Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18


"Nie ma nic cięższego od żalu.
Żal jest straszliwą otchłanią w najczarniejszym oceanie,
bezdenną głębią.
Zżera człowieka.
Dusi. 
Paraliżuje skuteczniej od przeciętych nerwów."


------------------------------------


Hidan wyjął piwo z lodówki i usiadł przy stole jakby nigdy nic. Postrzegł Tobiego sączącego w kącie piwo przez słomkę, która znikała pod maską. Kakuzu się skrzywił.

- Chociaż byś założył spodnie, Hidan. Nie musisz sobie wietrzyć jaj przy nas. 

- Ej! A może właśnie kurwa muszą ochłonąć?

Hidan uśmiechnął się i stuknął butelką o butelkę Kakuzu, którego wyraz twarzy się nie zmienił, a Deidara wstał, cisnął butelką o ziemię i poszedł do wyjścia z kryjówki. Ayame wyszła z pokoju słysząc dźwięk tłuczonego szkła.

- Co się...

Widziała tylko jak Deidara znika w ciemnym korytarzu, podeszła i zaczęła zbierać szkło z podłogi, jakby czuła się winna, oczywiście zacięła się w palec i popłynęła strużka krwi. Hidan szybko kucnął przy niej zbierając wcześniej chusteczkę z blatu i sięgnął do skaleczonego palca dziewczyny. 

- Oi! 

Tuż przed nosem Hidana pojawił się miecz Kisame, a Ayame odskoczyła na bok. 

- Nie waż się tknąć nawet pół kropli jej krwi.

Kisame mówił grobowo poważnie, a Hidan tylko się uśmiechnął krzywo i poszedł się ubrać trzymając ręcznik, który zaczął mu się zsuwać z bioder. Ayame opatrzyła skaleczenie i zebrała resztę szkła miotłą, po czym wytarła rozlane piwo. 

- Niby to mi bliżej do rekina- palnął Kisame- a to Hidan reaguje na krew nawet gorzej niż rekin. Weź sobie piwo, Ayame. 

- Nie, chyba nie powinnam. 

- Czemu? Może będzie ci się lepiej spało. 

- Wezmę sobie jedno do pokoju... 

Wyjęła trunek z lodówki, a gdy szła do pokoju, doskoczył do niej Tobi.

- Tobi chce się stuknąć butelką z Ai-chaaaaan! Chociaż Ai-chan zraniła mojego Dei-senpaia!

Gdy tylko drzwi pokoju się zamknęły, Tobi zdjął maskę i zmarszczył brwi. 

- Ayame, co ty robisz?

- S... Słucham?

- Hidan?!- podniósł głos i szybko go ściszył, żeby nikt nie usłyszał- Przecież to najgorszy psychol. 

- Jakoś nic mi nie zrobił, przesadzacie...

No tak, sprzątała wszędzie, tylko nie u siebie. Tobi musiał to zauważyć, oczywiście. Podniósł z podłogi jej koszulkę na której była zaschnięta plama krwi. 

- A to? 

- Musieliśmy... Ustalić pewne granice. 

- Ayame... Hidan dostaje pierdolca od krwi...

- Ale się powstrzymał przy mnie. Może jestem dla niego ważna, czy coś?

- Martwię się o ciebie. Widziałaś jak Kisame zareagował.  Hidan jest Jashinistą i...

- A ty się ukrywasz pod maską, każdy "coś ma"- Ayame była podenerwowana- uważasz, że dla mnie nie można się zmienić? Jestem jakaś gorsza? Po cholerę się o mnie martwisz...

- Mam dosyć tracenia przyjaciół.

- To moja sprawa! Ja wiem, że nic mi nie zrobi. 

- Jeszcze mało o nim wiesz. 

- Yhh...- otworzyła butelkę piwa i usiadła na łóżku z urażoną miną- Tyle masz do powiedzenia? 

- A co mam mieć więcej- założył maskę- mogę sprawdzić co u twojej rodziny, będę w okolicy.

- Arigato. I... nie musisz zakładać tej maski. Wiem jak...

- Chcę ci oszczędzić tego widoku. Wracasz do pozostałych?

- No dobra... Nie będę pić sama. 

Wyszła za Tobim z pokoju, przy stole siedział Kisame i Kakuzu, dołączyła też Konan i sączyła piwo z sokiem imbirowym. Ayame usiadła z nimi i pociągnęła łyk z butelki. Przez chwilę panowała cisza, którą nagle przerwała wkurzona Konan, gdy tylko ze swojego pokoju wyszedł, ubrany już, Hidan. 

- Mówiłam do cholery! I tobie mówiłam, to, co mówiłam, Ayame, mówiłam wam...- na chwilę przyłożyła kciuk i palec wskazujący do czoła, jakby to miało jej pomóc zebrać myśl- Zetsu właśnie zgarnia Deidarę z miasteczka. Czeka nas kilka trudnych misji. No ja oszaleję przez was wszystkich. 

- Wszystkich?- żachnął się Kisame- No wypraszam sobie!

- Tak? A łuski z czyjego miecza walają się po sali treningowej? Wbiłam sobie jedną w stopę dzisiaj. 

- A kto ćwiczy bez pierdolonych butów? - palnął Hidan ale szybko się uciszył widząc minę Konan, która mówiła dalej

- Wykończycie mnie. Plan był zupełnie inny. Pain oczywiście nie przewidział tego, że jesteście... Yhh...

- Ty nie przewidziałaś Ayame- odezwał się Kakuzu- bez niej był większy spokój. Mniej emocji. Bez wspólnych obiadków i zabawy w rodzinę. Jak to teraz widzisz? Będziemy walczyć na śmierć i życie. Na razie wszyscy są potrzebni, a z czasem trzeba będzie kogoś poświęcić. A teraz nawet ten skurwiel- wskazał na Hidana który zacisnął pięść i zaczął nią wymachiwać jak kretyn- zaczął się roztkliwiać. Jak sobie wyobrażasz wysłanie Itachiego na misję samobójczą? Wiesz, że ten dzień nadejdzie. Mówił ci już... Po cholerę zabawa w to wszystko? Spotkałem kiedyś kopiującego ninja z Konohy. Pieprzył o tym, że ten, kto zostawia przyjaciół jest śmieciem. To może zróbmy wyszywankę z takim napisem, serduszkami i powieśmy na ścianie, co? 

- Ooooooi!- Tobi zapiał- A może porozmawiamy o pogodzieeeee?!

Wszyscy uznali to za kolejny przerywnik w jego stylu, a Ayame miała wrażenie, że Tobi na prawdę nie chciał tego słuchać. Wtedy jeszcze nie wiedziała dlaczego.
Hidan wziął piwo z lodówki i usiadł obok Ayame.

- Ja tam zajebię kogo będzie trzeba. A jak ty, Kakuzu, będziesz w potrzasku to kurwa nie rzucę się za wszelką cenę, żeby ci pomóc. Nie martw się o to. 

- Ty musisz się wytłumaczyć przed Painem z kilku cywili- Kakuzu specjalnie poruszył temat przy Ayame żeby go wkurzyć- tak przy okazji. 

- Oj pierdolenie kurwa. Za blisko podeszli. Za blisko jebanej kryjówki. 

Ayame nie wiedziała jak ma się zachować. Musiała w końcu porozmawiać z Hidanem o wszystkim. Zerknęła na jego głupkowaty wyraz twarzy, gdy zaczął się wykłócać dalej z Kakuzu. Był przystojny. Nie można powiedzieć, że miał gadane. Był głupkiem. Ale miał w sobie coś, co ją przyciągało. Konan wytknęła kolejny raz wszystko wszystkim, po czym posmutniała, jednocześnie była zła na Ayame, więc nie chciała się jej z niczego zwierzać. Może Kakuzu miał rację. Może chciała się teraz wyżyć na wszystkich, wygarnąć im, jakby to miało umniejszyć to, o co koniec końców sama zabiegała. Znała historię Itachiego. Jego plan. Liczyła jednak, że dla niej coś zmieni. Może to samo czuła Ayame, że dla niej Hidan stanie się lepszy. 

- Idę spać- Konan wstała i poszła do siebie 

- Na mnie też już pora- Kakuzu się podniósł z krzesła 

- Tooooobi idzie spaaaać! Oyasumiiiii!

- No, to ja też. 

Hidan dopił piwo, odstawił butelkę i poszedł w stronę swojego pokoju. Ayame zrobiła to samo, jednak gdy była przy swoich drzwiach, zawołała za Hidanem.

- Oi! Możemy porozmawiać? 

- Mhmm- Hidan poszedł do niej i gdy zamknęła drzwi, mocno ją objął i chwycił za pośladek- już jestem.

- Ale...- odsunęła się od niego i poprawiając koszulkę usiadła na podłodze. Nie na łóżku. Tak było bezpieczniej. On zrobił to samo- Ja na prawdę chcę porozmawiać. O tym, co powiedział Kakuzu...

- Pierdole, wiesz kim jestem? Jashinistą. Na dodatek nieśmiertelnym. Muszę składać ofiary mojemu bogu. 

- Nie mogą być ofiary z walki?

- Ayame... Nie zawsze mam taką możliwość. Póki zabijam, jestem nieśmiertelny- uśmiechnął się- a nie chcę wkurwić mojego boga. Masakra, Ayame, nie mam ochoty dzisiaj na takie pogadanki, ok? 

- Będę wracać do tego tematu- wiedziała, że nie może na niego naciskać, on am musiał uznać pomysł za wyjątkowy i genialny, cicho westchnęła- no trudno. 

- A teraz...- Hidan oblizał dolną wargę i sięgnął do kieszeni, wręczył Ayame kunaia, którego dostała od Tobiego- Masz. Oddaję. 

- Arigato...

- Ale- zbliżył się i pocałował dziewczynę- nie chowaj go...

- Hidan..? 

Zaczął całować jej szyję, czekał aż się rozluźni. Delikatnie włożył dłoń pod jej koszulkę. Dotykanie jej, obserwowanie reakcji, zaczynało przypominać kolejny rytuał. Zdjął jej koszulkę, a dziewczyna sama zdjęła spodnie i majtki, gdy on zrobił to samo. Całowali się, a dziewczyna niepewnie zaczęła pieścić dłonią jego męskość. W pewnym momencie zaczął się kłaść na podłodze przyciągając Ayame do siebie. 

- Weź kunaia.

- Co..?

- Widzisz symbol na moim naszyjniku?- uśmiechnął się- Chcę mieć to na klatce. Wytnij mi ten symbol. 

- Ale... To...

- Weź go. 

Wzięła broń do ręki i przyłożyła czubek do klatki Hidana, pojawiła się kropelka krwi. Przełknęła ślinę i odłożyła kunaia na bok. 

- Nie mogę. To...

- Spróbuj- jego oddech był przyspieszony, a gdy dziewczyna lekko przesunęła ostrzem po jego skórze, jęknął 

- Nie...- odłożyła broń- To się nie uda. 

- Hm- zobaczył, że dziewczyna wyciąga dłoń z leczącą chakrą- zostaw. Za chwilę się samo zagoi. 

Przyciągnął dziewczynę bliżej, a jej włosy opadając lekko muskały jego policzki. W tamtej chwili zastanawiała się, czy on się zmieni, czy jednak ona zacznie pod jego presją. Zawahała się, poczuła obawy, może dlatego, że wszyscy na siłę kładli jej je do głowy. W tym samym czasie Hidan obserwował jej oczy, włosy, usta. W tamtej chwili była dla niego idealna. Nie rozumiał tego stanu. Działał po omacku, intuicyjnie. Jednocześnie nie przestał być sobą.
Chwycił jej biodra i wbił się szybkim ruchem. Dziewczyna jęknęła. Zabolało. Ale w przyjemny sposób. Trzymając ją podniósł się z podłogi i usiadł, dziewczyna poczuła jak nieprzyjemnie piasek z podłogi wbija się jej w kolana i żałowała, że odpuściła dziś odkurzanie. Gdy to robili, miała wrażenie, że Hidan głównie chce się zaspokoić, a ona mu na to pozwalała, mimo, że chwilami bolało. Znów dopadły ją myśli, jednak po chwili pojawił się przyjemny dreszcz. Wbiła paznokcie w jego plecy i bez zastanowienia drapnęła. Niech jego też boli. Zamruczał przy jej uchu i jęknął. Nie. Nie było tak, że ona się poświęcała. Porzuciła tamtą głupią myśl. Pragnęła go. Jego ciała, zaufania, uśmiechu, a teraz też mruczenia. 
Gdy skończył cicho się zaśmiał. 

- Nieśmiałe drapanko, ale było przyjemne- przytulił ją i oparł głowę na jej ramieniu- Ayame... 

- Hm? 

- Mogę dziś spać tutaj..?

- T... Tak... 

Wstał i wszedł pod kołdrę. Spojrzał na dziewczynę, która lekko zawstydzona zasłaniała ciało rękoma. 

- Nie chowaj się tak. Lubię na ciebie patrzeć. 

Weszła obok niego pod kołdrę, zanim zdążyła się jakoś ułożyć, tym razem to Hidan zwinął się w kłębek i się do niej przytulił. 

- Nie wiem, jak to wszystko odbierasz, Ayame.

- Hm?

- Ja... Okazuję uczucia w kurewsko pojebany sposób. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro