Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 29

Hej! Dzisiaj was rozpieszczam.

*

Danielle

Layton był moim pierwszym chłopakiem. Poznałam go na studiach, ja studiowałam grafikę on zarządzanie w biznesie. Gdy się poznawaliśmy nigdy nie był w stosunku do mnie agresywny. Zawsze prawił mi komplementy, na randkach dostawałam bukiet białych róż, chodziliśmy na spacery po hiszpańskich plażach i nic nie zwiastowało tego, co nastąpiło później. Z dnia na dzień stał się okropnym facetem. Gdy pierwszy raz krzyknął, wystraszyłam się i spędziłam noc u znajomej. Później przepraszał i wytłumaczył swoje zachowanie tym, że ktoś ważny go wystawił i był zdenerwowany. A ja byłam tak cholernie głupia, że mu wybaczyłam. Nie wiedziałam, że jeden raz nie będzie tylko raz, a powtórzy się niejednokrotnie. Wtedy naprawdę go kochałam. Tak mocno, że nie widziałam wad i wybaczałam każde przewinienie. Nawet wtedy, gdy podnosił na mnie rękę.

Bałam się go opuścić.

Aż któregoś dnia zgarnęła go policja, a Layton zniknął. Wtedy się uwolniłam, zaczęłam terapię i sądziłam, że ten rozdział z przeszłości mam już za sobą. Okazuje się, że tak nie jest. Mam wyjątkowego pecha.

Wypadek siostry, nagła przeprowadzka, szukanie pracy, Preston, a teraz mój były... Życie lubi sobie ze mnie kpić.

Biorę głęboki wdech, przy czym unoszę wzrok na swoje odbicie w lustrze. Dawno nie miałam ataków paniki. To mój pierwszy od kilku miesięcy. I pewnie nie ostatni. Nie mam pewności, czy Layton gdzieś się tu nie kręci, ale nie mogę siedzieć w łazience przez... sama nie wiem jak długo. Jeszcze kilka długich sekund wpatruję się we własne odbicie, a kiedy ktoś wchodzi do pomieszczenia, zabieram torebkę z blatu i wychodzę.

Nie odnajduję Laytona na piętrze, za to odkrywam, że Nate wrócił z przerwy. Na biurku stoi papierowa torba z logiem KFC oraz dwa kubełki z napojem. Od razu wiem, że to dla mnie, bo prócz nas nikt z działu graficznego nie pracuje.

Zakładam maskę zadowolenia, by ukryć swój niedawny stać, po czym otwieram przeszklone drzwi. Nate unosi wzrok. Uśmiecha się szeroko i wskazuje na przyniesioną torbę.

– Głodna?

Odwzajemniam uśmiech. Zabieramy torbę oraz napoje do strefy wypoczynku, siadamy na miękkich pufach, w których da się zatopić, a jedzenie stawiamy na szklanym stoliku. Nate wyciąga opakowanie pełne kurczaków oraz sosów. Przez to spotkanie z Laytonem, a raczej chwilowy kontakt wzrokowy, nie znalazłam chwili, by coś zjeść. Cieszę się, że Nate pomyślał o zamówieniu czegoś. Zupełnie tak, jakby wiedział, czego potrzebuję.

– Chciałem skoczyć po te kanapki z baru kilka przecznic dalej, ale jest tam taka kolejka, że musiałbym czekać na dworze na deszczu. Wybrałem więc KFC, mam nadzieję, że lubisz.

– Nie często jem fast foody – przyznaję – ale raz na jakiś czas nie zaszkodzą.

– Zatem smacznego. – Puszcza mi oczko.

Przyglądam się mu chwilę, aż do głowy przychodzi pytanie, które korci zadać. Waham się chwilę. Nie chcę usłyszeć, że mam rację i facet, którego widziałam jest tym, który mnie zniszczył.

– Kim był ten facet, z którym rozmawiałeś przed wyjściem? Wyglądał, jakby się zgubił.

Nate przełyka kurczaka, którego zdążył ugryźć.

– Layton Mccarthy – wyjaśnia. – Szukał Prestona, ale dziś się nie zjawił, więc powiedziałem, że odezwie się, jak wróci.

– Mccarthy? – powtarzam.

Imię się zgadza, ale nazwisko... Czy Layton po swoim zniknięciu postanowił je zmienić? Tylko dlaczego? Przez to, że kilkanaście lat temu zabrała go policja? Jego ojciec ma kupę kasy! Na pewno wyjaśnili sprawę albo dali dobrą łapówkę.

– Mhm, znasz go?

– Em... – Nie mogę mu powiedzieć, że wydaje mi się, że go znam. Sama nie jestem pewna, ale tych oczu i uśmiechu się nie zapomina. To na pewno ten sam człowiek. – Twój brat wspominał mi, że ten Mccarthy chciał się ze mną zobaczyć w sprawie projektów, które mu zrobiłam.

– Serio? – Unosi brew. – Mi nic nie mówił. Może w tej sprawie przyszedł?

Wzruszam ramionami. Czy on wie, kim jestem? Rozpoznał mnie i zrezygnował z rozmowy? Dziwnie to wyglądało, choć moja wyobraźnia może wszystko bardziej koloryzować. Jestem jednak pewna, że ten mroczny uśmiech był prawdziwy.

I zwiastował coś niedobrego.

Dzwonek telefonu Nate'a jest tak głośny, że wzdrygam się, a serce podchodzi mi do gardła. Z szeroko otwartymi oczami patrzę, jak mężczyzna mnie przeprasza i oddala się, by odebrać połączenie.

W salce panuje taka cisza, że nie da się nie słuchać odpowiedzi Nate'a.

– Jak to się stało? – unosi głos. – Jak najbardziej przyjadę. W porządku, dziękuję. – Rozłącza się, po czym pociera zarost dłonią. Później sięga po kurtkę, którą powiesił na krześle i zwraca się do mnie: – Muszę coś pilnie załatwić. Możesz wrócić do domu i ogarnąć resztę zdalnie. Nie ma sensu, abyś siedziała tu całkiem sama.

– Stało się coś poważnego?

– Mam nadzieję, że nie, ale to się okaże.

Mam wrażenie, że kłamie, ale nie dopytuję o szczegóły. Po jego wyjściu korzystam z pozwolenia i wracam do domu. Oczywiście zabieram jedzenie, które kupił, bo nie może się zmarnować. Kira będzie zadowolona, gdy po powrocie zobaczy coś z jej ulubionej restauracji.

Mam tylko nadzieję, że sprawa, w jakiej pojechał Nate nie jest zbyt poważna. Choć jego oczy mówiły co innego.

*

W domu zajmuję się projektami, kończę kilka, ale pogoda jest tak zła, że szybko robię się senna. Oczy same mi się zamykają. Odgłos deszczu działa usypiająco, dlatego po długiej walce z chęcią zaśnięcia kończę pracę wcześniej i idę do kuchni zaparzyć kawę. Stawiam na coś mocnego z mniejszą ilością cukru niż zwykle.

Gorzki smak rozlewa się w przełyku, działa rozgrzewająco i trochę mnie wybudza. Staję przy oknie, patrząc na Manchester pochłonięty w deszczu. Widoczność jest ograniczona, chodniki są pełne parasoli, a światła sygnalizacji przebijają się przez ścianę deszczu. Wdycham rześkie powietrze wlatujące przez uchylone okno. W jednej chwili ramiona pokrywa gęsia skórka.

Nie dopijam kawy nawet do połowy a mój telefon wydaje z siebie melodyjkę. Na wyświetlaczu pojawia się numer Nate'a, więc w głowie w sekundę pojawia się masa pytań. Odbieram dopiero po krótkiej chwili.

– Jesteś zajęta? – pyta, nim sama zdołam się odezwać.

– Tak właściwie to nie. Kończę te projekty, ale zrobiłam chwilę przer...

– Preston miał wypadek – przerywa mi. Od razu zamykam usta. – Przyjedziesz do szpitala? Odmawia leczenia, cały czas prosi abym cię sprowadził. Nie wiem już, co robić.

Wypadek.

Preston miał wypadek.

Dlaczego czuję, że to moja wina?

– Podaj adres, już jadę.

*

Docieram do szpitala cała w nerwach. Nie wiem, dokąd iść, a w recepcji nie udzielą mi odpowiedzi, bo nie jestem z rodziny. Piszę do Nate'a i na szczęście odpisuje mi od razu. Windą docieram na piąte piętro, a potem znajduję odpowiedni pokój. Nate stoi w progu. Na mój widok przepuszcza mnie w drzwiach i oznajmia, że pójdzie do kafejki. Zostaję sama w otoczeniu bieli, pikających urządzeń i z Prestonem leżącym na szpitalnianym łóżku. Jest poobijany, a prawą nogę ułożoną na poduszkach ma w gipsie.

Ostrożnie podchodzę bliżej. Chyba wyczuwa moją obecność bo otwiera oczy. Nasze oczy się spotykają, jego są zmęczone, moje zapewne przerażone. Wygląda źle, a złamana noga najpewniej nie jest jedynym uszkodzeniem ciała.

– To ty, Dani? – pyta słabym głosem.

Podchodzę jeszcze bliżej.

– Tak, to ja – potwierdzam.

Uśmiecha się, a przynajmniej próbuje to zrobić. Policzek ma opuchnięty, więc musi mu to sprawiać sporo trudności.

– Czuję twoje perfumy – oznajmia.

Przysiadam na krawędzi łóżka, po czym sięgam jego dłoni. Ściskam ją delikatnie w obawie, że sprawę mu ból.

– Co się stało? Ktoś w ciebie wjechał? Potrącił na pasach?

– Nic z tych rzeczy. Po latach wsiadłem na motor i straciłem panowanie na zakręcie. To dość kiepska pogoda na takie jazdy.

– Dlaczego w ogóle wsiadłeś na motor? Myślałam, że tylko Nate jeździ i ma uprawnienia.

– Musiałem coś poczuć i... pomyśleć. Po tym, jak wyszłaś z mojego mieszkania nie wiedziałem, jak mogę ci wszystko wyjaśnić i z tobą porozmawiać. Jazda wydała się idealnym sposobem na odreagowanie. Nie sądziłem, że tak się to skończy.

Więc miałam rację. To moja wina. Przeze mnie miał wypadek.

– Dani, ja... – kontynuuje. – Daj mi szansę wszystko wyjaśnić. Nie chcę, by to, co jest między nami, runęło. Zależy mi na naszej relacji.

– Więc dlaczego mnie okłamałeś?

– Nie okłamałem – zaprzecza, próbując jednocześnie pokręcić głowa. – Nie sądziłem, że to ważne.

– Jest ważne, bo od Nate'a dowiedziałam się, że rzekomo wyglądam jak twoja...

– Proszę nie rozmawiajmy o tym tutaj – wtrąca. – Chcę tylko byś tu ze mną posiedziała.

– Preston... Kira niedługo wróci do domu. Nie może zostać na długo sama.

– Ja mogę z nią posiedzieć – proponuje Nate, zjawiając się w sali. – Zajmę ją czymś, aby się nie martwiła i dopilnuję, by odrobiła lekcje.

Nie wiem, czy to dobry pomysł. Jednak nie mam też powodów, aby odmówić. Kira lubi Nate'a, za to Preston mnie teraz potrzebuje. Nie mam serca go zostawić.

– Niech będzie – odpieram z westchnieniem.

Potem wyjmuję z torebki klucze do mieszkania i podaję je mężczyźnie.

– Nie mów Kirze gdzie jestem – proszę go.

Liczę, że nie będzie pytał, dlaczego i cieszy mnie fakt, że tego nie robi. Ostatni raz patrzy na brata, potem na nasze złączone dłonie i bez słowa opuszcza salkę.

– Wiesz, że to on mi przywalił?

Zaskoczona wracam spojrzeniem na Prestona.

– Że Nate? – upewniam się, a on lekko kiwa głową. – Dlaczego?

– Z zazdrości – parska śmiechem, potem krzywi się, gdy sprawia mu do ból.

Żebra z pewnością ma obite albo połamane.

– Jakiej zazdrości? Przecież nic nas nie łączy.

Poza faktem, że omal go nie pocałowałam.

– Lubi cię. Nawet bardzo. I ma złamane serce po Josie, która, okazało się, że ma męża. Liczył na coś więcej, dowiedział się, że pojechaliśmy na twój urlop i sam doszedł do wniosku, że ze sobą spaliśmy.

Biorę głęboki wdech.

– Czyli to nie był wypadek na siłowni.

– Nie. – Wypuszcza długie westchnienie.

Świetnie. Czyli wychodzi na to, że dwóch facetów się mną interesuje, z jednym sypiam, a drugi z zazdrości może posunąć się to rękoczynów. Tak właściwie już to zrobił. A gdyby jeszcze było mało na dokładce dochodzi mój były, który pojawił się niczym duch.

Co jeszcze może się wydarzyć?

– Położysz się obok?

Wracam myślami do rzeczywistości.

– Lepiej nie. Masz pewnie złamane żebra, więc sprawę ci tylko więcej bólu.

– Jak to, więcej?

Wzruszam ramionami.

– Z mojej winy tu jesteś. Nie dałam ci dojść do słowa, zraniłam cię i przez to pognałeś na tym motorze i... – urywam.

– Oboje zawiniliśmy – stwierdza. – Obiecuję, że wszystko ci powiem. Tylko nie teraz.

– W porządku – zgadzam się. – Posiedzę tu trochę, ale nie zostanę na noc.

– Przyjdziesz też jutro?

– Przyjdę. Spróbuj zasnąć.

Nachylam się i całuję mężczyznę w czoło. Słyszę jego cichy głos.

– Dziękuję, że przyjechałaś.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro