Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

Emma

— Potrzebujesz czegoś? — Zza drzwi wychyla się Matthew.

— Nie, dzięki. — Posyłam w jego stronę wdzięczny uśmiech.

Widzę, jak ponownie znika za drzwiami. Siedzę w pokoju, który zdaje się, że jest pokojem gościnnym. W pomieszczeniu dominują ciepłe kolory, a księżyc przez duże okno wpuszcza światło, przy okazji, przebijając się przez białą jak śnieg zasłonę. Sięgam po książkę na stoliku i zabieram się za lekturę.

Gdy nuży mnie już czytanie, a oczy koleją się zamykam książkę i odkładam na swoje miejsce.
Mój telefon znowu daje o sobie znać. Wyciągam rękę w kierunku smartfona i zaczynam przeglądać wiadomości. "Zdaje się, że przyjaciółeczki nie są już razem. I jak tam twój chłoptaś? Chyba nie oberwał za bardzo. A może spróbujemy pokombinować na kimś innym? Nie. Spokojnie nie na tobie. Może na jego córeczce? Spłacić dług, a będziemy kwita. Jeden występ i daje ci spokój." po przeczytaniu SMS-a patrzę się w ekran dobre kilka minut. Z każdą sekundą omiata mnie przerażenie, a jednocześnie panika, która wkrada się powoli w moje ciało, a rozpoznaje to o tym, jak mimowolnie zaczynam się spinać. Odkładam telefon i kładę się na miękkich poduszkach. Przymykam oczy. Odpływam. Zasypiam.

Zapach delikatnie spalonych grzanek i świeżo zaparzonej kawy natychmiast rozbudza mnie. Unoszę powieki i widzę pokój. Inny pokój. No tak muszę się przyzwyczaić. Lekko podnoszę się i zaczynam przeglądać telefon. Po przeczytaniu wszystkich wiadomości schodzę na dół.

— O już się obudziłaś. — Matt wstaje od stołu i wkłada jakiś talerzyk do zmywarki, lekko się przy tym trudząc.

Ma na sobie luźne dresy i koszulkę idealnie opinającą jego klatkę piersiową, która uwypukla się. Nadal korzysta z kul, które pomagają mu w poruszaniu się. No w sumie nie mam co się dziwić, bo jego noga jest uwieziona w gipsie. Kiwam głowa, zlewając.

— Katy jeszcze śpi? — Pytam cicho i odbieram od niego talerzyk — siadaj. — Mierze go wzrokiem, po czym sama wkładam talerzyk do zmywarki i nieumyte szklanki.

— Już, już — uspokaja mnie i z lekkim trudem w końcu siada przy stole.

— Mówiłam, że masz odpoczywać — odpieram w końcu i częstuje się grzankami na talerzyku.

— Chcesz kawy? — Pyta i widzę, że zabiera się, aby wstać.

— Nawet o tym nie myśl. — Kieruje palcem w jego stronę i wstaje.

Podchodzę do szafki ze szklanką i sięgam jedną, po czym wsypuje kawę. Zalewam wrzątkiem i znów zasiadam przy stole.

Do kuchni wchodzi Katy. Ziewa cichutko i siada przy stole.

— Jak ci się spało mała? — Matthew patrzy z troską na córeczkę, a ja nie mogę ukryć uśmiechu.

— Dobrze tatusiu — odpowiada — też mogę grzankę? — Mała patrzy na mnie.

— Pewnie. Już się robi — komentuje i natychmiast wstaje i idę do tostera.

Ciepłe grzanki umieszczam na talerzu. Robię pyszną owocową herbatę i stawiam przed małą.

— Proszę księżniczko — odpieram i siadam z powrotem.

Moje myśli zachodzi wczorajszy SMS. Znowu odpływam, myśląc co dalej. Co, jeśli wszystko wyjdzie na jaw? Popijam kawę i lekko przymykam oczy, czując jej pyszny smak. Moje ciało lekko się odpręża.

— Tato, a kupimy gitarę? — Głosik małej wyrywa mnie z morza myśli.

— Pewnie — mówi, a ja patrzę na niego, jakbym zobaczyła ducha.

— Serio? — Unoszę brwi do góry, nie wierząc w to, co powiedział.

— Serio — rzuca pewnie, obdarzając mnie lekkim spojrzeniem.

Chodzimy już za odpowiednią gitarą może z godzinę. Może to dlatego, że takich sklepów jest bardzo mało? Pamiętam, jak kiedyś razem z tatą szłam kupić swoją pierwszą gitarą. Byłam wtedy najszczęśliwszą dziewczynką na świecie. N mam przed oczami jak siedziałam z tatą na kanapie i grałam pierwsze piosenki, a on dogrywał mi na pianinie. Z czasem występowaliśmy razem na różnych koncertach. A potem? Potem to wszystko minęło. Zamieniło się w pył, który odleciał, jak ptak w różne kierunki świata. Patrick. Chłopak, który namącił mi w głowie, a potem zniszczył. Występ, scena, gitara. Tak wyglądały moje ostatnie lata. On i ja na każdym koncercie. Niby para idealna, a jedną osobą zgasiła ten płomień dla sławy. Dla pieniędzy. Czy chciałabym cofnąć czas do występów? Pewnie, że tak. Ale czy dałabym się znowu zranić?

— Emily, a może ta? — Katy ciągnie mnie za rękaw.

— Jest śliczna. Chciałabyś tę? — Pytam ciepło.

Kiwa ochoczo, a ja ukradkiem spoglądam na Matta. Uważnie przygląda się instrumentom. Stoi przy jednym z fortepianów, zatapiając w nim wzrok, tak jakby było tam coś napisane.

— Matthew. — Delikatnie dotykam jego ramię.

— Tak? — Pyta, nie odrywając wzroku od instrumentu.

— Wszystko w porządku? — odpowiadam pytaniem na pytanie i widzę, że cos jest nie tak.

— Tak-rzuca uspokajająco i poprawia kulę.

Bierzemy wymarzoną gitarę dla małej i kupujemy. Zerkam co rusz na nieobecnego tatę małej i myślami jest gdzie indziej, wzdycham ciężko, po czym po zakupieniu gitary opuszczamy sklep. Idziemy wąską uliczką. Między nami panuje cisza, którą zabija głosik Katy. Widzę, jak bardzo się cieszy. Widzę, jak na i twarzyczce widnieje słodki uśmiech. Serce zaczyna bić mi w piersi na myśl o tej małej. Ma w sobie tyle radości. Ciekawa czy jej mama też taka była? Na myśl nie to pytanie od razu smutnieje, jednak zakładam nie twarz sztuczny uśmiech. Siadamy na jednej z parkowych ławek, a mała nagle zsiada z moich kolan i biegnie w kierunku dzieci.

- Katy! - krzyczę za nią, a Matt widocznie się ożywia i patrzy na córeczkę, a potem na mnie pytającym wzrokiem.

Rozmawia z tym chłopcem, z którym się bawił ostatnio na placu. Zjeżdżają na zmianę ze zjeżdżalni, wybuchając przy tym śmiechem.

— Czemu nic mi nie powiedziałaś? — Uważnie mi się przygląda.

— O czym? — Lekko zdezorientowana poprawiam kosmyk włosów.

— Że Katy ma nowego przyjaciela — kontynuuje.

— Sama nie wiem — bez znacznie wzruszam ramionami — słuchaj, ja wiem, że to może nie jest odpowiedni moment, ale może czas, aby mała poszła do przedszkola? — zaczynam powoli.

— Myślałem o tym. — Wzdycha cicho.

— I co? — dociekam.

— Miałem o tym z tobą porozmawiać jakiś czas temu. Rozmawiałem z jedną z przedszkolanek i zapisałem ją do przedszkola — tego sie nie spodziewałam. Podmienili go w szpitalu?

— Tatusiu to jest Blake — mała podbiega do mnie z małym blondynkiem o niebieskich oczach.

— Cześć młody. — Matthew uśmiecha się, a ja z każdą chwilą zastanawiam się, czy ja tego człowieka znam?

— Dzień dobry panu — wita się niepewnie.

— A to jest Emily. Ta, o której ci opowiadałam — mówi, a ja mimowolnie się uśmiecham.

Witam się z chłopcem i patrzę znacząco na jej tatę. Obaj wybuchamy śmiechem. Czyżby cos się szykowało? Maluchy biegną na huśtawki. Nie mogę przestać się uśmiechać.

— Myślałaś kiedyś o własnych dzieciach? — Patrzy na mnie zaciekawionym uśmiechem, a jednocześnie kryją się tam iskierka, które rozjaśniają jego oczy. Jego głos jest spokojny i normalny.

— Nie wiem... Nie myślałam o tym — rzucam cicho. Tak cicho, że już nie jestem pewna żadnych swoich słów. Nie przy nim.

***

Hejka moi kochani❤️
Jak wam się podobał rozdział?
Który moment najbardziej wam się spodobał? 😘❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro