Rozdział 12
Leżałam na łóżku myśląc, co mu powiedzieć.
— Chcesz zerwać, prawda? — powiedział znienacka Ethan.
Spojrzałam na niego zdziwiona. Nie sądziłam, że wiedział albo przynajmniej domyślał.
— To nie mogło się udać — powiedział chłopak.
— Przyznam, że mnie zaskoczyłeś — powiedziałam na początek. — Tak, chcę zerwać. Nie masz o to żalu?
— Nie — odpowiedział. — Może to zabrzmi okrutnie, ale poznałem kogoś, gdy ty byłaś w śpiączce.
— Spokojnie Ethan, nie mam o to do ciebie żalu. Cieszę się, że będziesz kogoś miał, a nie zatopisz smutki po naszym rozstaniu w alkoholu. Fajna jest chociaż? — zapytałam. — Jak ma na imię?
— Sarah — odpowiedział chłopak z uśmiechem. — Może będziecie chciały się poznać?
— Z przyjemnością, ale najpierw chcę zakończyć to wszystko — powiedziałam pewnie.
— Podobno Jake ciągle przy tobie siedział. Widziałem, jak na ciebie patrzy. Daj mu szansę — powiedział Ethan.
— Taak, ja też zauważyłam jak na mnie patrzy — powiedziałam. — Szczególnie, po tym jak wygłosił mi piękną przemowę przy łóżku, gdy byłam nieprzytomna — uśmiechnęłam się.
— Ej, może jak wyjdziesz, pójdziemy na podwójną randkę? — zapytał z ożywieniem Hilton.
— Ethan, nie zapędzaj się, co? — powiedziałam. — Możemy się spotkać, ale bez przesady.
— Ok, zrozumiałem — rzekł chłopak. Wstał. — To co? Ja pójdę już. Zabiorę rzeczy z wieży i wrócę do swojego mieszkania.
Pokiwałam głową na znak, że zrozumiałam.
— Cześć Ethan — powiedziałam. — Odwiedzaj nas.
— Z przyjemnością — odpowiedział chłopak i wyszedł.
Głęboko westchnęłam. Nie sądziłam, że pójdzie tak łatwo i szybko.
POV. Ethan
Było... dziwnie. Nie przypuszczałem, że tak dobrze Ivy to wszystko przyjmie. Myślałem, że nakrzyczy na mnie, zwyzywa, cokolwiek, a ona... nic. Wyszedłem z sali. Podszedłem do Jake'a, który wstał. Widziałem, jak Kapitan zerka na nas, by w razie czego zareagować. Wystawiłem w stronę Russo dłoń. Uścisnął ją. Przytrzymałem ją trochę dłużej.
— Dbaj o nią. Zasługuje na to — powiedziałem.
— Będę — odpowiedział.
Puściłem jego dłoń. Kiwnąłem głową w stronę Kapitana.
— Panie Rogers, pańska córka jest wspaniałą kobietą — powiedziałem i odszedłem.
POV. Jake
Czy ktoś mi wyjaśni, co tu przed chwilą się wydarzyło? Czy on jest pogodzony z tym, że Ivy z nim zerwała? A może to on zerwał z nią? Spojrzałem na Kapitana. Ten wzruszył ramionami również zdziwiony tym wszystkim. Westchnąłem.
— Jak nie wyjdę za góra dziesięć minut, proszę mnie ratować — powiedziałem do pana Rogersa całkiem poważnie.
Ten jednak pokręcił głową z rozbawieniem i usiadł na krześle. Wszedłem do sali z mocno bijącym sercem. Zamknąłem za sobą drzwi. Przełknąłem ciężko ślinę. Ona tam leżała z grobową miną. Wyglądała, co najmniej jakby chciała mnie zabić wzrokiem.
— Siadaj — powiedziała poważnie.
Jak potulny baranek wykonałem zadanie. Zwiesiłem głowę w dół.
— Ja — zacząłem.
Ivy nagle wybuchnęła śmiechem. Byłem zdezorientowany. Nie wiedziałem, co o tym myśleć.
— Boże, żebyś widział swoją minę — powiedziała dziewczyna. — Wszedłeś tutaj jak zbity piesek.
— Weź nie żartuj. Dziwnie się czuję — powiedział Jake. — Ethan powiedział mi przed chwilą, żebym o ciebie dbał i do tego podał mi jeszcze rękę. Nie wiem, jak to rozumieć.
— Normalnie — powiedziała Ivy. — Słuchaj Jake, gdybym była wtedy przytomna to chyba popłakałabym się ze wzruszenia. To, co powiedziałeś było naprawdę miłe, ale...
— Nie czujesz do mnie tego samego, co ja do ciebie — powiedział chłopak. — Prawda?
— Co? Nie, daj mi dokończyć, a nie przerywasz w środku zdania — powiedziała Ivy. — Chciałam powiedzieć, że potrzebuję czasu. Nie potrafię tak z minuty na minutę zmienić chłopaka.
— Czyli mam jakieś szanse? — zapytałem uśmiechając się od ucha do ucha.
— Może — powiedziała Ivy wzruszając ramionami.
Widziałem! Na jej policzkach pojawił się rumieniec.
— Nawet nie wiesz, jak mi ulżyło — powiedziałem.
— To dobrze — odpowiedziała Ivy. — Idź do domu, wyśpij się, ogarnij. Zaczynasz wyglądać jak bezdomny.
Zaśmiałem się. Ona potrafi powiedzieć coś człowiekowi prosto z mostu. Pożegnałem się i wyszedłem.
POV. Ivy
Po tym, jak Jake wyszedł z pokoju do środka wszedł tata. Usiadł na stołku.
— Coś ty im zrobiła? Oboje wyszli szczęśliwi — powiedział tata. — Jak to możliwie?
— Ethan'owi chyba ulżyło, że zerwaliśmy. Wiesz, że poznał jakąś dziewczynę? Ma na imię Sarah. Z jednej strony jest mi dziwnie, a z drugiej, cieszę się, że nie będzie zatapiał smutków w alkoholu po naszym zerwaniu. Natomiast Jake, szkoda, że nie widziałeś jego miny, jak tu wszedł — powiedziałam. — Powiedz, wiedziałeś, że on jest we mnie zakochany, prawda?
— Od tygodnia — odpowiedział tata. — Coś za często tu siedział.
— Tony na pewno nie mógł ich namierzyć? — zapytałam.
— Ivy, dopiero się obudziłaś, przestań o tym myśleć — powiedział tata.
Typowa gadka ojca.
— Tato — powiedziałam dobitnie.
— Nic nie znalazł — odpowiedział. — Natasha pisała, że zaraz będzie z ubraniami.
— W końcu. Mam dość tej koszuli szpitalnej — powiedziałam.
Ziewnęłam.
— Spałam trzy tygodnie, a nadal chce mi się spać — powiedziałam. — Mogę w tej chwili zachować się jak małe dziecko? — zapytałam marszcząc brwi.
— Dla mnie zawsze będziesz małym dzieckiem, Ivy — powiedział tata uśmiechając się. — Oczywiście, że możesz.
Przesunęłam się kawałek na moim łóżku i poklepałam miejsce.
— Chcę się przytulić do ciebie, tato — powiedziałam.
Poważnie. Tyle się wydarzyło, że wolałam zachować się jak małe dziecko niż dusić w sobie wszystkie emocje. Tata usiadł na brzegu łóżka. Przytuliłam się do niego, a on objął mnie ramieniem i pocałował we włosy. Zamknęłam oczy. Poczułam się bezpiecznie. Pierwszy raz od bardzo dawna poczułam się bezpiecznie. Nie musiałam się przejmować niczym. Tata był przy mnie i to było najważniejsze.
POV. Steve
Ivy zasnęła. Była dzielną dziewczyną. Tyle przeżyła, a nadal trzymała się lepiej niż niektórzy żołnierze po powrocie z jednej misji. Chciałem, aby to wszystko skończyło się jak najszybciej. Chciałem, aby mogła w końcu odetchnąć pełnią życia. Ciągle coś stawało jej na drodze. Na początku misja w Syrii, potem ośrodek, względny rok ciszy, powrót ludzi, którzy ją skrzywdzili, a teraz jej pobicie. Bałem się, co jeszcze się wydarzy. Usłyszałem pukanie do drzwi, a po chwili do sali zajrzała Wdowa. Przyłożyłem palec do ust dając znak, aby była cicho. Nie chciałem obudzić córki. Natasha położyła torbę obok łóżka.
— Dawno zasnęła? — zapytała szeptem.
Pokręciłem głową.
— Przywiozłam jej nowy telefon, aby się nie nudziła — powiedziała i położyła urządzenie na szafce obok łóżka.
— Dziękuję — powiedziałem.
— Pielęgniarka powiedziała mi, że zaraz będzie obchód i musisz wyjść — powiedziała kobieta.
Westchnąłem. Chciałem posiedzieć z córką, ale nawet tego nie mogę. Ostrożnie odczepiłem córkę od siebie i wstałem z łóżka. Przykryłem Ivy kołdrą i ucałowałem w czoło, po czym wyszedłem razem z Wdową. Wróciliśmy do wieży.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro