Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20


"Istnieją na świecie demony i jeśli człowiek z nimi nie walczy, staje się taki sam jak one"


----------------------------------


- A ty..? Co byś mi na to odpowiedziała?

To pytanie przez chwilę dźwięczało jej w uszach. Co by odpowiedziała? Czy to znaczy, że potwierdził? Czy nadal wszystko jest w strefie dziwnych spekulacji i gdybań? Nie może odpowiedzieć pytaniem na pytanie, ale pojawiła się obawa, że jeśli by potwierdziła, to Hidan palnąłby jakiś swój podły żart, albo by zaczął się śmiać. Odsunęła się od niego i zrobiła naburmuszoną minę. Po chwili westchnęła. 

- A ty? Próbujesz mi coś w ten sposób powiedzieć? 

- Haaa- uśmiechnął się szeroko z lekkim grymasem- w takim razie nie było tematu. Kakuzu pewnie już na mnie czeka. 

Wyszedł z pokoju, a dziewczyna nie wiedziała, co ma zrobić. Gdy poszła za nim, już szedł w stronę Kakuzu czekającego przy wyjściu. Miał na sobie płaszcz Akatsuki, a na szyi ochraniacz z symbolem swojej wioski. W ręku trzymał zarzuconą przez ramię kosę z trzema ostrzami. Wyglądał poważniej, groźnie. Zauważył ją, a Kakuzu głośno stęknął ze zniecierpliwienia, bo już wiedział, że wyjście się przedłuży. 

- No?- Hidan spojrzał na nią z dziwnym wyrazem twarzy

- Ja tylko...- podbiegła i go pocałowała- Chciałam się pożegnać. 

- Tylko masz być kurwa grzeczna do czasu mojego powrotu!- przycisnął ją na chwilę do siebie i ścisnął dłoń na jej pośladku- Idę. 

- Mhm. 

Wyszli, a Ayame poszła do swojego pokoju. Próbowała zebrać myśli, położyła się na łóżku i na chwilę oparła głowę na poduszce. Na chwilę poczuła się błogo, aż przysnęła. Obudziło ją pukanie do drzwi. 

- Co... Ja... Proszę!

- Ai-chaaaan- zawołał Tobi- nie ma kolacji i zaczęliśmy się martwiiiić!

- Oh, zasnęłam!- poderwała się z łóżka- Gomen, już idę robić kolację!

- Już zjedliśmy!- nadal stał w progu pokoju- Tobi chciał spraaaaaawdzić czy z Ai-chan wszystko dobrze!

- Tak, tylko... Chyba musiałam trochę odespać. 

- Hai haaaai!

Tobi zniknął zamykając drzwi, a Ayame westchnęła i zaczęła sprzątać w swoim pokoju, nie mając nic lepszego do roboty. Przez ścianę słyszała jak Konan podniosła na kogoś głos. Może rozmawia z Itachim, próbuje go przekonać. Może dlatego ją do niego ciągnęło, bo czuła, że może go uratować? Ayame zaczęła się zastanawiać nad swoją relacją z Hidanem. W końcu głosy z pokoju obok ustały, ale nie słyszała, żeby druga osoba z niego wyszła. Z kuchni też nie było słychać żadnego dźwięku. Spojrzała na zegarek, zbliżała się północ. Przeklęła w myślach tą drzemkę, bo teraz sen był ostatnim, na co miała ochotę. A akurat teraz ten dureń musi być na misji. Wyszła po cichu z pokoju i zobaczyła postać siedzącą w półmroku w kuchni. 

- T... Tobi- powiedziała ściszonym głosem- czemu nie śpisz?

- Tobi nie może zasnąć!- zawołał

- Ja tak samo- usiadła obok niego

- Może Ai-chan pójdzie z Tobim na spacer?

- Teraz? 

- Weźmiemy piwo! I wyjdziemy na dwór!

Zawołał Tobi, wyjął piwa z lodówki, złapał Ayame za ramię i wybiegli z kryjówki. Była zdezorientowana, ale sama nie miała nic lepszego do roboty. Nie było Hidana, Kisame wyraźnie miał do niej pewnego rodzaju żal o to, jak potraktowała Deidarę. Na dworze było zupełnie ciemno. Zatrzymali się przy rzece i usiedli na trawie. Tobi zdjął maskę i wręczył dziewczynie piwo.

- Dzięki- uśmiechnęła się- too... powiesz mi, co tutaj robię? 

- Oddychasz świeżym powietrzem- powiedział normalnym głosem, siedział do niej tą stroną, która nie była pokryta bliznami- i za chwilę napijesz się piwa. 

- Chcesz o czymś porozmawiać? 

- Chyba nie. Może po prostu przez chwilę chcę być sobą, chociaż już nie wiem, co to znaczy.

- Chodzi o to, co powiedział Kakuzu?

- To znaczy? - pociągnął łyk piwa z butelki

- Mówił coś o shinobi, który powiedział, że ci, którzy zostawiają przyjaciół...- nie dokończyła, w półmroku dostrzegła, jak jego dłoń ukryta pod rękawiczką zaciska się na butelce, przez chwilę zastanawiała się, czy całe jego ciało jest do połowy pokryte bliznami i co go spotkało- Wybacz, nie chciałam...

- Dzisiaj przez chwilę chciałem stąd uciec, albo się ujawnić i... 

- Kim jesteś? - spojrzała na niego badawczo- Jesteś bardzo potężny, czy zrobiłeś coś bardzo złego?

- Chyba jedno i drugie. 

Ayame cicho westchnęła. No tak, czyli nie jest szpiegiem, który współpracuje z "tymi dobrymi". 

- W imię czego to zrobiłeś?

- Słucham?

- W imię czego "to" zrobiłeś? Hidan zabija w imię Jashina, a...

- No tak, tolerujesz to, więc masz niezły próg tolerancji- zakpił

- Ej...- cicho westchnęła- To nie tak... Chyba... Po prostu chcę...

- Żeby przy tobie stał się inny. Powiedz mi, Ayame... Z iloma osobami przerobiłaś już ten tekst? Chociaż fakt, udało ci się trochę go zmienić. Może masz w sobie coś, przez co ludzie chcą się przed tobą otworzyć.

- Tak jak ty?

- To był przypadek. Gdybyś wtedy nie weszła do łazienki, to byś się nie dowiedziała. 

- Odpowiesz na moje pytanie?

- Zrobiłem to... Bo nikt nie próbował mnie odnaleźć, bo mój sensei walczył ze mną, mimo to mnie nie rozpoznał. Byłem martwy dla wszystkich. A oni zabili Rin...

Poczuł ucisk w żołądku po wypowiedzeniu na głos jej imienia. Ayame nie wiedziała co ma powiedzieć. Przez chwilę siedzieli w ciszy. 

- Tobi... Czemu...

- Uratowałem ich, poświęciłem się. "On" mnie odnalazł i mi pomógł, a gdy wyszedłem z kryjówki... Zobaczyłem, jak mój przyjaciel, któremu oddałem swoje oko, zabija moją Rin...- głos mu się załamał

- Te słowa, o przyjaciołach... To on...

- Nie. To moje słowa, które on teraz ma czelność powtarzać. 

- A... Oko..? Czemu mu je oddałeś?

- Stracił oko w walce, gdy mnie osłaniał. A gdy ja zostałem przygnieciony przez głaz... Oddałem mu swoje oko z umiejętnością...

Urwał. Powiedział za dużo. Może to druga butelka piwa wypita duszkiem, może tłumienie tego wszystkiego w sobie. Ayame mieszkała niedaleko Konohy. A on był niemal żywą legendą. Nie potrzebowała wiele czasu, żeby zrozumieć. Przez chwilę się zawahała, ale w końcu powiedziała.

- K... Kakashi Hatake..?

- Za dużo gadam. Zapomnij. 

- Współczuję straty... A twoje...

- Oko? - wskazałem na oko po lewej stronie- Hm, nie jest moje i powoli ślepnie. Potrzebne mi moje lub kogoś z sharinganem, żebym mógł normalnie widzieć. 

- Tobi to nie jest twoje prawdziwe imię, nie?

- Hmm...- zbył to krótkim mruknięciem- Kochasz Hidana?

- Co- Ayame wypaliła i poczuła, że policzki jej się rumienią- Ja... To...

- Kłóciliście się o to, prawda? 

- Co to za zmiana tematu? Wszyscy musicie o niego wypytywać?!

- Myślę, że się o ciebie martwią. Jak Kisame zareagował, gdy się skaleczyłaś... Hidana na prawdę może ponieść, gdy poczuje krew. Jest jak zwierzę pod tym względem. Ale jeśli mu ufasz... My wiemy, do czego jest zdolny, ale czy uczucia go powstrzymają... 

- Trochę mi go teraz brakuje, jego durnych tekstów. Ale wszystko tutaj jest jak dziwny sen. Jak... Genjutsu z którego gdy wyjdę, to już nie będę mogła być jego częścią. Nie wiem... To dziwne, bo w sumie jestem tu uwięziona, a w jakiś dziwny sposób stałam się częścią tego wszystkiego i...

- No, chyba rozumiem- spojrzał na nią i się lekko uśmiechnął- cóż, niezła zmiana. Zaczęło się od tego, że chciał cię zabić. 

- Jaki masz plan, Tobi..? 

- Hm?

- Ukrywasz się. Czemu nikt z Akatsuki nie interesuje się kim jesteś?

- Interesowali się- westchnął- ale kto ma wiedzieć, ten wie. Reszta uważa mnie za głupka.

- Nawet ja dałam się nabrać. Czemu mnie tutaj wyciągnąłeś? 

- Gorszy dzień. Sam nie wiem. Przypomniały mi się czasy mojej drużyny, a...

- A ja ci przypominam tą Rin...- widząc jego minę szybko powiedziałam- Przepraszam, nie powinnam mówić... Wybacz...

- W porządku. Sam ci o tym powiedziałem. Ale za chwilę musimy wrócić do siedziby. 

- Tak. Chociaż nie bardzo chce mi się spać...

- Mi też, ale oberwie mi się za to, że cię nielegalnie przemyciłem na dwór. 

- Jesteś w porządku- Ayame się uśmiechnęła, a Tobi poczochrał jej włosy. W końcu zwrócił się do niej przodem, dzięki czemu mogła przez chwilę obserwować jego bliznę. Czując na sobie jej wzrok, szybko się odwrócił- Tobi, nie musisz... Nie brzydzą mnie te blizny, jeśli o to chodzi. Poza tym tamto oko lepiej widzi, nie? 

- Wiem, że połowa mojego ciała wygląda paskudnie...

- Pieeeprzysz głupoty.

- O nie- zaśmiał się i wstał- zaczynasz już nawet gadać jak Hidan!

- Ej!- dziewczyna powstrzymała śmiech, wstała i pacnęła Tobiego w ramię- Baaaaka. Hm.

- Co? - zapytał i ruszył w stronę kryjówki zakładając maskę, Ayame równała mu kroku

- To jesteś ode mnie sporo starszy..

- Prawie dziesięć lat. Dużo i nie... Dobrze mi się z tobą rozmawia. 

Ayame tylko się uśmiechnęła. Po chwili wrócili do kryjówki. Tobi zapiał zmienionym głosem.

- Aaaai-chaaan oyasuminasai!- i pobiegł do swojego pokoju.

Ayame poszła do siebie i położyła się na łóżku. Wpatrywała się w sufit i zanim zdążyła o czymś pomyśleć, zasnęła. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro