęboko westchnęłam. Nie sądziłam, że pójdzie tak łatwo i szybko.

POV. Ethan

Było... dziwnie. Nie przypuszczałem, że tak dobrze Ivy to wszystko przyjmie. Myślałem, że nakrzyczy na mnie, zwyzywa, cokolwiek, a ona... nic. Wyszedłem z sali. Podszedłem do Jake'a, który wstał. Widziałem, jak Kapitan zerka na nas, by w razie czego zareagować. Wystawiłem w stronę Russo dłoń. Uścisnął ją. Przytrzymałem ją trochę dłużej.

— Dbaj o nią. Zasługuje na to — powiedziałem.

— Będę — odpowiedział.

Puściłem jego dłoń. Kiwnąłem głową w stronę Kapitana.

— Panie Rogers, pańska córka jest wspaniałą kobietą — powiedziałem i odszedłem.

POV. Jake

Czy ktoś mi wyjaśni, co tu przed chwilą się wydarzyło? Czy on jest pogodzony z tym, że Ivy z nim zerwała? A może to on zerwał z nią? Spojrzałem na Kapitana. Ten wzruszył ramionami również zdziwiony tym wszystkim. Westchnąłem.

— Jak nie wyjdę za góra dziesięć minut, proszę mnie ratować — powiedziałem do pana Rogersa całkiem poważnie.

Ten jednak pokręcił głową z rozbawieniem i usiadł na krześle. Wszedłem do sali z mocno bijącym sercem. Zamknąłem za sobą drzwi. Przełknąłem ciężko ślinę. Ona tam leżała z grobową miną. Wyglądała, co najmniej jakby chciała mnie zabić wzrokiem.

— Siadaj — powiedziała poważnie.

Jak potulny baranek wykonałem zadanie. Zwiesiłem głowę w dół.

— Ja — zacząłem.

Ivy nagle wybuchnęła śmiechem. Byłem zdezorientowany. Nie wiedziałem, co o tym myśleć.

— Boże, żebyś widział swoją minę — powiedziała dziewczyna. — Wszedłeś tutaj jak zbity piesek.

— Weź nie żartuj. Dziwnie się czuję — powiedział Jake. — Ethan powiedział mi przed chwilą, żebym o ciebie dbał i do tego podał mi jeszcze rękę. Nie wiem, jak to rozumieć.

— Normalnie — powiedziała Ivy. — Słuchaj Jake, gdybym była wtedy przytomna to chyba popłakałabym się ze wzruszenia. To, co powiedziałeś było naprawdę miłe, ale...

— Nie czujesz do mnie tego samego, co ja do ciebie — powiedział chłopak. — Prawda?

— Co? Nie, daj mi dokończyć, a nie przerywasz w środku zdania — powiedziała Ivy. — Chciałam powiedzieć, że potrzebuję czasu. Nie potrafię tak z minuty na minutę zmienić chłopaka.

— Czyli mam jakieś szanse? — zapytałem uśmiechając się od ucha do ucha.

— Może — powiedziała Ivy wzruszając ramionami.

Widziałem! Na jej policzkach pojawił się rumieniec.

— Nawet nie wiesz, jak mi ulżyło — powiedziałem.

— To dobrze — odpowiedziała Ivy. — Idź do domu, wyśpij się, ogarnij. Zaczynasz wyglądać jak bezdomny.

Zaśmiałem się. Ona potrafi powiedzieć coś człowiekowi prosto z mostu. Pożegnałem się i wyszedłem.

POV. Ivy

Po tym, jak Jake wyszedł z pokoju do środka wszedł tata. Usiadł na stołku.

— Coś ty im zrobiła? Oboje wyszli szczęśliwi — powiedział tata. — Jak to możliwie?

— Ethan'owi chyba ulżyło, że zerwaliśmy. Wiesz, że poznał jakąś dziewczynę? Ma na imię Sarah. Z jednej strony jest mi dziwnie, a z drugiej, cieszę się, że nie będzie zatapiał smutków w alkoholu po naszym zerwaniu. Natomiast Jake, szkoda, że nie widziałeś jego miny, jak tu wszedł — powiedziałam. — Powiedz, wiedziałeś, że on jest we mnie zakochany, prawda?

— Od tygodnia — odpowiedział tata. — Coś za często tu siedział.

— Tony na pewno nie mógł ich namierzyć? — zapytałam.

— Ivy, dopiero się obudziłaś, przestań o tym myśleć — powiedział tata.

Typowa gadka ojca.

— Tato — powiedziałam dobitnie.

— Nic nie znalazł — odpowiedział. — Natasha pisała, że zaraz będzie z ubraniami.

— W końcu. Mam dość tej koszuli szpitalnej — powiedziałam.

Ziewnęłam.

— Spałam trzy tygodnie, a nadal chce mi się spać — powiedziałam. — Mogę w tej chwili zachować się jak małe dziecko? — zapytałam marszcząc brwi.

— Dla mnie zawsze będziesz małym dzieckiem, Ivy — powiedział tata uśmiechając się. — Oczywiście, że możesz.

Przesunęłam się kawałek na moim łóżku i poklepałam miejsce.

— Chcę się przytulić do ciebie, tato — powiedziałam.

Poważnie. Tyle się wydarzyło, że wolałam zachować się jak małe dziecko niż dusić w sobie wszystkie emocje. Tata usiadł na brzegu łóżka. Przytuliłam się do niego, a on objął mnie ramieniem i pocałował we włosy. Zamknęłam oczy. Poczułam się bezpiecznie. Pierwszy raz od bardzo dawna poczułam się bezpiecznie. Nie musiałam się przejmować niczym. Tata był przy mnie i to było najważniejsze.

POV. Steve

Ivy zasnęła. Była dzielną dziewczyną. Tyle przeżyła, a nadal trzymała się lepiej niż niektórzy żołnierze po powrocie z jednej misji. Chciałem, aby to wszystko skończyło się jak najszybciej. Chciałem, aby mogła w końcu odetchnąć pełnią życia. Ciągle coś stawało jej na drodze. Na początku misja w Syrii, potem ośrodek, względny rok ciszy, powrót ludzi, którzy ją skrzywdzili, a teraz jej pobicie. Bałem się, co jeszcze się wydarzy. Usłyszałem pukanie do drzwi, a po chwili do sali zajrzała Wdowa. Przyłożyłem palec do ust dając znak, aby była cicho. Nie chciałem obudzić córki. Natasha położyła torbę obok łóżka.

— Dawno zasnęła? — zapytała szeptem.

Pokręciłem głową.

— Przywiozłam jej nowy telefon, aby się nie nudziła — powiedziała i położyła urządzenie na szafce obok łóżka.

— Dziękuję — powiedziałem.

— Pielęgniarka powiedziała mi, że zaraz będzie obchód i musisz wyjść — powiedziała kobieta.

Westchnąłem. Chciałem posiedzieć z córką, ale nawet tego nie mogę. Ostrożnie odczepiłem córkę od siebie i wstałem z łóżka. Przykryłem Ivy kołdrą i ucałowałem w czoło, po czym wyszedłem razem z Wdową. Wróciliśmy do wieży.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro