Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

"Ważniejszy od samego dzieła jest efekt, jaki ono wywołuje.
Sztuka może umrzeć, obraz może ulec zniszczeniu.
Istotne jest ziarno, które zostało zasiane."



Następnego dnia po śniadaniu Deidara podszedł do Ayame.

- Oi, chodź, pokażę ci jak powinna wyglądać sztuka. 

- Ale- Konan weszła mu w słowo- masz niczego nie odwalać, Dei. 

- Hahaaa, ja też ci mogę pokazać moją sztukę- Hidan zawołał z kanapy na której leżał rozwalony z przenośną konsolą, którą ukradł jakiemuś dzieciakowi- będziesz pod wrażeniem, przysięgam na Jashina! 

- A wiesz, że krowa, która dużo muczy, mało mleka daje?- Deidara warknął

- Taaa, a to ty się pchasz, żeby jej pokazać.

- Yghhh... Wal się, Hidan. Chodź, Ayame.

Zaprowadził ją do sali treningowej. Pokazał jej kilka swoich technik, w mniejszej wersji, żeby nie rozsadzić kryjówki. Po pewnym czasie dziewczynę przestały brzydzić usta na dłoniach chłopaka, ale nadal były czymś dziwnym. Przepełniała ją frustracja, bo jej rzeźby powstawały wolniej i przypominały nie wiadomo co, do czego ledwo dawała radę tchnąc odrobinę chakry. 

- Yghh faktycznie jestem beznadziejna. 

- Przynajmniej masz dodatkowe zajęcie. Pamiętaj...- wykonał gest dłonią, a mały wyrzeźbiony ptaszek wybuchł w powietrzu- Sztuka nie jest niczym stałym, jest eksplozją! 

- A możesz... Nauczyć mnie innych technik walki?

- Nie. 

- Czemu?

- Ayame- spojrzał na nią i uniósł odsłoniętą brew- myślisz, że członkowie Akatsuki ujawniają swój styl walki każdej losowej osobie? W każdej chwili możesz coś odwalić, a wtedy może się to odwrócić przeciwko nam.

- Czyli nie powiesz mi do czego służy to coś, na twoim drugim oku..?

 - Nie. 

- To po co właściwie mnie tu zaciągnąłeś? 

- Zaciągnąłem?- wywołał kolejny mały wybuch- Sama chciałaś się czegoś uczyć. Poza tym chcę cię poznać.

- C... Co?- dziewczyna zapytała zdziwiona i lekko speszona

- To normalne, mieszkasz z nami. Nie będziesz stąd wychodzić, czasem Pain zostawia tu jedno ze swo... jednego ze swoich ludzi i nie zawsze da się z nim pogadać. Jeśli okażesz się w porządku to tobie będę mógł truć tyłek, nie? 

- Jak bezpośrednio. Mam być też maskotką?

- Nie. Twoje siedzenie tutaj nie musi być cierpieniem. Hidan spieprzył ci życie swoim błędem, jednocześnie ocaliło to życie, a na pewno oczy jednej dziewczyny. Skoro masz tu siedzieć, do czasu aż coś się zmieni, albo do czasu aż ktoś odkryje to miejsce i spróbuje nas pokonać, możesz albo być gosposią i krążyć od kuchni do pokoju, albo możesz próbować jakoś tu sobie żyć- ruszył w stronę drzwi- Konan miała jakiś nagły przypływ emocji, żeby cię oszczędzić, więc... 

- Rozumiem... Chyba.

- Po misji zapytam Konan, czy mogę cię zabrać na powierzchnię. 

- Hm..?

- Jeśli mamy cię traktować normalnie, powinnaś też mieć w miarę dopuszczalne warunki... A siedząc non stop pod ziemią zwariujesz- spojrzał na jej zdziwiony wyraz twarzy- to równoznaczne z wyrokiem śmierci. A mieliśmy tu już kilku jeńców. 

- Dziękuję... Deidara...

- Nie masz jeszcze za co.

- Za... Chęci.

- Poza tym ten dureń Tobi cię lubi. No dobra, to wszystko na dziś. Chodźmy...

Wyszli z sali. 

Po kilku dniach Ayame wiedziała trochę więcej o członkach Akatsuki. Powoli przestawali być tylko przerażającymi przestępcami. Wiedziała już, że Zetsu traktuje ją jak powietrze, Sasori ją obserwował, ale nigdy nie podjął żadnego tematu, najczęściej siedział u siebie i tworzył marionetki. Pain rzuca zdawkowe zdania, Itachi traktuje ją z góry, jak uciążliwego szczeniaczka. Kisame co jakiś czas staje w jej obronie, mimo, że się go obawiała przez dziwaczny wygląd, teraz stał się dla niej zwyczajny. 

Tego dnia w kryjówce większość grupy wyruszała na misje. Ayame słyszała same ogólniki, ale dla własnego dobra starała się nie interesować. Gdy Kakuzu, Itachi, Kisame i Deidara z Tobim zmierzali do wyjścia, dziewczyna podbiegła do nich z trzeba pudełkami z zapakowanym jedzeniem.

- P... Proszę. Na drogę. 

- Co to niby ma być?- Itachi burknął 

- Nie widzisz?- Kisame się uśmiechnął- Kanapki na drogę. 

- Ai-chan jest taaaaaaka kochanaaa- Tobi pogłaskał dziewczynę po głowie- dba o nas! Arigatoooo!

Itachi spojrzał na resztę pakującą pudełka do worków i niechętnie przyjął swoje. Otworzyli drzwi i poszli ciemnym korytarzem, zapewne do wyjścia z kryjówki. 
Do głównej sali weszła Konan, zrobiła sobie kawę i usiadła przy stole, Ayame usiadła obok.

- Masz nietęgą minę, Konan.

- Nie, to nic...

- Po to mnie zostawiłaś przy życiu, nie? Mów. 

- Nie tylko po to. Dziwnie bym się czuła skazując niewinną Uzumaki na śmierć...

- Znasz kogoś z mojego... klanu to za dużo powiedziane, bo od dawna jesteśmy w rozpadzie..

- Tak. Znam kogoś... - pociągnęła łyk czarnego napoju- Może kiedyś ci opowiem...

- A teraz co się dzieje?

- Sama nie wiem czy próbować rozmawiać z Itachim...

- Wiesz, pewnie tylko z pozoru jest gburem. 

- Nie tylko o to chodzi... 

- Jest ktoś jeszcze?

- Był, chociaż trochę nadal... Wybacz, nie mogę ci jeszcze mówić wszystkiego...

- Możesz mi ufać lub nie. Ja powoli się oswajam ze stanem rzeczy w którym jestem, więc...

 - Muszę iść do Paina omówić kilka kwestii.

- O niego chodzi, prawda?

- To dużo bardziej złożone i dziwne niż ci się wydaje. Powinnam już iść, czeka na mnie. Nie wiem, czy dzisiaj część z nich wróci, czy nie, więc nie fatyguj się z kolacją, po co ma się marnować.

- Hai. 

Konan poszła w stronę gabinetu Paina, gdzie Ayame nie miała wstępu. Uzumaki wstała i się przeciągnęła, poszła zebrać swoje pranie, ułożyła ubrania, posprzątała swój pokój, salon i kuchnię, po czym postanowiła wziąć prysznic. Rozebrała się, zasłoniła zasłonkę i odkręciła gorącą wodę. Cicho śpiewała pod prysznicem i doszła do wniosku, że cisza jest w tym miejscu najbardziej irytująca. Czasem dobijał brak światła, ale poza tym, w sumie nie było tak źle. Tobi ją rozśmieszał, gdy miała gorszy dzień, u Konan mogła się wypłakać. Jakoś mijał czas, chociaż nie byłą pewna ile czasu już tam jest. 
Sięgnęła po ręcznik i się wytarła. Rozejrzała się po łazience.

- Gdzie... są moje ubrania..? 

Zajrzała do szafki i zerknęła w każdy kąt. 

- Co do... Yhh...

Owinęła się ręcznikiem i uchyliła drzwi, żeby zobaczyć, czy ktoś jest w polu widzenia. Wyszła zostawiając na podłodze mokre ślady stóp i nagle zobaczyła Hidana, który trzymał za ramiączko stanik dziewczyny i kręcił nim kółka na palcu. 

- Hahaaa!

- H... Hidan baka!- dziewczyna przycisnęła do ciała ręcznik, a jej policzki spłonęły rumieńcem ze wstydu- Oddaj mi moje ubrania!

- To sobie weź- wskazał na kanapę, gdzie leżały

- Yhh- wzięła ubrania- i to też mi oddaj!

- Twój stanik? Odbiór osobisty. 

Dziewczyna podeszła do niego, ale on podniósł rękę wyżej. Gdy Ayame wściekła chciała sięgnąć po swój biustonosz, niefortunnie się pośliznęła i poleciała na Hidana, który stracił równowagę i zaczął lecieć na plecy, jednocześnie łapiąc dziewczynę drugą ręką w pasie podczas upadku. 
Upadła na niego, a jej policzki przypominały kolorem jej mokre włosy, z których woda kapała na odsłoniętą klatkę Hidana. Uśmiechnął się, a Ayame szybko próbowała się podnieść podpierając na jego klatce. W jednej chwili poczuła, że ręcznik się rozwiązał i zaczyna się zsuwać. Złapała materiał dłonią tak szybko, że nie utrzymała się na drugiej ręce i twarzą wylądowała na klacie Hidana. 

- Ała...

Szybko się podniosła kurczowo trzymając ręcznik. 

- Haha, nie spodziewałem się, że jesteś taka szybka. Niewinna zabawa a ty...

Nie zdążył dokończyć, gdy dostał od Ayame z liścia w twarz. Zobaczyła to Konan, która właśnie weszła do salonu i na chwilę zamarła, sięgając po kunaia i obserwując reakcję Hidana.

- BAKA!!

- Ty...- Hidan spojrzał na Ayame- Ty...

Rzucił na podłogę jej stanik i poszedł do swojego pokoju trzaskając drzwiami. Konan odetchnęła z ulgą i ze zdziwieniem. 

- Co on znowu zrobił?

- Jest... Kretynem!- w oczach Ayame pojawiły się łzy- Wykradł mi ubrania, gdy brałam prysznic. Gdy chciałam mu zabrać, pośliznęłam się i upadłam na niego i... kretyn!

- Ale masz jaja dziewczyno.

- Z czym..?

- Że go uderzyłaś. Normalnie jego reakcja na to jest szybka i nie taka jak teraz. Idź się ubrać. 

- Mhm.

Ayame poszła do swojego pokoju i założyła ubranie. Rozczesała mokre włosy i potarła je ręcznikiem. Wieczorem poszła do kuchni zrobić sobie kolację. Panowała nieznośna cisza, dodatkowo miała humor nadal zepsuty przez Hidana. Zrobiła sobie kilka kanapek i usłyszała otwierające się drzwi. Zignorowała to, bo dźwięk dochodził właśnie ze strony, gdzie znajdował się jego pokój. 

- Oi!- stanął obok niej i oparł się o lodówkę- Spójrz na mnie.

- Nie.

- Ja pierdole, na Jashina, co za uparte babsko! Wkurrrwiasz mnie!

- Chcesz mnie zabić, to zrób to teraz. 

- Nie- uderzył dłonią w blat- czasem lubię się powkurwiać. 

Spojrzała na niego z urażoną miną, próbując zapanować nad strachem. W chwili, gdy tamte słowa padły z jej ust, dotarło do niej jakie głupoty mówi. 

- Oi, na żartach się nie znasz? Żaden facet ci żartu nie zrobił?

- Jakoś nie- patrzyła w jego fioletowe oczy i przełknęła ślinę- żaden nie był takim... 

- No?

- Takim... Yhh...

Poczuła jak do oczu napływają jej łzy i spływają po policzkach. Sama nie wiedziała, czy to była ulga, że jednak nie spotka ją śmierć, czy to, że została przez niego upokorzona. A może całość sytuacji w tej jednej chwili ją przerosła. 
Hidan uniósł brwi i nie wiedział, jak ma się zachować. Zwykle, gdy ktoś przed nim płakał to błagał go o litość. A teraz, dziewczyna, przez którą Kakuzu pojechał mu mocno po pensji za spieprzoną misję, miała czelność rozpłakać się bez większego powodu.

- Te...- pochylił się nad nią- Oi! No weź nie odpierdalaj. To był żart, już się nie wczuwaj tak. Nawet nic nie zobaczyłem. 

Niepewnie, jakby dotykał czegoś dziwnego, poklepał ją po głowie. Dziewczyna otarła łzy.

- To... Ja po prostu, to wszystko, już się uspokajam- wzięła głęboki wdech- masz nigdy więcej nie dotykać mojej bielizny!

- Dobra- uśmiechnął się szeroko i delikatnie zbliżył do dziewczyny-kiedyś pożałujesz tego rozkazu. 

- Ale... ale w jakim sensie..?

Zaśmiał się i poszedł położyć się na kanapie. Ayame usiadła przy stole i jadła kanapki. Nie chciała siedzieć w ciasnym pokoju. Gdy skończyła jeść, umyła talerz i poszła w stronę swojego pokoju.

- Dobranoc.

Usłyszała z kanapy.

- Dobranoc, durniu. 

Weszła do swojego pokoju, a Hidan uśmiechnął się pod nosem. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro