Rozdział 19
"Gdy nikogo do siebie nie dopuszczasz, nie ma szans, byś został skrzywdzony.
Jeśli nigdy nikogo nie darzysz miłością, nikt nie umrze, zabierając ze sobą ułamek twego serca."
----------------------------------------------
Ayame powoli otworzyła oczy i spojrzała na Hidana śpiącego obok. Nadal leżał na boku, zwinięty jak kot, jego czoło przylegało do jej ramienia a ręką obejmował jej ramię. Uśmiechnęła się, chciała obudzić go drapiąc za uchem. Myślała, że obudzi się, gdy tylko poczuje nad sobą dłoń, w końcu był shinobi, ale nie. Tym razem go to nie obudziło. Ufał jej?
Cofnęła dłoń. Niech jeszcze pośpi.
Leżała tak chwilę i patrzyła się w sufit. Po chwili ciężko westchnęła. Niech się w końcu obudzi.
Lekko ruszyła ręką, a Hidan otworzył jedno oko i niechętnie, ziewając przeciągnął się i spojrzał na dziewczynę.
- No hej- uśmiechnął się
- Hej. Wyspany?
- Mmmmm no mniej więcej- zajrzał pod kołdrę, a dziewczyna pacnęła go w głowę- nie ubrałaś się, to dobrze.
- Ej!
Pokazał jej język i schował głowę pod kołdrą. Delikatnie nosem musnął jej sutek, a dziewczyna poczuła gęsią skórkę. Nagle Hidan wyskoczył spod kołdry i szybko wstał z łóżka.
- Nie wytrzymam, za chwilę się zeszczam!
W pośpiechu założył majtki, a Ayame uniosła jedną brew i pacnęła dłonią w swoje czoło.
- Serio...?
- Jak wrócę z kibla to...
- To będę już robić śniadanie.
- Ale- przestępował z nogi na nogę- ale jesteś, na Jashina!
Wybiegł z pokoju. Ayame wstała i westchnęła.
- To jednak jest kretyn...
Uśmiechnęła się do siebie i zaczęła się ubierać, po czym spięła swoje czerwone włosy w wysoki kucyk. Gdy wyszła z pokoju, Hidan nadal siedział w łazience. Poszła do kuchni i zaczęła przygotowywać tosty z serem, całą górę tostów, zupę miso z tofu i dzbanek herbaty. Wszyscy zaczęli powoli się schodzić do pomieszczenia, jak zwabieni zapachem śniadania przygotowywanego przez dziewczynę. Konan usiadła razem z Itachim, na którego twarzy Ayame pierwszy raz zobaczyła uśmiech. Zrobiło jej się głupio, bo miała porozmawiać o nim z Konan, a zupełnie o tym zapomniała. Powinna być lepszą przyjaciółką, w końcu Konan uratowała jej życie. Kisame jak zwykle zachwalał zapachy z kuchni, Kakuzu burknął coś na temat wydatków, ale uspokoił się widząc, że nie jest to wystawne śniadanie. Po chwili przyszedł Deidara przyciągnięty siłą przez Tobiego.
- Odwal się, Tobi, i tak nie będę jadł.
- Deidaaara senpai musi jeść! Inaczej nie urośnie!
- Przymknij się- burknął blondyn i usiadł przy stole
Ayame ustawiała talerze z tostami i podawała każdemu zupę miso. W końcu z łazienki wyszedł Hidan, który słysząc, że dziewczyna faktycznie poszła do kuchni, wziął jeszcze prysznic. W samym ręczniku bez słowa poszedł do jej pokoju i po chwili wrócił w spodniach. Kisame westchnął pod nosem obserwując tą scenkę, a w zasadzie manifest Hidana, który po chwili usiadł zadowolony przy stole. Ayame usiadła na blacie w kuchni i trzymała w dłoni miskę zupy.
- Chodź usiąść z nami Aaaai-chaaan!
Tobi zawołał, a Deidara syknął pod nosem. To on tak na nią mówił, to ona jeszcze niedawno biegała z nim na dworze i śmiała z jego żartów. Spojrzał na Hidana i zacisnął pięść. Czemu akurat on? Gdyby wybrała Kisame, no, to by było dziwaczne, ale chociaż on jest w porządku, poważny, normalny. A Hidan? Najgorszy świr z nich wszystkich.
- Nie, tu jest ok- zawołała Ayame
- Ayame- zaczął Deidara, a Hidan wlepił w niego swoje irytujące spojrzenie- daj mi listę, co trzeba kupić. Lecę z Tobim do wioski.
- D... Dobrze.
- Przynieś do mnie jak napiszesz. Wtedy wyruszymy.
Wstał od stołu i poszedł do siebie. Ayame wiedziała co to oznacza. Chciał jej coś powiedzieć. Hidan chyba nie zrozumiał tego w ten sposób, bo jadł dalej rzucając kąśliwe uwagi do Kakuzu. Kisame po chwili poszedł z Itachim do Paina, a Ayame zaczęła sprzątać talerze i miski ze stołu. Hidan skończył jeść i podszedł do dziewczyny gdy myła naczynia. Przylgnął do niej od tyłu jak miał to już w zwyczaju i włożył do zlewu miskę. Pocałował ją w szyję, a z tyłu było słychać niezadowolenie Konan, która głośno chrząknęła. Hidan przysunął usta do ucha dziewczyny i wyszeptał, że pod prysznicem ulżył sobie myśląc o niej. Ayame uniosła jedną brew.
- Hidan... Chyba musimy porozmawiać o tym, co mówić, a co zachować dla siebie.
- Jak dla mnie- nagle wtrącił Kakuzu, który najwyraźniej wszystko słyszał mimo, że miał przed sobą jakąś gazetę którą czytał- ten debil powinien wszystko zachować dla siebie.
- Jak ja cię...- Hidan zaczął wymachiwać pięścią
- Przymknij się i chodź za mną, muszę coś z tobą ustalić.
Kakuzu wstał, a Hidan powędrował za nim. W końcu Ayame została sama z Konan, która dorobiła kawę i wlała ją do dwóch kubków.
- Konan, może pogadamy u mnie na spokojnie?
- Może być.
Gdy weszły do pomieszczenia, Konan usiadła na podłodze i oparła się o ścianę. Ayame usiadła naprzeciwko niej i wypiła łyk kawy.
- I jak z Itachim?
- O, interesuje cię to?- uniosła jedną brew
- Konan, przecież wiesz, że... Tak, chcę wiedzieć.
- Znasz historię klanu Uchiha?
- Tak. Słyszałam, że został tylko jeden, ale...
- Młodszy brat Itachiego. To Itachi wymordował swój klan i... Niedługo będzie chciał odszukać swojego brata- Konan uciekła wzrokiem na bok, a Ayame pierwszy raz zobaczyła na jej twarzy smutek- to oczywiste... Chce zostać zabity przez Sasuke. Żeby odkupić swoje winy. Pielęgnował nienawiść w swoim młodszym bracie i...
- Konan, tak... Tak mi przykro... Nie możesz go powstrzymać? Nie mogą jakoś... Jakoś się porozumieć? W końcu są rodziną.
- To Uchiha.
- A nie może... Zrobić tego dla ciebie?
Konan westchnęła i poprawiła nogi. Ayame była tak naiwna.
- Nie rozumiesz. Chyba nie rozumiesz świata shinobi i klanów i...
- To, że mój klan się rozpadł nie oznacza, że nie wiem nic na ten temat! Coś tam wiem, nawet o moich...
- Kogo poza swoją bliską rodziną znasz ze swojego klanu? Ja znam ich więcej niż ty...
- Jaaaaasne- Ayame lekko się nadąsała- niby kogo?
- Nie mogę ci powiedzieć. Ale... Chyba nie rozumiesz zasad. Z resztą, jesteś z Hidanem, czego ja od ciebie oczekuję...
- Nie rób ze mnie kretynki! Hidan nie jest taki zły jak wszyscy mówicie.
- Bo co? Bo się do ciebie przytulił? To, co do ciebie szeptał w kuchni było obleśne. O czym z nim w ogóle rozmawiasz?
- My...- Ayame zawstydzona spojrzała na podłogę- Niewiele ze sobą rozmawiamy.
- No właśnie. A Deidara... Byliście razem jak szczeniaczki, lataliście za sobą i było wam wesoło.
- Ale Deidara to zepsuł!
- Ayame!- Konan podniosła głos- Deidara obawiał się Hidana, który się kręcił koło ciebie, tak? Więc pokazał ci jego prawdziwe, krwawe oblicze. A ty co zrobiłaś? Tym bardziej poleciałaś za tym Jashinowskim kretynem.
- Nie jest taki zły!
- Ehh... Ok. To ty się będziesz męczyć. Muszę iść załatwiać kilka spraw.
- Czym wy w ogóle się zajmujecie teraz?
- Nie mogę ci powiedzieć.
- I tak tutaj siedzę i...
- Jesteś na to za słaba.
Konan wstała i wyszła z pokoju, a Ayame wkurzona dopiła swoją kawę. Do pokoju wszedł Hidan i usiadł obok niej opierając się plecami o łóżko.
- Co Konan taka wściekła? Ja pierdole, okres ma, czy co?
- H...Hidan- Ayame się skrzywiła- rozmawiałam z nią o kilku sprawach.
- Mhmmm.
Hidan zbliżył się do niej i uszczypnął ustami jej ucho, a dłonią powędrował pod koszulkę. Ayame westchnęła i wyjęła jego dłoń, spojrzała na niego marszcząc brwi.
- Możemy zrobić coś innego..?
- Jego zapytaj- Hidan uśmiechnął się lekko marszcząc nos i wskazał na swoje krocze
- Nie możemy porozmawiać?
- Hmmm- Hidan odchylił głowę do tyłu i oparł nią o materac łóżka- o czym?
- Nie wiem, może opowiesz coś o sobie? Twoja wioska?
- Wioska Gorących Źródeł.
- Co ci tam nie pasowało?
- No kurwa, zrobili z tego turystyczne miasteczko, ja pierdolę. Ja jestem shinobi, nie miałem kurwa zamiaru pracować w sklepiku z pamiątkami.
- Akatsuki cię zabrali stamtąd?
- Nie- spojrzał na Ayame, która wierciła mu swoim spojrzeniem dziury- odszedłem z wioski, wcześniej złożyłem Jashinowi krwawą ofiarę z moich sąsiadów. Zabijałem każdego niegodnego po drodze. Aż trafiłem na tych patafianów. Znaleźli mnie i po krótkiej... debacie, dołączyłem do nich. Zadowolona?
- Ja...- nie wiedziała, co ma powiedzieć- Nadal składasz ofiary z...
- Jebany Kakuzu mi nie pozwala, twierdzi, że nie mamy czasu.
- A jak się taki... stałeś?
- Kurwa, Ayame- wyprostował się i zmarszczył czoło- to jakaś ankieta? Ja pierdole, to nie rozmowa tylko przepytywanie. Tak zabijałem, zabijam i nie wstydzę się tego, robię to po coś. Wierzę w to, co robię, i muszę składać ofiary, żeby być nieśmiertelny! To, że zapytasz o to kilka razy więcej nie sprawi że nagle powiem, że chuj, kurwa już nie zabijam. Wszyscy zabijamy.
- Wybacz... Po prostu... Mało ze sobą rozmawiamy, więcej...
- Bo się dobrze przy tobie czuję. Gdy jesteś blisko, gdy mogę cię dotknąć. Nigdy czegoś takiego nie czułem.
- Hidan...
- A ty?- zbliżył się do niej- Czemu cię tak do mnie ciągnie?
- Ja... To...
Właśnie. W pierwszej chwili nie wiedziała, co ma odpowiedzieć. Po chwili wzięła wdech, ale nic nie powiedziała. W końcu przerwała ciszę.
- Też się dobrze przy tobie czuję.
- Mimo, że chciałem cię zabić?
- Ja... Nie używaj tego jako jakiegoś argumentu!
- Ty to robisz przy każdej możliwej okazji. Może jednak cię to podnieca?
- Baka!- wstała z podłogi, a kubek z resztką kawy potoczył się w stronę łóżka- Jak mogłeś tak pomyśleć?!
- No nie wiem, prawie od początku posyłałaś mi te spojrzenia- Hidan wstał i rozłożył ręce- jak ci zabrałem ubrania z łazienki to widziałem, że żałowałaś, że ręcznik ci się nie zsunął!
- Słucham?! Zrobiłeś mi cholernie wredny żart!
- A miałaś wtedy na sobie majtki?
- Co?! Jesteś bezczelny!- Ayame się wściekła
- Zawstydzał cię mój brak koszulki. Może dlatego tak na ciebie działałem. Czemu nie wybrałaś od razu mnie?
- Bo jesteś chorym, okropnym, durnym...- zamknął jej usta pocałunkiem, ale szybko odsunęła głowę- Durnym...
W tamtej chwili sama nie wiedziała, czy znów on chce ją uciszyć, czy sama go pocałowała. Pewnym ruchem wbił palce w jej pośladek, aż cicho jęknęła i przycisnął ją do ściany. Zaczął lizać jej szyję.
- Lubisz to, Ayame...
- Uhh... Hidan- lekko odepchnęła go od siebie i westchnęła- teraz muszę zrobić listę potrzebnych rzeczy.
Sięgnęła po kartkę i długopis, posłała Hidanowi uśmiech i poszła do kuchni sprawdzić zawartość lodówki i szafek. Niezadowolony Hidan poszedł do swojego pokoju, a dziewczyna notowała co trzeba dokupić. Gdy skończyła, wzięła głęboki wdech i zapukała do pokoju Deidary. Po krótkim "proszę" weszła do pokoju i zamknęła za sobą drzwi.
- Lista.
- Dzięki- chwycił kartkę- Ayame... Ja... Jeszcze możemy...
- Deidara...- spojrzała na niego, znów robił to spojrzenie, spojrzenie biednego szczeniaczka
- Na prawdę, kocham cię... Czy on ci to powiedział, chociaż raz? Bo ja... Mówię ci to nawet teraz.
Zobaczył to w jej spojrzeniu. Hidan jeszcze jej tego nie powiedział. Nie wprost. Ale czy potrzebowała zapewnień wprost? Mówił, że ją uwielbia i coś o uczuciach. Może tyle wystarczyło? Deidara przyglądał się jej przez chwilę, jakby chciał zapamiętać jej twarz.
- Pójdę już.
Wyszła z pokoju i próbowała uspokoić oddech. Poszła do kuchni żeby przygotować zapiekankę ryżową, gotowanie pozwalało jej nie myśleć. Nuciła pod nosem piosenkę i obserwowała jak Deidara wychodzi, tym razem z Sasorim, ukrytym w swojej marionetkowej "zbroi". Gdy Ayame kończyła robić obiad, przyszedł Hidan i znów zaczął się do niej przystawiać.
- Myślisz, że zdążymy zanim ktoś tu przyjdzie?
- Ty tak serio..?
- Ja pierdole, co cię dzisiaj ugryzło? Trochę żartuję, bez przesady.
- Hidan, czy...
- Noo?
- Nic. Nieważne.
- Kurwa, Ayame, możesz przestać z tym?
- Po prostu... Kochasz mnie?
To pytanie samo wyrwało się z jej ust. Ciężko stwierdzić, kto był tym bardziej zaskoczony. W tej samej chwili,gdy to mówiła,dotarło do niej, że popełnia błąd. Nie tak się to robi, nie tak to miało wyglądać. Najpierw jedna osoba mówi "kocham cię", a druga na to coś odpowiada. Takie pytanie było jak roszczenie, życzenie. Zimna kula spadła jej do żołądka, a przynajmniej tak czuła. Jednak nie chciała znać odpowiedzi. Ale już jego fioletoworóżowe oczy były skierowane na nią. Poprawił opaskę z symbolem swojej wioski, którą miał na szyi. Nie dał tego po sobie poznać, ale wróciła ta lekka niepewność, którą czuł wcześniej. Nie wiedział czemu, ale nagle przestała być "jego", zagalopował się w bliskości i dotyku, a ona jak zwykle w swoim stylu go zastopowała. Znów poczuł jakby rozbrajał bombę.
- Ayame...
- Nie, nieważne.
Odwróciła się plecami i wyjęła zapiekankę z piekarnika. Otarła pot z czoła i nerwowo zaczęła wyciągać talerze z szafki.
- Ayame...- nie reagowała, a on widział że to nie złość, a obawa- Ayame, do cholery, mówię do ciebie!
- Nie było pytania- uśmiechnęła się do niego- proszę.
- Co?- pokiwał głową- No kurwa nie wierzę! Zadałaś pytanie, tak? To może daj mi odpowiedzieć?!
- Nie interesuje mnie twoja odpowiedź!
- Jesteście najgorszą parą w historii- znikąd pojawił się Kakuzu i burknął pod nosem
- Zamknij się! - krzyknęli jednocześnie Hidan i Ayame, chociaż ona po wypowiedzeniu tego zastanawiała się przez chwilę, czy nie przepłaci tego głową
- Jedzenie już jest.
Powiedziała i poszła do swojego pokoju trzaskając drzwiami. Hidan pobiegł za nią.
- Po cholerę tu za mną przyszedłeś?!
- Ayame, kuźwa, co z tobą?
- Nie wiem, po prostu...- Hidan ją przytulił, a ona cicho westchnęła- Wszyscy mi mówią jaki jesteś zły...
- No bo dla większości jestem, no kurwa. I co?
- Nie wiem. Chyba za dużo myślę.
Hidan trzymał ją w ramionach i palcami przeczesywał czerwone włosy.
- Jeśli będziesz chciała porozmawiać, to mów. Ale normalnie, bez tych dziwnych pytań i podchodów, dobrze? A teraz muszę iść załatwić jedną sprawę z Kakuzu- spojrzał jej w oczy- nie wiem czy wrócimy dzisiaj, raczej nie. A nie wiem czemu, ale nie chcę wychodzić, kiedy jesteś na mnie zła, czy jakaś smutna.
- Przepraszam, nie wiem czemu taka jestem.
- Bo jeszcze ci nie powiedziałem, że cię kocham. Prawda?
- Hidan...- ucisk w żołądku wrócił
- A ty..? Co byś mi na to odpowiedziała?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro