Rozdział 15
"Lepiej kochać, a potem płakać.
Następna bzdura. Wierzcie mi, wcale nie lepiej.
Nie pokazujcie mi raju, żeby potem go spalić."
-------------------------------------
Deidara momentalnie zasnął. Albo udawał. Ayame leżała na boku i oddychała powoli, rozmyślając o całej sytuacji. Zrobiło się jej szkoda Deidary. Był czasem narwany i postąpił głupio, denerwowało ją to wszystko, a jednocześnie dotarło do niej, że możliwe, że też by za nimi... tęskniła? Nawet ciężko jej było o tym pomyśleć. W wiosce miała garstkę znajomych, ale i tak wszyscy bardziej się interesowali jej siostrą. A tutaj nie musiała z nikim rywalizować. Nagle zasnęła.
Gdy rano się obudziła, Deidara nadal był obok. Przytulił się do niej od tyłu i położył głowę na jej ramieniu przy szyi.
- Hej, Ai-chan... Wybacz, że się tak wprosiłem do ciebie, ale... Nie mogłem wytrzymać w pustym łóżku.
Pocałował jej szyję i delikatnie pogładził dłonią brzuch dziewczyny, schodząc dłonią niżej, do majtek. Jęknęła i poczuła falę przyjemnego ciepła, ale niemal od razu wyciągnęła dłoń chłopaka i usiadła na łóżku z wyraźnym rumieńcem na policzkach.
- Gomen, chyba za szybko- Deidara się podniósł i usiadł obok niej, zrobił ten swój uśmiech, który ją zawsze rozczulał- po prostu ostatnie dni unikałaś mnie, a teraz...
- Deidara, ja...- spojrzała na chłopaka- Przestań się tak uśmiechać.
- Ale ja nic nie robię, samo się robi, gdy na ciebie patrzę.
- Ummm...- rozczulił ją, akurat, gdy chciała mu powiedzieć, a teraz już nie mogła, bo chyba serce by jej pękło z poczucia winy- Deidara, słuchaj... Musimy porozmawiać, bo...
- Wiem, nawaliłem. Bardzo źle się z tym czuję... ale chciałbym żebyśmy...
- Zróbmy sobie przerwę, ok?
- Ale...- posmutniał- Wiesz, że cię kocham, prawda?
- Wiem, jesteś uroczy i kochany, ale ja z moim temperamentem i w ogóle...
- Dobrze. Jak będziesz gotowa... Ja będę czekać.
- Muszę... Iść zrobić śniadanie.
Ayame wstała, a Deidara wyszedł razem z nią. Zamarła na chwilę, gdy zobaczyła Hidana siedzącego z kawą przy stole. Uniósł jedną brew i lekko kiwnął głową wykrzywiając usta w grymasie. Deidara poszedł do łazienki wziąć kąpiel, a Ayame wyjmowała rzeczy z lodówki. Hidan nie odezwał się nawet słowem siorbiąc swoją kawę.
- Skończyłam z Deidarą...- powiedziała ściszonym głosem
- W ciekawy sposób. Nie moja sprawa.
- Po prostu...
- Miałaś robić śniadanie, nie?
To napięcie było czuć z kilometra. W pewnym momencie Ayame spojrzała w stronę pokoju Konan, przy którym, miała wrażenie, mignęło jej przed chwilą kilka kruków. Po chwili wyszła z niego Konan.
- Ohayo- była dziwnie uśmiechnięta- pomóc ci jakoś, Ayame?
- Tak, dobij mnie.
- Lepiej nie, bo Deidara się zamieni w fontannę z łez.
Konan palnęła i poszła nalać sobie kawy z dzbanka, a Hidan bez słowa wstał od stołu i gdzieś poszedł.
- Co go ugryzło tym razem?
- A ty co taka cała w skowronkach?- Ayame próbowała zmienić temat
- Ja i Itachi... Ale nieoficjalnie. Musimy być mimo wszystko profesjonalni, inaczej Pain dostanie szału. Widziałam wczoraj w nocy jak Deidara włamał się do twojego pokoju.
- Powiedziałam mu dziś rano, że musimy sobie zrobić przerwę...
- Ouu...
Kilka sekund później Deidara wyszedł z łazienki, nalał sobie kawę i usiadł przy stole. Zapadła niezręczna cisza, ale na szczęście Tobi wybiegł ze swojego pokoju i zaczął krzyczeć i biegać nawołując wszystkich na śniadanie. W całej kuchni pachniało jajecznicą z bekonem, nawet Kakuzu wydawał się być mniej wkurzony niż zwykle.
Usiedli przy stole, nagle zaczęli rozmawiać o wszystkim i niczym, panował przyjemny gwar. Ayame uśmiechnęła się mimowolnie pod nosem i przeszła jej przez głowę myśl, że może robi coś złego, ale... cieszy się, że została z nimi. Tobi złapał Deidarę za rękaw, gdy wstali od stołu.
- Tobi się cieszy że znów idzie z Deidarą sanpaiem! Ai-chan może być zazdrosna!
- Właściwie...- chrząknął niechętnie Deidara- Mamy z Ai małą przerwę.
Wszyscy spojrzeli na niego, oczywiście Kakuzu udawał, że nie, ale od jakiegoś czasu obserwował poczynania pozostałych. Hidan włożył do ust wykałaczkę i powiedział patrząc w stronę Ayame.
- Przerwę, tak? No dobra misie pysie- wstał od stołu i zaczął zbierać naczynia, ku zdziwieniu pozostałych- Spoko.
- Idę dokończyć rozliczenie, Konan, chodź ze mną- burknął Kakuzu wstając od stołu- jest jedna nieprawidłowość.
- Dobrze. Kisame, Itachi, ty wiecie gdzie macie iść- Konan spojrzała w ich stronę- Itachi, uważaj na siebie.
- Mhm- Uchiha przytaknął i wybiegł razem z Kisame, który machnął na pożegnanie
Deidara spojrzał na Ayame, gdy szedł z Tobim do wyjścia.
- Do zobaczenia, Ai-chan...
- P... pa.
Poszli, a Ayame ruszyła w stronę swojego pokoju. Usłyszała za sobą
- Nie pomożesz sprzątać? Myślałem, że to twój zakres obowiązków. Z resztą jedynych.
- Wiedziałeś- odwróciła się na pięcie- że wszyscy wyjdą, specjalnie...
- Zbieram naczynia, bo na razie czekam aż się trafi jakaś jebana misja. Czasem to robiłem zanim tu się przypałętałaś.
- Przypałętałam?- podeszła do niego- Mam ci przypomnieć, kto mnie tutaj przez pomyłkę przytargał?! Byłam przerażona na śmierć!
- No to kurwa, sam pozmywam.
- O co ci znowu chodzi?
- Mi?-spojrzał na nią i uniósł swoje jasne brwi, odstawił ostatni brudny talerz do zlewu i zrobił pewnie krok w jej stronę- A ty kurwa w co pogrywasz na Jashina do kurwy nędzy!
- J... Ja?- lekko się speszyła- Po prostu...
- Wczoraj. Gdybym chciał, to bym cię kurwa tam zerżnął!- zobaczył, że zabolało, a dziewczyna była gotowa uciec do pokoju i nie wychodzić przez kolejny tydzień, wiedział, że musi coś powiedzieć- To znaczy... Chciałem, kurwa, chciałem, ale nie tak!
- Nie rozumiem o czym ty chrzanisz- starała się zachować zimną krew i zrobiła kolejny krok w tył, gdy Hidan się zbliżył, tym razem plecami wpadła na ścianę- to...
- Chodzi ci...- zmrużył oczy, szybkim ruchem chwycił ją za nadgarstek, a drugą rękę śmiało włożył jej pod bluzkę i dotknął jej piersi przez stanik- Jeśli chodzi ci tylko o to, to zróbmy to teraz. A po tym sobie wrócisz do Deidary.
Wyszarpnęła mu się i go spoliczkowała. Jej policzki były czerwone.
- Standardowa scena w kuchni- przerwał im Kakuzu znudzonym tonem- ale jak nie zmyjecie za chwilę tych talerzy, będziecie musieli użyć więcej płynu do mycia naczyń. A ja już i tak mam dziurę w budżecie. Wiesz coś na ten temat, Hidan?
- Pierdolisz coś znowu jak potłuczony, Kakuzu, weź się odpierdol!- odburknął Hidan
- Akurat w okolicach urodzin twojej ulubionej zabaweczki, Ayame. Więc mam nadzieję, że te pieniądze się szybko znajdą na jakiejś gównianej misji- spojrzał na Konan- a teraz idę porozmawiać z Painem o nowym wyposażeniu.
- Dobrze- Konan odpowiedziała i spojrzała na pozostałą dwójkę- a wy, możecie powiedzieć, co się dzieje? Wasze wrzaski wszędzie słychać.
- O nic- odpowiedziała szybko Ayame- jest kretynem i tyle.
- Macie to przegadać- powiedziała ze spokojem Konan- ochłońcie i porozmawiajcie. To jest mój rozkaz. Niestabilny Jashinowy szaleniec to ostatnie, czego nam tu teraz trzeba. Jasne?
- T... Tak...
- Kurwa mać, na Jashina, jakie kurwa rozmawiać? Kółko pogadanek mamy zrobić? Ja pierdole!
- Hidan!- Konan podniosła głos i uniosła w dłoni małą kartkę papieru do origami
- Dobra, kurwa, wygrałaś. Ale na razie idę się umyć w wannie, a ty Ayame masz tu jebany zlew do ogarnięcia i mnie kurwa nie podglądaj.
Hidan poszedł, a dziewczyna poczuła na sobie karcące spojrzenie Konan, która poszła gdzieś jednym z korytarzy, do których Ayame nie miała wstępu. Dziewczyna zmyła naczynia, poszła wziąć prysznic, po czym poszła do swojego pokoju. Cicho westchnęła i spojrzała na leżący w szafce prezent od Hidana. Wzięła paczuszkę do rąk, usiadła na łóżku i rozpakowała. W środku było czarne, płaskie pudełko, otworzyła je, a w środku był naszyjnik z różowego złota w kształcie symbolu klanu Uzumaki wysadzany malutkimi kryształkami. Był delikatny i niespodziewanie ładny jak na prezent od kogoś takiego. Uśmiechnęła się do siebie, a w tej samej chwili rozległo się pukanie do drzwi i do środka wszedł Hidan ze skwaszoną miną.
- No to kurwa jestem- zobaczył naszyjnik w jej dłoni- wow, ja pierdole, po takim czasie? Już jestem godzien?
- Chcesz mi obrzydzić tą błyskotkę?- skrzywiła się i odłożyła naszyjnik na szafkę- Na razie nie mogę go założyć, bo Kakuzu się zorientuje.
- Chuj z nim, nic mi nie zrobi.
Na chwilę zapadła niezręczna cisza, usiedli obok siebie na łóżku.
- To... - zaczęła dziewczyna- Co masz mądrego do powiedzenia, Hidan?
- Ja pierdole, to ty ciągle kurwa mieszasz! Pchasz się na mnie, a rano wychodzi od ciebie w podskokach jak króliczek Deidara, no kurwa! Jak myślisz, jak to dla mnie wygląda, no kurwa mać, ja pierdole.
- Powiedziałam ci, że z nim...
- Powiedziałaś, że skończyłaś- uderzył pięścią w swoje udo- to kończyłaś całą noc i to po moim wyjściu, a później się kurwa okazało, że nie skończyłaś, tylko zrobiłaś przerwę.
- To nie tak! To znaczy... Yhhh jesteś taki wkurzający!
Hidan wstał i chciał iść do drzwi, ale dziewczyna złapała go za rękę i przyciągnęła na łóżko. Niechętnie usiadł i zacisnął szczękę.
- To nie jest proste, jak go zranię to może zginąć na jakiejś misji, czy coś... Nie wiem...
- Czego ty kurwa ode mnie chcesz?! Jak chcesz się tylko bzykać, to kurwa, proszę bardzo! Po chuj wtedy takie podchody?!
- Yhh...
- Jak robiliście to pod prysznicem i słyszałem przez ścianę twoje jęki, wyobrażałem sobie co ja bym tam zrobił.
Oblizał dolną wargę, a Ayame się wkurzyła. Jednak był tylko debilem, który gadał głupoty. Uniosła dłoń żeby go spoliczkować, ale on chwycił jej nadgarstek szybkim ruchem.
- Myślisz, że taki shinobi jak ja nie dawałby rady zatrzymać twojej rączki za każdym razem, gdy to robiłaś?
- Jesteś beznadziejnym dupkiem!
- No, to mamy już puentę naszej rozmowy, mogę iść?
- Musisz taki być?!- niespodziewanie w jej oczach pojawiły się łzy, znów to zrobiła, zaskoczyła go swoją reakcją- Przy ciebie wychodzę na jakąś złą kretynkę! Raz jesteś jak... A później... Baka! W takim razie idź sobie.
Otarła łzę, myślała, że Hidan wstanie i wyjdzie trzaskając drzwiami. Wtedy ona by je otworzyła i cisnęła za nim naszyjnikiem o ziemię. Ale w tej chwili ona też poczuła ogromne zaskoczenie, gdy Hidan wziął ją w ramiona i przytulił. Delikatnie pogładził po głowie, a jej serce zaczęło skakać w klatce piersiowej.
- Przepraszam, czasem jestem chujem. Poza tym nie pasują do mnie emocje inne niż wkurwienie i żądza krwi. Jeśli to w ogóle jest emocja. A jakieś rozczulanie się, albo, kurwa, bycie zranionym, no na Jashina, pierdole, ja zraniony? No kurwa... Ale... Kilka razy tak się poczułem. Zwykle, gdy coś szło w kierunku tej emocji, nie będę kłamać, zabijałem. Teraz jest inaczej. Wiem, mówię pewnie w popierdolony dla ciebie sposób... Dawno nie powiedziałem tylu pierdolonych zdań na raz.
- Hidan...
Ayame uniosła głowę i spojrzała na niego lekko załzawionymi oczami, w tej chwili nie wiedział co ma powiedzieć. Delikatnie otarł ostatnią łzę spływającą po jej policzku. Pierwszy raz poczuł się podle. Chciał cofnąć czas o kilka minut i zacząć tą rozmowę zupełnie inaczej. Bez tej udawanej maski chuja kretyna. Lubił jej temperament, nie bała się go, nie uciekła, gdy zobaczyła jego prawdziwe oblicze. Wstał i wyszedł z pokoju, zostawiając zdziwioną dziewczynę siedzącą na łóżku. Od razu po tym zapukał i wszedł.
- Kurwa, po prostu...- zacisnął zęby zmieszany- Nie komentuj tego, ok? Zacznijmy rozmowę od nowa.
- H... Hidan, ale...- zaśmiała się- Niech będzie.
Usiadł obok niej.
- Zapytaj mnie.
- O co? Aaaa... Więc... Co masz do powiedzenia tym razem, Hidan?
Gdy zobaczył uśmieszek na jej twarzy, zrozumiał, że zrobił z siebie jeszcze gorszego kretyna. Nie był dobry w słowach. Był "kurewsko fatalny". Dlatego w tamtej chwili nie powiedział nic. Zbliżył się do zdziwionej Ayame, zbliżył usta do jej ust. Była przekonana, że znów za chwilę się odsunie, lub zrobi coś w tym stylu. Tym razem poczuła jego usta na swoich ustach. Nie były szorstkie, jak sobie raz wyobraziła. Były delikatne. Pogładził ją po policzku i wplątał palce w jej czerwone włosy. Odwzajemniła pocałunek.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro