Rozdział X - Poradnik robienia paluszków
Piłkarz biegł pozostawiając swoich przeciwników w tyle. Był już blisko bramki, a nim bramkarz się zorientował, strzelił zwycięskiego gola.
— Tak! — Moje ręce poszybowały w górę w geście zachwytu.
— Panno [Nazwisko], jak mniemam, pani swój projekt ma? — Usłyszałam głos nauczyciela, a po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że oglądanie meczu piłki nożnej w telefonie na lekcji nie był dobrym pomysłem.
— Ależ tak, panie profesorze. Skąd ten pomysł, że nie, skoro leży na ławce? — zaśmiałam się nerwowo i uniknęłam kontaktu wzrokowego z historykiem.
— Może dlatego, iż zapytałem ,,kto nie ma projektu ręka w górę"? Co panią tak zafascynowało, że jest bardziej interesujące niż moja lekcja?
— Ach to... Ja tylko się przeciągałam, panie profesorze — odpowiedziałam trochę bardziej nerwowo.
— Czy mam sprawdzić? — zapytał wstając.
— Tak, proszę pana. — Wstał i zaczął podchodzić. Straciłam trochę animuszu, którego i tak nie miałam, ale na moje szczęście jednak zawrócił.
— W porządku, wierzę Ci.
Odetchnęłam z ulgą i powróciłam wzrok na ławkę. Poczułam rękę na ramieniu, a potem spojrzałam w stronę Feliksa. Posłałam mu słaby uśmiech i schowałam telefon.
— Zatem zbiorę teraz Wasze projekty. Kto nie ma, trudno. Mówiłem, żeby być przygotowanym. — Wstał i zaczął zbierać. Odchyliłam się na krześle i skierowałam wzrok na Elizkę.
— Eliz, a udało ci się Gilberta zmotywować? — zapytałam, choć odpowiedź była bardziej niż oczywista.
— A jak myślisz? Nawet nie przyszedł... Wysłałam mu sms-em co ma zrobić, ale postanowił nie przyjść, zresztą sama widzisz. Ja go kiedyś zamorduję... — powiedziała wkurzona. A wkurzona Eliz, to nie daj Boże jakiemuś niewiniątkowi napatoczyć się w jej szpony.
— Ale coś masz, prawda?
— Niby tak, ale nie sądzę, że starczy na chociażby trzy.
— Aj tam, dwója także niezła~ — uśmiechnęłam się do niej, a historyk podszedł do naszej, choć teraz jej, ławki.
— Panno Elizabet, a gdzie reszta projektu?
— Tak się stało, że niefortunnie Gilbertowi się nie przyszło, choć miał, lub powinien mieć, swoją część projektu... — powiedziała zażenowana.
— W takim razie...
— Przepraszam za spóźnienie, psorze! — Z wielkim hukiem do sali, niczym grom z jasnego nieba, wbił Gilbert, niosąc za sobą dźwięk harf i białą poświatę.
— A tutaj projekt, który zrobiłem razem z Elizką, nie trzeba dziękować, kesesese~ — zaśmiał się, rzucił projekt i wyszedł przez okno. Dobrze, że lekcje odbywały się na parterze...
— C-co to było? — zapytała Eliz kiedy wreszcie się otrząsnęła.
— A nic, chyba właśnie masz tyłek uratowany — zaśmiałam się, a po chwili zadzwonił dzwonek, mówiąc, że lekcja właśnie się skończyła, a osoby, które nie przyniosły projektu, mają wielkie szczęście.
[Time Skip]
— Zatem rozumiesz? — zapytała Eliz, która coś mi tłumaczyła w drodze powrotnej.
— Nie — odpowiedziałam.
— A cokolwiek?
— Najpierw musiałabym cię słuchać, Eliz~
— [Imię]... Co ja z Tobą mam? — Załamała się.
— Ale i tak wiem, że mnie kochasz~ — przytuliłam ją i pociągnęłam dalej. — Zatem powiedz co mi tłumaczyłaś.
— Ech... No dobrze. Zatem jak dobrze wiesz, urodziny Feliksa wypadają jedenastego.
— No nie wiem. Nie wiedziałam kiedy są jego urodziny. Ja nawet nie wiem kiedy są twoje urodziny.
— Ósmego czerwca. Wracając, urodziny Felka są jedenastego, a jak dobrze wiemy, jest to sobota – zaczęła ponownie tłumaczyć wszystko od początku.
— Zatem co w związku z tym? Urządzamy mu przyjęcie~?
— Dokładnie. Sam mówi co roku, że nie chce nic, ale i tak robimy.
— A nie lepiej uszanować jego decyzję i po prostu dać mu coś w ten dzień? — zapytałam. Sama nie wiem, fajnie, ponieważ z jednej strony pokażemy, że jest dla nas ważny, a z drugiej to jednak jego decyzja.
— Oj, [Imię], [Imię], on tylko tak mówi, a co roku i tak się cieszy.
— No dobra... Ale to nie zmienia faktu, że oprócz paluszków, to nie wiem co mu mogę dać.
— To upiecz mu własne paluszki — zaśmiała się, a ja jedynie się zatrzymałam.
— Ten pomysł — zaczęłam. — Nie jest wcale tak głupi! - uśmiechnęłam się szeroko.
— Zatem chodźmy! Nie ma czasu do stracenia! — Wykrzyknęłam i pociągnęłam ją za sobą w stronę sklepu.
Kiedy wreszcie do niego dotarłyśmy,wyciągnęłam telefon i poszukałam przepisu na paluszki. Mleko,mąkę, jajka oraz masło mam w domu, dlatego musiałam poszukać tylko drożdży.
Kiedy je znalazłam, rzuciłam nimi w stronę Eliz, którą trafiły w twarz i wyciągnęłam pieniądze, żeby dać je od razu kasjerce. Nawet jeśli te wszystkie babcie będą dopiero przy kasie wyciągać po pięćdziesiąt milionów grosików, ja będę porządną obywatelką tego kraju i naszykuję wcześniej.
Po utracie majątku, który wyniósł mnie aż pięćdziesiąt dziewięć groszy po przecenie, opuściłam sklep z towarzyszką, jaką jest Eliz i wróciłyśmy na trasę prosto do naszych domów.
Kiedy doszłyśmy do mojego domu,wciągnęłam do środka Węgierkę i popędziłam z nią do kuchni.Ponownie rzuciłam w nią potrzebnymi produktami i wyciągnęłam miskę.
— [Imię], a dlaczego muszę Ci pomagać?— zapytała wreszcie.
— Bo Polak, Węgier, dwa bratanki, i do mąki, i...
— W porządku, rozumiem.
— Nie no, nie czuj się wykorzystywana~ — Przytuliłam ją mocno i po chwili wróciłam do miski.
— Trzeba zrobić masę, potem na takie malutkie części ją podzielić i można dać do rozgrzanego piekarnika~
— A nie zapomniałaś o czymś? — zapytała ponownie.
— O tym, że najpierw trzeba będzie je posmarować żółtkiem wymieszanym z mlekiem czy może o dodaniu soli?
— Nie... Ale może zapomniałaś włączyć piekarnik? — odpowiedziała, włączając urządzenie.
Podziękowałam jej uśmiechem i wróciłam do dalszego przygotowywania paluszków.
--------------------------------------------------
Miałam zawieszać. Ale spięłam cztery litery i napaćkałam w wordzie coś, co mam nadzieję, że jest chociaż 2/10.
Nie ma czasu, dlatego rozdział jest jaki jest i po czasie w jakim się pojawił. Nie wybierajcie liceum.
Mam nadzieję, że teraz kolejny rozdział się pojawi w normalnym czasie.
Dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam tych co jeszcze trzymają to w bibliotece, bo się nie wkurzyli i nie mają na mnie totalnego focha.
Poza tym, jeśli błędy są - krzyczeć!
Do zobaczenia następnym razem~
*Chowa się pod łóżkiem*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro