Rozdział 22
Ognisty smok stanął przed niewiastą, aby pożreć jej dziecię. I - do cholery - udało mu się, wbrew zapowiedziom wszystkich świętych pism tego świata.
Konrad Kuśmirak
ROZDZIAŁ 22
Nie spuszczaliśmy z siebie wzroku, gdy się pochylał. Patrzył na mnie z powagą i pewnością, jakby każdy jego ruch był odpowiednio wyważony i rozplanowany. Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie, jedyne co przyśpieszyło, to moje serce.
Poczułam ciepły oddech na swoim policzku i przymknęłam oczy. Zalała mnie tak duża fala przyjemności, że aż świat zawirował. Kaim zastygł kilka cali od mojej skóry tylko na chwilę, jakby przygotowywał mnie i siebie na to, co zaraz miało nadejść. Mimo to żadne z nas nie było gotowe.
Próbowałam zepchnąć w odmęty umysłu myśl, że to tylko udawanie, że po prostu wyjątkowo spełnił moją prośbę i zaczął kłamać, ale zbyt mocno chciałam wierzyć, że to prawda.
Dlatego postanowiłam na chwilę również okłamać samą siebie i uwierzyć, że wszystko, co się działo, było szczere.
Gorący oddech Kaima zaczął parzyć. Miękkie usta były tak blisko, że wystarczyło tylko drgnąć, bym poczuła ich dotyk. Jego ciepło, mocny, sosnowy zapach i dźwięk spokojnego oddechu działały na mnie jak afrodyzjak. Spowodowały, że przez całe ciało przeszedł prąd, kumulujący się u zbiegu ud. Musiałam je jeszcze mocniej napiąć, żeby powstrzymać się od ich zaciśnięcia.
Zimne place przycisnął mocniej do mojego policzka, a na drugim poczułam upragniony dotyk ciepłych warg. Ten kontrast zawrócił mi w głowie, odruchowo wciągnęłam powietrze do płuc.
Prawie się zachłysnęłam, gdy zrozumiałam, co robił. Byłam pewna, że przejdzie do namiętnego pocałunku, ale on zaczął scałowywać wpół zaschnięte łzy. Dotykał delikatnie ustami policzka i przenosił się w inne miejsce. Jeden pocałunek, drugi, trzeci, czwarty... Aż straciłam rachubę. Siedziałam z szeroko otwartymi oczami i szalejącym sercem, niedowierzając w to, co się działo.
Moja klatka piersiowa poruszała się w równym tempie, choć każdy wdech przychodził z olbrzymim trudem.
Każde zetknięcie warg z moją skórą było jak wykradanie kawałków mojego serca, kawałków mnie samej. Zabierał je, jednocześnie składając w całość. I z każdym kolejnym pragnęłam go coraz mocniej; nie tylko fizycznie a przede wszystkim całą jego osobę.
Gdy to pożądanie eskalowało do niewyobrażalnych rozmiarów, odsunął się lekko i spojrzał mi prosto w oczy. Ten wzrok również był inny, jakby obdarty z wielu warstw, którymi na co dzień się okrywał. Widziałam w nim pragnienie i... tęsknotę? Ciemne tęczówki błyszczały, a rozszerzone źrenice wypełniały większość przestrzeni.
Zdążyłam jedynie zamrugać dwa razy, zanim zabrał dłoń z mojego policzka i popchnął mnie na łóżko. Opadłam plecami na pościel, wydobywając z siebie westchnienie.
Błyskawicznie zawisł nade mną, z rękoma i nogami po obu stronach mojego ciała. Nie dał mi czasu na przywyknięcie do sytuacji, pochylił się, jednocześnie łapiąc mnie za brodę, by odsunąć głowę w bok. Od razu poczułam ciepły język na szyi, jego koniuszek przesuwał się leniwie od dołu aż do ucha. Zadrżałam, nie potrafiłam już się powstrzymywać. Zamknęłam oczy, gdy oddech sparzył płatek. Przygryzł go lekko, skutecznie zmieniając rytm mojego serca i oddechu. Po drugim ugryzieniu już musiałam skrzyżować uda, podniecenie urosło we mnie do takiego stopnia, że czułam pulsowanie między nogami. Wtedy znów przejechał językiem po szyi, zaraz potem zatopił zęby w tym samym miejscu. Z mojego gardła uciekł niekontrolowany jęk, biodra drgnęły.
Przysięgłabym, że poczułam na skórze jego uśmiech.
Sekundę później chwycił mój nadgarstek, nie odrywając ust od szyi. Nałożył swoją dłoń na moją, docisnął do ciała i poprowadził ją wzdłuż ciała tak, że wodziłam swoimi palcami po ubraniu. Zaczął od obojczyka, przeszedł przez mostek, brzuch. To było dziwne i zarazem cholernie ekscytujące doznanie, jakby to on mnie dotykał choć jedynie kontrolował moje ruchy.
Zatrzymał się na krawędzi spodni. Wstrzymałam oddech w niecierpliwym oczekiwaniu, ledwo powstrzymując się od poruszenia biodrami. Przytrzymał mnie przez chwilę w niepewności, dwa razy ukąsił w szyję, aż w końcu włożył palec drugiej ręki pod pasek i uniósł materiał. Nie wytrzymałam, drgnęłam. Wtedy zassał skórę tuż przy uchu, jakby karał mnie za niecierpliwość. Westchnęłam krótko, w tym samym czasie wsunął moją dłoń pod bieliznę i zatrzymał dopiero wtedy, gdy poczułam pod palcami wilgoć.
Otworzyłam szeroko oczy, nie rozumiejąc, o co chodzi. Dlaczego sam mnie nie dotknął, tylko poprowadził tam moją rękę? Nie zastanawiałam się długo, bo Kaim przeniósł swoją uwagę na drugą stronę szyi, obdarowując mnie jeszcze mocniejszymi doznaniami. Na przemian lizał, gryzł, delikatnie ssał, żeby potem uraczyć mnie samym gorącym oddechem. Doprowadzał mnie do szału.
Po chwili chyba zorientował się, że zupełnie nic nie zrobiłam z ręką, położoną na wrażliwym miejscu, bo dotknął jej przez materiał spodni i przycisnął do ciała. Gwałtownie zassałam powietrze.
– Co... – wysapałam, na co zakrył moje usta dłonią. Burknęłam w proteście, to tylko pogorszyło sprawę. Kaim poruszył moją ręką, środkowy palec wsunął się między wilgotne wargi. Drgnęłam, przymykając oczy.
To, co robił ze mną, moim ciałem... Jak zawsze sprawiał, że płonęłam.
Trochę nieśmiało, niezręcznie zaczęłam pracować palcami. Napięcie było zbyt ogromne, musiałam coś zrobić. Powolne ruchy chociaż trochę pomogły. Kaim zorientował się, że go posłuchałam, więc zabrał swoją rękę, w pełni skupił się na mojej szyi i uchu. Jednak nie chciałam pozostawać jedynie bierna. Drugą ręką przesunęłam delikatnie po naprężonym materiale spodni, niby przypadkiem. Reyes lekko drgnął i się spiął. Odczekałam chwilę, by go nie przestraszyć. Rozluźnił się, wtedy zrobiłam to ponownie, śmielej. Usłyszałam ciche westchnienie. Ten cudowny dźwięk sprawił, że moje wnętrzności zrobiły fikołka. Miałam wrażenie, że spadałam, zatapiałam się w jego oddechu, cieple zręcznego języka, miękkości warg, oszałamiającym zapachu.
Zachwycona jego reakcją, potarłam palcami sztywnego członka, z każdym ruchem zwiększałam nacisk. Pisnęłam wprost w jego rękę, gdy mocno ugryzł moją szyję. To go jednak nie zniechęciło, wręcz przeciwnie. Wszystko robił jeszcze bardziej energicznie, zachłannie, a ja przyśpieszałam i zwiększałam nacisk, zajmując się jednocześnie nim i sobą.
Pokój wypełnił się naszymi niespokojnymi oddechami.
Po chwili Kaim zabrał dłoń z moich ust, żeby wpić się w nie z impetem. Westchnęłam, przyjmując z rozkoszą ten niecierpliwy, porywczy gest. Zassał dolną wargę, potem od razu ją przygryzł i przejechał po niej koniuszkiem języka. Robił to boleśnie powoli, seksownie. Intuicyjnie otworzyłam oczy i natknęłam się na zamglony, pożądliwy wzrok. Patrzył na mnie spod ciemnych, długich rzęs jak wygłodniały wilk. Ochoczo pozwoliłabym mu się pożreć.
Nie przerywając kontaktu wzrokowego, chwyciłam jego wargę między zęby, na co syknął. Rozszerzone źrenice jeszcze bardziej się powiększyły, powieki drgnęły. Poczułam, jak jego usta rozciągnęły się w zadowolonym uśmieszku.
Wypuściłam jego wargę. Patrzyliśmy się na siebie przez moment, wręcz widziałam iskry, przeskakujące między naszymi oczami. Było w nas tyle namiętności, pasji, głodu, co zawsze, a jednocześnie czułam się o wiele inaczej, niż zazwyczaj. W gwałtownych gestach kryła się uwaga, zainteresowanie, a nawet coś na kształt... czułości?
Kochałam myśleć, że to wcale nie było kłamstwo.
Pragnęłam w to wierzyć, oszukiwać samą siebie.
Zaskoczyłam nas oboje, gdy wyjęłam dłoń ze spodni i użyłam całej siły, by przewrócić nas na łóżku. Kaim otworzył szerzej oczy ze zdziwienia, leżąc pode mną. Miałam wrażenie, że dostrzegłam tam także trochę niepewności i może nawet strachu.
– Zaufaj mi, proszę – wyszeptałam, ocierając swoje wargi o jego. Nie zareagował, więc złożyłam kilka czułych pocałunków na lekko rozchylonych ustach. Włożyłam w ten gest całe swoje serce i uczucie, jakie do niego żywiłam. – Pozwól mi... Po prostu zaufaj.
Jego powieki drgnęły. Przeskoczył spojrzeniem między moimi oczami, poczułam zaborczy dotyk, wędrował od kolan do bioder. Zabrałam stamtąd ręce, ułożyłam je nad głową Kaima i splotłam nasze palce. Obserwował mnie uważnie, czujnie, ale nie protestował. Miałam świadomość, jak trudne było dla niego oddanie kontroli, dlatego robiłam wszystko powoli, ostrożnie, by go nie spłoszyć.
Patrząc mu głęboko w oczy, opuściłam się na jego krocze. Poczułam twardego penisa dokładnie tam, gdzie potrzebowałam. Przymknęłam powieki, przez ciało przeszedł prąd. Kaim ścisnął mocniej moje dłonie i lekko, prawie niezauważalnie wypchnął biodra w górę, dociskając je do moich.
Zastygłam. Rozkoszowałam się tym odczuciem, nieznośnie przyjemne pulsowanie rozchodziło się po całym ciele, kończąc między nogami. Nasze usta lekko się stykały, rwące oddechy mieszały się ze sobą. Wszystko we mnie płonęło, rwało się do ruchu, ale celowo przedłużałam tę słodką torturę. W końcu zaczęłam drżeć z podniecenia i Kaim nie wytrzymał. Wyplątał ręce z uścisku, zatopił palce w moich biodrach i otarł penisem o spragnioną kobiecość.
Jęknęłam wprost w jego usta, zachłysnęłam się tym doznaniem i faktem, że nie potrafił wytrzymać. Zacisnęłam ręce na pościeli, zagryzłam jego wargę.
Powtórzył ten ruch kilka razy, przy każdym nie potrafiłam powstrzymać stęknięcia.
W końcu nie wytrzymałam. Jeszcze chwila i szalejący we mnie pożar zmaterializowałby się w pokoju, siejąc pożogę.
Poderwałam biodra do góry, spotykając się z nieufnym spojrzeniem Kaima.
– Zaufaj. – Pocałowałam go w usta i zsunęłam się niżej, żeby mieć dobry dostęp do spodni.
Czułam na sobie ciężki wzrok, gdy rozprawiałam się z guzikiem i zamkiem. Nie musiałam nic mówić, Kaim sam uniósł biodra i pozwolił zdjąć ubranie. Za jednym zamachem pozbawiłam go również bokserek, potem sama pośpiesznie zrzuciłam dolną część odzieży.
Nie dałam mu czasu na reakcję, od razu wróciłam na łóżko, zatrzymałam się nad jego biodrami, chwyciłam za trzonek penisa i opadłam na niego z głośnym westchnieniem. Obserwował to wszystko, mrużąc powieki, a gdy znalazł się w środku, jego oczy zaszły mgłą, a mięśnie na twarzy drgnęły. Patrzyłam na niego z cholernie ogromną satysfakcją, powolnie kręcąc biodrami. Byłam tak podniecona, że nie potrzebowałam czasu, po prostu łapczywie chłonęłam każdą reakcję Kaima na moje powolne ruchy.
Przy którymś okrążeniu zacisnął zęby, posłał mi wściekłe spojrzenie, złapał mnie za biodra i uniósł swoje, wbijając się głębiej. Sapnęłam, zaskoczona uczuciem wypełnienia. Jednocześnie moje wnętrze zapulsowało, zacisnęło się na grubym członku.
Nie potrafiłam już się powstrzymywać. Uniosłam się i opadłam, ustawiając tak, by główka penisa pocierała przednią ściankę pochwy. Palce Kaima wbijały się mocniej w moją skórę, gdy stopniowo przyśpieszałam ruchy. Jego zniecierpliwione biodra wychodziły mi naprzeciw.
Po chwili odchyliłam się lekko, odrzuciłam głowę do tyłu i skupiałam jedynie na ruchach oraz przyjemności. Nie miałam pojęcia, co zadziałało na mnie bardziej: idealny nacisk penisa, niecierpliwość Kaima, cały on czy uległość, jaką mi ofiarował. Wszystko razem wywołało tak duże podniecenie, że nie trzeba było mi dużo, by poczuć zbliżający się orgazm.
Przy każdym nadziewaniu się na członka z mojego gardła wydobywał się jęk w akompaniamencie westchnień Kaima. Zaciskałam się na nim mocno, by pogłębić doznanie i po chwili zadrżałam. Reyes poderwał się błyskawicznie, przycisnął rękę do moich ust, tłumiąc kwilenie. Miałam ochotę zaszlochać z przyjemności.
Nie zdążyłam dojść do siebie po silnym orgazmie, silne dłonie przerzuciły mnie na plecy. Jednym ruchem zrzucił przemoczoną od potu koszulkę i wszedł we mnie.
Oddychałam głęboko, posuwana szybkimi, rwanymi ruchami. Gorąca dłoń zacisnęła się lekko na mojej szyi, druga złapała pościel w garść. Krople potu spływały po jego skroniach, mokre kosmyki włosów lepiły się do czoła i polików, mięśnie brzucha były napięte. Skupiłam się na ciemnych, dzikich oczach, patrzących na mnie jak na łakomy kąsek.
Zaczynałam znów czuć podniecenie, ale wtedy usłyszałam niskie, donośne warknięcie i ciałem Kaima wstrząsnął dreszcz. Mężczyzna wykonał jeszcze kilka głębokich ruchów, wchodząc we mnie aż po nasadę, po czym opadł na mnie całym ciałem.
Oddychaliśmy głęboko, czarne włosy łaskotały mój policzek. Kaim chyba nawet nie zauważył, kiedy zaczęłam błądzić opuszką palca po jego plecach. A może po prostu mi na to pozwolił.
Cieszyłam się naszą bliskością, do momentu, aż nasze oddechy się uspokoiły. Wtedy mężczyzna podniósł się na łokciach i spojrzał mi w oczy. Znieruchomiałam, obserwując, co zrobi. On jedynie patrzył na mnie przez chwilę z dziwnym, nieobecnym wyrazem twarzy, po czym przeturlał się na bok i zakrył twarz przedramieniem.
– Idź pod prysznic, pójdę po tobie – powiedział cicho.
Odruchowo pokiwałam głową, chociaż nie mógł tego widzieć. Odetchnęłam głęboko i wstałam. Miałam nogi jak z waty, mozolnie mi szło zakładanie spodni. Przed wyjściem z pokoju zerknęłam na leżąca sylwetkę, zastygłą wciąż w tej samej pozycji. Przygryzłam spuchniętą wargę, po czym poszłam pod prysznic.
Przechodząc przez korytarz, zerknęłam w stronę schodów. Kusiło mnie, żeby zejść na dół, raz jeszcze spojrzeć na brata, ale nie pozwoliłam sobie na to. Poza tym pewnie nadal spał, nawet nie mogłabym z nim porozmawiać.
Dałam sobie jeszcze jeden, względnie spokojny wieczór.
Po powrocie nie zastałam Kaima w sypialni. Spojrzałam ze zrezygnowaniem na puste łóżko, potem ruszyłam do siebie po ubrania. Zapukałam dwa razy, bo nie miałam pojęcia, czy ktoś zajął już mój pokój. Dobrze zrobiłam, bo po chwili zamek szczęknął i ujrzałam twarz Joan.
Kobieta zlustrowała mnie od góry do dołu, uśmiechnęła się podstępnie i otworzyła szerzej drzwi.
Wślizgnęłam się do środka, gdy rzuciła:
– Dziewczyno, wcale się nie ukrywacie z Kaimem.
Moje serce zrobiło fikołka na tę uwagę. Nie patrzyłam na nią, po prostu podeszłam do szafy i sięgnęłam po komplet dresowy oraz piżamę.
– Chciałam wziąć swoje rzeczy – bąknęłam. Zabrałam to, co miałam i odwróciłam się do wyjścia. Jednak napotkałam przeszkodę w postaci Joan, opierającą się o zamknięte drzwi z rękami skrzyżowanymi na piersi i cwanym uśmieszkiem.
– Jak to w sumie jest z tobą i Kaimem? – spytała bez skrępowania.
Przełknęłam z trudem ślinę, ścisnęłam materiał w dłoniach.
– Nijak. Łączą nas tylko te... Pieprzone umowy – odparłam, na co kobieta uniosła brew z rozbawieniem. Westchnęłam cicho, ona i tak przecież wiedziała. – I seks.
– No, no. – Zacmokała. – Ciekawy z was duet.
Nie mogłam się powstrzymać, przewróciłam oczami.
– Idealny – sarknęłam i splotłam ręce na piersi tak samo, jak ona. – A jak tam z Aaronem? Zrobiłaś tak, jak chciałaś? – spytałam lekko, choć moje serce na chwilę zgubiło rytm.
Zaraz potem zakłuło boleśnie, gdy usta Joan rozciągnęły się w zadowolonym uśmiechu.
– Powiedzmy – powiedziała, przeciągając słowo. – Na pewno jest tak dobrze, jak z wami. – Puściła mi oczko i odsunęła się od drzwi. Otworzyła je, machając w geście oficjalnego zaproszenia do wyjścia. – Madame.
Pokręciłam głową, lekko rozbawiona. Spojrzałam w błyszczące, zielone oczy i wyszłam z pokoju. Drzwi zamknęły się za mną z cichym trzaskiem.
Wróciłam do sypialni Kaima. Przebrałam się w czyste ciuchy, usiadłam na łóżku. Pogładziłam pościel, która jeszcze chwilę temu była nagrzana od naszych ciał.
Telefon w mojej kieszeni zawibrował. Odruchowo sięgnęłam po niego, pustym wzrokiem zerknęłam na nowe powiadomienie. Zmarszczyłam brwi, widząc nazwę kontaktu. Ostatnie, czego mogłam się spodziewać, to SMS-a od Nicholasa.
Nicolas praca: Hej, ktoś zostawił u nas szachy i kartkę że to dla ciebie. Nie widziałem kto to bo akurat byłem na zapleczu i nikt nic nie mówił. Zostawił i wyszedł lol. Patrzyłem na kamerze ale miał kaptur na głowie. Wezmę na zaplecze tylko powiedz czy zostawić tak jak jest czy schować pionki?
Zdjęcie przedstawiało szachownicę, na środku leżała kartka z napisem ,,Mój ruch".
Niepokój zaburzył rytm serca. Przeniosłam uwagę na figury i ze zdziwieniem odkryłam, że było ich więcej, niż powinno. Czarny król ruszył o jedno pole, stał niedaleko białego. Moja wieża była w rogu, a obok niej, w równym rzędzie stały cztery białe pionki.
Nagle dotarło do mnie, czym cały czas była ta szachownica.
Ja, Kaim, on.
A teraz również Aaron, Chris, Joan i Jasper bo dołączyli do tej pieprzonej gry.
To nie była zwykła manipulacja.
Bawił się mną.
On cały czas się nami wszystkimi bawił.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro