Rozdział 18
Kochanie, to jak krzew tarniny: kwiaty, słodycz, woń, ciernie i krople krwi.
Irena Zarzycka
ROZDZIAŁ 18
Weszłam do środka na drżących nogach, mój wzrok padł od razu na puste łóżko. Rozejrzałam się po pokoju, ale nigdzie nie zobaczyłam Kaima. Poczułam dziwne kłucie w sercu oraz coś między rozczarowaniem a irytacją. Chciałam się wycofać, lecz nie zdążyłam się odwrócić. Twarde ciało przylgnęło do moich pleców, silne ramię objęło mnie w pasie, by unieruchomić ręce.
Serce zatrzepotało, miałam wrażenie, że spadam. Emocje zalały klatkę piersiową, głowę. Gubiłam się w ich ilości i natężeniu.
– Lgniesz do mnie jak ćma do światła, chociaż dobrze wiesz, że spotkanie z żarówką za każdym razem zaboli – wychrypiał, przyciskając swój policzek do mojej twarzy. – Masz świadomość, że chronię cię tylko dla własnych pobudek i dla dopełnienia umowy, wiesz, że mnie irytujesz, że cię nie trawię, że najchętniej bym się ciebie pozbył. – Z każdym kolejnym słowem mocniej przyciskał moje ciało do swojego torsu. – Więc czemu, Katherine? Dlaczego próbujesz się do mnie zbliżyć, czemu cię do mnie ciągnie? Co chcesz w ten sposób osiągnąć? Czego ode mnie chcesz?
Nasze policzki stykały się ze sobą, jego niski ton głosu zdawał się docierać do każdego zakończenia nerwowego w moim ciele. Kaim oddychał głęboko, jego twarda klatka piersiowa poruszała się miarowo.
– Aaron powiedział mi o waszych rodzicach, Chris o ojcu i o tym, że wyskoczyłeś z okna. Widziałeś moje blizny, prawda? Myślę, że masz takie same – powiedziałam cicho, próbując ukryć drżenie w głosie.
– Dobrze wiesz, że nie mam blizn – warknął.
– Te niewidoczne najbardziej bolą, prawda? – spytałam. Przez moment słychać było tylko nasze głębokie oddechy. Przedramię Kaima wbijało się w mój brzuch, uniemożliwiało jakikolwiek ruch.
Chciałam znaleźć się w jego głowie, pragnęłam odkryć wszystkie myśli, uczucia, jakie targały nim w tamtym momencie. A nawet ich brak.
– Nic o mnie nie wiesz, Katherine – wysyczał, zwiększając nacisk.
– Więc mi powiedz. Chcę wiedzieć, Kaim. Chcę wiedzieć, co cię boli, kto zrobił ci krzywdę, dlaczego ty krzywdzisz innych. Chcę poznać twoje koszmary, wysłuchać cię, pozwolić ci odetchnąć. Dowiedzieć się, przed jakimi potworami musiałeś uciekać – mówiłam szybko, gorączkowo. Mój oddech stał się nierówny, niespokojny.
Kaim parsknął.
– To ja jestem tym koszmarem. – Druga dłoń powędrowała w górę, poczułam zimno na swojej szyi, przyłożył do niej coś ostrego. Spięłam się, uniosłam podbródek. – Nie będziemy rozmawiać, Katherine. Nie potrzebuję się spowiadać, jestem tym, kim jestem. Jedyne...
– Nie chcę cię zmieniać – przerwałam mu. – Chcę tylko zrozumieć, być. Mnie nikt nie wysłuchał, nikt nie zapytał, więc chcę...
Zabrał rękę z talii, przycisnął ją do moich ust.
– Nie. Będziemy. Rozmawiać – wycedził. – Musisz zrozumieć, że nie zostaniemy przyjaciółmi, partnerami, czy cokolwiek sobie wyobrażasz. Przestań robić podchody, przestań mnie analizować, przestań pytać. Chcesz się ze mną pieprzyć? W porządku, będziemy się pieprzyć. Niczego więcej ode mnie nie oczekuj – powiedział, po czym zabrał metal z mojej szyi i przejechał tępą stroną po mostku, brzuchu, dotarł do spodenek. Wstrzymałam oddech. Ufałam mu, byłam pewna, że mnie nie skrzywdzi, z mocno kołaczącym sercem wyczekiwałam kolejnego ruchu. – Powiedziałem, że jeśli tu wrócisz, to uznam to za zgodę. – Wsunął ostrze pod materiał, poczułam szarpnięcie, piżama rozdarła się, opadła na podłogę.
Od razu zrobił to samo z majtkami, odrzucił je na gdzieś na bok razem ze stalą, która z brzdękiem wylądowała na panelach.
Chciałam skrzyżować nogi, ale Kaim zdążył wsunąć między nie dłoń. Wciągnęłam gwałtownie powietrze nosem, czując zimne palce, obejmujące wrażliwe miejsce. Oddychałam głęboko, Kaim mocniej przycisnął rękę do łechtaczki i warg, drugą wciąż trzymał na moich ustach.
Wszystko działo się za szybko, zbyt obojętnie, nie tak, jak chciałam. Miałam wrażenie, że im bliżej byliśmy, tym większy dzielił nas dystans. Z drugiej strony całe moje ciało lgnęło do niego, pragnęło go, nie potrafiłam oprzeć się pokusie.
Dotrę do niego, jeszcze mi się uda, ale teraz...
– Znasz zasady, prawda? – wymruczał do mojego ucha. Jego ton w połączeniu z naciskiem palców sprawił, że przymknęłam oczy z przyjemności, zalewającej ciało i umysł. – Bez dotykania. A jeśli znów zaczniesz gadać, zatkam ci usta. I raczej ci się to nie spodoba – oznajmił, po tych słowach zmiękły mi kolana. – Pokiwaj głową, jeśli zrozumiałaś.
Skinęłam.
Zabrał rękę z ust, od razu wsunął ją pod koszulkę i ścisnął moją pierś. W tym samym czasie zaczął zataczać kółka palcami na łechtaczce. Oparłam głowę o jego ramię, oddałam się przyjemności. Odłożyłam na później rozmyślania o tej rozmowie, w tamtym momencie mogłam skupić się jedynie na jego zręcznych, chłodnych palcach. Nie naciskał zbyt mocno ani za słabo, utrzymywał idealne, powolne tempo, aby doprowadzić mnie na skraj szaleństwa.
Czułam jego rosnące podniecenie na swoich pośladkach, przez to straciłam resztki zdrowego rozsądku.
Kaim Reyes mnie pragnął.
To starczyło, by motyle w moim brzuchu poderwały się do lotu, a oddech zgubił rytm.
Westchnęłam, gdy dotknął mojej szyi koniuszkiem języka i przejechał nim powoli w górę, aż do ucha. Zatrzymał usta tuż przy płatku, drażnił go gorącym oddechem, w tym samym czasie zwiększał stopniowo nacisk palców między moimi nogami. Myślałam, że zwariuję od nadmiaru bodźców, a wtedy naparł mocniej wzwodem na nagi pośladek. Pod moimi powiekami zatańczyły gwiazdy, serce biło jak szalone.
Przeciągał słodką torturę, przez którą kręciło mi się w głowie. Byłam pewna, że za chwilę dojdę. Nie chciałam tego, jeszcze nie.
Za szybko, za mało.
Mimo to moje biodra same drgnęły, łaknąc mocniejszego dotyku.
Nic nie przygotowało mnie na to, co miało zaraz nadejść.
Kaim nagle popchnął mnie tak, że przewróciłam się na łóżko. Nie zdążyłam nawet wyciągnąć rąk przed siebie, moja twarz wylądowała w pościeli. W międzyczasie usłyszałam brzdęk zapięcia paska od spodni. Wsparłam się ramionami, chciałam wstać, ale Reyes znalazł się nade mną, złapał za włosy i przyszpilił mój policzek do materaca. Sapnęłam z zaskoczenia, włosy zasłoniły mi cały widok.
Prędko złapał mnie za biodra, uniósł je, chwycił moje nadgarstki i boleśnie pociągnął do tyłu. Pisnęłam, ale nic sobie z tego nie robił. Każdy jego ruch był szybki, brutalny, czułam się w jego rękach jak szmaciana lalka.
Nie było pocałunków, słów, przepychanek.
Oddałam mu się w całości, pozwoliłam zawładnąć moim ciałem, myślami.
Wszedł we mnie od tyłu, zanurzył w moim wnętrzu do samego końca. Zacisnęłam zęby z bólu, z mojego gardła wydobył się jęk pomieszany z sapnięciem. Odruchowo zacisnęłam się na twardym członku, gdy całe ciało się spięło. Kaim zastygł w tej pozycji, więc skorzystałam z okazji i spróbowałam się rozluźnić. Wyrównałam oddech, skupiłam się na przyjemnym uczuciu wypełnienia.
Przestałam się na nim zaciskać, wtedy wyszedł ze mnie całkowicie, złapał mocniej za nadgarstki i ponownie z impetem zanurzył się do samego końca. Nasze ciała obiły się o siebie, znów wyrwało mi się stęknięcie. Tym razem jednak ból był mniejszy i udało mi się szybciej rozluźnić.
Kaim powtórzył ten ruch jeszcze kilka razy, z każdego czerpałam coraz większą przyjemność. W końcu odgłosy niezadowolenia przemieniły się w jęki ekstazy, a ja sama wyciągałam biodra w jego stronę, by szybciej poczuć go całego w sobie. Ból zniknął całkowicie, a te powolne, choć mocne pchnięcia, przestały mi wystarczać.
Reyes dobrze wiedział, co robił. Każdy jego ruch był przemyślany, doprowadzał mnie do obłędu.
Chwilę później przerwał tortury. Przyśpieszył, z każdym ruchem bioder penis wsuwał się mniej i naciskał mocniej na przednią ściankę. Ostatecznie wchodził we mnie szybko, samą końcówką, drażniąc najczulszy punkt w pochwie. Ciężko było mi złapać powietrze, cała drżałam.
Słychać było moje stękanie, jego niespokojny oddech i mokre dźwięki naszych ciał.
Podniecenie skumulowało się we mnie w olbrzymiej ilości, szukało ujścia. To uczucie było nie do wytrzymania. Pragnęłam skończyć, wyładować to okrutne napięcie, ale Kaim jakby celowo wszystko przedłużał. Wystarczyło tylko zmienić kąt tak jak poprzednio, żeby doprowadzić mnie na szczyt.
Brakowało mi tchu, zacisnęłam zęby. Pot spływał po mojej skroni, czułam go też na plecach.
Sama próbowałam przesunąć biodra tak, by mocniej ocierał się końcówką członka o punkt G, lecz wtedy Reyes boleśnie wygiął moje ręce jeszcze mocniej do tyłu i musiałam przestać. Jednak nie zrezygnowałam, napięłam mięśnie Kegla, złączyłam ze sobą nogi. W odpowiedzi usłyszałam, jak Kaim zasysa powietrze.
– Kurwa – wysyczał, przez to znów zakręciło mi się w głowie.
Nie wytrzymał.
Zmienił kąt, zwiększył nacisk, wchodził we mnie mocniej. Do tego przyśpieszył. Miałam ochotę zapłakać przez cudowne, obezwładniające uczucie, rozlewające się po całym ciele.
– Boże, tak – sapnęłam, wychodząc mu biodrami naprzeciw.
Jego szybki oddech działał na mnie jak najwspanialszy afrodyzjak. Świadomość, że było mu dobrze, że razem ze mną balansował na granicy, wywoływała we mnie pierwotną, zwierzęcą żądzę.
Zaczęłam pracować mięśniami dna miednicy, zaciskałam je i rozluźniałam na przemian. Przyniosło to oczekiwany skutek, Kaim chaotycznie łapał powietrze, jego palce wbijały się mocno w moje nadgarstki.
Byłam blisko, tak cholernie blisko, że nawet nie powstrzymywałam głośnych jęków. Nie przejmowałam się niczym, liczyło się tylko upragnione spełnienie. Kilka idealnych pchnięć później krzyknęłam, całe ciało zadrżało pod wpływem mocnego orgazmu. Kaim nie przestawał, wsuwał się we mnie nieustannie, więc resztkami sił zacisnęłam się na nim. Zaklął pod nosem. Po chwili sapnął, wszedł we mnie do końca, jego członek zaczął pulsować w moim wnętrzu. Zwolnił ruchy, dostosował je do rytmicznych skurczy, nadal dając mi przyjemność.
Oddychałam ciężko, głęboko. Serce powoli się uspokajało, nogi drżały od wysiłku i długiego utrzymywania jednej pozycji.
Kaim wysunął się ze mnie, więc z ulgą opadłam płasko na łóżko. Odgarnęłam włosy z twarzy, skierowałam wzrok na mężczyznę, który właśnie zakładał bokserki.
Nie zamierzałam nic mówić. Wszystko było już jasne, nasza relacja została określona.
Dlatego nie czułam zupełnie niczego, gdy Kaim wyszedł z pokoju, a moje powieki zrobiły się strasznie ciężkie. Zasnęłam.
━━ ♜ ━━
Następny dzień minął spokojnie. W pracy nie było dużo klientów, Nicolas był mniej natrętny niż zwykle. Nie błądziłam za dużo myślami, starałam się skupić na aktualnych zadaniach.
Stalker nie dawał żadnego znaku życia, odkąd wyjechaliśmy z Alverton. Cieszyło mnie to i jednocześnie napawało niepokojem. Wątpiłam w to, że zniknął. Cały czas starannie realizował swój plan, więc nagłe poddanie się nie miało sensu. Byłam pewna, że przestanie mnie prześladować dopiero wtedy, gdy jedno z nas umrze.
Po pracy szybko wstąpiłam do pobliskiego sklepu po ziarna, po tym wróciłam prosto do domu. Od razu weszłam do salonu, by nasypać jedzenie gołębiowi i spotkałam się z zaskakującą niespodzianką.
Ptak miał usztywnione i zabandażowane skrzydło. Leżał spokojnie w kartonie, obok miseczki pełnej wody. Uśmiech sam wpłynął na moje usta, radość zalała serce.
Pragnęłam podziękować Kaimowi, jednak byłam pewna, że zignorowałby moje słowa.
Lekkim krokiem poszłam do kuchni. Na kuchence czekała patelnia z kurczakiem w sosie curry, charakterystyczny zapach wypełniał całe pomieszczenie. Obok był garnek z ryżem. Wszystko było jeszcze ciepłe, wystarczyło podgrzewać dosłownie moment, by zjeść gorący posiłek. Zajęłam się tym, w brzuchu już mocno burczało.
Ostatnio zaczęłam lubić się z jedzeniem. Pochłaniałam je ze smakiem, a wspólne śniadania z Kaimem stały się przyjemną rutyną. Nie kręciłam nosem na przygotowane potrawy, wrócił apetyt, znów zaczęłam czuć głód. Wiedziałam, że to zaledwie początek drogi, na którą zaprowadziła mnie terapia i upór Kaima, ale i tak uważałam to za ogromny sukces. Doceniałam to.
Doceniałam wszystko, co dobrego dawało mi życie.
Po obiedzie wzięłam szybki prysznic, potem poszłam do swojej sypialni. Serce zabiło mocniej na myśl o tym, że rano obudziłam się w pokoju Kaima. Sama. Mimo to przyjemnie było wdychać jego zapach, zostawiony na poduszce i leżeć tam, gdzie spędzał każdą noc.
Położyłam się na łóżku i wzięłam telefon do ręki. Rytuałem stało się przeglądanie social mediów Vivien i Ruby, znów wypatrywałam zdjęć Pianki. Nie zawiodłam się, rano obydwie dziewczyny dodały nowe posty. Na fotografii siedziały obok sennej suczki, nadal miała zabandażowany brzuch i wenflon w łapce. Starałam się tym nie przejmować, najważniejsze było to, że żyła.
Potem scrollowałam TikToka, ale nie mogłam się na nim skupić. Myślami wciąż wędrowałam do przyśpieszonego oddechu Kaima, jego zapachu, gorącego ciała. Z każdą chwilą moje podniecenie rosło, w pewnym momencie aż musiałam skrzyżować uda. Westchnęłam z irytacją. Był niedaleko, zamknięty w swoim pokoju. Wyraził się jasno, że jeśli chcę...
Wstałam i ruszyłam do jego sypialni. Serce biło mocno z ekscytacji, gdy przemierzałam korytarz. Zapukałam dwa razy w drzwi, otworzył je po kilku sekundach. Mój wzrok od razu padł na rozwichrzone włosy, potem na nagą klatkę piersiową i zatrzymał się na wypukłości w bokserkach o wiele za długo. Zarumieniona wróciłam spojrzeniem do uważnych oczu.
Uniósł lekko brew w niemym pytaniu. Przełknęłam ślinę, zrobiłam krok w jego stronę i otworzyłam usta, by coś powiedzieć, zapytać. Nie zdążyłam.
Kaim złapał mnie za koszulkę i gwałtownie przyciągnął do siebie. Zderzyłam się z jego klatką piersiową, moje biodra przylgnęły do jego, zaskoczona rozchyliłam wargi, które od razu pochwycił swoimi. Język wdarł się do moich ust, nie czekał na zaproszenie.
Drzwi trzasnęły, Reyes pokierował nas w głąb pokoju. Ledwo mogłam złapać oddech.
Potem znów zatraciliśmy się w sobie. Nie było dotykania, żadnych słów, gry wstępnej. Posadził mnie na komodzie, zatopił palce we włosach i brał tak długo, aż zalał nas orgazm. Na koniec poszedł pod prysznic, a ja uciekłam do swojego pokoju. Czułam się zaspokojona, spełniona, lecz jednocześnie pragnęłam więcej.
Od tamtej pory codziennie uprawialiśmy seks. Zawsze wychodziło to z mojej inicjatywy, to ja musiałam przyjść do niego, nigdy na odwrót. Chociaż czasami miałam wrażenie, że tylko na to czekał. Kilka razy wydawało mi się, że nakryłam go na wpatrywaniu się we mnie głodnym spojrzeniem, ale ciężko było stwierdzić, czy miałam rację.
Pieprzyliśmy się w jego sypialni, w kuchni, w salonie. Brał mnie w różnych pozycjach, choć schemat zawsze wyglądał tak samo. I ciągle było mi mało.
Przestaliśmy nawet rozmawiać o stalkerze, w ogóle nie używaliśmy słów. Nasze interakcje ograniczały się do samej cielesności. Byłam tym zafascynowana, łaknęłam go, pragnęłam jego dotyku, ale z drugiej strony brakowało mi go. Tęskniłam za jego docinkami, naszymi spięciami, ogniem i huraganem uczuć.
Mijały tygodnie, lecz nic się nie zmieniało.
Praca, dom, jedzenie, seks. Praca, dom, jedzenie, seks. W kółko.
W międzyczasie zawiozłam gołębia do weterynarza, zostawiłam go tam. Zostałam pochwalona za usztywnienie skrzydła, przyjęłam to z dumą, myśląc o Kaimie.
Pewnego wieczoru zeszłam do salonu. W pomieszczeniu panował półmrok, oświetlała je jedynie jedna lampka na stoliku. Reyes siedział w fotelu, trzymał w dłoni szklankę whisky. Mocny zapach alkoholu rozchodził się po pomieszczeniu, drażnił nozdrza.
Ciemne oczy śledziły uważnie każdy mój ruch, gdy zbliżałam się do mężczyzny. Odłożył szklankę na stolik, położył ręce na podłokietnikach. Jak kotka wdrapałam się na jego kolana, oparłam dłonie o zagłówek i przylgnęłam biodrami do jego krocza. Kolejny raz odkryłam, że był już podniecony. Wątpiłam, że fantazjował o mnie, ale trzymałam się tej myśli. Podobała mi się.
Złapał mnie za pośladki, wbił palce w materiał spodni. Ugryzł mnie w wargę, rozciągnęłam usta w zadowolonym uśmiechu.
Chwilę później przytrzymał moje uda i wstał. Kąsałam jego ucho, sunęłam językiem wzdłuż płatka. Zderzyłam się plecami z zimną ścianą, z gardła uleciało westchnienie. Postawił mnie na ziemi, pośpiesznie pozbawił nas spodni, złapał moją nogę, uniósł ją i wszedł we mnie płynnym ruchem. Moje pośladki obijały się o twardą powierzchnię z każdym ruchem jego bioder. Dyszał wprost do mojego ucha, podczas gdy ja jedną ręką ściskałam swoją pierś, a drugą pocierałam wrażliwą łechtaczkę.
Nie hamowaliśmy się, nie przejmowaliśmy tym, by być cicho. Dlatego ani ja, ani Kaim nie usłyszeliśmy przekręcanego zamka i otwieranych drzwi.
Uświadomiliśmy sobie, że ktoś wszedł do domu dopiero wtedy, kiedy zapalił światło w salonie i pełnym niedowierzania głosem zapytał:
– Serio, kurwa?
━━ ♜ ━━
HA, KTO TO?????????????????????????
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro